poniedziałek, 28 lutego 2011

Mecz zaliczony, choć z niedosytem

No i się stało. Piętnaście lat czekania i w końcu dotarłam na mecz NBA. Niestety wieczór nie poszedł tak jak planowałam i został mały niedosyt, ale jeszcze na przynajmniej jeden mecz się wybieramy, więc będzie okazja do nadrobienia. Tymczasem chłopaki i dziewczęta z Wstawaj szkoda dnia stanęli na wysokości zadania i ich starania się opłaciły - Agnieszka ma nową sukienkę w postaci koszulki Marcina Gortata :)
Po pierwsze złapałam przeziębienie od Pana Koali i w piątek w panice próbowałam się doprowadzić do ładu, co skończyło się tak, ze przyjechalismy do hali na ostatnią minutę. Po drugie nie bardzo mieliśmy szansę zmienić miejsca na lepsze, chociaż jak na miejsca za 12,5$ trzeba oddać sprawiedliwość, ze widok był zajebisty.



Toronto podejmowało u siebie Phoenix Suns, które w swoim składzie ma po pierwsze Marcina Gortata, a po drugie Kanadyjczyka Steve'a Nasha, więc Torontończycy przybyli na mecz w liczbie bardzo zacnej. Dla mnie dodatkową radochą było oglądanie na żywo Granta Hilla - zaczynał karierę jak miałam szał na NBA w połowie lat 90tych i mam do niego ogromny sentyment, bo jest jednym z niewielu z tamtych czasów, którzy nadal grają. Emocje wzbudzało również każde dotknięcie piłki przez Vince'a Cartera, który jest w Toronto szczerze znienawidzony. Nie sądziłam, że można tak głośno buczeć :) W przerwach były różne konkursy i to co publika lubi najbardziej, czyli wyszukiwanie przez operatorów kamer szalejących ludzi - uwierzcie mi, że niektórzy się naprawdę starają, aby trafić na telebim.

A teraz zdjęcia:

Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us

A teraz wracam do tego, co tygryski lubią najbardziej, czyli do Oskarów :)

28 komentarzy:

  1. Macie nową nazwę na Toronto, już nie TO, ani Hogtown tylko El Toro. Myślałam, że będzie notka na ten temat, a tutaj sporty. Życzę powrotu do zdrowia, a tak jeszcze mi się przypomniało: przy podawaniu kwot w dolarach, znak dolara jest ZAWSZE przed liczbą, odwrotnie niż po polsku: 120 zł, ale $120.

    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  2. Alicja, ty to stara nauczycielka jestes chyba. Jakbym Cie miala w rodzinie, to bym chyba zawsze na zlosc ci robila :P

    A teraz na temat - kibic ze mnie slaby - wrecz zerowy, ale uwazam, ze jak sie pojdzie na mecz na zywo - tak samo zreszta jak na koncert - to wszystko wyglada sto razy lepiej! polecam bardzo mecz hokeja - wow! wyjdziecie spoceni:)
    Dobre sa tez mecze pilki noznej - soccer - bylam na takim w chiacago - sekcja "huliganow" byla posadzonoa osobno, otoczona security - a byli to w 99% polacy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, bardzo dobrze, tak trzymać. A co do nauczycielki. to faktycznie od czasu do czasu uczę, ale w innym środowisku, niż przypuszczasz.:)

    Trudno to wykorzenić.

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  4. Alicja: nie śledziłam ostatnio nowości i umknęło mi El Toro. Co do znaków to wiesz... przyjmuję do wiadomości, ale i tak zrobię co będę chciała ;) Mam natomiast pytanie książkowe: pisząc o książkach Richlera miałaś na myśli Mordecai Richlera?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ania: :)))) Na hokeja możemy nie pójść - obecnie Maple Leafs walczą o play-offs i jest szaleństwo biletowe :( Co do FUTBOLU (niech no mnie ktoś jeszcze raz soccer napisze ;)) to z tego co wiem, tutaj jest też silna grupa latynosko-hiszpańska, a doping drużyny z Toronto podobno jest jednym z najlepszych. Jak się zacznie sezon i nie zabiją nas ceny biletów, sprawdzimy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciesze sie, ze zaliczyliscie w koncu NBA i ze sie podobalo. My mielismy bilety na srodowy mecz z Bulls'ami ale oddalismy synowi, no i dobrze, bo akurat Raptorsom udalo sie wygrac!!! Chlopaki sie cieszyli, ze dostali za friko bilety:)))) Tez bym chciala isc na mecz Leafs'ow ale rzeczywiscie hokejowe bilety sa deczko za drogie, mamy inne priorytety a tych jakos stary nie dostaje w pracy za friko:((( Koale zdrowiejcie szybko;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, Mordecai Richler. Polecam "Barney's Tale" (teraz i film). Pozdrawiam.

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  8. Alicja, tell me - o jakim srodowisku ja przypuszczam?

    Kinga - soccer to jest soccer:) football, ten amerykanski jest sto razy bardziej interesujacy i emocjonujacy - serio:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Zupelnie nie rozumiem, w ktorym momencie american football jest interesujacy :). Akcje strasznie rwane, przecietnie trwaja moze 3-4 sekundy i w tym czasie druzyna przesuwa sie o kilka yardow. W czasie meczu trafi sie moze jakis jeden lepszy rush i kilka szybszych podan, ale jak na 3 godziny, to troche malo. Taka statyczna wersja rugby... No ale to kwestia gustu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Monika: szczęściarze z tymi darmowymi biletami ;) My na pewno jeszcze na Orlando idziemy, chcielibyśmy na Miami, ale ceny zabijają. Chyba nie chcę zobaczyć na żywo LeBrona Jamesa aż tak bardzo, żeby wydawać dwie stówy ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Alicja: bo na razie mam o Dudleyu Kravitzu i póki co nie wciąga mnie za bardzo. Muszę znaleźć w bibliotece tę, o której piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ania: nam się futbol amerykański spodobał. Na początku podchodziliśmy z nieufnością i nie bardzo się mogliśmy wciągnąć przez te przerywane akcje, ale jak już załapaliśmy co i jak i zaczęliśmy dostrzegać szczegóły, to bardzo nam się spodobało. Ciężko mi porównać do prawdziwego futbolu ;) bo moja znajomość obu gier jest bardzo niesymetryczna.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystko wlasnie polega na szczegolach i znajomosci zasad gry. Jak sie je pojmie, to wciaga, sama sie o tym przekonalam, choc np baseball nigdy mnie nie wciagnie! Koala, zdarzaja sie darmowe bilety, nie tak znowu czesto jak by sie chcialo, czesciej wlasnie na baseball, ktorego nie uwielbiam i sie nudze na takim meczu jak mops ale chodze, bo moj D uwielbia. Czasami do teatru, co mi pasuje najbardziej:)Ot, takie perks z pracy;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kinga- ja tam wcale nawet duza fanka football nie jestem - zebys nie myslala;) ale naprawde, jak sie troche zapozna z regulami gry to emocje moga byc mocne - do ostatniej sekundy:)
    tak jak Monika uwazam natomiast baseball to nudne flaki z olejem, chociaz fajnie jest isc na mecz latem, bo wiesz, piwo to sie leje na takim meczu galonami i moze byc bardzo przyjemnie:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zgadzam sie z Ania, latem mecz baseballa ma urok, bo np w Toronto otwieraja kopule Rogers Centre (kiedys to sie nawet nazywalo Skydome), cieplo, atmosfera jest super, no piwo to musowo:) Ale i tak sam mecz mnie nudzi, patrze na ludzi, robie fotki, na grajacych raczej z rzadka tylko zerkam;)))))

    OdpowiedzUsuń
  16. Ania, Monika: jeśli te galony piwa kosztują tyle co w Air Canada Centre, to ja dziękuję, nie mam ochoty na bankructwo ;) Baseball próbowałam zrozumieć i nie daję rady. Znaczy niby wiem, że trzeba odbić tę piłkę i przebiec się wokoło, ale niuansów nie łapię zupełnie, a na dodatek wizja meczu, który nie wiadomo kiedy się skończy jakoś mnie nie pociąga... Dobrze, ze nie mają jak w krykiecie, tam kilka dni potrafi mecz trwać ;)))

    OdpowiedzUsuń
  17. piwo w tzw nosebleed section powinno kosztowac $5 - tak jak w tanim barze:)

    ot - ;) co nowego w kanadzie?
    www.youtube.com/watch?v=Axks9YWR6Zg

    OdpowiedzUsuń
  18. piwo w tzw nosebleed section powinno kosztowac $5 - tak jak w tanim barze:)

    ot - ;) co nowego w kanadzie?
    www.youtube.com/watch?v=Axks9YWR6Zg

    OdpowiedzUsuń
  19. PP. Koala, a czy macie zamiar opuścić Kanadę bez doznania pewnych wrażen, które moim zdaniem stanowią kwintesencję doświadczeń kanadyjskich ścianywschodniej? Nie, nie mam na myśli opróżniania beczek piwa, ale raczej klonowe "cukrowanie" (sugaring) które zaczyna się w tym miesiącu. Cukierki z syropu na śniegu - niezapomniane wrażenia, a i wielka tradycja kanadyjska. Nie wiem czy nowoprzybyli często trzymają się takich tradycji, ale dla mnie znaczą one bardzo wiele. A przejażdżka na łyżwach na kanale Rideau w Ottawie? To nie jest tak strasznie daleko, autobusy tam jeżdżą. Muzea są w Ottawie super ciekawe, poza tym, to stolica i to ładna i dająca się zwiedzić pieszo. Polecam te różne okolice Toronto i Ontario, bo jak przyjdzie się czas zbierać, to będzie szkoda, że minęło Was tyle ciekawych rzeczy,
    No i -koniecznie- wyjazd do cottages na północ Toronto. Może ktoś znajomy ma i zechce Was zaprosić? Tam jest naprawdę ślicznie i mimo, że nie byłam na kanadyjskich Kaszubach, to słyszałam, że jest tam prześlicznie. A tam gdzie ja byłam, to chyba nie było Polaków, a było tak pięknie, że szkoda było wyjeżdżać (byłam nad Lake Balsam, połączonym zresztą śluzami z innymi jeziorami).

    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  20. Alicjo: postanowiłam zignorować protekcjonalny ton i przyjąć, ze taki masz po prostu styl i odpowiedzieć na poważnie. Jasne, że mamy w planach zwiedzanie, w końcu nie zafundowałam sobie najdroższej na świecie wycieczki do Toronto ;) Na pewno chcemy pojechać nad Niagarę, do Ottawy i Montrealu. W planach jest też BC i Vancouver i ze wstępnych analiz finansowych wychodzi, że powinno się nam udać. Nie mamy zbyt konkretnych planów na temat Ontario, więc każda uwaga jest mile widziana :)
    Co do cukierków, to ja już dostaję drgawek na sam dźwięk słowa "śnieg", więc nie pociąga mnie ta wizja. Ale nie mamy chwilowo koncepcji na niedzielę, więc sprawdzę czy coś się w mieście dzieje pod tym kątem.

    OdpowiedzUsuń
  21. Pani Koalo, dziwnie mi prosić o zignorowanie czegoś, czego nie ma, maprawdę. Ale cieszę się, że ignorujesz i tak.:) Cieszę się, że macie w planach trochę zwiedzania, no a z tym śniegiem i syropem klonowym to jednak jest trochę inaczej. To nie brudny miejski śnieg, ale gdzieś za miastem, bielutki, świeży, puszysty...i na to ten nowy syrop = pycha jak nic innego. Naprawdę niepowtarzalne wrażenie.
    Koniecznie też Góry Skaliste w Albercie czy przy granicy z BC, bo to naprawdę warto zobaczyć. I mimo, że w USA też mamy te góry, to uważam, że te kanadyjskie są i piękniejsze i niebezpieczniejsze, a że udaje je się zobaczyć bez takich tłumów jak w USA, to jest dodatkowy plus.
    No a te jeziora w cottage country w Ontario są naprawdę piękne. Wokół Zatoki Św. Wawrzyńca jest wiele możliwości obejrzenia Tarczy kanadyjskiej. Jest to archaiczna forma skały, jedna z najstarszych, jakie są gdziekolwiek. Na nich bowiem potem budowały się różne warstwy i osady, ale w związku ze zjawiskiem wietrzenia, to skały tarczy wyglądają tak jak kiedyś, tuż po uformowaniu. Oznacza to, że w takich miejscach nie można właściwie nic uprawiać bo nie ma po prostu gleby, są tylko skały i skały i tyle. To tak jakby oglądanie ewolucji od tyłu. Każda masa lądowa ma swoją podstawową warstwę od której wszystko się zaczęło. Tylko jest niewiele w sumie obszarów, gdzie obecnie te tarcze są aż tak "na wierzchu" jak ta Tarcza kanadyjska w Ontario. Ja widziałam ją nad Georgian Bay, gdzie też jest tak pięknie, że aż oddech zapiera. No i w ogóle kanadyjska "dzicz" jest trudna do przebicia. Ja strasznie lubię przyrodę w Kanadzie, chyba nie ma takich miejsc w USA, za dużo tutaj ludzi. A czy w Polsce książki Fiedlera są jeszcze czytane, czy to już przestarzałe bzdety?


    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  22. A Pani Koala ma dzisiaj URODZINY!!!!
    sto lat, sto lat - reszta na mailu :-))

    OdpowiedzUsuń
  23. Wszystkiego najlepszego! Mam nadzieję, że obchodzone są radośnie i w kanadyjskim stylu!

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  24. Koala, sto lat i niech Ci sie pospelniaja wszystkie marzenia:) Alicja, a jaki jest ten kanadyjski sposob obchodzenia urodzin? Zaintrygowalas mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  25. tez jestem bardzo ciekawa tego kanadyjskiego stylu? oh, never mind;)

    sto lat Kinga!!! wesolego, dobrego, szczesliwego, usmiechnietego dnia dzisiaj i pozniej tez ci zycze:) a dodatkowo to slyszlam, ze dzisiaj tlusty czwartek, to paczki wcinaj;)))

    ania_2000

    OdpowiedzUsuń
  26. Kanadyjski sposób to obchody z....kanadyjczykami! Najlepiej w naturze, jak wiecie uwielbiam środowisko naturalne. Dla mnie po kanadyjsku to zdecydowanie na dworze, może jeszcze curling przy okazji albo łyżwy, narty też są dobre. Ja to uwielbiam w Kanadzie, że ludzie są świetnie przeystosowani do pogody, nie ma za dużo narzekania (wiemy w końcu czyją specjalnością jest narzekanie). Na stole poutine oraz coś z kanadyjskich jagód (z mrożonych też uda się zrobić). Zdrowo i naturalnie. Oraz mecz hokejowy na żywo czy w TV - to są kanadyjskie tradycje. Don Cherry do towarzystwa.:)

    Pozdrawiam,
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja gdzieś czytałem że większość kanadyjczyków to naturyści i swingerzy, więc jeżeli chcecie dokładnie poznać Kanadę, to powinniście spróbować tych dwóch lifestyle :)

    OdpowiedzUsuń
  28. No ale może nie w urodziny powinna pani Koala próbować tych stylów życia? Chociaż może każda okazja jest dobrą okazją na coś nowego? Zresztą wolę nie zakładać, że to coś nowego...nigdy nic nie wiadomo,

    Alicja

    OdpowiedzUsuń