Jak już wspominałam, wczoraj wybraliśmy się zjeść lunch w restauracji w CN Tower. Cała oferta była częścią Winterlicious, czyli akcji trwającej od 28go stycznia do 10go lutego, kiedy to uczestniczące restauracje oferują swoje ograniczone menu za znacznie niższe ceny niż zwykle. Z tego co wiem, jest też Summerlicious, z którego też na pewno skorzystamy.
W ten weekend zamknięta była najbardziej uczęszczana część głównej (jednej z trzech - nie mogłam się powstrzymać ;)) linii metra, co w niektórych komentarzach w sieci urastało momentami do zamachu na wolność mieszkańców Toronto :) Może się tak wystraszyli, że gdzieś będą musieli iść. Na szczęście większość zareagowała normalnie, czyli ze zrozumieniem, ze kiedyś prace naprawcze trzeba wykonać. O dziwo TTC spisało się rewelacyjnie - na stacjach skrajnych, na których "kończyło" się metro były stada pracowników informujących o sytuacji i kierujących do zastępczych autobusów. Jak zobaczyliśmy kolejkę, to w pierwszym odruchu zaklęliśmy, ale okazało się, ze nie tylko wpakowywanie ludzi szło sprawnie, ale zaraz podjechał następny, więc bez żadnego problemu dostaliśmy się tam gdzie zamierzaliśmy.
CN Tower była do 2007 najwyższą wolnostojącą budowlą na świecie. Poniżej pokazane jest wnętrze kosza zerżnięte z Wikipedii :)

Wynika z powyższego, że nasz lunch pochłanialiśmy na wysokości 346 metrów. Pięć metrów wyżej znajduje sie restauracja wykonująca pełny obrót co 72 minuty Nieco niżej jest szklana podłoga (Glasboden na rysunku), na którą weszłam z dużym oporem i aż mi się ręce spociły. Efekt wydaje się taki se, jak się ogląda zdjęcia, jak się nad tym stoi, to jest mniej luzacko :) W wieży jest 2759 stalowych stopni, dostępnych jest 1769, po których grupy szaleńców wbiegają na górę podczas corocznej imprezy charytatywnej :) Nie są natomiast dostępne na co dzień. Wikipedia informuje również, że wieża skłania do bicia rekordów, z których chyba najbardziej urzekło mnie spadanie po schodach (1h 51minut) oraz najdłuższe jodłowanie (7h 29minut).
Wjechaliśmy na górę, posadzono nas przy stoliku, po czym rozpoczęliśmy fotografowanie i napawanie się widokiem, który prezentował się bardzo ciekawie dzięki naprawdę pięknej pogodzie.
Tak wygląda najściślejsze centrum:

Wjechaliśmy na górę, posadzono nas przy stoliku, po czym rozpoczęliśmy fotografowanie i napawanie się widokiem, który prezentował się bardzo ciekawie dzięki naprawdę pięknej pogodzie.
Tak wygląda najściślejsze centrum:

To widok na północną część miasta i przypadłości - czarne kółeczko to nasze miejsce :) No kawałek do centrum mamy ;)


Tu mamy wyspy, na które chcemy się wybrać na wiosnę i trochę przymarzniętą zatokę:

Widok na wschodnią część Toronto i przypadłości:

Lotnisko na wyspie i startujący samolot (powodzenia w szukaniu go na zdjęciu ;))

Część zachodnio-północna:

Prawie jak dwa miasta przedzielone ulicą :)

Widok w dół...

CN Tower z poziomu ziemi, na tle pięknego nieba, nie poprawianego Photoshopem.

A w naszym menu znalazło się:
Przystawki
1. Krem z dyni z orzechami pecan
2. Wędzony łosoś z kozim serem z ziołami, szparagi i zielenina :)


Główne danie:
1. Kiełbaska z wieprzowiny cebulowej z koprem włoskim, z sałatą i pasternakiem. Sos był bodajże miodowo-lawendowy (???)
2. Pstrąg tęczowy z warzywem, którego nie znam i sosem cytrusowym. I pyry :)


Deser:
1. Jabłkowy crumble (nie mogę wymyślić polskiej nazwy) z lodami i cynamonem.
2. Rabarbar w dobrym sosie ;) oraz waniliowa pianka. Taka śmietanowo puddingowa. Z jeżyną :)


Panu Koali, jak widać, smakowało :)

Całość kosztowała 34$ :)
Zapomniała s dodać ze mozna takze wyjechać znacznie wyżej - aż do tej kuleczki - jest tam otwarty taras widokowy na którym wieje ze aż miło.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak i można stamtąd stan Nowy Jork zobaczyć, bo widoczność sięga 160km :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia. Też mi się tam podobało. Byłam tam na kolacji, więc nie wiem czy dokładnie w tym samym miejscu czy nie, i ta szklana podłoga bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńBardzo smaczny lunch!
Pozdrawiam, Alicja
Zdają sobie sprawę, że może być fajnie, zdają. Tyle, że niekoniecznie będzie łatwiej, a zdaje się o tym pisaliśmy:)
OdpowiedzUsuńA widoki bardzo ładne. Ja nie lubię wysokości, więc się tam chyba nie wybiorę...
Alicja: ja nie wiem czy mi się podobała, bo miałam blokadę psychiczną, żeby na nią wejść :)
OdpowiedzUsuńresvaria: łatwiej na początku pod kątem punktów, o których pisałam.
OdpowiedzUsuńAle wysokości nie lubisz tak że nie lubisz, czy histerycznie nie lubisz? :)
Nie histerycznie, ale nie przepadam. Jak nie musę to nie włażę. Za to wlezę do każdej jaskini i zajrzę do każdej dziury;)
OdpowiedzUsuńTo ja na odwrót, wysokość zniosę, natomiast w jaskiniach przeraża mnie przeciskanie się. Niby wiem, że grunt to nie panikować, bo trasy są tak zrobione, żeby przeleźć przez każdą dziurę, ale nie dałabym rady. Atak paniki murowany. Chyba mam jakąś lekką klaustrofobię :)
OdpowiedzUsuńmniam, smacznie wyglada :) a widoki super, fajnie ze Wam sie trafila taka ladna pogoda, co w ciagu ostatnich paru tygodni jest rzeczywiscie rzadkoscia :)
OdpowiedzUsuńten komentarz powyzej to bylam ja, ale mi sie za szybko nacisnelo i nie zdazylam calej nazwy wpisac...
OdpowiedzUsuńPiekna pogode mieliscie - w sam raz na taki widowiskowy lunch:)
OdpowiedzUsuńi jeszcze pifko bylo!
widze ze z pogoda idealnie wymierzyliscie. brakuje mi jednak fotek wieczornych - czyzby wiec plan przeczekania zachodu nie wypalil? tez planujemy sie wybrac i zastanawiamy sie ktora opcja korzystniejsza dzienna czy nocna:]
OdpowiedzUsuńwidoki świetne (o ogolonym Panu Koali nie wspomne ;) Menu przednie, az mnie zassało w 4 z moich osmiu żołądków. To pisałem ja, alf z Melmak ;)
OdpowiedzUsuńTo ja idę zjeść śniadanie - tak ładnie to wszystko wygląda, że aż zgłodniałam. A widoki fantastyczne, superowe. A Panu Koali, pysio tak sympatycznie się śmieje, jakby wygrał w totka - chyba był głodny :-))
OdpowiedzUsuńSliczne te widoczki. Super, ze sie zgraliscie z pogoda, bo takie sloneczko jakie bylo w niedziele ostatnio nie za czesto sie zdarza:)
OdpowiedzUsuńJa na ta szklana podloge nie wlazlam mimo, ze nie mam leku wysokosci. Nie wiem, to jest jakies bardzo dziwne uczucie widziec wszystko POD soba na takiej wysokosci;) Cos mnie zawsze sciska w gardle i nie wchodze (bylam juz tam kilka razy, bo zawsze odwiedzajacym Toronto nalezy to przeciez pokazac!)Nie jestem jednak strachliwa, bo np wszystkie atrakcje w Wonderland zaliczylam bez obaw o swoje zycie. No, a na szklana podloge nie moge:)
W restauracji bylam jednak nie w tej, w ktorej Wy byliscie. Ta, w ktorej bylam (na przyjeciu weselnym kolezanki) krecila sie wokol swojej osi.
Szklana podłoga - ta w Toronto zrobiła na mnie wrażenie - w sumie tylko kilkaset metrów, ale widać było pchly samochodowe i bakterie ludzkie i czulo sie wysokość. A niedawno byłem na tym słynnym szklanym moście nad Grand Canyon - 1200 metrów spadku. I wrażenie znacznie gorsze bo nie ma punktów odniesienia.
OdpowiedzUsuńW Tokio też była szklana podłoga i o dziwo nie miałam oporu na niej stanąć.Czyli jestem bardziej odważna niż moja córcia . A samolotu nie dojrzałam
OdpowiedzUsuńNo i co Koala? Mamy luty i mamy pierwszy i najwiekszy w sezonie "severe storm warning" na wtorkowa noc i srode rano! Czekalas na luty i co on przyniesie i masz;)))))) Zartuje oczywiscie, choc zapowiada sie, ze jutro nie ide do pracy.....Juz dzis koncze co mialam zrobic w srode aby nie bylo niespodzianek i aby ludziska mieli zaplacone:) Trzymajcie sie cieplo.
OdpowiedzUsuńOoo jak Wam sie pieknie udal lunch:)) Widoki wspaniale!!
OdpowiedzUsuńkobietapracująca: smacznie wyglądało i smaczne było ;) I się zdziwiliśmy, że choć porcje wyglądały na małe, całkowicie wystarczyło :)
OdpowiedzUsuńAnia: oczywiście, do niedzielnego lunchu "wyjściowego" musi być pifko :)))
martinkemp: niestety wszystko poszło sprawniej niż się spodziewaliśmy. nie pomyślałam, ze przy takiej akcji i gotowym menu oni mają wszystko przygotowane, więc w godzinę skończyliśmy lunch. Jeszcze sobie piwo dopiliśmy, powłóczyliśmy się w te i we wte i doszliśmy do wniosku, że bez sensu tam kwitnąć 2-3 godziny do zachodu słońca. W sumie szkoda, bo przy tej pogodzie zachód musiał być niesamowity z tej perspektywy... Może na Summerlicious się na kolację wybierzemy :)
OdpowiedzUsuńBaśka: a jakie dobre było! :P Tylko karkandaków nam tu brakuje...
OdpowiedzUsuńAga: został przyłapany na wpychaniu jedzenia do pyska, tylko mi nie wyszło zdjęcie, wiec zostało to jak już się cieszy po :)
OdpowiedzUsuńMonika: no właśnie, jakaś blokada psychiczna jest na szklanej podłodze. Ta restauracja w której byłaś nie brała udziału w Winterlicious. I jest (podejrzewam) ze dwa razy droższa od Horizon.
OdpowiedzUsuńMamo: :))) Bo samolot jest niemal nie do dojrzenia jak się nie wie gdzie on jest ;)
OdpowiedzUsuńMarek: weź mi nawet nie mów... 1200m?!?!?!?
OdpowiedzUsuńMonika: na razie wielkiego dramatu nie ma, chyba przeszło bokiem :)
OdpowiedzUsuńStardust: udał się, udał, zastanawiam się, czy to Toronto sie nie kryguje "no lub mnie, zobacz jakie jestem ładne" ;)))
OdpowiedzUsuńmozna tez wejsc po schodkach w ramach akcji charytatywnych na przyklad. wchodzilam juz trzy razy, polecam :) 1770 stopni albo cos kolo tego.
OdpowiedzUsuńA ja chyba wypatrzyłam ten samolot :-)) Dzieląc obrazek na pół linią pionową i znów na pół linią poziomą, to on znajduje się prawie na przecięciu tych linii, w lewej górnej ćwiartce. Tam na śniegu jest narysowane takie jakby małe "a" i nad tą literką jest samolot wyraźnie skierowany dziobem w górę. Dobrze widzę?
OdpowiedzUsuńA tak mi się skojarzyło, że Ty lubisz mieszkać blisko wieży telewizyjnej. Teraz nieco dalej, ale i miasto nieco większe :-))
Oglądam te Wasze fotki z miną inteligentną jak u pacjenta na fotelu dentystycznym. Widokówki super, ale bardziej wzruszyła mnie zawartość talerzy. Muszę chyba jeszcze coś wchłonąć przed snem.
OdpowiedzUsuńW kwestii formalnej - pozwoliłem sobie zestrzelić to startujące Luftwaffe:
http://tiny.pl/hckcc
Pozdr@wiam,
TRUSKAVA
b.: 1769, o czym stoi jak byk w notce :) Gratuluję samozaparcia, ja wprawdzie sport lubię, ale wchodzenie po schodach mnie delikatnie mówiąc wkurwia ;) Choć wiem jak rewelacyjnie działa na tyłek ;)
OdpowiedzUsuńAga: brawo, wygrała Pani tytuł Miss Spostrzegawczości! :))) A swoją drogą, to nudziło Ci się chyba, co? ;) Co do wieży to powiem tylko: HA HA HA :P
OdpowiedzUsuńTruskava: no i mamy Miss i Mistera Spostrzegawczości :))))
OdpowiedzUsuńZawsze lubiłam zabawy typu "znajdź 5 szczegółów różniących te obrazki" :-) Nie nudziłam się, ale tydzień siedziałam w domu na zwolnieniu lekarskim - przeziębiłam się, nie jakoś tragicznie, ale stwierdziłam, że nie będę chora chodzić do pracy, bo potem choroba ciągnie się bez końca, a za tydzień jadę na narty. Tym razem chyba będą to narty wodne, bo zapowiadają odwilż.
OdpowiedzUsuń