Moi drodzy, jak wiecie obchodziłem niedawno urodziny. Pani Koala zapowiadała niespodzianki (bo Koale lubią niespodzianki) na po urodzinową niedziele która to była wczoraj :)
Zostałem wpakowany w metro i w miasto, okazało się ze pierwszą z niespodzianek okazał się masaż (nie erotyczny ;-) ) 30min masowania obolałych pleców Państwa Koalów mineło bardzo szybko i czas było ruszyc dalej.
Oczywiście nie miałem pojęcia co mnie czeka. Lubię niespodzianki, co nie przeszkadza mi w dopytywaniu sie Pani K. o to gdzie jedziemy, co bedziemy robic itp itd.
Powiem Wam ze opłacało się czekać :) bo wylądowalismy tu: Co Koala Lubi:)
Jako ze chciałbym pokazać Wam jak najwięcej zamieszczam link do albumu, bo zdjęc jest za duzo na bloga :)
Oto fotorelacja:) :
Zakończeniem dnia okazał się pierwszy w moim życiu, prawdziwy, najprawdziwszy stek. Muszę przyznać ze spodziewałem się mniejszych doznań smakowych, ale kucharze dali rade:) i wytoczyliśmy się z restauracji najedzeni strasznie.
Tak oto przebiegł jeden z przyjemniejszych dni w moim zyciu :) I zamierzam miec ich jeszcze więcej :)
Przepraszam, ale ja jakas nieblogowa jestem ostatnio, wiec mam zaleglosci:(
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego, a ze byly to udane urodziny to widac na zdjeciach:))
z lekkim poslizgiem ale co tam. wszystkiego wesolego, zdrowia i czego sobie tam jeszcze wymarzysz zyczy ekipa ze srodziemia! trzym sie dzielnie staruszku:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne urodziny. Wygląda na to, że pani Koala trafiła z programem w dziesiątkę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Alicja
Panie Koalo, kobieta Twoja ma łeb i serce nie od parady i już :) - więcej takich urodzin zyczę - dwustu optymalnie, potem to już chyba nuda ;) p.s. zdjęcie koali wymiata :)
OdpowiedzUsuńTo ja poodpowiadam za Pana Koalę :)))))
OdpowiedzUsuńStardust: wszyscy chyba mają odwyk, bo wyjątkowa cisza i zastój na blogowisku jest ;)
Jak Pan Koala odkrył, że jedziemy do muzeum, to był tak podekscytowany, że prawie się o własne nogi potykał, więc wnioskuję, że się podobało :)))
martinkemp: musimy się po świętach spotkać, bo znalazłam mnóstwo fajnych miejsc w bliższej i dalszej okolicy. Parki Narodowe tu są takie, że się nabiegasz za całe życie ;)
OdpowiedzUsuńAlicja: udało się trafić, chociaż na koniec zobaczyłam, że w tym całym kompleksie w którym jest muzeum były też gokarty i oczywiscie byłam niepocieszona, że tego nie sprawdziłam i jeszcze gokartów nie zaliczyliśmy... No ale ja już tak mam :)
OdpowiedzUsuńbarbaro: zdjęcie koali mnie powaliło i się popłakałam ze śmiechu jak je zobaczyłam :) A propos wieku ostatnio miałam klientkę, starszą panią, która nie mogąc znaleźć okularów ciężko westchnęła i stwierdziła "Kochana, nie starzej się, korzystaj ze współczesnej medycyny i nie starzej się, nie polecam" Obiecałam, że się postaram :)
OdpowiedzUsuńFakt, zastoj jakis wiosenny a raczej chyba kazdy zabiegany, ja w kazdym razie tak!!!! No, jak Pan Koala sie potykal z podniecenia, to na pewno zadowolony:) No i ten masaz na pewno tez mu, jak i Tobie dobrze zrobil! A zdjecie koali to mnie tez powalilo, cudne jest:)I dobrze, ze zmienilas tytul bloga, bo prawde mowiac, teraz juz moge po fakcie to napisac, to "w Toroncie" mnie troche irytowalo, nie cierpie jak ktos odmienia tutaj nazwy miast;)))))))Ale rozumiem, ze to mialo byc dla jaj, co nie?
OdpowiedzUsuńMonika: tak, to taki wewnętrzny żart przywieziony przez męża Agi, który kiedyś odwiedził Toronto :) Dlatego oczko było za tytułem ;)
OdpowiedzUsuńTak myslalam, choc slyszalam takie perelki od rodakow na zywo i jak najbardziej na powaznie!!! W Toroncie, w Vancouverze, w Edmontonie... Ciarki mnie przeszly.....:))
OdpowiedzUsuńMonika: Stąd też wziął się ten żart... ;)))) Mąż ów pomieszkiwał u Rodaków :)
OdpowiedzUsuń