piątek, 29 kwietnia 2011

Montreal, Ottawa i coś po drodze - część 2. Ottawa

Czas na ciąg dalszy naszej przygody :)


Aha, teraz jest tak, że jak się kliknie na zdjęcie, to się otwiera większa wersja, jakby ktoś miał ochotę widoki w większej skali oglądać :)


Skończyliśmy w miejscu, gdzie łamało parasole - wsiedliśmy więc do srebrnej strzały u pomknęliśmy do Ottawy licząc na zmianę pogody w ciągu dnia. 


W tym momencie nasza trasa wyglądała tak:


Postanowiliśmy pojechać do Muzeum Lotnictwa, tak dla odmiany ;) Muzeum w Ottawie ma jedną z największych na świecie kolekcji starych samolotów, jest znacznie większe od torontyjskiego, no i z wiadomych względów wiadomo było, że musimy do niego zawitać :) Plan był taki, że jedziemy tam, a potem zobaczymy - jak będzie nadal lało, to jedziemy do innego muzeum, jak się uspokoi jedziemy do hotelu, a potem na łażenie. Koala w muzeum oczywiście był podniecony jak małe dziecko, latał, biegał, łaził, a ja biegałam za nim z aparatem usiłując w tym chaosie i kiepskim oświetleniu zrobić w miarę sensowne zdjęcia. Złamaliśmy chyba trochę zasad, bo szwędaliśmy się między samolotami, a mniej więcej w połowie doszliśmy do wniosku, że chyba jednak tak nie wolno :) Nikt do nas jednak nie strzelał, wiec chyba nic nie popsuliśmy. Po drodze zgarnął nas Pan Wolontariusz, który opowiedział o działaniu silnika w tak przystępny sposób, że nawet ja zrozumiałam :)

Pan Koala musiał wszędzie zajrzeć:
Były też polskie akcenty:
I stare motocykle:
Mam nadzieję, że Koala w jakiejś notce rozwinie temat, bo ja się naprawdę na tym nie znam, a pewnie tam były jakieś ciekawe okazy. Jak wrzucę zdjęcia na Picassę to podam linka, jakby ktoś sobie chciał pooglądać. 

Z pogodą znowu dopisało nam szczęście, bo jak tylko wyszliśmy z muzeum przywitało nas piękne słońce. Pojechaliśmy do hotelu, który wyglądał jak z amerykańskich filmów, co sprawiło mi radochę, czego z kolei nie rozumiał Koala :) Wyjaśniam - takie hotele kojarzą mi się z amerykańskimi filmami i serialami. Zwykle są tanie, spędzają w nich czas uciekinierzy, prostytutki i przestępcy :) Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to są normalne hotele, ale i tak czekałam, czy wpadnie policja, albo inne CSI ;)))

Hotel znajdował się w okolicy, która w przewodniku została opisana jako najstarsza część Ottawy, do której  jeszcze 10 lat temu nie wpuszczono by turystów. Obecnie jest to część odnowiona i zamieszkała przez biznesmenów i rodziny z dziećmi, co wydaje nam się tylko częściowo prawdą. Takiej ilości żebraków i innej maści lumpów dawno na raz nie widziałam. Ale nie byli upierdliwi i okolica faktycznie nie była jakoś specjalnie niebezpieczna, czuliśmy się zupełnie zwyczajnie, a wręcz bardzo dobrze, bo do "zaliczenia" najważniejszych miejsc mieliśmy, podobnie jak w Montrealu, rzut beretem. 

Ottawa jest miastem zdominowanym przez politykę, co powoduje, że nie może się popisać szczególnie porywającym życiem nocnym. Podobno nazwa w narzeczu plemienia Algonquin oznacza "otwarte" (otta) "do szóstej wieczorem" (wa). Nie wiem ile w tym prawdy, ale kolega autochton potwierdził, że jak na balety, to nie do Ottawy. Zupełnie nie zmienia to faktu, że miasto, szczególnie stara część, jest piękne. Dla nas było urocze zarówno pod katem architektonicznym jak i naturalnym, ale przejeżdżając później przez inną część musieliśmy przyznać, że już zabudowa nie powalała. Zresztą podobnie jak w Montrealu. Natomiast centrum, ze wzgórzem parlamentu na czele, zapiera dech, szczególnie jak się trafi na taką pogodę jaką my mieliśmy. 

Z ciekawostek na temat Ottawy, wyczytałam, że to tutaj urodziła się koszykówka - wymyślił ją Dr James Naismith, który pochodził z Almonte, małej miejscowości na zachód od Ottawy. 
Ostatnia publiczna śmierć przez powieszenie miała miejsce również w obecnej stolicy - obecnie w budynku więzienia znajduje się hostel i można nawet spać w celach z kratami na oknach :)
Pod jedną z głównych ulic znajduje się największy światowy depozyt złota. Nie udało się nam jeszcze go namierzyć ;)
W 1927 została wykonana tutaj pierwsza na swiecie międzynarodowa rozmowa telefoniczna - premier kanadyjski zadzwonił do brytyjskiego.

Ponieważ zaczęliśmy odczuwać pustkę w żołądkach, poszliśmy zakosztować pizzy reklamowanej jako "pizza, w której zakochali się Kanadyjczycy w latach 60tych". Powiem tak - jeśli taką pizzę robiono wtedy naprawdę, to zazdroszczę pokoleniu z tamtych lat :) Nie była może tania, bo 9-calowa kosztowała $11, ale to dodatki rządziły pizzą, a nie ciasto i smakowała ZUPEŁNIE inaczej niż to co dotychczas jadłam. Najbliższa chyba była pizza domowa, którą kiedyś Moja Mama z Siostrą zrobiły jak byłam dzieckiem. W moim rankingu pizzowym (ja mam pizzowy, Koala burgerowy) jest na zdecydowanym drugim miejscu, a nawet zastanawiam sie nad ex aequo pierwszym z pizzą z Wenecji. No i nie muszę chyba dodawać, że się całkowicie nią najadłam, ale nie nażarłam, czyli wielkość idealna na jedną osobę. Jeśli ktoś będzie w okolicy, bardzo, bardzo polecam: Cafe Colonnade

Spacerkiem ruszyliśmy w kierunku parlamentu, mijając Somerset Street Village, czyli 12 najatrakcyjniejszych w mieście wiktoriańskich budynków:
Budynki parlamentu są trzy: zachodni, wschodni i centralny z najbardziej znanym widokiem Ottawy, czyli Wieżą Pokoju. 
Widok na wschodnią część też był niczego sobie:
Rzut oka na ulicę:
Kanał Rideau, czyli 7,8km które w zimie się wykorzystuje do jazdy na łyżwach, a latem pełno jest rowerzystów, biegaczy i innych spacerowiczów:
Weszliśmy na górkę, żeby sfotografować panoramę:
Jeśli dobrze pamiętam, za tym mostem jest już Quebec. W sensie po drugiej stronie rzeki. 

Druga strona:
W drodze powrotnej sportretowaliśmy między innymi wspomniany już hostel w więzieniu:
Oraz kampus uniwersytecki:
Podejrzewam, że cały urok okolicy ujawnia się jeszcze dobitniej jak w mieście są studenci. Z racji świąt, było raczej cicho i spokojnie.

Ponieważ chmurzyło się już od jakiegoś czasu i powoli obrywaliśmy pojedynczymi kroplami, wzięliśmy sobie owe groźby do serca i ruszyliśmy w stronę hotelu, spotykając po drodze tęczę:
Wieczór spędziliśmy zachwycając się ilością kanałów dostępnych w TV, obejrzeliśmy przegraną Canadiensów z Bruinsami i dowiedzieliśmy się, że światu odbija z powodu ślubu Kate i Williama. Następnego dnia ruszyliśmy w drogę powrotną, na której również przygotowaliśmy parę urozmaiceń.

Ale tym się będziemy chwalić w odcinku trzecim :)

19 komentarzy:

  1. Dzieki za ladna wycieczke:)) tylko cos mi nie pasuje z ta pierwsza rozmowa telefoniczna.
    http://en.wikipedia.org/wiki/Timeline_of_the_telephone
    W/g informacji z powyzszego linka, pierwsza miedzynarodowa rozmowa telefoniczna odbyla sie 7 marca 1926 roku z Londynu do Nowego Yorku.
    Jedna z tych informacji musi byc nieprawdziwa:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm. Sprawa jest bardziej skomplikowana: http://www.ehow.com/facts_7439668_history-overseas-telephone-calls.html

    Co nie zmienia faktu, ze kanadyjska rozmowa nie jest tu ujęta. Ciekawe, może napiszę do wydawnictwa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No prosze:)) Internet to jest jednak ZUO:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałam tylko powiedzieć, ze nie wiem dlaczego pierwsze zdjęcie jest ok, a reszta jakaś zamazana :( Zostanę chyba przy imageshacku...

    OdpowiedzUsuń
  5. Już, już, znalazłam, naprawiłam po raz czwarty, nie tykam więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe fotki:) A te hotele, o ktorych wspominasz to nic innego jak...motele;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam zamiar wspomnieć to o czym napomnkęła już Monika: to zwykły motel czyli motor hotel (tzw. blend, mo(tor)+ho(tel). Nic nie ma wspólnego z przestępczością czy prostytucją, samo w sobie. Zasada jest taka, ze parkujesz i w zasadzie z miejsca parkingu wchodzisz do swojego tymczasowego domu. Przy okazji nie chodzisz wewnętrznymi korytarzami wąchając zapachy zebrane od wszystkich. Osobiście to lubię motele, zwłaszcza te nowoczesne i czyste.
    Pozdrowienia.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  8. Monika: domyślam się, ale tu to chyba kwestia zabudowy, bo w Montrealu byliśmy w tym samym i był to normalny hotel. W Ottawie go po prostu w ten sposób zbudowali, a może przejęli budynek po faktycznym motelu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Alicja: eee tam, każdy wie, że w motelach mieszkają uciekinierzy i tam mordują ;)))
    A na poważnie, podobało mi się tam, niczego więcej do spędzenia nocy nie potrzebuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko teraz w hotelach/motelach w Polnocnej Ameryce a zwlaszcza w Stanach jest problem z pluskwami, brrrr. Trzeba uwazac gdzie sie na nocleg zatrzymuje, zreszta to nigdy nic nie wiadomo, bo ponoc i w tych z wyzszej polki sa pluskwy. My w zeszlym roku w pazdzierniku zatrzymalismy sie Chicago w nowiutkim, dopiero co oddanym do uzytku Holiday Inn Express. Wszystko tam jeszcze pachnialo nowoscia a moj stary rano, ciagle jeszcze drapiac sie po nogach zaklinal sie, ze go pluskwy pogryzly. Nie wiem co o tym myslec, bo mnie nie tknely;)

    OdpowiedzUsuń
  11. I trzeba było tak daleko jechać żeby zobaczyć podróbę mojego uniwerku? :D

    http://www.concierge.com/images/destinations/destinationguide/europe/scotland/glasgow/glasgow/glasgow_005p.jpg

    :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oryś: hahaha, faktycznie :) Jak tam łaziliśmy to Koala stwierdził "mam wrażenie, że właśnie tak podobnie wygląda Edynburg" :) Wiem, ze Ty w Glasgow, ale to rzut beretem ;)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Super wycieczka marzeń ;D A czy mogłabyś powiedzieć mniej więcej ile czasu zajęła wam podróż z Montrealu do Ottawy ?? Była bym ci niezmiernie wdzięczna ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Magda: kurcze, tak dokładnie nie pamiętam, ale jakieś 2,5h.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzięki ;D Tak też myślałam że 2,5 h ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Ładna ta Ottawa, chyba się w tym roku tam wybiorę na zwiedzanie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ottawa w moim odczuciu jest przepiękna. Oczywiście mówię o najstarszej części miasta, choć i sama Kanata jest bardzo malownicza, taka jak z filmów, szerokie ulice, wypielęgnowane trawniki i kolorowe domy... Centrum miasta bardzo mi się podobało - niska zabudowa, jeśli dobrze pamiętam nic nie może być wyższe od wieży parlamentu - fantastyczne miasto. Byliście też bardzo blisko Quebecu i Gatineu Park - super malowniczego miejsca.

    "Moja Ottawe" - jak ktoś zainteresowany - można zobaczyć tutaj: picasaweb.google.com/sixthsenator/Ottawa/photo

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne zdjęcia! I te kolory! Jesienią tam musi być naprawdę pięknie, zresztą całe Ontario jest jesienią piękne.
    A co do Quebecu, może jeszcze nam wystarczy czasu, słyszałam, że też jest ślicznie.

    OdpowiedzUsuń
  19. re Pani Koala: je jestem chory na Kanadę, w Polsce rodzina, niezła praca, dzieci i chyba niechęć do zaczynania od nowa. Ale strasznie mnie ciągnie do Kanady. Jak oglądałem tę jesienną Ottawę z całą barwą kolorów - szczególnie w Gatineu Park - to miałem wrażenie, że tylko w Polsce może być tak kolorowo na jesień. Ale tam te kolory były równie fantastyczne, nasycone, piękne.

    OdpowiedzUsuń