sobota, 13 listopada 2010

Świat mnie dziś nie lubi

Miało być parę luźnych, bardziej lub mniej zabawnych uwag, ale nie będzie, bo świat zgotował mi dzień, który zdarza się raz na jakiś czas i sprawia, że masz ochotę światu w pysk lutnąć. Jak to niegdyś rapował Fred Durst "It's just one of those days".

Zaczęło się niewinnie, wstałam o czasie, wprawdzie świat się do mnie słońcem nie uśmiechnął, ale pomimo braku słońca, sprytnie zakamuflował swój plan wobec mnie. Niczego nie podejrzewając ucałowałam Koalę na do widzenia, wyszłam z domu, włączyłam w odtwarzaczu Yellow Umbrella, tradycyjnie oblałam się kawą, zdążyłam na autobus, innymi słowy dzień jak co dzień. Pierwszy znak, że coś złośliwie na mnie czyha przyszedł w autobusie, jak sobie przypomniałam, że w piatek mam na 11tą a nie na 9:30. Ciężko westchnęłam na myśl o siedzeniu w pracy do 20tej, ale doszłam do wniosku, że nie ma tego złego, jak wrócę, to będzie mniej godzin do powrotu Koali. Wtedy sobie przypomniałam, że miałam dzisiaj ochotę na wino, a LCBO jest czynne do 21... Westchnęłam po raz drugi myśląc, że może nie będzie klientów pięć minut przed zamknięciem i uda mi się wyjść punktualnie.

Tuż przed budynkiem pracowym zobaczyłam, że z kolegą, którego nie lubię, nie pracuję jeden dzień w tygodniu, ale dwa. Westchnęłam po raz trzeci. Chciałam zadzwonić do Pana Koali i się pochwalić swoim geniuszem, gdy odkryłam brak komórki. Telefon noszę w jednej i tej samej kieszonce, ale przetrząsnęłam całą torebkę mając w pamięci jak to kiedyś "zgubiłam" klucze do samochodu co doprowadziło mnie niemal do zaczadzenia poprzez spalenie trzech fajek na raz (jak jeszcze paliłam). Nie tym razem. Wysłałam wiec smsa do Pana Koali z polskiego telefonu. Na polski numer. Zaklęłam lekko i wysłałam smsa na numer kanadyjski... hm... jaka tam była końcówka... czy 7266 czy 7622??? Miał mieć blisko mojego, więc pewnie 7622. Cisza. No to dzwonię.
- Heloł...?
- Hm... To ty?
- Excuse me?!
- Oh, I'm sorry, my mistake.

Dzwonię drugi raz.
- Znowu do mnie zadzwoniłaś :)
- O rany, przepraszam, muszę się kawy chyba napić, przepraszam bardzo :)

W końcu udało mi się wybrać dobry numer, komórka grzecznie leży w domu, ufff.
W sumie, dziesięć godzin takie strasznie nie jest, zawsze parę groszy więcej. "Kinga, nie musisz pracować teraz, posiedź tę godzinkę w biurze, poczytaj książkę, zaparzyłam świeżą kawę". Arrghh, no ale cóż, moja wina, że się pomyliłam, więc z jakiej racji mają mi płacić. Usiadłam sobie z książką, ale coś mnie tknęło, żeby spojrzeć na rozpiskę godzin. Kurwa. Miałam pracować w soboty a mieć wolne niedziele - jestem rozpisana w niedziele, a wolne mam w soboty. Kurwa. Sms do Koali, żeby się skontaktował z Krisem, że jak coś zaplanowali na niedzielę, to niestety, ale znowu nie mogę. Ja pierdzielę jaki burdel jest w tej firmie.

No dobra, to do roboty, oczywiście dzisiaj mam klientów samych upierdliwców i debili i nie obchodzi mnie jak mało politycznie poprawnie to brzmi. Na szczęście Steve i Alex poprawiają mi humor pomimo tego, ze czas wlecze się makabrycznie. MAKABRYCZNIE. 3 godziny przed zamknięciem pojawia się żona właściciela, której nie trawię. Z jednej strony kobieta niby chce żeby była zrobiona robota, z drugiej strony jest jędzowata, a z trzeciej pomaganie jej to orka na ugorze, bo co chwilę zmienia zdanie. I kto jej dzisiaj pomagał przy rozpakowywaniu nowych rzeczy? Tak, zgadliście, świat się zaczął naprawdę dobrze bawić.

Na szczęście bystra ze mnie dziewczynka, wiec nowy towar na półce pojawił się w takiej konfiguracji, że Pani Właścicielka zostawiła mnie z komentarzem "Do your magic" :))) Czas szybko minął, zakupiłam takie fajne szklanki do wina (chciałam kieliszki, ale te szklanki mnie tak urzekły, że nie mogłam się powstrzymać) i otworzyłam drzwi wyjściowe... po to, żeby zobaczyć mój autobus mknący beze mnie. Ponieważ byłam już od dawna na etapie przekleństw zamiast westchnień, zaklęłam w duchu, lecz stwierdziłam, że pójdę sprawdzić autobus alternatywny, który przyjechał tak nawet nie za późno. Ale po chwili Pan Kierowca zatrzymał się i wysiadł mówiąc "Wrócę za prę minut" i... poszedł do Tima Hortonsa po kawę i pączki. Nosz ja pierdolę, to jest jakaś abstrakcja! W końcu wrócił, z autobusu na metro, dwa przystanki i 196 ekspresowe w nasze okolice. I tu mała uwaga, wiele linii ma odnogi, A, B, C, itd. Nie wiem dlaczego (albo w sumie wiem, wredny świecie), ale byłam przekonana, że wszystkie odnogi 196 docierają tam gdzie chcę. Pierwsze zwątpienie przyszło jak kompletnie przestałam rozpoznawać okolicę i dotarłam do Uniwersytetu York, którego zdecydowanie nie było po drodze jak jechałam ostatnio. Widocznie ten jedzie inną trasą, przecież WSZYSTKIE dojeżdżają do mnie. Jak wylądowałam z powrotem przy metrze, musiałam ze smutkiem zmienić swoje przekonanie...

Była już 21:00, więc pogodziłam się z faktem, że właśnie zamykają LCBO. Znalazłam właściwy autobus, który dowiózł mnie na miejsce w... 8 MINUT!!! Kurwa. Jakbym w niego wsiadła pół godziny temu... Dość mocno już rozdrażniona, z adrenaliną pulsującą w żyłach ruszyłam do Beer Stora, myśląc, że w takim stanie, to ja przebiegnę z tym piwem pod pachą. Dotarłam do źródełka i... zobaczyłam kartkę "Przykro nam, nie przyjmujemy dzisiaj kart płatniczych, tylko gotówka"
!*&#$^^*#!$*!*&@#$&#*~!(@#%^*~()(
Kawałek dalej był bankomat, na szczęście. Wytachałam piwo ze sklepu i pomyślałam, że dopełnieniem dzisiejszego dnia było by:
a) żeby mi się wyśliznęło z rąk
b) żeby mnie banda gówniarzy napadła i piwo ukradła
Nie wiem, czy to z powodu adrenaliny, czy mi krzepa przybyła, ale piwo przetargałam na 1,5 pit stopu (ostatnio były 4!!!). 1,5 bo dwa kroki od bloku musiałam na chwilę przystanąć żeby mi nie wypadło z omdlałych rąk.

Posapałam, usiadłam z piwkiem przy komputerze, weszłam na konto i... odkryłam, że nie dostałam wypłaty. W całym firmowym burdelu, te kretynki nie spojrzały w rozpiskę, w której jak byk stoi moja dziesięciogodzinna zeszłotygodniowa zmiana i podały dwie godziny mniej do agencji. Agencja zadzwoniła we wtorek, żebym do końca dnia wyjaśniła sytuację, bo nie zdążą z wypłatą. Poszłam do jednej z kretynek, usłyszałam "Och, przepraszam cię, jak mi przykro, już daję znać centrali żeby to klepnęli" no i kurwa tak właśnie klepnęli, że nie mam pensji. I w dupie mam, że za tydzień będę miała dwie, ja jestem codziennie na czas, robię co mam robić na błysk a nawet więcej, a oni nie potrafią przypilnować pieprzonej pensji. Już się nie mogę doczekać niedzieli.

A jutro idę sobie kupić buty i mam to wszystko gdzieś :)
Howgh.

GIVE ME SOMETHING TO BREAK!

55 komentarzy:

  1. .."Jak cię życie kopie w tyłek, to mu oddaj. Musisz tylko odwrócić się do niego przodem"..

    no sa takie dni, sa - podobno wszystko sie wali trojkami. Ale u Ciebie to dzisiaj jakies trojki do kwadratu:) Ale najwazniejsze, ze w koncu dzien sie skonczyl - ale to ze ci kasy nie wyplacili to jakas totalna granda!

    btw. widzialas J.Stewart o Bush and Kanye?;) LOL

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania: w niedzielę przekażę co sądzę na temat nie zatwierdzania godzin na czas. Na szczęście sytuację mamy taką, że pieniądze są, więc wkurwienie głównie dla zasady. Stewarta widziałam wczoraj z doskoku, Busha widziałam, Kanye mi mignął, ale nie wiem o co chodziło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bush w wywiadzie (teraz wystepuje wszedzie, bo wydal ksiazke) stwierdzil, ze jednym z najwiekszych potwarzy jakie mu utkwilo w czasie jego prezydentury bylo to, ze Kanye powiedzial w czasie telethonu po Kathrinie, ze jest rasita.
    no rece opadaja.
    ale - na dobre samopoczucie i lepsze dni:)

    http://www.youtube.com/watch?v=IN_YvaW505c

    OdpowiedzUsuń
  4. Piwo doniosłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tez bylam taka nerwowa na poczatku:))) Teraz autobus odjechal, a ja zen, subway sie spitolil, a ja zen:))) Nareszcie dotarlo do mnie, ze nie warto sie wsciekac o rzeczy na ktore nie mam wplywu.
    A bush jest rasista, rasistka jest rowniez jego matka, niedaleko pada jablko od jabloni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ania: Ale jakby nie występował to patrz ile radości było by mniej :)

    Anonim: jasne, jakieś priorytety trzeba mieć ;)))

    Stardust: ja to rozumiem, ale nic to mi nie pomaga w takie dni jak wczorajszy ;) A jak zobaczyłam tę kartkę na Beer Storze, to normalnie zaczęłam się zastanawiać czy nie wejść, nie rozpłakać się i nie ryczeć tam tak długo aż mi piwa nie dadzą :))))
    Bush jest w końcu z Teksasu, jakoś z niespecjalną sympatią podchodzę do stanów południowych. Chociaż dopuszczam myśl, że mogę mieć podejście stereotypowe.

    OdpowiedzUsuń
  7. SoCal tez nie lubisz? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A z innej beczki, to nie wiem czy kiedys przyzwyczaje sie do idei LCBO i podobnych ustrojstw, gdzie ktos decyduje gdzie i kiedy moge nabyc piwo. Pod wzgledem swobod obywatelskich Polska niedlugo bedzie nie do pobicia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. SoCal? Nic oprócz South California mi nie przychodzi do głowy ;)))
    Jeśli dobrze pamiętam, to Alberta jest jedyną prowincją, w której alkohol jest w rękach prywatnych. Nie sprzedaje się go w zwykłych spożywczakach, ale wiekszość spożywczaków ma po prostu obok budynek z alkoholem. Mnie takie traktowanie ludzi jak idiotów, którym trzeba wszystko wydzielać strasznie wkurza, bo w moim odczuciu bardzo to ogranicza moją wolność. Jestem dorosła i jak będę miała kaprys żeby o północy iść po piwo, żeby się zapić na śmierć, to chcę mieć taką możliwość. A nie, że ktoś za mnie decyduje "Nu, nu, już późno, więc idź spać". Nie mówiąc o tym, że skutek jest odwrotny, bo się robi zapasy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy: Ale niestety w Polsce wciaz zatrzesienie pijakow, na kazdym kroku ktos sie ledwie na nogach trzyma....Nie ma naprawde czym sie chlubic;( Tutaj tego nie ma, na szczescie. Juz sie odzwyczailam od widoku pijaczkow.

    Koala, sa takie dni, gleboki oddech, jutro tez jest dzien;((( Pociesz sie kazdemu sie zdarzaja tylko trzeba dac na wstrzymanie. A z ta wyplata, to nie musisz absolutnie czekac do nastepnego tygodnia!!!!!! Zarzadaj wyplaty natychmiast, musza Ci wystawic czek. Wiem, bo to moja dzialka, pracuje w payroll dept, troche glupio mi sie zrobilo jak nazwalas dziewczyne kretynka, nie wiadomo co tam sie stalo, ze Ci nie wyplacili, te godziny do wyplaty przechodza przez tyle rak, ze niekoniecznie ona winna. Powodzenia, mam nadzieje, ze bedziesz miala $$ w poniedzialek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aha, jeszcze cos. Nie daj sobie wyplacic dwoch wyplat razem, bo dostaniesz po kieszeni tzn odciagna Ci wiecej podatku.

    OdpowiedzUsuń
  12. Monika - haha, no bez przesady z tymi chmarami nietrzezwych. Zdarzaja sie, jak wszedzie, rowniez w Kanadzie (polecam wycieczke do centrum Toronto, o Vancouver w ogole nie wspomne, bo to ulubione 'zimowisko' bezdomnych zuli). Ja osobiscie alergicznie reaguje na rzad odgrywajacy role Wielkiego Medrca, ktory lepiej wie czy moge sobie kupic piwo po 22-giej czy nie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Monika: po pierwsze to nie przesadzajmy z tą Polską pełną ledwo trzymających się na nogach pijaczków :)))) Są owszem dzielnice, w których częściej można spotkać wciętych Panów Autochtonów, ale bez przesady. A i tutaj można ze spokojem się natchnąć na nawalone bandy, jak również pojedynczych potykających się przy wejściu do autobusu, wystarczy wieczorami/nocą się przejechać w okolicach imprezowych. Poza tym w Polsce jest już zakaz picia w miejscach publicznych i w wielu miejscach policja skrupulatnie tego pilnuje. Dużo jeszcze mogłabym na ten temat napisać, więc chyba po prostu notkę strzelę zamiast tutaj w komentarzach się produkować :)
    Co do płacy - ja jestem zatrudniona przez agencję, więc nie mogę sobie przyjść i zażądać czeku. Mają terminy, firma terminu nie dotrzymała i tyle. A laskę nawet powinnam nazwać leniwą kretynką, bo ona miała tylko wejść online i klepnąć moje godziny. I w takiej sytuacji jak jestem zatrudniona, godziny przechodzą przez dokładnie dwie pary rąk: moje i klepacza z firmy, który musi spojrzeć na podsumowanie tabelki i kliknąć "Akceptuję". Wielkiej filozofii w tym nie ma ;) Sprawę zawaliła jedna kretynka, z którą pracuję, która pomimo wyraźnej liczby 10 podała 8 oraz druga z centrali, która olała sprawę i nie zaakceptowała godzin do końca dnia. Nie bierz tego tak do siebie, w każdym zawodzie zdarzają się mniej i bardziej inteligentni/pracowici ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonim: dokładnie o to mi chodzi. Jestem wystarczająco rozwinięta umysłowo, żeby móc samej zadecydować kiedy i o której chcę się wódki napić, a nie że muszę to planować z wyprzedzeniem...

    OdpowiedzUsuń
  15. E tam, nie ma co sie denerwowwac o dostepnosc i godziny alkoholu - trzeba sie przyzwyczaic, planowac i miec zapas w domu:)
    wiesz Koala tu ludzie troche inaczej pija - tzn tak samo tylko w innych miejscach - glownie w pubach, barach, klubach - a nie w domu.
    Sa tez tzw. happy hours, gdzie spragniony czlowiek po stresujacej pracy moze sie rozprezyc za pol ceny:)

    btw - czy to prawda, ze PL mozna kupic wodke - nie mowie o winie czy piwie - ale tzw hard liquor na stacjach benzynowych cala dobe?

    OdpowiedzUsuń
  16. Ania: mam wewnętrzny opór przed przyzwyczajaniem się do ograniczania mojej wolności :) A ja zapasu nie mogę mieć, bo piwo strasznie lubię i jak mam w lodówce to zawsze mnie podkusi, żeby chociaż jedno-dwa wieczorkiem bachnąć :) A to niepotrzebne kalorie ;) Happy hours pamiętam z Londynu, ale tam były o 16tej, bo jeszcze wtedy był zakaz sprzedaży po 23:00 i ludzie wcześnie zaczynali, żeby zdążyć.
    Alkohol masz na każdej stacji benzynowej, wódkę, wino, piwo, co tam chcesz. A czemu pytasz, bo zabrzmiało to jak "czy to prawda, że pijecie wódkę do śniadania" ;))) Badań żadnych nie znam, ale nie sądzę, żeby się to przekładało jakkolwiek na ilość pijanych kierowców.

    OdpowiedzUsuń
  17. Koala - w barach pijesz do 2 - wiec czasu chyba powinno wystarczyc:) Moim trunkiem wyboru jest czerowne wino - merlot albo shriaz. Nie dosc, ze dobre to i jeszcze samo zdrowie hehe. Wodki, whisky itp nie trawie, wiec w sumie problem sklepow monopolowych mi odpada. A wino kupisz w kazdym sklepie.
    Co do stacji benzynowych (ups, sorry, naprawde tak zabrzmialo?;) to nie chodzi mi o pijanych kierowcow- tylko o dostepnosc.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ania: to picie do 2 też mnie zaskakuje. Nie można se do czwartej rano w pubie posiedzieć? ;) A w Anglii sama policja apelowała o zniesienie zakazu sprzedaży po 23, bo sobie nie mogli z bandą niedopitych gówniarzy poradzić.
    Z win wolę różowe albo białe, jakoś czerwone jest za ciężkie dla mnie :( I mnie głowa po nim boli, bez względu na wypitą ilość.
    Whisky, brandy, koniak i tym podobne wynalazki są dla mnie nie do strawienia. Próbowałam parę razy i po prostu nie mogę, zero przyjemności. Wódka baaaardzo rzadko.
    Nie przepraszaj, tak to już z pisaniem bywa, że czytający sobie coś dołoży, co piszący niekoniecznie chciał powiedzieć ;) Ale tak, dostępność alkoholu w Polsce jest powszechna i całonocna :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Koala, agencja jest twoim pracodawca i jest traktowana w Kanadzie jak kazdy inny pracodawca. Uwierz mi, ze mozesz zarzadac czeku (bo na konto juz Ci at ad hoc nie przeleja) i oni maja obowiazek Ci go wystawic. Mozesz nie miec srodkow do zycia i mozesz nie miec z czego kupic chleba do nastepnego piatku. Duzo ludzi zyje tutaj od czeku do czeku i naprawde nie moga sobie pozwolic aby czekac tydzien. Zdarza sie i w mojej kompanii, ze cos tam zawalimy i trzeba natychmiast delikwentowi placic. Nie ma zmiluj sie. Tak ze jak chcesz, zalezy od Ciebie. Generalnie jak komus sie zaplaci o jedna czy dwie godziny za malo, to nie ma problemu i gosc sie zwykle nie kloci, ale jak wyplaty nie masz w ogole to ja bym sie upomniala. Zreszta, tak jak pisalam, za dwie wyplaty przyfasola Ci o wiele wiecej podatku niz z kazdej oddzielnie. Wpadasz w tym momencie w zupelnie inny tzw tax bracket.

    Teraz o pijanych w Polsce vs Kanadzie. Bylam w Polsce we wrzesniu po siedmiu latach (Warszawa) i bylam zbulwersowana iloscia ludzi pijanych, zataczajacych sie, pijacych w metrze z butelki w torbie papierowej i wprost zebrzacych na piwo. Sorki Koala ale tutaj tego nie widze. Owszem sa podchmieleni ludzie w downtown Toronto ale od razu widac, ze wyszli z baru i nie jest to patologia. W Polsce natomiast patologii widzialam mase. Ludzie tutaj pija ale jak ania napisala jest to inne picie, nawala sie w barze, biora taxi albo ktos ich wiezie do domu i spoko. Nie ma tego nagminnego szlajania sie w stanie upojonym po miescie. Nikt tutaj nie narzeka, ze alkohol tylko w LCBO do okreslonej godziny albo, ze bary do 2-ej. Moze to kwestia przyzwyczajenia?

    Jeszcze cos napisze tylko spoko, prosze nie obrazaj sie. Naprawde nie jest to zlosliwe z mojej strony. Wiesz, ze moze Ci sie przytrafic, ze jak bedziesz narzekac z czyms na Kanade do samych Kanadyjczykow albo ludzi tutaj zasiedzialych juz dluzej, to ktos Ci kiedys moze odpowiedziec, ze mozesz wracac przeciez do Polski skoro tam jest lepiej, ze nic Cie tutaj nie trzyma. Zdarzylo mi sie pare razy, ze powiedzialam do mojego, ze cos tam w Polsce podoba mi sie bardziej i szkoda, ze tutaj tego nie ma. To wiesz co mi odpowiedzial???? Mamy w pracy dwie Rosjanki, ktore notorycznie wybrzydzaja na Kanade, na zasadzie: "bo u nas w Rosji" i juz pare razy tez uslyszaly i to nawet nie ode mnie a od pewnej dziewczyny z Chorwacji. Pozdrawiam i zycze jak najmniej przypadkow z serii "szok kulturowy", bo jednak wiele rzeczy jest tu innych niz w Polsce/Europie.

    PS A to piwo kanadyjskie to Ci smakuje? Bo wielu nowoprzyjezdnych twierdzi, ze to siki? No chyba, ze kupujesz polskie lub np niemieckie? Ja nie piwosz, dlatego pytam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Rzeczywistosc nie jest binarna. To nie tak, ze kraj jest albo super albo be i nic pomiedzy. W kazdym sa rzeczy lepsze i gorsze. Trudno wyjezdzac za kazdym razem, jak sie cos nie spodoba. Nie dam sobie natomiast wmowic, ze rzecza dobra jest decydowanie za mnie i odbieranie mi swobod. Kanadyjczycy moga sobie byc przyzwyczajeni, bo nic innego nie znaja, kanarek tez nie bedzie narzekal, ze klatka ciasna, jezeli nie polatal poza nia.

    OdpowiedzUsuń
  21. Monika: zadzwonię do agencji i zapytam jak to wygląda z moją wypłatą, bo w firmie to się kuźwa nie dogadam z tymi pannami.

    Co do picia, to uważam że przesadzasz, ale masz prawo do swoich obserwacji. Tylko proszę Cię, nie opowiadaj ludziom, którzy nigdy w Polsce nie byli, że w stolicy hordy pijanych żebraków się tułają, bo to zwyczajnie nie jest prawda. Wiele razy bywałam w Wawie i owszem okolice dworca to jest hardkor, ale poza tym jakoś notorycznie pijących i pijanych nie uświadczyłam. Nikt w Kanadzie nie narzeka, bo tak jest od zawsze i nie znają niczego innego, jak już napisał Anonim. Mnie na przykład rozbraja, ze tutaj nie ma żadnych akcji społecznościowych. Alkohol jest problemem, więc go reglamentujmy i mamy czyste sumienie, otrzepujemy ręce. A wybacz, nie wierzę, że w Kanadzie nie ma pijaków/ochlejów/balangowiczów/alkoholików/pijanych kierowców. Szczególnie, że limit jest 0,8 czyli cztery razy więcej niż w zawalonej pijanymi hordami Polsce ;)

    Dalsze stwierdzenia likwidują praktycznie jakiekolwiek uwagi krytyczne w stosunku do kraju, w którym się przebywa. Znaczy, że mam piać z zachwytu, bo jestem gościem i nie ma mi się prawa coś nie podobać? Rzeczy o których piszę, nie są "szokiem kulturowym" bo nie przyjechałam z dżungli, a też zdarzało mi się poza Polskę wyjechać. To jest po prostu inne podejście i inne zasady, które niekoniecznie muszą mi się podobać, nie mam obowiązku zgadzać się ze wszystkim. Mam obowiązek się dostosować do istniejącego prawa, ale nikt mi nie odbierze prawa do krytyki. Jak ktoś łazi i ciągle narzeka, to można się wściec i powiedzieć "jak ci się nie podoba, to wracaj do siebie", ale nie wyklucza to krytyki w całości. A ja też między innymi dlatego tu przyjechałam, żeby ocenić jak mi się te różnice podobają, na ile jestem w stanie je zaakceptować i zadecydować co do dalszych losów. I wcale się nie obrażam :)

    Piwo - nie każda marka, ale mi smakuje. Whistle jest na przykład rewelacyjny i bardzo mi smakuje, ale jest piekielnie drogi. Myślę, że wiele osób przekonanych o bezwzględnej wyższości polskiego piwa nad każdym innym na świecie gada dla samego gadania. Albo spróbowało jednej marki i na tej podstawie wyrobiło sobie zdanie na temat kanadyjskiego piwa. A wybór jest spory i my na przykład nadal próbujemy nowych, dokonując swoistej selekcji :)

    OdpowiedzUsuń
  22. PS: Te akcje społecznościowe to miałam na myśli związane z alkoholem. Uściślam bo zabrzmiało jakby w ogóle żadnych akcji tu nie było, a to rzecz jasna nieprawda.

    OdpowiedzUsuń
  23. Pani Koala, pod Twoim ostatnim komentarzem podpisuję się rękami i nogami.

    Po pierwsze, co chwila słyszę krytykę pod adresem Polski i Polaków od rodaków tutaj mieszkających. Bo w Polsce to popełnia się tyle przestępstw (w domyśle - o wiele więcej, niż w Stanach). Ludzie są brutalni, chamscy, aroganccy (a tutaj samej janiołki). Pijaki i narkomani leżą w rowach, na przystankach, dworcach (w domyśle - w USA nie ma pijaków i ćpunów). Stany to w ogóle taki raj na ziemi. Nie to co Polska. Oooo, tam to się dzieje!!!!!

    Jak to słyszę, nóż w kieszeni mi się otwiera. Wiele rzeczy jest dobrych w Polsce. Wiele rzeczy jest dobrych w innych krajach. Generalizowanie mnie potężnie wkurza. Wyolbrzymianie mnie potężnie wkurza. A sranie we własne gniazdo wkurza mnie naprawdę maksymalnie!!! Wiele rzeczy można powiedzieć o Amerykanach. Złych i dobrych. Ale jedno jest niezmienne - oni nigdy nie dadzą złego słowa powiedzieć na swój kraj. Są z niego naprawdę dumni, choć jak każdy naród, mają w swojej historii czarne karty. Dlaczego my zawsze najeżdżamy na własną ojczyznę? Żeby pokazać, że się z nią nie utożsamiamy? Czyżbyśmy się więc wstydzili pochodzenia?
    Ja się nie mam czego wstydzić. Pochodzę z Polski. Pochodzę z małego miasteczka. I nie mam żadnych kompleksów. Bo mój kraj jest tak samo dobry, jak każdy inny.

    Druga rzecz to zdrowa krytyka. Ja też często piszę krytycznie o miejscu, w którym teraz mieszkam i słyszę, że nie powinnam. Niby dlaczego? Nie mam obowiązku ze wszystkim się zgadzać i wszystkim zachwycać. Wiele rzeczy mi się tu bardzo podoba. Wiele mniej. Są i takie, które nie podobają mi się wcale. Czy to oznacza, że wolno mi mówić tylko o tych dobrych? A dlaczego?

    Twoją niechęć do ograniczania wolności też rozumiem. Tu też wszędzie i wszystkiego się zakazuje i zabrania - w tym kraju z wolności i swobód słynącym:-)

    A tak w ogóle to cieszę się, że spotykam kolejną osobę, mówiącą ludzkim głosem:-))) Pozdrawiam serdecznie:) Malgosia

    OdpowiedzUsuń
  24. Koala, jak to nie ma akcji społecznościowych? A MADD? To głównie przez ich akcje i lobbing mamy w Ontario monopol na alkohole i ograniczenia w godzinach handlu.
    http://www.madd.ca/
    Może nie mam racji, ale wydaje mi się, że w jakimś miejscu trzeba pomieszkać trochę dłużej, żeby móc głosić takie pewniki. Mimo, że mieszkam w Toronto ósmy rok staram się dosyć ostrożnie wygłaszać podobne opinie, przy czym mam świadomość, że w innych prowincjach a nawet poza Toronto jest zupełnie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  25. Lotnica: A sranie we własne gniazdo wkurza mnie naprawdę maksymalnie!!!

    Zupełnie nie rozumiem dlaczego niby nie wolno krytykować Polski? Wyjechałem stamtąd między innymi dlatego, że kradną, dlatego że nagminnie nie przestrzega się prawa, dlatego, że kierowcy jeżdzą jak idioci i dlatego, że kościół trzyma łapę na wszystkim. Czy to znaczy, że mam udawać, że tam tak nie jest? Oczywiście, że każdy kraj ma swoje plusy i minusy, ale Polska, przez swoją przaśno-katolicką zaściankowość jest dosyć specyficzna i pewne zjawiska występują tam częściej niż gdzie indziej.

    OdpowiedzUsuń
  26. Resvaria, absolutnie zgadzam sie z twoim ostatnim komentarzem.
    Kazdy z nas, ktory na stale wyjechal z Pl zrobil to z jakichs powodow - na tyle waznych ze niestyty nie potrafil zostac i zyc w swoim kraju i mowic jezykiem, z ktorym sie urodzil... W zasadzie to jest tragedia. Nic wiec dziwnego, ze ludzi to boli. I nie znaczy to, ze krytukujac - kalaja wlasne gniazdo. Chyba chodzi o to, ze dostrzegaja bardziej to wszystko co jest zle i niedobre - bo widza, ze moze byc inaczej.

    Chcialam tez powiedziec na temat wolnosci.
    Obawiam sie ze zarowno Koala i Lotnica myli te pojecia z przestrzeganiem prawa:) To ze nie wolno sadzic kwiatkow, czy pic piwa o pewnej godzinie ma raczej doczynienie z przestrzeganiem prawa a nie wolnoscia:)
    takie sa przepisy - jakby kazdy z nas chcial robic to co mu sie zywnie podoba to by nie bylo tego panstwa, zreszta zadnego innego.
    Wolnosc- to nie robienie to na co masz ochote. Dopoki zyjesz w spoleczenstwie - to przestrzegasz prawa i norm spolecznych w tym kraju. Znaczy sie jak zyjesz w kraju praworzadnym:)
    Twoja wolnosc polega na tym, ze zyjesz spokojnie i normalnie. Ze mozesz liczyc na to ze policja - will protect and serve, ze wybrany w demokratycznych wyobrach przedstawiciel dziala na pozytek spolecznosci w ktorej zyjesz, ze mozesz chodzic do kosciola ktory wybierzesz, albo nie,.. i takie tam pierdoly w tym "wznioslym" stylu.

    OdpowiedzUsuń
  27. Kryste!! Jak tu nacjonalizmem traci:))))
    A ja wcale nie uwazam, po 26 latach mieszkania w Stanach, ze Polska to moje gniazdo. To naprawde nie moja wina, ze sie tam urodzilam. Nie rozumiem dlaczego mialabym sie z tym tak identyfikowac? Tylko dlatego, ze moi rodzice nie wyjechali, chocby na pikinik do poludniowego sasiada i wtedy bylabym Czeszka:)))) Ludzie, czlowiek nie ma zadnego wplywu na to gdzie sie urodzil i nie mam zamiaru marnowac sobie przez to reszty zycia jakims chorym przywiazaniem. Mam szacunek i to wystarczy, wyrazem mojego szacunku jest poprawny jezyk i to tez wystarczy, bo to akurat ja decyduje o sobie a nie ktos inny. Wszyscy tu piszecie o wolnosci, ale czy to napawde wolnosc jak w Swieto Zmarlych ginie na drogach w kraju o 30 milionowej liczbie ludnosci ok. 350 osob? a zatrzymanych pijanych kierowcow jest 1500?
    Nie jezdze za czesto do PL bo nie, ale ja sie tam boje. W NYC sie nie boje, co nie znaczy ze nie balabym sie gdzies w Arizonie.
    Dajcie spokoj dostepnosc alkoholu jest wyrazem wolnosci, ale sprobuj byc gejem, albo zydem i chuj juz nie masz wolnosci:)))))))))))))
    OK, nie po to tu przyszlam.
    Kolao, upominasz sie u mnie o notke na temat Thanksgiving, poniewaz ja na ten temat juz pisalam to nie bede sie powtarzac, ale za to podaje Ci linki do tamtych notek:

    http://bezodwrotu.blogspot.com/2008/11/thanksgiving-day.html

    http://bezodwrotu.blogspot.com/2008/11/swieto-w-lesie.html

    http://bezodwrotu.blogspot.com/2009/11/zyje.html

    Buziam i nie klocta sie :)) nie ma o co. Ja jestem wolnym czlowiekiem i dlatego wlasnie nie pozwalam sobie wmowic kim jestem i co mam lubic, co szanowac, a gdzie srac:))

    OdpowiedzUsuń
  28. Witaj, trafiłam tu od Lotnicy. No ale miałaś w tym dniu niewątpliwy sukces, bo piwo dotargałaś do domu, więc to wyeksponujmy:)))Tak naprawdę to jedyny powód do wściekłości to brak pensji na koncie i zamiana cichcem dni pracy.Kiedyś roniłam łzy, bo miałam wredną kierowniczkę, z którą siedziałam biurko w biurko. Po roku popłakiwania(mojego) doszłam do wniosku,że niepotrzebnie się zadręczam - po prostu przyjęłam kierunek,że to w końcu ona za wszystko odpowiada, nie ja i jeśli chce,żeby coś było głupio no to jej sprawa.Gdy odchodziłam stamtąd po 6 latach, obie płakałyśmy z powodu rozstania.
    Miłego, ')

    OdpowiedzUsuń
  29. O jakim braku wolnosci my tu mowimy? bo alkoholu nie mozna sie napic o 3 nad ranem? ciekawe co ma powiedziec dwoch gejow, ktorzy chcieliby zarejestrowac swoj zwiazek w Polsce? Albo kobieta, ktora decyduje sie w Polsce na aborcje? Czy to jest wolnosc?

    Czy jak krytykuje Polske to znaczy, ze sram w swoje gniazdo? Mam do tego prawo, wyjechalam z Polski, bo bylo mi tam naprawde zle. I choc dalej darze Polske szacunkiem, to nie uwazam, ze musze tam wszystko chwalic pod niebiosa.

    Lotnica, nikt tutaj nie generalizowal, ze Polska jest zla, a USA/Kanada dobra. Polska to kraj, gdzie sie urodzilam, wychowalam, nauczylam jezyka, kraj mojego dziecinstwa ale wcale sie z nia nie utozsamiam, przeciez z jakichs powodow na stale ja opuscilam.

    OdpowiedzUsuń
  30. A ja chciałam dodać, że nie trzeba przyjeżdżać do TO z dżungli, aby doświadczyć zjawiska "culture shock". Wystarczy przyjechać spoza Kanady.
    Moim zdaniem jesteś zdecydowanie na etapie "culture shock" i stąd wiele rzeczy Cię dziwi, zastanawia, czasem pewnie denerwuje. To, że nie potrafiłaś załatwić sobie pensji to też wynik "culture shock". To jest na 100% do załatwienia od ręki, tylko trzeba rozmawiać z odpowiednią osobą, odpowiednio docisnąć i jeszcze być poinformowanym co do swoich praw. Jak jest się w takim szoku, to "jak mówią to tak pewnie jest". Poza tym, taki szok to normalna sprawa i minie.
    W "blue pages" książki telefonicznej, jeżeli taką masz, znajdziesz odpowiedni numer do Ministerstwa Pracy i tam się doinformujesz.

    Swoją drogą ja czasem myślę o Polsce jako dżunglii. Niekoniecznie to jest negatywne, ale tam jeszcze tylu rzeczy nie można załatwić w prosty sposób, że prawie jak w dżunglii. No i ludzie nie uśmiechają się, też jakaś dżungla.....:)

    Pozdrawiam.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  31. Ja narzekam na Polskę i Polaków, a mieszkam tutaj i raczej do obcych landów się nie wybieram. Czy to znaczy, że sram we własne gniazdo? Nie, po prostu widzę sporo rzeczy, które mogłyby funkcjonować lepiej. I wcale nie jestem malkontentem. Zastanawiam się tylko, dlaczego nie skorzystać z doświadczenia innych państw i od nich ściągnąć to, co tam dobrze działa. To taka moja utopijna wizja państwa.
    Myślę też, że gdy ktoś zmienia miasto, w którym żyje na inne nawet w tym samym kraju, to też porównuje, ocenia i zauważa sporo rzeczy i dobrych, i złych. Ale to nie zmienia faktu, że chce mieszkać tam dokąd pojechał. W Polakach nienawidzę cwaniactwa i kombinatorstwa, takiego wiecznego knucia i szachrajstwa. Jeden chce być bardziej cwany od drugiego - strasznie mnie to wnerwia. Ale każdy może krytykować :-)))
    A z innej beczki - w Poznaniu też są happy hours, np. piwo za pół ceny, ale od 17 do 18.
    Co do godzin, w których można, albo nie można kupić alkoholu, to pewnie kwestia przyzwyczajenia. Ja np. zabroniłabym w Polsce handlu w niedziele. To jest chore, że rodziny spędzają niedzielny czas wolny w galeriach handlowych. A zakupy spożywcze można by robić w soboty. To jest jakieś nieporozumienie, że sklepy w galeriach w dni powszednie są otwarte aż do 21 i jeszcze przez cały weekend!
    Normalnie powinnam chyba wystartować z moimi postulatami w tych wyborach samorządowych :-)) Tylko z jakiej partii? Żadna się nie nadaje.

    OdpowiedzUsuń
  32. aqulek, takie cwaniactwo polskie to nic, wysiada przy amerykańskim w pewnych wydaniach. Ja tego osobiscie nie znoszę nigdzie. Amerykanie też lubią często i na czarno kogoś zatrudnić, i podatku nie zapłacić i jeszcze są z tego dumni. To chyba nie jest związane z narodowością, tylko z wychowaniem lub jego brakiem i z własnym kręgosłupem moralnym, którego czasem ludziom brakuje, albo który jest za elastyczny jak na mój gust.

    Mam nadzieję, że p. Koala wywalczy sobie te pieniądze jak najprędzej, to potworne, żeby całej zarobionej pensji nie wypłacili.

    Pozdrawiam.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  33. Widac, ze wiele zalezy od powodow wyjazdu, sporo osob wypowiadajacych zostalo w Polsce jakos strasznie skrzywdzonych. Ja wyjezdzalem glownie z ciekawosci, chcialem zobaczyc jak sie mieszka 'gdzie indziej'. Osobiscie nie uwazam, zeby w ktorymkolwiek z krajow, w ktorych zylem bylo mi osobiscie jakos duzo lepiej niz w Polsce. Inaczej, pod niektorymi wzgledami lepiej, pod niektorymi gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  34. Kris: że jakaś organizacja jest, to ja byłam wręcz pewna, bo tu na wszystko jest organizacja ;) Ale nie widzę tej organizacji w normalnym życiu, ani spotów w TV, ani bilbordów, ani plakatów, nic. Załatwili zakaz i sprawa załatwiona? Nie tego oczekuję od akcji społecznościowych.
    Co do wypowiadania się - idąc Twoim tokiem, nigdy nie będę mogła wypowiedzieć się na temat Toronto/Ontario. Ja piszę o moich odczuciach a nie prawdach objawionych. Pewnie wiele z tych odczuć się zmieni, wiele się nie zmieni, cholera wie. Na dzień dzisiejszy tak to czuję.

    OdpowiedzUsuń
  35. Ania: ja nie mylę wolności z anarchią. Lecisz kolejnym stereotypem, że jak Polak to pewnie ma problem z przestrzeganiem prawa. Tak jak napisałam wcześniej - muszę się dostosować do istniejącego prawa, co nie znaczy że musi mi się ono podobać. Co do wolności, to osobną notkę na ten temat napiszę, bo mnie rozbrajają paradoksy, które widzę. Nie mylę wolności z robieniem tego, co mi się podoba, ale nie lubię jak ktoś mi czegoś zabrania zanim ja w ogóle pomyślę czy tego chcę.
    Co do tej policji, to żyjecie w sporej bańce mydlanej, ale to w sumie nie mój interes, więc wierzcie dalej, że policja dzielnie chroni i służy :)))

    OdpowiedzUsuń
  36. Koala, wogole to chcialam Ci powiedziec, zebys sie nie zalamywala i zniechecala naszymi postami:) Co czlowiek - to historia i ma odmienne podejscie. A do tego wszyscy jestesmy POLAKAMI - a to znaczy ze jak sa dwa tematy to sa trzy odmienne zdania, i oczywiscie kazde sluszne i jedyne:))
    milego poniedzialku!
    ania_2000

    OdpowiedzUsuń
  37. Stardust: dzięki za linki i kajam się za nie przeszukanie bloga ;) Co do kierowców, to nie podejmuję tematu, bo jest ciężki i wiele razy się już nagadałam w tej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
  38. Koala, w sprawie policji - owszem, moze i banka, ale nigdy nie mialam kontaktu i zwiazkow ze swiatem przestepczym, nie lamie prawa (moze czasem predkosc) i kontakty jakie z nia mialam byly bardzo przyjazne i przyjemne. Nikt mnie nie spalowal, zawsze byl uprzejmy i grzeczny. Wiec nie narzekam na moja banke w ktore zyje.

    ania_2000

    OdpowiedzUsuń
  39. Monika: tak, uważam, że brak możliwości kupienia piwa o 3 nad ranem jest ograniczeniem moich praw. Bo korzystam z tego możliwości bardzo rzadko, a tutaj zanim się zastanowię czy chcę skorzystać już dostaję po łapach. Nie wiem co mają powiedzieć geje, ale argument "siedź cicho, bo inni mają gorzej" jest śmieszny.
    Co do tego srania we własne gniazdo, to się tak zerojedynkowo wszyscy oburzyliście, że o rany... Lotnicy nie chodziło, ze macie Polskę pod niebiosa chwalić, tylko naprawdę nie wszystko w Polsce jest be, a tutaj super i nadawanie CAŁY CZAS na Polskę jest równoznaczne z tymi Rosjankami, co cały czas nadają na Kanadę, tylko u nich Was to drażni, a u siebie nie.

    OdpowiedzUsuń
  40. Aga, ty se możesz srać, bo tam mieszkasz ;)))) Żartuję, wyjaśniłam już powyżej :) Co do alkoholu, to jasne, że kwestia przyzwyczajenia, ale też takiego poczucia, że mi się coś odbiera. Nie mam potrzeby chlania wódki codziennie o drugiej w nocy, ale jak pomyślę, że odbiera mi się taką opcję zanim ja zadecyduję, że chcę, to jestem wkurzona. Ale to też nie jest tak, że całymi dniami siedzę i się pałuję dostępnością alkoholu, po prostu jest to jeden z przykładów, który urósł do rangi punktu w konstytucji :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Alicja: Echhhh. A kiedy ja miałam walczyć o tę pensję, w sobotę, czy w niedzielę? ;) Fakt, że myślałam, iż Manpower ma takie a nie inne zasady i koniec. W końcu mieszkam w kraju, gdzie zasady są święte :P Zadzwoniłam dzisiaj do agencji i wszystko załatwią, sami zaproponowali, że wcześniej pieniądze dostanę. Mamy inną definicję szoku kulturowego, mam wrażenie. A w ogóle to mnie właśnie strasznie drażni, to co napisałaś - że rzeczy, które mnie denerwują to wynik szoku kulturowego, w domyśle "jak pomieszkasz, to sie przyzwyczaisz i nie będziesz miała nic przeciwko". Na pewno do wielu rzeczy się mogę przyzwyczaić, ale ja naprawdę sroce spod ogona nie wypadłam i wiem kiedy mnie coś denerwuje, bo mnie denerwuje i znam siebie na tyle, ze wiem, do których rzeczy się nie przyzwyczaję. Mogę je z bólem tolerować, jeśli znajdę w danym miejscu inne, ważniejsze rzeczy, które będą mi odpowiadać i zdecyduję się zostać, ale nie przestaną mnie denerwować i nie przestanę ich krytykować.

    OdpowiedzUsuń
  42. Anonim: no właśnie, ja nie wyjechałam, bo w Polsce mi się krzywda działa, o czym pisałam na początku bloga. Owszem, ten kraj mnie męczył, ale to nie tak, że życie miałam do dupy. Zawsze chciałam pomieszkać w innym kraju i sprawdzić jak sobie dam radę. Inne powody były pobocznymi.

    OdpowiedzUsuń
  43. Ania: powiedzmy, że mam znajomych, którzy też w zorganizowanej przestępczości nie działają, a zdanie na temat policji mają zgoła inne. Nawet od Amerykanina usłyszałam kiedyś bardzo niepochlebne opinie. Ale uważam, że Twoje poczucie bezpieczeństwa jest dla Ciebie święte i nie mam najmniejszego zamiaru tej bańki przekłuwać :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Anabell: ja twarde dziecko jestem i mnie byle zamieszanie z pensją do płaczu nie doprowadzi ;) Do płaczu może mnie doprowadzić poczucie bezsilności, jak to miało miejsce na nieszczęsnym zmywaku. Jak na razie nawet żadna korporacja mnie do takiego stanu nie doprowadziła ;) A w ogóle to witam i zapraszam na regularne odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
  45. W sumie zastanowiłam się chwilę i oprócz ciekawości, głównie chciałam uciec właśnie od tej przaśno-katolickiej zaściankowości, o której pisze resvaria.

    OdpowiedzUsuń
  46. To ja moze jeszcze raz;) Wypowiem sie w sprawie tego oburzania sie, oczywiscie wypowiem sie sama za siebie, TYLKO. Jak juz pisalam wyzej, ja wybralam ten kraj swiadomie, lub nie, ale zdecydowalam sie na emigracje majac 30 lat wiec to chyba bardziej swiadome niz urodzenie sie gdzies tam. Stany na dzien dzisiejszy sa duzo blizsze mojemu sercu niz Polska.
    Sranie we wlasne, czy tez cudze gniazdo jest nasza cecha narodowa:)))))) Bo my nie potrafimy dostrzec i zaakceptowac ze gdzies jest inaczej, my MUSIMY skrytykowac:) No bo jak to Polak nie skrytykuje? Popatrz ja zawiozlam 2 lata temu mojego meza do Polski, w ktorej nigdy wczesniej nie byl. Najbardziej go zbulwersowalo ze musial jechac 3 godziny autobusem bez ubikacji. Ale nie byla to bulwersacja w formie krytyki, tylko strach czy wytrzyma:) Poza tym nie slyszalam slowa narzekania czy krytyki, ani w hotelu na recznik wielkosci meskiej chusteczki do nosa, ani na psie gowna, ani na pijakow. Nie krytykowal nic!! Zupelnie nic. Jak wrocilismy i Tatek (moj tesc, ktory tez nie zna Polski) zapytal jak jest w Polsce. Wspanialy odpowiedzial "inaczej". Na moje pytanie zaraz po powrocie czy jeszcze kiedys chcialby tam jechac, odpowiedzial "jak bedziesz chciala, to pojedziemy" Ale jak 3 miesiace temu zagadalam cos o wyjezdzie do Polski w przyszlym roku, powiedzial "to moze sobie pojedz sama".
    Ale w dalszym ciagu nic nie krytykuje.
    My wpadamy gdzies i natychmiast porownujemy szukajac negatywow, takie "do czego jeszcze moge sie przyczepic" A po co? Dlaczego? Czy to wynika z kompleksow, z niedowartosciowania?
    No bo ja przepraszam, ale jeszcze 30 lat temu w PL nie mozna sie bylo napic dobrego piwa, a teraz mamy oczekiwania, ze ma byc o kazdej porze i z dostawa do lozka:))))))))))
    Tak samo jak nikt w Polsce nie jezdzi pociagami, bo wszyscy maja samochody. WOW!!!!
    A mnie to smieszy, bo pamietam jak na wsiach sie zaprzegalo krowy do orania pola i owijalo nogi w onuce. A teraz szampana polewanego lokajem i nie wyobrazam sobie zycia bez samochodu :))) No mnie to smieszy:)) i nic na to nie poradze.

    OdpowiedzUsuń
  47. Swietny komentarz Stardust. Nic dodac, nic ujac. Lepiej bym tego nie ujela. Moj stary tez powiedzial, ze w Polsce jest inaczej;) Czy to nie smieszne? Ale pijanych na ulicach skrytykowal, to byl w sumie szok dla niego, bo naprawde spotykalismy ich sporo, skrytykowal tez walajace sie butelki po piwie/winie/wodce praktycznie na kazdym trawniku na osiedlu mojej mamy na Zoliborzu. I skomentowal tez ilosc sklepow monopolowych w Wawie. Nawet w Zlotych Tarasach! Czy jak ludzie ida na zakupy ciuchowe do mall'a, to musza tam pod reka miec sklep monopolowy?

    OdpowiedzUsuń
  48. Skopiuje Wam moj post z wrzesnia z pewnego forum, na ktorym bywam i ktory to wyprodukowalam po powrocie z Polski. Na dowod, ze jednak nie jest prawda, ze tylko ta Polske krytykuje i na nia wybrzydzam., ze duzo mi sie jednak tam podobalo. Musze go rozbic na dwie czesci, bo za dlugi:
    "Jestesmy juz w domu. Pozdroz z przygodami, bo moj M dostal grypy zoladkowej ostaniego dnia przed samym wyjazdem na lotnisko. Nie bylo wesolo, juz myslalam, ze bedziemy przez niego ladowac gdzies na Islandii. Ale jakos sie udalo choc dostal takiego delirium, ze naprawde bylam w stresie.

    Sam pobyt super, super. Wszystko bylo milo i sie generalnie podobalo, poza malymi zgrzytami, o ktorych za chwilke. Najpierw pozytywy. Warszawa naprawde zmienia sie na lepsze, faktycznie jest bardziej kolorowo i mniej siermieznie. To, co sie pobudowalo przez te kilka lat to szok!!! Duzo sie remontuje, budynki, chodniki itd. Kuchnia i restauracje naprawde wystrzalowe, jedzenie pycha, choc tak, jak pisalam wczesniej moj M bardzo wybredny i szukalam takich miejsc aby nie bylo tylko po polsku. Restauracje generalnie dla nas tanie!!! Nie bylam wprawdzie w Belvedere w Lazienkach, bo slyszalam, ze tam daje po kieszeni ale w normalnych, warszawskich knajpach to jak dla nas, z Kanady jest 50% taniej. Tak, ze sobie poszalelismy. To samo w Krakowie".

    OdpowiedzUsuń
  49. "Starowka, Nowy Swiat i Krakowskie Przedmiescie jest naprawde naszym 'towarem importowym'!!! Moj M byl urzeczony. Tylko tam chcial codzien chodzic i jesc!!!!! No dumna jestem, na serio!!!! Co jeszcze z pozytywow???? Polki bardzo ladne, zgrabne i eleganckie. Nie widzi sie "grubych potworow", jakie sa normalka w Kanadzie czy USA. Moj M zauwazyl i slusznie, ze wiekszosc dziewczyn obowiazkowo w butach na wysokich obcasach (och ci faceci Za to faceci, aby nikogo nie urazic, jakby tak mniej atrakcyjni, lysi i brzuchaci
    Komunikacja miejska super, bardzo efektywna. Wlasciwie Warszawiakom nie sa chyba potrzebne samochody, zreszta korki w stolicy przeokropne, po co sie meczyc skoro komunikacja miejska zdaje egzamin w 150%? Na tramwaj czy autobus nie czekalismy nigdy dluzej niz 3 minuty!!! Wprawdzie duzo jest teraz objazdow ale i tak funkcjonuje to super.
    Sklepy i centra handlowe - bajka!!! Zlote Tarasy sa niepowtarzalne, co sie tutaj bede rozpisywac. Kto widzial, ten wie! Niestety, musze przy tym przejsc do negatywow, obsluga klienta do kitu. Daleko, daleko w tyle!!!! Niby sprzedawcy usmiechnieci i mili ale jak chcesz cos wymienic, zwrocic czy zareklamowac to juz inna para kaloszy!!!! Kupilam mojemu synowi pasek do spodni w Arkadii. Dosc drogi, skorzany z nitami. Niestety jak doszlam do domu i wypakowalam zakupy okazalo sie, ze jeden nit urwany, lezy sobie w reklamowce!!! Na drugi dzien bylam w Zlotych Tarasach wiec poszlam to tego samego sklepu w tej sieci i pytam co moge zrobic z tym fantem? Pan mi mowi, ze w ogole to musze z tym wrocic do Arkadii, bo oni sie nie zajmuja zakupami z innego sklepu (!!!!!!!) Po drugie to pewnie bede musiala zareklamowac i czekac ok 2 tyg na decyzje co z tym fantem zrobic (!!!) No, zszokowalam sie troche, bo jesli tak wszystko pieknie i cacy to gdzie jest ta boska obsluga klienta????? Dno, bo ja akurat porownuje do Kanady, gdzie taki przypadek to pikus. Wymiana paseczka tudziez zwrot co kto woli, nie ma problemu. Jeszcze przeprosza i czasem dadza kupon na obnizke przy nastepnym zakupie!!!! No ale Polska w sumie jeszcze sie uczy i niech jej tam. Paseczek do Kanady przywiozlam, syn juz sobie sam naprawil, cos tam przygial i nit siedzi na amen.
    Troche jeszcze gburowatych pan sprzedawczyn sie widzi, co to laske robia. Glownie w sklepach spozywczych, na pewno nie w centrach handlowych, gdzie zabiegaja o kupujacych. "Najlepsza" pania w okienku mielismy przyjemnosc widziec na dworcu autobusowym w Krakowie. Normalnie, jakis dinozaur z PRL-u. Chcielismy dostac sie do OSwiecimia wiec mielismy kilka pytan, bo firm przewozowych cala masa, pani ta pilujac sobie paznokcie zrobila nam laske odpowiadajac jedynie na jedno z zadanych pytan. Aby otrzymac odpowiedz na pozostale przeszlam do innego okienka, do drugiej pani, bo normalnie mna zatelepalo!

    Graffiti!!! Toz to jakas plaga w Warszawie. Jest wszedzie, nawet na budynkach swiezo odnowionych. Wiem, ze to nie wina miasta, to ludzie-wandale taka wizytowke wystawiaja, nie mniej wyglada to tragicznie.

    Tam, gdzie mieszka moja mama, na Zoliborzu w ogole nikt nie dba o trawniki. Jeden wielki chwast, trawy to tam juz chyba w ogole nie ma. Nie wiem jak jest w innych dzielnicach, lub tez na jakichs nowych, strzezonych osiedlach? Byc moze jak jest to teren prywatny, bo wszystko piekne i zadbane? Bylam jednak rowniez i na Woli i trawa tez nie strzyzona. No coz, rozne priorytety...... Do tego wszedzie pelno butelek po piwie i innych wysokoprocentowych. Myslalam, ze troche sie uporano z problemem brudu ale generalnie Warszawa nie nalezy do najczystszych miast."

    OdpowiedzUsuń
  50. "Wciaz duzo ludzi pijanych na ulicach, tego widoku nie cierpie, moj M nigdy czegos takiego nie widzal, bo w Kanadzie, owszem ludzie tez sie napija ale wzywaja sobie taxi, do domu i po krzyku. Nie "szlajaja" sie w takim stanie po miejscie. Prawde mowiac juz sie od tego widoczku odzwyczailam...No ale to problem kulturowy, wciac duzo sie pije, pelno sklepow alkoholowych otwartych 24 godziny!


    Kawa na wynos piekielnie droga!!!! Normalnie piwo tansze od kawy, kto to widzial?????? Dla nas szok!!!! Tutaj kawa tania jak barszcz


    Lomatko ale sie rozpisalam. Ogolnie wrazenia pozytywne, urlop udany i trzeba zaczac planowac nastepny"

    OdpowiedzUsuń
  51. Koala, rozmawialiśmy w niedzielę i powiedziałaś, że tu (w Toronto) jest "za bardzo policyjnie". Szczerze mówiąć do tej pory nie wiem o co chodzi. Czy o to, że policja wzbudza szacunek a nie śmiech jak w Polsce? Mój jedyny kontakt z policją w Polsce był wtedy kiedy pijany kierowca skasował drzwi w samochodzie pożyczonym od teścia i kilku innych, po czym uciekł. Okazało się, że był znajomym policji i policja starała się mi potem wmówić, że sam sobie te drzwi rozwaliłem.

    Też mi się wydaje, że mylisz praworządność z polską anarchią. Przecież to w Polsce się mówi, że prawo jest po to, żeby go łamać a z ludzi, którzy prawa przestrzegają ludzie się śmieją. Ja tam wolę swoją "bańkę", choć szczerze mówiąc nie rozumiem o co Ci chodzi.

    Co do akcji społecznościowych - jesteś tu dwa miesiące. Naprawdę wydaje Ci się, że można w tak krótkim czasie natknąć się na nie? W każdym Beer Store od czasu do czasu wieszają plakaty, podobnie w LCBO. To nie jest kraj w którym tego typu akcje przeprowadza się na billboardach w mieście. Poza tym tutaj się stawia na prewencję a nie wielkie halo medialne. Co z tego, że w Polsce wszyscy trąbią o tym, że nie należy pić i prowadzić, skoro i tak nikt sobie nic z tego nie robi. Za to potem stawia się gustowne krzyże przy drogach, które same w sobie są zagrożeniem.

    Jeśli dla Ciebie fakt, że nie da się kupić piwa po 22 jest wyznacznikiem wolności w danym kraju to ja przepraszam. Szczerze mówiąc całkiem mi to odpowiada, bo kiedy muszę iść po zakupy w nocy, co rzadko mi się zdarza, to nie muszę się martwić, że jakiemuś pijaczkowi z puszką browara w łapie zachce się na mnie trenować karate.

    OdpowiedzUsuń
  52. Koala: Na pewno do wielu rzeczy się mogę przyzwyczaić, ale ja naprawdę sroce spod ogona nie wypadłam i wiem kiedy mnie coś denerwuje, bo mnie denerwuje i znam siebie na tyle, ze wiem, do których rzeczy się nie przyzwyczaję.

    Mam pytanie - tylko się nie denerwuj. Jak długo mieszkałaś poza Polską? Niektóre rzeczy zaczyna się dostrzegać po roku, inne po pięciu, jeszcze inne pewnie po więcej. Można dużo jeździć po świecie i zwiedzać, ale TO NIE TO SAMO. Byłem w Turcji jako turysta i student kilka razy. Potem mieszkałem tam przez trzy lata. To zupełnie co innego.

    OdpowiedzUsuń
  53. Koala, Stardust dzięki za zrozumienie. Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  54. Mam znajomego Polaka, w USA. Niedawno wsiadłam z nim do jego samochodu, a on podwiózł mnie gdzieś tam. Jechał strasznie szybko, przekraczając dozwoloną prędkość kilkakrotnie. Prędkość tam dozwolona była na 15mph, a on jechał sobie 45 czy 50mph. Kiedy zapytałam go czy zawsze tak jeździ, odpowiedział mi zupełnie serio, że przepisy są po to, aby je łamać, oraz że nie każdy przepis jest dla wszystkich (!!!!). Podjęłam decyzję, źe już NIGDY nie wsiądę z nim do samochodu, a że jest to znajomość luźna i niedawna, to nie będzie z tym więcej kłopotu. A więc prawdziwy, żywy Polak powiedział mi dokładnie to co napisał Resvaria.


    Wracając do szoku kulturowego, to faktycznie mamy pewnie różne na ten temat definicje. Moim zdaniem jak komuś nie minie szok kulturowy ( a jest takich wielu), a w danym kraju nadal zostaje, to z takiej osoby robi się zupełnie niedopasowany, niezasymilowany obywatel. Takich osób jest sporo, zwykle pracują w swoich kulturowych ghettach, czasem nawet jeśli znają język nowej ojczyzny. Zabrakło im po prostu tego czegoś co pozwala przeskoczyć przez ostatnią płotkę.


    Z krytyki na Polskę to od siebie rzucę, że jest brudno, Śmiecie na ulicach, butelki (!!!) są praktycznie wszędzie i to mnie razi. Wiele rzeczy jest na bdb, też podobają mi się Złote Tarasy, na obsługę zwykle trafiałam bardzo dobrze.

    Pozdrawiam.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń