wtorek, 16 listopada 2010

Poddaję się

Miał być post o tym co mi się podoba.
Potem miał być post o tej nieszczęsnej wolności.

Ale napiszę tylko w kilku punktach:
1. Założyłam tego bloga, żeby wyrażać MOJE opinie. Nie stwierdzam, że wszystkim przeszkadzają kierowcy wychodzący z autobusu po kawę i pączki. MNIE przeszkadzają.
2. Nie mieszkałam poza Polską, więc nie mam prawa nic krytykować, bo może mi się zmienić za parę lat. Orajt, wszystko jest piękne. To naprawdę ładny głaz, jak powiedział Osiołek do Shreka. Nie wiem ile razy mogę tłumaczyć, że piszę o MOICH odczuciach i MOICH opiniach, a nie o dogmatach.
3. Akcji społecznosciowych dotyczących alkoholu jest całe mnóstwo, szczególnie w knajpach, w których wypija się dwa-trzy piwa i wsiada za kółko. Bo wprawdzie w nocy piwa nie kupisz, ale 0,8 we krwi można mieć. Prewencyjnie. Może stąd tylu kierowców decyduje się na bardzo bezpieczne i logiczne manewry jak próba skręcenia w prawo z lewego pasa. I to zdanie usłyszałam od rodowitego Kanadyjczyka, który bardzo krytykował sposób jeżdżenia kierowców w Toronto. Może miał polskie korzenie.
4. Kupno piwa nie jest dla mnie wyznacznikiem wolności w kraju.
5. Nie mylę wolności z anarchią. Dlatego przestrzegam prawa, nawet jeśli uważam je za głupie. Ale na pewno kłamię, bo przecież jestem z Polski. (Wczoraj próbowałam się włamać do Beer Store, żeby browara na ulicy wypić. Zainspirował mnie Rumun, który stwierdził, że on jest z Rumunii, tam można pić na ulicy i nie obchodzi go, że głupi Kanadyjczycy się z nim nie zgadzają)
6. Policja wzbudza szacunek i strach, bo mogą łamać prawo i nie ponoszą odpowiedzialności tak jak szary obywatel. Bańką jest przekonanie, że jak się nie jest przestępcą to cię na pewno nie spałują. Pewnie się zaraz dowiem, że to lewacka propaganda ;)))
7. Nie rozumiem, dlaczego krytyka, czy uwaga, że mi się coś nie podoba miałaby być czymś złym. Nie szukam negatywów na siłę, po prostu widzę plusy i minusy. Chciałam, żeby ludzie, którzy nigdy tu nie byli mogli poczytać też o czymś innym niż rozpływanie się nad cudownością Kanady. W porównaniu do Polski oczywiście, bo wiadomo, że nie ma takiej opcji, żeby na tym kontynencie było coś innego w bardziej negatywnym sensie. Tu jest wszystko inne, ale tak pozytywnie inne.

Niniejszym się poddaję i kończę krytyczne uwagi, bo to nie ma najmniejszego sensu, skoro się zwyczajnie nie znam i jak trochę pożyję to zmienię zdanie.

Na wszelki wypadek zaznaczę, że liczyłam się z tym, że prowadząc otwartego bloga i zapraszając do niego ludzi, będę miała czytelników o poglądach innych niż moje. I na to liczyłam, bo lubię dyskutować, szczególnie jak mogę się czegoś dowiedzieć i nauczyć. Ale argumenty, że nie mam racji, bo jestem z Polski i łamanie prawa jest dla mnie normalne oraz nigdy nie mieszkałam zagranicą, więc siłą rzeczy nie mogę formułować żadnej opinii, są dla mnie nie do przejścia i nie mam zamiaru się kopać z koniem.

Następna notka będzie, jak pierwotnie zaplanowałam, o tym co mi się podoba.

Dodam tylko, że krytyki nie będzie tylko w stosunku do Kanady, a właściwie Toronto/Ontario. Resztę krytykanctwa i opinii sobie będę publikować, bo to mój blog, jakby nie było, jest :P

26 komentarzy:

  1. Dali Ci widzę popalić. Nic to, nie przejmuj się, nie reaguj na zaczepki w komentarzach. One będą zawsze. Rób swoje, od tego ma się bloga, żeby sobie ponarzekać/pocieszyć się/wylać żółć/ wyrazić opinię. Nie musisz się znać ani być obiektywna. A jak komuś się nie podoba to może sobie swojego bloga założyć i tam pisać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Evita: nie chce mi się udowadniać, że nie jestem wielbłądem :) Najśmieszniejsze jest to, że się cała awantura od tego cholernego piwa zaczęła, a to była tylko uwaga, a nie kwintesencja moich kanadyjskich spostrzeżeń. Za łatwo daję się sprowokować ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, no narzekaj. Co to za blog bez narzekania! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oryś: Ty nie prowokuj, bo w końcu o paleniu w knajpach napiszę ;))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Kinga, czy Ty rozróżniasz wyrażanie opinii od wygłaszania pewników? Jeśli piszesz, że "tutaj nie ma akcji społecznościowych" w temacie alkoholu to nie jest to opinia tylko pewnik.

    Nigdzie nie napisałem, że dla Ciebie łamanie prawa jest normalne. Za to napisałem, że w Polsce łamanie prawa jest nagminne a tutaj, choć się zdarza, jak wszędzie, wydaje się być mniej spotykane.

    Mam wątpliwości czy wygłaszanie pewników na temat Toronto po dwóch miesiącach pobytu ma sens nie dlatego, żeby Ci udowadniać, że się nie znasz i wypadłaś sroce spod ogona, jak sama to nazywasz, tylko dlatego, że jak napisałem pewnych rzeczy po prostu się na początku nie wie albo nie zauważa, albo wręcz odwrotnie interpretuje. I chyba to właśnie miała na myśli Alicja pisząc o szoku kulturowym. Oczywiście masz prawo myśleć, że to żaden szok. Przykład z życia - pytałaś mnie skąd można wysłać faks. Powiedziałem, że z convenience store, na co odpowiedziałaś, że do głowy by Ci nie przyszło.

    To według mnie (nie trzeba się ze mną zgadzać) właśnie jeden z objawów owego szoku kulturowego, czy jak tam to nazwać. Każdy przez to przechodzi, jedni lepiej drudzy gorzej, jeszcze inni sobie z tym nie radzą (nie mam na myśli tego, że Ty sobie nie radzisz, żeby nie było).

    Jasne, że masz prawo do własnych opinii, ale to działa w dwie strony - komentujący nie muszą się z nimi zgadzać. Albo mogą mieć inne spojrzenie i inne doświadczenia. Dla Ciebie może być wyznacznikiem wolności sposób dystrybucji piwa, dla mnie raczej wolności obywatelskie i poszanowanie prawa.

    Oczywiście, że w każdym kraju zdarzają się policjanci, którzy nie działa jak powinni, podobnie jak wszystkie inne zawody. Jednak nie widzę związku z bańkami i wolnościami.

    Oczywiście, że tu nie jest idealnie, nigdzie nie jest. Ale w mojej bardzo subiektywnej opinii to Kanada jest krajem, w którym się dobrze czuję, nie Polska. Kwestia priorytetów i wyborów. W moim przypadku świadomych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Poza tym to jesteś chyba najbardziej komentowanym blogiem polskojęzycznym z Kanady. Niezłe dokonanie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Resvaria: no i widzisz, od razu inaczej wygląda rozmowa. Może faktycznie powinnam bardziej zaznaczać, że to MOJE opinie, od jakiegoś czasu już planowałam wrzucić jakieś info w stylu regulaminu Stardustowego. Myślałam sobie bowiem, że nie spodziewałam się, że będzie mnie odwiedzać tyle osób nie znających mnie osobiście i mogą przez to być nieporozumienia. Dla mnie było oczywiste, że skoro to mój blog, to są to moje opinie, szczególnie, że piszę wyraźnie, że świeżak jestem. Jeśli są odbierane jako pewniki, to jest dla mnie cenna uwaga i zmienię styl :)

    Jak nie napisałeś, że łamanie prawa jest normalne, napisałeś, że mylę wolność z polską anarchią, ergo normalne jest dla mnie łamanie prawa :P

    W obliczu powyższego, nie wyrażam pewników na temat Toronto. I sam wiesz najlepiej, ile jeszcze mam pytań. I trochę inaczej interpretuję szok kulturowy, ale to już poboczna sprawa. Kwestia nazewnictwa.

    Co do tej nieszczęsnej policji - ja tylko protestuję przeciwko idealizowaniu tej instytucji. Że w Polsce do dupy, a w Północnej Ameryce sam miód i protect and serve.

    A ja jeszcze nie wiem, czy się dobrze czuję i dlatego też oceniam z mojego punktu :)

    Reasumując - w moim odczuciu wszyscy na mnie naskoczyli "polska anarchia, ile ty mieszkałaś zagranicą, szok kulturowy" itp. Jak zmieniłeś nieco ton i styl to od razu inaczej to zabrzmiało. Nie tylko ja bywam opacznie zrozumiana :P

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja dodam od siebie dla wszystkich którzy pisali o tym ze w Toronto(Kanadzie) nie widać pijanych ludzi. Dziś widziałem troje, parke nawaloną jak szpaki w autobusie (krzyki, wrzaski i inne) a pózniej o zgrozo schodzac do metra widze ze metro stoi mysle sobie: "fajnie, czeka na mnie"
    Ale nie, cos jest nie tak, ide dalej i co widze, nawaloną laske (własciwie nastolatke) obok wielki paw... ale nie w kanadzie nie ma pijanych.

    Dodam tylko ze nie pisze ze w PL jest lepiej ( bo nie jest).Ale znam "lepsze" miejsce jesli chodzi o pijanych.
    Jest to piękne United Kingdom, tylko tam widziałem o godzinie 23 leżąca laske w wymiocinach na chodniku, tylko tam widziałem szczającego w autobusie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mysle, ze duzo nieporozumien bierze sie z tego, ze mowa "pisana" niestety nie jest tak calkowicie zrozumiala i moze niesc wiele niedomowien, lub nawet przeklaman - w sensie czlowiek czytajacy moze odbierac sens tekstu zupelnie w inny sposob niz ten ktory ten tekst napisal. Nie kazdy ma pisze pieknie, dlugo, i w sposob jasny i nie pozostawiajacy problemow z interpretacja. A chyba wlasnie ten problem z interpretacja jest najwiekszy.
    Dlatego stwierdzam, ze z mojej strony - dyskusje i komentarze sa bez sensu. Nie bede sie bila z koniem i udowadniala ze jestem wielbladem:)
    nie przyszlo mi tez do glowy ze wylewam zolc, cos udowaniam sobie/pocieszam sie czy tym bardziej dowalam! i skoro mam tak byc odbierana - to ja tez sie poddaje.
    Zycze po raz kolejny powodzenia na waszej nowej drodze zycia, a ze swojej strony nie bede pisac komentarzy, bo to nie ma sensu.

    OdpowiedzUsuń
  10. nie zaperzaj się niepotrzebnie. Ludzie komentują blog, nie krytykują Was. Pisz co chcesz, nie podawaj tu pączków z lukrem, bo przestanę czytać! Zawsze są najmądrzejsi, którzy będą walczyć, aż im się spacja z klawiatury nie wyrwie. Obrażanie się na komentarze, albo na wpisy - piaskownica. Nawet jeśli nie masz racji (a nie wiem, czy masz, bo mi się nie chcący korzenie zapuściły w Poznaniu ;)), to możesz jej nie mieć, możesz krytykować - to, że dostałaś wizę, nie zobowiązuje Cię do bicia pokłonów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Eeee no mowilam, nie klocta sie:)))
    Jest ponoc naukowo udowodnione, ze zjawiska i rzeczy nigdy nie sa negatywne czy pozytywne, sa z natury neutralne, tylko nasze nastawienie do nich i myslenie o nich powoduje, ze odbieramy je pozytywnie lub negatywnie.
    Jesli bedziesz czytac te linki, ktore wczoraj podalam, to zobaczysz, ze moje pierwsze swieta Thanksgiving, dokladnie dwa miesiace po przylocie, byly "swietem indyka" bo nie mialam pojecia co to jest i na czym to polega. Nawet sobie po polsku pomyslalam (serio), ze to trzeba byc "glupim Amerykanem" zeby takie swieto obchodzic. A juz nastepnego roku wiedzialam o co chodzi, a jeszcze 5 lat pozniej zaczelam to swieto lubic, a od 15 lat jest to moje ulubione swieto. Tak samo dziala to odwrotnie, jak ktos jezdzi do PL 2-3 razy do roku, albo chociaz co rok, to nie bardzo widzi zmiany, lub roznice. Ja jezdze raz na 10-15 lat wiec widze inaczej, widze to co sie zmienilo, ale tez widze to co zostalo takie samo, jak i to co zmienilo sie na gorsze. Po tamtej pamietnej podrozy ze Wspanialym ciagle sie zastanawiam, czy gdybym nie wyjechala to tez bylabym taka jak zamieszkali w PL POlacy? Nawet go zapytalam, staral sie wymigac udajac ze nie wie o co chodzi, ja tez nie chcialam powiedziec, bo jednak odezwala sie we mnie ta nutka "dumy gniazda" (jak ja strasznie nie nawidze tego okreslenia). W sumie powiedzialam tylko "taka smutna" na co Wspanialy powiedzial "pewnie tak, bo to usmiech powoduje usmiech a tam sie faktycznie malo kto usmiecha" i szybko asekuracyjnie dodal "owszem ludzie sie smieja, ale sie nie usmiechaja a to nie to samo".
    Wiec to jest wszystko kwestia percepcji.
    Tak samo jak pisalam latem o dobrodziejstwie klimatyzacji w upalne wilgotne lato, a ktos mi w komentarzach napisal "ale to bardzo nieestetycznie wyglada, takie wiszace skrzynki w oknach" Oczywiscie autorem tego komentarza byl mieszkaniec PL, ktoremu skrzynka w oknie wyglada nieestetycznie, ale wiszace na 80% balkonow gacie i staniki sa owszem bardzo estetyczne" :))) Bo on w tym mieszka i nie widzi roznicy, to takie proste.
    Tylko jeszcze lubimy sie obrazac...
    Ej Koala, nie zniechecaj sie tak latwo i szybko, bo jeszcze Ci przykleje latke, ze jestes "latwa i szybka" :))))
    Ja osobiscie bylam zaskoczona tym piwem o kazdej porze dnia i nocy, bo jest w Stanach wiele rzeczy, ktore krytykuje, ale nie takie blahe.
    Aaaa wczoraj wlasnie wyczytalam, ze w PL tez wprowadzaja zakaz palenia we wszsytkich miejscach publicznych, a wiec restauracjach i pubach wlacznie, wiec wiesz zblizacie sie do nas:)) Wez to pod uwage, bo sie moze okazac, ze jak Ci przyjdzie do glowy wrocic, to PL juz bedzie dokladnie takie samo jak Kanada czy USA ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja lubie Was czytac, bo przypominaja mi sie moje poczatki w USA :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A na to natrafilam akurat teraz odbierajac poczte z WP

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Przyjezdzasz-do-Polski-i-od-razu-cie-przytlacza,wid,12848541,wiadomosc.html

    I prosze, czy to nie jest kwestia percepcji? Dla kogos, kto nie bywa w PL, tak jak ja to wlasnie tak to wyglada. A ja chcialam mojemu mezowi pokazac piekny kraj, z ktorego przybyla jego zona, krytukujaca na codzien USA.
    No dalam dupy w pieknym stylu:))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  14. Koala, nie poddawaj sie, Twoj blog jest fajny i te wymiany pogladow choc czasem moze wydaja sie zaciekle nie sa zlosliwe. To nie jest tak, ze my Cie atakujemy:)))) Pisz o wszystkim. To Twoj blog:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Naturalnie, nic się nie przejmuj. Te komentarze nasze to niejako skłon w kierunku naszej własnej przeszłości. Każdy z czymś tam się borykał, miał problem, był niezrozumiany, nie rozumiał sam. I teraz czytając to co piszesz, uśmiechamy się pod wąsem (jeśli go mamy, a nawet jeśli nie!) i już wiemy jak ten problem rozwiązać, bo sami to przerabialiśmy.

    Ja w Polsce z policją nie miałam nigdy nic do czynienia, ale wiedziałam, że należało jej się nieco obawiać. Po przeprowadzce do Kanady czułam się zawsze niepewnie na widok radiowozu i bałam się, że zaraz mi się każą z czegoś tłumaczyć. Teraz jak widzę policjanta to tylko myślę jaka to ciężka i niebezpieczna praca. I jak niewiele zarabiają. I jakże większa jest możliwość, że taki pan nie wrócil do domu po swojej zmianie niż szanse na to, że ja nie wrócę do domu po swojej czy po zakupach (jako, że pracuję na 80% z domu).

    Nic się więc nie przejmuj, Ciekawie piszesz i nerwy są zupełnie, ale to zupełnie niepotrzebne.
    Radzicie sobie bardzo dobrze,
    Pozdrawiam.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale zrobiłaś zawieruchę swoimi opiniami!!!I bardzo dobrze,człowiek na swoim blogu musi pisać to co myśli bo inaczej to nie ma sensu... I jakoś wcale mnie nie dziwi,że akurat Tobie udało się rozruszać czytelników ;) Pamiętam jeszcze Nocne Siemianskie Dyskusje!!! Pozdrowienia z Ezoterycznego :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ania: a akurat Tobie niewiele mam do zarzucenia i bardzo Twoje komentarze lubię i zdecydowanie proszę i nie zaprzestawanie komentowania :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Baśka: no tak mnie publicznie łajać, to normalnie skandal! :P Wiem, ze trochę piaskownicą zapachniało, już i tak się zastanowie trzy razy zanim coś napiszę, ale czasami jeszcze się księżniczka wyrwie ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Stardust: Polska może przytłoczyć jak sie do niej wjedzie... Pamiętam jak wracałam z Hiszpanii autem, nie dość że pod przekroczeniu granicy zaatakowały mnie wściekłe, badziewne neony reklamujące nocne kluby i inne ustrojstwa, to jeszcze na dzień dobry mi koleś na czołowe jechał. Od razu poczułam, że jestem z powrotem, a co dopiero obcokrajowiec musi myśleć :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Marek: tenkju :)

    Monika: również tenkju :)

    Alicja: jak już pisałam, z reguły odczekuję z pisaniem aż mi pierwsze ataki emocji miną, tym razem focha strzeliła nieco za mocnego ;)

    Ewa: tylko w Siemianach nie bardzo było jak strzelić focha i sobie pójść, bo kurde dokąd?? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  21. Errata: oczywiście "proszę O nie zaprzestawanie" oraz "PO przekroczeniu granicy". Literówki z wrażenia i zmoknięcia chyba sadzę.

    OdpowiedzUsuń
  22. Hahaha, bylismy 3 tygodnie, a samochod wynajelismy tylko na 2 dni. Wszyscy sie pukali w glowe jak mowialm, ze bede sie poruszac pociagiem i autobusami, taksowkami i czymkolwiek byle tylko nie krecic kierownica. Wyobraz sobie, ja nie odwazylabym sie prowadzic, wiec prowadzil Wspanialy, ktory nie zna slowa po polsku, a ja robilam za pilota i tlumacza. Jestem przekonana, ze gdybysmy mieli ten samochod 3 dni to wrocilibysmy rozwiedzeni:)))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  23. Kinga pisz wszystko - ja jestem żądna właśnie tych wpisów z emocjami i na fochu :-D
    Poza tym uważam, że zauważenie czegoś, np. że nie można czegoś kupić, czy zrobić i wyrażenie opinii, że to się podoba lub nie, nie jest równoznaczne z krytyką tego. Czy stwierdzenie, że nie lubię kiedy pada oznacza, że krytykuję dzisiejszą pogodę lub dalej idąc strefę klimatyczną, w jakiej żyję? No chyba nie o to chodzi. Ja siedząc w Polsce, miałam nadzieję na Twoją szczerą i subiektywną relację z tego, jak jest w Kanadzie i na emigracji. A upiększanie czegoś lub przepuszczanie Twoich myśli przez sito "poprawności politycznej", zanim to opublikujesz, dla mnie osobiście traci urok, a nawet sens. Dlatego nie bardzo rozumiem reakcje innych i niekiedy trochę protekcyjny ton. Ale, jak piszesz, blog jest otwarty i trzeba się z tym liczyć, że można znaleźć tutaj treści, które nie muszą się podobać i nie trzeba się z nimi zgadzać.
    Znamy się już trochę i mogę stwierdzić, że potrafisz być bardziej impulsywna niż na tym blogu :-)) Ja nie odbieram Twoich wpisów jako krytykanckie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Aga: no właśnie ja się chyba nie przedstawiłam ;) Może jakbym tak dała próbkę wszystkich moich możliwości, to by doceniono jaka ja tu subtelna i wyważona jestem :)))))

    OdpowiedzUsuń
  25. Do drewnianego domku z naklejką lotto,żeby sobie podumać w samotności :) ha,ha!

    OdpowiedzUsuń
  26. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń