wtorek, 30 listopada 2010

Czy to będzie działać, czyli co kasjerka wiedzieć powinna

Moja praca ma zdecydowany plus w minusie, czyli kontakt z ludźmi, który pozwolił mi na dość intensywny przegląd społeczny. Oczywiście niepełny, bo jednak elita tam się nie pojawia. W minusie, bo ja reaguje bardzo alergicznie na ludzką głupotę, a klienci potrafią być NAPRAWDĘ głupi...
W naszym magazynie pojawiają się ludzie starsi, pierwszopokoleniowi imigranci (wnioskuję po znajomości angielskiego lub bardzo ciężkim akcencie) oraz polowacze na okazje, dla których każdy cent jest na wagę złota. Dlatego są niepocieszeni, że przy zakupach o wartości 17$ nie dostają 2% rabatu za płatność gotówką (tak, to 34 centy).

Wiele osób to Klienci Upewniający Się, którym ktoś musi powiedzieć, że dobrze wybrali, stąd pytania, czy te rękawice będą pasować do kuchni (?!?!), czy ten odplamiacz na pewno wywabi plamę, czy odkurzacz da radę z pani gęstym dywanem, a moją ulubienicą była pani, która mnie zapytała, czy mogę jej zagwarantować, że ten sprzęt z odzysku będzie działać. Szlag mnie jasny trafiał, ale grzecznie odparłam, że ja jej niczego zagwarantować nie mogę, poza tym, że go wymienimy, jak jednak nie zadziała. Ten ostatni komentarz mogłam sobie darować, bo pani była bliska płaczu.

Zdarza się też Klient Dociekliwy, który zadaje mi milion pytań przy kasie, albo podczas zakupów przychodzi i pyta "Czy możesz mi opowiedzieć coś o tych ekspresach do kawy?". Tak, jestem ukrytym sprzedawcą i ekspertem od tych sprzętów, a przy kasie stoję dla niepoznaki :) Klient Dociekliwy również pyta, czy będziemy mieć wyprzedaż (niektóre z tych rzeczy są już przecenione o 90%!!!), jak dojechać do głównego sklepu oraz czy w okolicy są jakieś dobre restauracje. Odpowiedź "Nie mam bladego pojęcia" powoduje wywrócenie gałek ocznych, a u mnie ochotę chlaśnięcia w tłusty polik.

A tłusty polik prowadzi nas prosto do Klienta Otłuszczonego. Niniejszym chciałam się wycofać z mojego wcześniejszego stwierdzenia, że nie ma wielu grubych ludzi w Toronto. Otóż są, ale nie pracują w centrum, ani nie są Azjatami z naszej okolicy. Ten typ klienta jest bliski rozpaczy jak się dowiaduje, że wejście nie jest wyjściem, pomimo tego, że i jedno i drugie jest na tej samej ścianie budynku. W niewielkiej odległości. Bo zaparkował bliżej wejścia i teraz będzie miał dłuższy spacer.

Są również Klienci Zdezorientowani, którzy się nie orientują od początku do końca. Nie wiedzą czego chcą, odkładają połowę towarów przy kasie, każda rzecz miała według nich inna cenę na półce, nie wiedzą którą kartą mają zapłacić, a na końcu stoją przy drzwiach wyjściowych pytając "Czy to wyjście?"
Nie, za drzwiami jest ściana, a te dwa wielkie czerwone znaki z napisem "WYJŚCIE" zawiesiliśmy bo mamy poczucie humoru rodem z Jackassa.

Mam również mojego znienawidzonego klienta, starszego pana kompletnie nie mówiącego po angielsku, który regularnie przychodzi, zawsze coś kupuje, zawsze płaci kartą, której nie umie obsłużyć i zawsze przyłazi do mojej kasy. Szczerze mówiąc nie potrafię zrozumieć ludzi żyjących w obcym kraju i nie mówiących w języku tego kraju, Dotyczy to wszystkich, Azjatów, Polaków, Włochów, wszystkich narodowości i ras.

Mnóstwo się pojawia Portugalczyków i sporo Włochów, co jest dla mnie osobiście upierdliwe, bo co jakiś czas panie w średnim wieku zagadują do mnie po portugalsku, a jak robię przerażoną minę, to dobrotliwie pytają "Jesteś od nas, z Portugalii, prawda?", puszczając oczko znaczące "Jak się nie chcesz przyznać, to trudno, ale ja wiem..." Podejrzewano mnie również o przynależność do pięknego narodu brazylijskiego oraz hiszpańskiego :)

Oczywiście zdarzają się ludzie bezczelni i nieuprzejmi, ale na tych spuszczę zasłonę milczenia, gdyż takowe jednostki znajdą się zawsze i wszędzie.

A poza tym mnóstwo klientów jest miłych, sympatycznych, gadatliwych i dowcipnych. Uwielbiam małżeństwa, które debatują przy kasie o zasadności zakupów ("Po co to kupiliśmy?" - "No zobacz, śliczne jest!" - "Kochanie, kończy nam się miejsce w kuchni" :))), albo pary już prawie przy kasie, kiedy pan z szerokim uśmiechem ulgi już zabiera się za wypakowanie towarów, a pani akurat w tym momencie zauważa coś nowego. Mina pana jest w tym momencie bezcenna :)))) Albo panie, które podjeżdżają wózkiem załadowanym do granic możliwości i z przepraszającym uśmiechem wyznają "A bo ja tylko po deskę do krojenia przyjechałam" :)

Z innej beczki, niektórzy rodacy wyrabiają nam naprawdę rewelacyjną opinię na emigracji. Mam w pracy nowego chłopaka, pół Kubańczyka, pół Ekwadorczyka, który strasznie się ucieszył, że jestem Polką, bo mieszka w miejscu, gdzie jest dużo Polaków i Rosjan. Już to powinno mnie naprowadzić na rodzaj Polonii, z którą ma do czynienia. Najpierw mnie zapytał, czy codziennie pijemy. Bardzo się zdziwił, jak powiedziałam, że nie, pijemy w weekend i to też nie zawsze tak, żeby się upić. A że w niedzielę pracuję, to w soboty nie pijam prawie wcale. Potem w równie wielkie zdziwienie go wprowadziłam oświadczeniem, że nie lubię whisky i wódki, bo się spodziewał, że będę spod stołu sączyć (?!?!?!). Na końcu chciał, żebym go nauczyła polskich przekleństw (na usprawiedliwienie - ma 21 lat), ale nowych, bo "kurwa" już zna.
I choćbyśmy się bronili rękami i nogami - takie stereotypy nie biorą się znikąd, jak zresztą większość stereotypów. Mam tylko nadzieję, że chociaż trochę możemy zmienić obraz stereotypowego Polaka.
Młody jest akurat zachwycony, bo jest na tym etapie, kiedy najfajniejszą historyjką jest to jak zarzygał samochód kumpla po pijaku, więc byłby pewnie pod wrażeniem jakbyśmy go przepili jakąś niesamowitą ilością wódki albo coś w ten deseń. Niestety, pisząca te słowa głowę do wódki ma za słabą, a ten, który mógłby w szranki stanąć nie ma na to ochoty, bo to kurde nie ten wiek ;)

Dzisiaj żem upiekła ciasteczka. Te ciasteczka. Melduję, że są pyszne! :)

10 komentarzy:

  1. Hmm, ciasteczka powiadasz... A ja mam taki fajny przepis na ciasteczka orzechowe i mam zamiar je upiec w tym roku na święta zamiast pierniczków :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aga, a ja też mam przepis, tylko zacięcia mi brak. Ciastka to wróg. Za to mam w domu armię ciastek i nieudanych pierników (jako ozdoby choinkowe mogą się przydać, bo zęby na nich można połamać, co ja już mam za sobą, jak powszechnie wiaomo :d), które upiekł mój syn rodzony z babcią swoją, przebywając u niej na tzw wygnaniu ;)
    Cori, spotykanie się z ludźmi bez "selekcji" jest, że tak powiem, odświeżające. Nie raz mówiłam, że żyjemy w bańce mydlanej...A żeby zmienić stereotyp Polaka, to chyba trzeba być TurboDymoMan, czy jak to było. Mr Koala szlifuje już swój wpis?;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo to wszystko ciekawe, młoda Portugalko. Niniejszy wpis znaczy, że p. Koala jeszcze nie dał się przekonać. No nie, twardziel z niego jakiś!
    Ciekawe obserwacje, właściwie wszystkie. Bardzo podobają mi się te pytania o ekspresy kawowe, o problem drzwi wyjściowych (to jest cudne, nigdy nie wiedziałam, że ludzie mają takie obsesje z drzwiami wyjściowymi). A w ogóle to zauważyłam, że ogólnie ludzie mają znacznie więcej problemów psychicznych niż kiedyś sądziłam. Kiedyś myślałam, że jest się albo chorym psychicznie, albo nie. I że psychicznie chorzy ludzie siedzą w szpitalach, albo gdzieś w domu. A w dostojnym wieku ok. 40 lat odkryłam, że ani jedno, ani drugie to nieprawda. Jest masa ludzi tak gdzieś "pomiędzy" na tym spektrum choroby i zdrowia, oraz oni nie siedzą w domu ani nie w szpitalu, tylko chodzą ulicami, robią zakupy, chodzą do parku i do kina. I inni się na nich po prostu nadziewają, często nieświadomie. Przypuszczam, że i tacy zachodzą do Twojego sklepu, więc miej to na uwadze. Tacy ludzie są chyba bardziej nieobliczalni niż zdrowi, więc nallepiej to zawsze ostrożnie. :)

    Pozdrawiam,
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też czasami idę po chleb i mleko a przynoszę ciężką reklamówkę.A ciasteczka wyglądają przepysznie i myślę ,że też tak smakowały.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja miła, gdy się jest osobą, której się daje ciężko zarobione pieniądze, to znaczy,że jest ONA osobą ważną i odpowiedzialną i z tego też powodu na pewno WSZYSTKOWIEDZĄCĄ, więc wie czy dany zakup jest udany i czy będzie działał.Przyznam Ci się,że często w tych dużych marketach szukam jakiejś siły fachowej by mi coś wyjaśniła i zazwyczaj kończy się to tak,że zostawiam koszyk u "bramkarza" i idę się przepytać do informacji, która zazwyczaj graniczy z salą sprzedaży.Stereotyp Polaka- chyba wszędzie tacy rodacy trafiają.Pocieszam się tylko myślą,że Anglicy w Krakowie zachowują się równie wspaniale jak my poza krajem.Gdy będziesz na Ibizie, nie odróżnisz po zachowaniu tych rozwrzeszczanych pijanych młokosów z jakiego kraju przyjechali.Rej wodzą Anglicy i Niemcy, którzy piją do upadłego, do tego nieco ćpają. Alicja ma rację- od kilkunastu lat psychiatrzy są zdania, że jeśli pacjent (np. schizofrenik) jest niegrozny dla otoczenia i bierze regularnie leki to powinien być poza szpitalem i żyć tak jak wszyscy. A że czasami mu więcej odbije, lub przestanie brać leki i mu się znacznie pogorszy- no cóż,zdarza się.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aga: nie wiem co mi się stało, ale mnie na ciasteczka naszło. Te są tak proste, że już prostsze być chyba nie mogą, teraz się przymierzam do ciasteczek z jabłkami. Jak będziesz miała chwilę, to wrzuć swój przepis, orzechowe też brzmią dobrze :)

    Baśka: spotykanie takich ludzi jest niezmiernie odświeżające i uświadamiające, co przyczyniło się do kilku kluczowych refleksji, którymi zresztą się podzielę publicznie ;)
    Mr Koala musi zostać smagnięty batem, ale na razie ma wytłumaczenie, bo weekend miał ciężki ;), wczoraj odsypiał chyba, dzisiaj został wygnany żeby zapłacić za mieszkanie, ale w końcu go przycisnę żeby do południa coś z siebie wypluł ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Alicja: a na dodatek tutaj zauważyłam znacznie większą ilość szaleńców na ulicach niż w Polsce i nie mogę dojść do tego dlaczego się tak dzieje. Chodzi mi o ludzi dziwacznych, którzy idą cudacznie ubrani gadając do siebie, albo gadają i się cieszą, albo po prostu mają niegroźne szaleństwo w oczach i rozwiane włosy. I dotychczas wszyscy spotkani byli rodzaju męskiego. Obstawiam, że jeśli amerykańskie filmy są choć po części prawdziwe, to w Stanach jest takowych jeszcze więcej ;)

    Mamo (tak sądzę;)): Mamy wyjścia po mleko i chleb są słynne ;))) Najgorzej to po mleko i chleb do supermarketu pojechać... Ciasteczka pyszne, udoskonaliłam je kawałkami czekolady. Nie chcę wiedzieć ile miały kalorii :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anabell: nad stereotypami niejeden emigrant ciężko pracuje, więc się mocno trzymają :( I tak jak piszesz, są narody, które też sobie opinię wyrabiają rozwrzeszczanymi bandami gówniarzy. A Młody w ogóle ma dość ograniczone pojmowanie świata, podam w jakimś wpisie parę przykładów, bo chłopak mnie kompletnie zaskakuje swoimi wnioskami (np na Kubie było najlepiej jak im Sowieci pomagali, a czerwień widoczna przy skanowaniu ciepła ciała jest dowodem na istnienie duszy).
    Siły fachowe u nas pałętają się pomiędzy wystawionym towarem, bo jasne, że pytania jakieś zawsze się ma, ale żeby kasjerki o to pytać?? Nie wpadłabym na to :) Ale fakt, niektórzy ludzie jakoś łączą to, ze dają nam pieniądze i oczekują naszej odpowiedzialności za to, czy towar działa. Dlatego jak mi się trafi taka kwoka, która mówi "Jak nie będzie działać, to do Pani wrócę" to od razu zaznaczam, ze nie do mnie, tylko do kierownika, bo ja nic nie gwarantuje. Skrajne przypadki na szczęście są rzadkie :)
    Tyż miłego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzis pojawil sie artykul twierdzacy ze Krzysiu Kolumb tak naprawde nazywal sie Kolumbowski i byl Polakiem. Wiec jak ktos narzeka na Polakow to mow mu ze bez nas by tu nadal Indianie na koniach hulali.

    OdpowiedzUsuń
  10. Marek: nie podpuszczaj mnie, ja temu Kubańczykowi jestem w stanie wszystko wmówić :)

    OdpowiedzUsuń