środa, 13 października 2010

Skazani na fioletowe wiewiórki

Jak zapewne wielu z Was się domyśla, jesteśmy w trakcie intensywnego szukania pracy. Na przeszkodzie stoi kilka czynników, różniących się w zależności czy dotyczą mnie czy Pana Koali, a niektóre dotyczą nas obojga.

Po pierwsze: transport publiczny w Toronto jest do dupy. Dzisiaj Pan Koala musiał odrzucić dwie oferty prac magazynowych, bo zwyczajnie nie miał jak dojechać/wrócić. Obie prace były na wczesną godzinę poranną, a autobusy dowożące do nich startowały o 7 rano. Jedna z prac miała również wersje po południową, ale wtedy wracałby do domu około 2:30 nad ranem, bo koniec roboty był o północy i mniej więcej tyle by zajęło doczłapanie się do nas. Ja też jestem ograniczona, bo widzę ofert z pobliskich miejscowości (Mississauga, Oaksville, itp), ale wiedząc, że dojazd zajmie mi 1,5h w jedną stronę, odpuszczam. Przy czym te miejscowości wcale nie są tak daleko, Pan Koala w Glasgow dojeżdżał po 20km poza miasto i nie było transportowego problemu. No ale umówmy się, mieszkamy w mieście, które ma 2,5mln mieszkańców (5,7mln w aglomeracji), a posiada oszałamiającą ilość 3 linie metra. Niby są cztery, ale dwie z nich liczę po pół, bo jedna ma sześć, a druga pięć stacji. Transport naziemny zdecydowanie nie nadrabia tego problemu.

Po drugie: mam wrażenie, że znalazłam się w dziurze zawodowej. Moje doświadczenie zawodowe jest chyba ignorowane, więc dla jednych nie mam kwalifikacji, dla innych jestem zbyt wykwalifikowana. Jak dla Pana w kawiarni dzisiaj, który patrzą na moje (i tak już) przerobione CV stwierdził, że mam same prace biurowe i na pewno jak dostanę inną ofertę to odejdę, a on szuka kogoś na stałe. Ale dzisiaj zmieniłam moje podejście do pisania listu motywacyjnego i znalazłam mnóstwo nowych ofert na stronie, na której dotychczas nie byłam (a wiedziałam o jej istnieniu, o ja głupia cipa), więc może los się odmieni.

Po trzecie: fioletowe wiewiórki. Przeczytałam dzisiaj, że w związku z kryzysem w USA powstało zapotrzebowanie na nowy rodzaj pracowników, których firmy rekrutujące już ochrzciły fioletowymi wiewiórkami. Otóż obecnie firmy w poszukiwaniu oszczędności wolą spędzić dwa miesiące na poszukiwaniu idealnego pracownika, znającego się na wszystkim, niż zatrudnić w miarę szybko dwóch. I chyba to zauważam też w ofertach kanadyjskich. Nie wystarczy już mieć licencji na wózek widłowy do pracy w magazynie, trzeba też obsługiwać pakiet MS Office. Nie wystarczy być analitykiem biznesowym i perfekcyjnie umieć oceniać procedury, raportować, analizować, trzeba też umieć programować, najlepiej mieć doświadczenie w systemach opartych na UNIXie i umieć grzebać w jądrze systemu. Ja tam nie mam nic przeciwko, bo zawsze miałam "problem" z tym, że dużo rzeczy mnie interesowało i wiele rzeczy umiem. Znam się na finansach, raportowaniu, analizach, bo w tym pracowałam. Oprócz tego znam się na marketingu (mniej niż na finansach oczywiście), bo współpracowałam blisko z działam marketingowymi i interesuje mnie temat prywatnie. Nie jestem tez ułomkiem informatycznym, bo raz że trochę Polibudy Warszawskiej się zaliczyło, a dwa, że (znowu) prywatnie lubię i się znam i rozumiem co do mnie mówią. Tylko że nie mam jak tego udowodnić, bo co mam napisać? "W firmie B byłam nieoficjalnie oddelegowana do kontaktów z IT, bo tylko ja umiałam zrozumieć co do mnie mówią i połączyć wiedzę informatyczną z finansową? Nie, nie miałam tego w zakresie obowiązków, tak po prostu mnie szef tam wysyłał..." Fak. Mam poczucie, że mam potencjał, ale nikogo on nie interesuje, a ja na razie nie mam koncepcji jak go udowodnić. Póki co, zmieniłam podejście do listu motywacyjnego, jak już wspomniałam, i teraz się chwalę jak dzika :) Może to coś da, a może nie, sama już nie wiem. Jutro idę do jednej agencji, która oferuje kursy (niestety finansowy się zaczyna w marcu), a z drugiej strony pomaga w szukaniu pracy, może oni mi podpowiedzą co robię źle i co mam zmienić, żeby do mnie zadzwonili.

Dziękuję za uwagę, ulżyło mi :)

Aha, czy ktoś wie czy my jako nowo przyjezdni jesteśmy bondable??? Musimy mieć coś kanadyjskiego, czy wystarczy przetłumaczone zaświadczenie o niekaralności, czy jeszcze o coś innego chodzi???

59 komentarzy:

  1. Hm hm. Nie chcę, żeby wyszło, że się wymądrzam, ale mówiłem Wam, że miejsce gdzie chcecie mieszkać jest na końcu świata i jak dostaniecie robotę w innej części miasta to będziecie mieć problem z dojazdem. Toronto jest ogromne i ludzie bardzo często wybierają miejsce zamieszkania pod kątem pracy właśnie. Do tego wielu jeździ autem, zwłaszcza kiedy pracują poza centrum. Gdybym dostał pracę przy granicy z Mississaugą to raczej na pewno przenieślibyśmy się na zachodnią stronę, bo inaczej dojazdy zabrałyby mi pół dnia. Od nas z domu na lotnisko (granica Toronto i Mississaugi) jest prawie 40km, a mieszkamy bardzo blisko centrum. A gdzie tam jeszcze Oakville albo Hamilton:)

    Punkt drugi - nic nowego. No Canadian experience? Too bad;/ Ewentualnie jak się ma amerykańskie to może być. I dokładnie jest tak, że albo jest się za mało albo za bardzo kwalifikowanym. Najgorzej dostać pierwszą robotę, potem już jest normalnie. Z jednej strony to frustrujące, z drugiej to różnie z tym doświadczeniem gdzie indziej bywa, więc Kanadyjczycy nie mają przekonania.

    Punkt trzeci to chyba też nic nowego. Od jakiegoś czasu, a przynajmniej odkąd ja pracuję widzę, że wiele firm z trzech czterech pozycji robi jedną.

    Co do ostatniego nie mam pojęcia. Wiele firm robi swoje własne background checks, zwłaszcza kiedy praca wiąże się z poufnymi danymi albo pieniędzmi.

    Powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja moge doradzic zebys wymieniala w swoim CV wszystko co robilas i w czym masz doswiadczenie, nezaleznie czy bylo to w zakresie Twoich obowiazkow. Wydaje mi sie ze lepiej zebys te swoje atuty wymieniala w podpunktach w CV a nie w tekscie listu motywacyjnego, bo te listy nie zawsze czytaja a na CV patrza uwaznie. W CV mozesz wymienic wszelakie kwalifikacje i umiejetnosci typu wlasnie informatyczne. Jak zrobilas jakies kursy na polibudzie to tez to mozesz wpisac. Nie musisz sie martwic tym, ze nie masz nic na poparcie tych umiejetnosci. Jak beda chcieli to zawsze moga Cie z tego przepytac (czasem tak robia) albo sprawdzi sie to w praktyce. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ze swojej strony dodam, co prawda amerykanskiej nie kanadyjskiej - ze najgorzej dostac jest pierwsza prace, pozniej idzie jak z gorki. Najwiekszym minusem jest to, ze nie masz tutejszych rekomendacji.
    Ale - teraz idzie okres swiateczny, wszystkie duze department stores potrzebuja pomocy. Nie znam kanadyjskich sklepow - ale chodzi mi tu o takie jak Macy's, JC Penney, Nordstrom - no takie domy handlowe na Malls, czyli galeriach handlowych. Zreszta mniejsze sklepy beda takie jak Gap, Target, Kohls - beda potrzebowaly tez. TO jest dobry moment na zrobienie sobie wlasnie takich rekomendacji. Praca sezonowa, ale juz na tutejszym gruncie. Poza tym jako sprzedawca - pogadasz sobie z ludzmi, wspolpracowanikami sa studentki, gospodynie domowe - wszyscy ktorzy chca sobie dorobic, no i zawsze bedziesz mogla sie dodaktowo obkupic majac employee discount:)
    A potem, po paru miesiacach od razu sie pewniej poczujesz na rynku.
    No i wydaje mi sie - oczywiscie nie wiem, ale pewnie jakies linie autobusowe kursuja do takich Malls.
    BTW - zycie bez samochodu niestety nie bardzo jest mozliwe tutaj. Komuniacja publiczna jest bardzo szczatkowa w porownaniu z Europa.
    Trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ania - praca w sklepach jest może i dobrym pomysłem, ale płaca jest zwykle minimalna, czyli $10,25 brutto za godzinę. Trzeba mieć sporo godzin, żeby z tego wyżyć na sensownym poziomie. Toronto jest o wiele droższe niż wiele innych miast w Ameryce Północnej:
    http://www.cbc.ca/canada/story/2010/09/16/con-expensive-cities.html

    Akurat w Toronto życie bez samochodu jest jak najbardziej możliwe - spora część moich znajomych tak właśnie funkcjonuje. Zresztą my sami używamy auta tylko do wyjazdów za miasto i większych zakupów raz na jakiś czas. Tyle, że aby móc tak funkcjonować trzeba mieszkać i pracować w miarę blisko centrum, żeby dojazd do pracy nie zajmował więcej niż 40 minut. W takiej sytuacji do większości miejsc da się dojechać metrem, tramwajami albo autobusem.

    Moja koleżanka dojeżdża do pracy i na studia z Mississaugi i zabiera jej to ponad godzinę w jedną stronę. Najpierw autobusem do metra a później metrem. Samochodem czasowo wyszłoby na to samo (albo dłużej) a za parking w centrum trzeba zapłacić $100-200 za miesiąc.

    Oczywiście zgadzam się z tym, że komunikacja pozostawia BARDZO wiele do życzenia. Ale w żadnym wypadku Toronto nie jest jakąś komunikacyjną pustynią. W sąsiedniej Mississaudze (sypialnia Toronto) prawie nic nie da się załatwić bez samochodu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Resvaria - nie znam szczegolow zycia w Toronto - pisalam, jak zaznaczylam, z pozycji zycia w US - co w sumie az tak bardzo sie nie rozni.

    1.Praca sezonnowa w sklepie oczywiscie nie do tego zeby z niej wyzyc, tylko zdobyc rekomendacje, a poniewaz jest latwa w zdobyciu, to wydaje mi sie dobrym i szybkim sposobem.

    2. to czy zycie w Toronto jest mozliwe lub nie bez samochodu - rowniez opieralam sie na tym co napisala pani Koalkowa - i ich problemach komunikacyjncy do ewentualnej pracy z ktorej musieli zrezygnowac.

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że temat różnic pomiędzy Stanami i Kanadą to dobry materiał na wpis do bloga. Poza wszystkim Toronto to osobna działka, bo różni go wiele od samej Kanady. Choćby to, że 2/3 mieszkańców urodziło się poza Kanadą...:) Ale przepraszam, już nie porywam wątku. Życzę Wam powodzenia w szukaniu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kris: no ja bym tego nie nazwała, że mieszkamy na końcu świata. Ja wiem, że jesteście tu dłużej, ale mamy pod nosem główną linię metra i tam akurat gdzie była proponowana praca, to byśmy się zarżnęli mieszkając, bo to był dopiero koniec świata. Różnica między Waszym a Naszym dojazdem do centrum to bodaj 2-3 przystanki metrem. Poza tym, nie byliśmy na pozycji przebierania w ofertach mieszkaniowych, na które mieliśmy dosłownie parę dni. I nakładając mapę mieszkaniową na mapę pracową wyszłoby, że w sumie możemy mieszkać wszędzie, bo nie wiadomo skąd zadzwonią. Na tej zasadzie, ciężko to zgrać - roczny lease agreement i przeprowadzanie się za pracą...

    Kobieto Pracująca: I właśnie o to mi chodziło. Moje CV w polskiej wersji miało dwie strony, tutaj się naczytałam, że nikt nie ma czasu, że skanuje wzrokiem i ma być zwięźle. Z drugiej strony list motywacyjny też nie ma opowiadać historii twojego życia, więc też krótko - tego już się w sumie nauczyłam i jestem wręcz dumna z tych, które stworzyłam dzisiaj ;) A na poważnie, rozbuduję moje CV w tym układzie i dziękuję bardzo za radę.

    Kris #2: jedna osoba za 10,25$ nie wyżyje, ale dwie osoby nie mające ciśnienia na początek, przyznasz, że nie będą miały większego problemu? Zdecydowanie nie planujemy, że tak będziemy zarabiać zawsze :)
    A co do komunikacji raz jeszcze - Toronto ma naprawdę bidną ofertę. Jak się kończy metro, to się zaczyna smutna, czarna dziura. Wolno poruszająca się dziura, o niedostosowanych godzinach ;) (Bo o godziny tutaj też mocno chodzi)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ania - widzisz, ja mam właśnie mały problem. Mogę aplikować na prace tylko tymczasowe, bo nikt mi kuźwa nie uwierzy, że z moim CV chce być sprzedawcą (myślałam też o zupełnym sfałszowaniu CV...). Więc w grę wchodzą prace tymczasowe. A w tymczasowych chcą doświadczenia, bo nikt się nie będzie bawił w szkolenie pracownika na parę tygodni. Dzisiaj pierwszy raz w życiu powiedziałam "Autentycznie zaczynam żałować, że podczas studiów jako kelnerka nie pracowałam" ;))) Zachciało się być wykształciuchem, to teraz kombinować trzeba ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nic nie kombinuj, pisz - i na spotkaniach mow szczerze - ze potrzebujsz experience. Aplikujac na pozycje sezonowego sprzedawcy w Macys (sorry nie znam odpowiednika kanadyjskiego) - nie musisz wpisach wszystkich swoich szkol. Przeciez nie rozpisza listow gonczych za toba. Podejdz to tego systematycznie i rzeczowo - potrzebujesz tego, zeby w nastepnej pracy napisac, ze "dalas sie poznac jako osoba systematyczna, pracowita, itp itd - i majac to zdanie podparte nazwa pracodawcy kanadyjskiego to twoje szanse na znalezienie pracy zgodne bardziej z kierunkiem twojego wyksztalcenie dramatycznie wzrastaja.
    Nikt nie zatrudni cie od razu na stanowisko managera (wiem, ze sie tego nie spodziewasz;) ale wiesz o co chodzi - musza sie na tobie poznac, a poznaja sie wlasnie glownie przez rekomendacje.

    OdpowiedzUsuń
  10. No wiem wiem, nie jest koniec świata (my mieszkamy jakieś 3 km bliżej Yonge/Bloor niż Wy). Chodziło mi to, że właśnie zależy od tego gdzie się pracuje. Kiedy się mieszka w centrum można dojechac na obrzeża, natomiast ze wschodu na zachód albo z północy na południe (i pozostałe kombinacje) to spory problem, zwłaszcza kiedy koło pracy nie ma metra, a poza centrum najczęściej nie ma. Wiem, że to wcale wszystko nie jest takie proste. Jakby było to też bym wolał nie mieszkać w piwniczce na początek:)

    Jeszcze raz trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  11. Kris, piwnica piwnicą :P Ale Wy nigdy nie szukaliście pracy typowo robotniczej ;) I w tym, co zostało odrzucone dzisiaj, czy byśmy mieszkali tutaj, czy w centrum, nie miało by to znaczenia. Magazyny są na zadupiach i taka prawda... Ale dzisiaj kupiłam los na loterię, więc w piątek będziecie mieć znajomych multimilionerów :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Szukaliśmy - mówiłem Wam, że na początek rozklejałem plakaty na mrozie. A M. na początek szukała w kawiarni, ale jej nie przyjęli, bo... nie miała kanadyjskiego doświadczenia.

    Powodzenia w loterii. Od wygranej nie płaci się podatku:)

    Poza wszystkim to jak pisałem, nie chciałbym, żeby wyszło, że sie wymądrzam, bo tak nie jest. Mam nadzieję, że jak najszybciej coś znajdziecie.

    OdpowiedzUsuń
  13. A wiesz, że właśnie Siedzący Tu Obok pytał o podatek od wygranej? :) Loteria siedmiocyfrowa, więc szanse jeszcze mniejsze niż w polskim totku :D
    I się nie przejmuj, nie wymądrzasz się i wiesz doskonale, że Twoje rady bardzo, bardzo nam pomogły. My tylko przeżywamy tradycyjne wzloty i doły świeżaków, rozumiesz :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Myślę, że Toronto tak się ma do Kanady jak miasto Nowy Jork do reszty Stanów Zjednoczonych: są jedyne w swoim rodzaju i nie oddają ducha reszty kraju.

    Praca, referencje - Catch 22. Z robotami sezonowymi jeszcze jest taki problem, że zwykle dają mało godzin, a nie pełen etat. Ale pomysł dobry, bo jest duży popyt przed świętami. Byle się gdzieś zaczepić (get your foot in the door), to potem powinno być z górki. Również powodzenia życzę!

    P.S. Mi się wydaje, że u nas podatek od wygranej się płaci, ale nie wiem na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mam żadnych doświadczeń związanych z pracą w Kanadzie, nawet nigdzie poza Polską. Odniosę się jednak do podroży do pracy po mieście. W Warszawie, dojazd do pracy (jakieś 17 km) zajmuje mi ponad godzinę.

    OdpowiedzUsuń
  16. no i zeżarło mi komentarz, więc piszę jeszcze raz

    Pan Koala: a o tych, co wieźli w "ostatnią podróż" będziesz pamiętał, żeby się podzielić wygraną? :-)))

    Pani Koala: ale się rozmarzyłam o tych zniżkach dla pracowników sklepów z ciuchami :-))
    a poza tym myślę, że praca sezonowa przed świętami, to bardzo dobry pomysł, tylko do świąt trochę daleko

    OdpowiedzUsuń
  17. PS na pewno znajdziecie pracę, cierpliwości
    trudno uwierzyć, że w takim dużym mieście nie będzie pracy

    OdpowiedzUsuń
  18. Aneta, w Kanadzie się nie płaci podatku od loterii, a w USA niestety płaci się. Problem nie dotyczy chyba wielkiej części populacji, niezależnie z której strony na to się nie spojrzy.

    I nie jestem pewna, czy jeżeli wygrana jest większa to szanse są mniejsze na wygranie. Ja wiem, że więcej ludzi kupi los, ale czy to zmienia szanse jednostki? Wydaje mi się, że to są nieznane (variables) niezależne.

    Pozdrawiam i życzę powodzenia. Jak dla mnie TO ma bardzo dobrą komunikację miejską jeśi się mieszka w centrum. A jak się nie mieszka to trzeba mnieć samochód. Więc kupcie sobie samochód i po problemie. Tylko spędzicie część życia w w samochodzie.. Można się było osiedlić w mniejszym miejscu, no ale żadni z moich znajomych Polaków nie uważają tego za opcję godną wzięcia pod uwagę. A szkoda!

    OdpowiedzUsuń
  19. trafilam na waszego bloga i przeczytalam wpis o waszej drodze przez meke w zalatwianiu telefonu i internetu. Ja przez pierwszy rok w Toronto placilam miedzy $200-$400 za talefon wliczajac rozmowy z Polska (z Bell'em, ktory mial wtedy chyba najwyzszse stawki za minute rozmowy z Polska). A bylo to 20 lat temu! ;-)
    Od lat uzywam firme Poltel: do internetu i do rozmow "long distance". Internet jest High Speed DSL (5Mb) za $29.95 + tax, bez kontraktu, a rozmowy sa za 3.9 c/min (z Polska , Kanada i US). O ile sie orientuje to nie ma lepszej oferty na rynku. Wiecej szczegolow na ich stronie www.poltel.com, albo mozna zadzwonic: 416-255-2233, mozliwosc obslugi po polsku, trzeba zostawic numer i oddzwonia. Obsluga bardzo profesjonalna i mila. Nie mialam z nimi ani jednego problemu a jestem z nimi juz jakis czas... Wczesniej bylam z Rogers'em i Bell'em i Primus'em...i Poltel jest jak na razie nie do pobicia!

    Jako ciekawoska - od kilku lat mam tez od nich numer w Warszawie (place $2.95/miesiac)- na ktory moga dzwonic krewni i znajomi w Polsce - placa jak za lokalna rozmowe, telefon dzowni u mnie w domu w Toronto i ja place za taka rozmowe 3.9 c/min...
    no i zycze powodzenia w "osiadaniu" na Kanadyjskiej ziemi. Na poczatku zawsze jest pod gorke.
    potem tez ;-)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  20. Ojtam, pociesze Was:))) Moj Wspanialy mieszkal kiedys w New Jersey, ale poznal MNIE, czyli kobiete DOSKONALA:)))
    Skonczyli sie juz smiac? to bede opowiadac dalej...
    A ze Kobieta Doskonala mieszkala zawsze w NYC to Wspanialemu nie pozostalo nic innego jak spakowac manatki i sie przeprowadzic, co tez uczynil. I wlasnie 1 listopada minie 7 lat jak Wspanialy zamieszkal w dzielnicy Queens miasta Nowy Yorcek z Kobieta Doskonala:) Ale Wspanialy ciagle pracuje w New Jersey i dojezdza do pracy codziennie ok 65km w jedna strone. Wspanialy robi to za pomoca autobusu, metra, pociagu i znow autobusu. Wraca w kolejnosci odwrotnej, dojazd w jedna strone zajmuje ok. 2.5 godziny i wymaga wstawania o 4:30 rano.
    Nadmienic nalezy, ze Wspanialy nigdy nie narzeka, a Kobieta Doskonala nazywa to Aktem Prawdziwej Milosci.
    Opowiesc jest prawdziwa w 100%.
    Dygnela i poszla;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja tylko w kwestii doswiadczen i roznic miedzy USA a Kanada. A konkretnie zdania o kiepskiej komunikacji miejskiej w Toronto. Trzeba bylo osiasc w Atlancie - tam komunikacja miejska wlasciwie nie istnieje. Wtedy mielibyscie prawo do narzekania... Natomiast w Toronto to balbym sie miec samochod - po jednym dniu zwiedzania przerazony bylem iloscia zakazow, nakazow i problemem z parkowaniem. Do tego strasznie dziurawe drogi i porabani kierowcy.

    OdpowiedzUsuń
  22. Anonimie: nie tak prosto "kupcie samochód i po problemie". Obstawiam, że obecnie jakieś 500$ miesięcznie za samo ubezpieczenie by nam wyszło.

    Stardust: pamiętam, jak o tym pisałaś na blogu, podziwiam zacięcie, mnie by szlag jasny trafił :)

    Kasia: dzięki za info, jak znam życie, to się okaże, że nie obsługują naszej okolicy ;) Ale zawsze warto sprawdzić.

    Aga: jakbysmy wygrali 32mln DOLARÓW, to znalazłaby się jakaś działka dla Was ;) A praca jest, tylko mnie kuźwa nie chcą na razie... Ale Pan Koala od jutra idzie, więc jakiś kesz do domu przytarga :)

    Marek: nie wiem na czym polega porąbaność tutejszych kierowców, jak dla mnie jeżdżą w większości jak ciapy. Wczoraj jednemu kolesiowi udało się zasłużyć na trąbienie całego skrzyżowania, jak najpierw zablokował zielone z prostopadłej, a jak go puścili, żeby się przesunął, to zrobił to w takim tempie (skręcał w lewo, trudny manewr ;)), że o ja pierdzielę :) A z parkowaniem jest faktycznie masakra...

    OdpowiedzUsuń
  23. No, nie, ubezpieczenie samochodu nie kosztuje w Toronto 6 tysięcy dolarów. Niemożliwe to po prostu! Kupcie sobie polisę z wysokim "deductible" i będzie taniej. I na pewno nie 6 tysięcy dolarów, nawet i kanadyjskich!
    Pozdrawiam, Alicja.

    OdpowiedzUsuń
  24. Początkujący kierowcy płacą koło $350-400 na miesiąc za jeden samochód. Ja płace prawie $200 na miesiąc po sześciu latach miejscowego doświadczenia, zniżce za brak manadatów i wypadków i przy specjalnej stawce grupowej.

    OdpowiedzUsuń
  25. A ja wroce do tematu wyjsciowego - Twoje CV i szukanie pracy. Moze powinnas zrobic dwa CV - jedno do szukania pracy tymczasowej, takie ktore nie bedzie sie koncentrowalo na wszystkich umiejetnosciach ktore posiadasz, tylko na cechach, ktore w takiej pracy sa poszukiwane, na przyklad doswiadczenie w kontakcie z klientem, wielozadaniowosc, ze sie szybko uczysz i potrafisz pracowac z minimalnym nadzorem itp itd. (nie mam pojecia jak to wszystko sie fachowo nazywa po polsku). Take zeby nie bylo zbyt dlugie, na jedna strone, ale zeby mialo to, co w takich pracach sie przydac moze. A drugie CV to takie dluzsze z wszelkimi atutami, szkoleniami i umiejetnosciami, ktore mozesz wysylac na ogloszenia ktore brzmia bardziej dlugoterminowo i ciekawie. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  26. M.: właśnie miałam takie drugie CV przygotowane na jakieś kawiarnie itp, ale chyba muszę się pogodzić, że z moim brakiem jakiegokolwiek doświadczenia w branży gastronomicznej i doświadczeniem specjalistyczno-menedżerskim nie przyjmą mnie do kawiarni ;) Właśnie teraz to CV przerabiam na takie do asystentek/administracji/office clerk, itp. Cieszę się, że myślę w dobrym kierunku, może jeszcze coś ze mnie będzie na kanadyjskim rynku pracy ;)
    Dzięki wielkie!

    OdpowiedzUsuń
  27. E tam, Resvario, jest i na to sposób. Należy ściągnąć sobie z Polski, z PZU zaświadczenie o przebiegu swojego jeżdżenia po Polsce. Jeśli nie było wypadków, to kanadyjska firma ubezpieczeniowa uzna to i wtedy z "początkującego kierowcy" wskakuje się wyżej. Poza tym, jak się człowiek wyzbędzie pewnych ubezpieczeń (np. od pożaru) to wtedy jest taniej. Wiadomo, nie jest wesoło jak nam się samochód spali, no ale takie jest ryzyko. Można też odpuścić sobie szkody na nasz samochód i ubezpieczyć się jedynie na uszkodzenia i obrażenia innych osób i samochodów - i wtedy też jest taniej. A potem jak gotówka zacznie płynąć, to wtedy jest łatwiej i można sobie zrobić te add-ons.

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  28. Alicja, nie mam do Ciebie sily. Wszystko wiesz najlepiej, nawet to ile kosztuja ubezpieczenia w miescie, w ktorym nie mieszkasz.

    OdpowiedzUsuń
  29. ale mnie rozbawiła odpowiedź resvaria.net na komentarz Alicji :-)))

    a gdzież to Pan Koala będzie rabotał?

    OdpowiedzUsuń
  30. do Stardust
    zgrany z Was duet - takich trzech, jak Was dwóch, to nie ma ani jednego :-))
    ale swoją drogą, zastanawiam się dlaczego Wspaniały nie zmieni pracy na jakąś bliżej domu? czy w NY nie ma pracy? mi by się nie chciało tak wcześnie wstawać

    OdpowiedzUsuń
  31. Resvario, to nieważne, mam kanadyjskiego męża i jak dobrze wiesz i czytam regularnie prasę kanadyjską i słucham CBC i znam kanadyjską kulturę pewnie lepiej niż Ty bo sama spędziłam tam więcej czasu niż Ty w Kanadzie. I o ile zawsze słyszałam, że Vancouver ma najdroższe ubezpieczenia samochodowe (ICBC) to nie zbliżają się one ani trochę do 6 tysięcy na rok. A Ty zamiast na mnie najeżdżać to żałuj, że nie załatwiłeś sobie dokumentu z PZU o bezkolizyjnym jeżdżeniu na polskim prawie. I szkoda, że nowoprzybyłym o tym nie powiedziałeś.
    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  32. Tak, i jesteś starsza i znasz się lepiej - Twoje własne słowa z wpisu o jedzeniu. Bez komentarza.

    Póki co Koale muszą sobie wyrobić miejscowe prawo jazdy, a do tego trzeba zdać egzamin, bo polskie prawa jazdy nie są w Ontario uznawane.

    Większość firm ubezpieczeniowych nie uznaje polskiego doświadczenia i polis -nie jesteś jedyną, która wpadła na ten pomysł, wbrew pozorom. Banialuki o tanim ubezpieczeniu w Toronto możesz włożyć między bajki. Jeśli chcesz w nie wierzyć to oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie. Pewnie nie sześc tysięcy, ale raczej nie mniej niż cztery.

    Nie lubię trolli internetowych a Twoje wpisy mają wszystkie cechy tegoż zjawiska, dlatego od tej pory w żadnym blogu, włączająć swój własny, nie będę wchodził z Tobą w dyskusję. Szkoda czasu.

    OdpowiedzUsuń
  33. Koale, spróbujcie tego - pokazuje przykładowe składki bez zobowiązań:
    http://www.kanetix.ca/toronto-car-insurance-on

    OdpowiedzUsuń
  34. I jeszcze polecam lekturę tego forum:
    http://forums.redflagdeals.com/toronto-so-expensive-car-insurance-910747/

    Pierwszy paragraf:

    So I just moved from Ottawa to Toronto where my car insurance was about $170 a month and now it's $502! I am under 25 (24 to be exact) and have an "8 star rating" since I have not had an accident in 8 years, well at all. I went to update my address the other night to find this huge pay increase per month.

    OdpowiedzUsuń
  35. Musze przyznac, ze tez ze zdumieniem przeczytalam o tym, ze tutejsze ubezpiecznie akceptuje zaswadczenia z polskich ubezpieczeni - nigdy nie slyszlam o tym. Ciekawa jestem jakie?:)
    Druga sprawa z tym ile placicie, to rzeczywiscie jest powalajace. Ja place ~300$ za dwa samochody za pol roku.

    OdpowiedzUsuń
  36. Aniu, w wielu stanach jak również w Kanadzie (znam z osobistego doświadczenia w BC) składa się w firmie zaświadczenie z PZU o przebiegu ubezpieczenia w Polsce. Resvaria, prawo jazdy nie ma nic wspólnego z ubezpieczeniem, tak nawiasem mówiac. Prawo polskie czy też międzynarodowe jest ważne i w Kanadzie i w USA też na dany okres czasu, ale nie wiem czy to miesiąc czy dwa i trzeba wyrabiać. Inaczej jakby turyści mogli jeździć po Kanadzie czy USA (ileś czasu dane lokalne prawo jazdy jest ważne, jak jest się tutaj na stałe czy na dłużej to wlasne rodzime prawo jazdy jest ileś tam czasu ważne. W Ontario jako nowoprzybyły można jeździć na polskim przez 60 dni, W ciągu tych dni rodzina w Polsce załatwia Ci taki krótki dokument z PZU, który PZU nawet przesyła faksem do biura ubezpieczeń w Ontario. ICBC na przykład w BC daje zniżkę za lata dobrego prowadzenia samochodu w Polsce czy też w Szwecji. I to nie chodzi o to, że ja to wpadłam, tylko takie po prostu są przepisy, więc po co się ośmieszać brakiem swojej wiedzy. A że jestem starsza od Ciebie, Resvaria, to fakt. I nie wiem czy wiesz co znaczy poczucie humoru. Może podjedz sobie chińskich ziółek to się lepiej poczujesz i może te nerwy miną. Pozdrawiam towarzysko.

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  37. Aga: Koala dzisiaj siedzi w jakiejś budce i patrzy, czy się gaz nie ulatnia :)))) Z tego co pisał to jednodniowa robota, ale już dzwonili z innej agencji i coś popołudniowego dla niego jest. Wprawdzie będzie wracał do domu po północy, ale nie będzie musiał wstawać o 5:30 rano, a wiem skądinąd, że jest to dla niego spory problem ;)

    Kris: ale Ty mnie nie przekonuj, bo ja Ci wierzę :) Chyba wczoraj P. Koala sprawdzał w necie przykładowe składki (nie pamiętam na jakie auto), to nam najniższe ubezpieczenie wyszło parę groszy ponad 400$. Masakra jakaś, Toronto naprawdę mocno karze za posiadanie samochodu ;) I jeszcze sobie dwóch samochodów na własnym podjeździe postawić nie można...

    A co do ubezpieczalni, to samochód z Polski był najpierw w leasingu, a potem na firmę mojej Mamy, więc na nic by mi się nie przydało. Zresztą nawet lepiej, bo miałam dwie stłuczki :)

    OdpowiedzUsuń
  38. W Kalifornii zdecydowanie stosowany jest "safe driver discount" za bezpieczną jazdę nawet w innej jurysdykcji (inne stany, kraje EU i wiele innych, nawet i Australia gdzie jeździ się po lewej stronie, Japonia zresztą też). Kiedy mój mąż załatwiał ubezpieczenie oparte na swoim szwedzkim ubezpieczeniu w BC (w Kanadzie!) to też dostał 3 lata zniżki. Warto więc rozejrzeć się za tym czy nie, panie ResVario? Zwłaszcza, jeśli ubezpieczenie w TO jest takie drogie.
    W Kalifornii ubezpieczenie jest tańsze, jeśli jest się zamężnym vel żonatym. Jeśli ma się ponad 55 lat ale mniej niż ileś tam. Jeśli ma się w tej samej firmie ubezpieczony dom czy nawet wynajęte mieszkanie. Jeśli jest się smarkiem, ale ma się bardzo dobre stopnie (w górnych 20% klasy). Jakbym napisała, że można mieć zniżkę ubezpieczeniową za dobre stopnie, to przecież pan ResVaria chciałby mnie zabić, bo o tym nie raczył sam słyszeć. No to przecież szkodzi na zdrowie! ResVario, sprawdź te sprawy dla Ontario, pomożesz tym Koalkom w badaniu opcji, a jeśli mam rację, to może raczysz mnie przeprosić. Chyba, że u Was się tego nie czyni.

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  39. Alicja: wydaje mi się, że trzeba jednak mieć międzynarodowe prawo jazdy, my w każdym razie takowe mamy. I na nim mogę jeździć 60 dni (w ciągu których i tak samochodu nie kupię ;)), a potem już trzeba zdawać. A co do wypowiedzi Krisa, to ja wcale bym się nie zdziwiła, gdyby się okazało, że na międzynarodowym albo nikt nam samochodu nie ubezpieczy, albo przywali cenę z kosmosu. Dlatego łatwiej zdać na kategorię G i mieć święty spokój, że nikt nie będzie w panikę wpadał na widok czegoś spoza Kanady...

    OdpowiedzUsuń
  40. Pani Koalkowo,

    Jeżeli planujecie w ogóle kupić samochód to ta ewentualna zniżka byłaby tyle i tyle lat wstecz, lecz nie więcej. Czyli najpierw dowiedziałabym się w wybranym biurze ubezpieczeń czy przyjętoby zaświadczenie o bezkolizyjnym prowadzeniu pojazdu w PL (zakładając, że taki pojazd mieliście no i takie zaświadczenie trzeba mieć przetłumaczone). Jeśli tak, to w tym czasie, kiedy to się w Polsce załatwia, to uczycie się i zdajecie na kanadyjskie prawko. I potem jesteście ze wszystkim gotowi. I gdyby to było do przyjęcia, to jeśli zrobicie to w przyszłym roku, to możecie stracić ewentualnie rok zniżki. Nie wiem czy u Was wszystkie firmy to robią. Kiedy załatwialiśmy to z mężem to w BC był monopol na firmy ubezpieczeniowe i była tylko jedna ICBC. Teraz jest ich więcej, lecz nie wiem czy dzialają wszystkie na tej samej zasadzie.

    Samochody można w USA i w Kanadzie kupić bardzo tanio. A jak będziecie się kiedyś starać o prawo jazdy amerykańskie (you never know) to obecne przepisy nakazują wszystko od początku, czyli i pisemny egzamin i drogowy.:). Problem w tanimi samochodami jest jednak taki, że się często psują, a naprawa jest droga, chyba, że się sami na tym trochę znacie. No ale to jest problem wielu nowoprzybyłych i każdy się z tym boryka, ale potem się z tego wychodzi. I jest się mądrzejszym, ale jednocześnie starszym. Coś za coś, niestety!

    A gdybyście chcieli jakieś swoje rzeczy z Polski zwocić, to na pobyt stały w Kanadzie, można to zrobić bez cla. Można ściągnąć swój samochód etc. Jednak jest tylko wąskie okienko czasu, w którym można to zrobić. Nie wiem czy to się opłaca, ale my tak ściągnęliśmy nasz stosunkowo nowy samochód ze Skandynawii - bez cła!

    I na pewno pracę znajdziecie, podoba mi się ten pomysł z pracą sezonową na Boże Narodzenie - kanadyski odpowiednik Macy's to bez wątpienia the Bay. Ja the Bay bardzo lubię, sklep możecie znaleźć na Bloor street lub przy Yonge (Yonge to albo najdłuższa ulica Kanady albo na świecie, już nie pamiętam). Zaraz pewnie pan ResVaria to zakwestionuje, ale nic to przecież. Już się przyzwyczaiłam.

    Pozdrowienia i powodzenia
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  41. Nie wierzcie znachorom:)

    "Vehicles manufactured for sale in countries other than Canada and the United States do not comply with the requirements of the Canada Motor Vehicle Safety Act, CANNOT be altered to comply and CANNOT be imported into Canada."
    http://www.tc.gc.ca/eng/roadsafety/safevehicles-importation-other-than-index-446.htm

    OdpowiedzUsuń
  42. Resvario, my samochód importowaliśmy PRZED wprowadzeniem Air Care w Kanadzie i zdecydowanie samochód mogliśmy wwieźć. Czy Ty naprawdę uważasz, że w Kanadzie nie ma samochodów IMPORTOWANYCH z Europy? Zapewniam Cię, że są. Na pewno bowiem są wyjątki od tejże reguły, lecz Tobie pewnie nie chce się ich podawać. Nie ma żadnych Alfa Romeo ani Maserati w Kanadzie i NIKT sobie ich nie może we włoskiej wersji kupić. Takie półprawdy są najlepsze!Pozdrawiam.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  43. Alicja, żal mi Twoich dzieci. Cały dzień siedzisz na internecie i za wszelką cenę wszystkim udowadniasz, że tylko Ty masz rację. Nie wolałabyś spędzić tego czasu z pociechami?

    OdpowiedzUsuń
  44. Moment, moment, moment. Czy to znaczy, że w Kanadzie nie ma żadnych samochodów importowanych??? Wyjątek jest tylko w stosunku to aut starszych niż 15 lat, z tego co widzę. Wszystkie młodsze niż 15letnie auta jezdżące po kanadyjskich drogach są produkowane w Ameryce Północnej?! Jeśli tak, to może zamiast kontynentu USA i Kanada po prostu jakąś osobną planetę sobie zaanektują, przecież to jakaś izolacjonistyczna masakra jest...

    OdpowiedzUsuń
  45. O tak, też pamiętam, że właśnie można ściągać starsze samochody i jeszcze jakieś są wyjątki. Być może faktycznie już teraz nie można tak prosto sprowadzać samochodów teraz jak było można ileś lat temu przed Air Care (znany pod nazwą Smog w Kalifornii). No ale można sobie inne swoje mienie sprowadzić bezcłowo jak się chce. My ściągneliśmy tylko samochód i kilka obrazów i tyle.

    Aneto, nie martw się. Oprócz dzieci to ja jeszcze teraz mam i wspaniałego psa, z przytułku. Jakoś sobie wszyscy dobrze radzimy. Dziękuję za troskę. A Ty napisz coś lepiej o papudze, bo dawno nie było.

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  46. Wracajac do tematu.
    Koale - nie wiem JAK wy szukacie pracy - wiec pozwalam sobie wkleic link do craigslist, w usa jest to dosyc popularny sposob.
    tam jest tez wiele innych ogloszen - sprzedazy np. uzywanych mebli tanio lub za darmo, cosbyscie krzeselko mieli w swoim apartmencie na przyklad;) albo spojrzcie na linki z resume - co inni ludzie pisza i jak je pisza.

    http://toronto.en.craigslist.ca/

    OdpowiedzUsuń
  47. Panowie i Panie, bez złośliwości i pasywnej agresji :)

    Ania: z craigslity też wysyłam, w Polsce to praktycznie nieistniejący sposób zdobywania dóbr i pracy, ale kiedyś natknęłam się na program na Planete, a potem mi Kris podał linka i się bardzo zaprzyjaźniłam z tą stronką :) Planuję tam upolować sofę :) Jutro mam rozmowę o pracę, zapewne będą mi kazali coś sprzedawać, ale nie jestem w sumie na pozycji do wybrzydzania. Jak mi dadzą podstawę a nie tylko samą prowizję, to będzie dobrze. Firma zajmuje się usługami marketingowymi i organizacją eventów, więc może nie będzie tak źle jak to sobie wyobrażam (mam dość poważny uraz do sprzedaży bezpośredniej, nienawidzę, nienawidzę).

    OdpowiedzUsuń
  48. Znasz niemiecki? chociaz troche?
    zobacz:)

    Waitress-German Speaking (Scarborough)

    --------------------------------------------------------------------------------
    Date: 2010-10-14, 12:26AM EDT
    Reply to: job-qxnnu-2005275002@craigslist.org [Errors when replying to ads?]

    --------------------------------------------------------------------------------


    Immediate position for waitress for light luncheons and/or evenings German is an asset.


    •Location: Scarborough
    •Compensation: $11 plus tips
    •This is a part-time job.
    •Principals only. Recruiters, please don't contact this job poster.

    OdpowiedzUsuń
  49. O wlasnie napisalas, ze znasz te strone:)
    no to powodzenia jutro:) bede trzymac kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  50. I nie martw się sprzedażą, może jeszcze okazać się, że jesteś w tym świetna! Postaraj się jak najbardziej unikać uprzedzeń! Może jakaś praca w kwiaciarni na przykład? Może poszukajcie czegoś na U of T - to w sumie kolosalna instytucja i zawsze u nich jest masa pracy. Może ktoś się zlituje i da Wam coś bez kanadyjskiego doświadczenia, często jest poza tym okres próbny. Będzie dobrze!
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  51. Alicja: jestem dość dobra w sprzedaży, co nie zmienia faktu, że tego nienawidzę :) Zobaczymy czego się dowiem jutro.
    W kawiarni to tylko dorywczo, nikt mnie nie przyjmie na dłuższy termin widząc moje CV, chyba że przestanę wymieniać stanowiska ;)
    Dzięki za wiarę, w końcu musi się udać, nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  52. Moja przyjaciolka, gdy przyjechala do Kanada to szukala pracy jako babsitter ale .....w super dobrej rodzinie. Praca polegala na odprowadzaniu dziecka do szkoly i przypilnowania jak wykonuje zadania domowe. A ze przejaciolka nieprzecietna osobowoscia jest to szybko zaprzyjaznila sie z pracodawcami i ... po nitce do klepka - dostala prace jako inzynier chemik w MAC Cosmetics.Chodzac (dzwoniac) na interwia mozna sie zoorientowac czy potrzebna jest baby sitter ktora i podlogi wyszoruje czy babysitter do intelektualnych rozmow z dzieckiem. Przyjaciolce sie udalo moze i Tobie to wyjdzie. Danutella

    OdpowiedzUsuń
  53. Pani Koalo, to nic, że się tego nienawidzi...na razie. Jak się nie ma co się lubi, to się....znasz resztę. Zobaczysz, że to tylko początek. A moim zdaniem to i tak wcześniej niż później przyda Wam się samochód. I wtedy będzie z dojazdem wszędzie łatwiej. Moja koleżanka mieszka w centrum TO, we włoskiej dzielnicy, do pracy dojeżdża aż do Mississauga...no ale po pół roku pracy pozwolono jej pracować 3 dni z domu, i problem dojazdów praktycznie się rozwiązał. A ona ma jeszcze 3 letnie dziecko, więc sytuacja się komplikuje!
    Zobaczysz, że będzie dobrze, rozmawiaj z ludźmi, bądź otwarta na pomysły i daj sobie pomóc! Za trzy miesiące będzie już Wam zupełnie inaczej!
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  54. Pani Koalo,
    oczywiście, że są auta importowane. Ale one mają miejsocwą homologację i są specjalnie dostosowane do kanadyjskich przepisów. Sprowadzane są oficjalnymi kanałami. Chodziło mi o to, że bardzo trudno sprowadzić spoza Stanów auta indywidualnie/prywatnie.

    OdpowiedzUsuń
  55. Aaa, no widzisz. Ja zrozumiałam tę stronę tak, ze nikt, kompletnie nikt nie może sprowadzić auta wyprodukowanego poza Ameryką Płn. Coś o mieniu przesiedleńczym słyszałam, ale nie wnikałam jak to działa, póki się nie przesiedlam jakoś niespecjalnie miałam motywację ;)

    OdpowiedzUsuń
  56. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  57. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  58. Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń