sobota, 2 października 2010

Nadal bez internetu, ale mamy TV :)

Dzielna Koala wyruszyła na żer i upolowała telewizor :) Stał sobie porzucony (telewizor, nie Pan Koala ;)), więc został przytargany do domu i po kupieniu anteny i uniwersalnego pilota, okazało się, że żyje i działa! Najprawdopodobniej odbiera tylko analogowe programy, wiec trzeba kupić to coś do odbioru cyfrowego sygnału. I chyba antenę ze wzmocnieniem, bo mamy dosć słaby obraz. Ale mamy telewizję! I to nawet parę kanałów: CBC (prawie się nie da oglądać), CTV (najlepszy odbiór), Global (tak se, da radę), coś dla dzieci, coś tureckiego, Sun TV (całkiem ok), coś po francusku (logo takie jak CBC) i coś polskiego, na czym dzisiaj napierw był ksiądz, a potem Piotr Rubik... W każdym razie dla mnie wystarczą Global, CTV, CBC i coś ze sportem. Dla poza kanadyjskich czytelników - na trzech pierwszych są seriale :)))))) Na razie jestem zafascynowana jakością reklam - spora część z nich wygląda jak nakręcona dla żartu, albo żywcem przeniesiona z połowy lat 90tych. Wczoraj trafiliśmy na psychoanalizę na ekranie (Dr Phil to taka Ewa Drzyzga, tyle że daje rady, a nie tylko zadaje pytania) oraz cały program poświęcony higienie jamy ustnej...

Znalazłam nową miłość zaraz po Panu Koali i zmywarce do naczyń - suszarka do ubrań. Przez cały życie byłam przekonana, że suszarka jest idiotycznym rozwiązaniem, bo ubrania z niej wychodzą wymięte niemożliwie. Dlatego też zaopatrzyliśmy się w suszarkę do ubrań, taką stojącą, co nie było proste, bo chcieliśmy upolować tanią, a albo nie było nigdzie żadnych, albo kosztowały 40$. W końcu trafiliśmy na promocję w Canadian Tire (taki sklep ze wszystkim do domu) i całą zadowolona zaplanowałam na weekend pranie. Wczoraj złożyliśmy wizytę Krisowi i Małżonce i przy grillu i piwku, od słowa do słowa, dowiedziałam się, że o suszarkach mechanicznych mam bardzo mylne mniemanie. Małżonka zapewniła mnie, że ubrania nie wyjdą pogniecione, chyba że je porzucę i nie wyjmę w rozsądnym czasie. No i wełnianych rzeczy nie wkładać, bo można wyjąć rozmiar dziecięcy :) Postanowiłam zaufać "autochtonom" ;) i dzisiaj zaatakowaliśmy pralkę, a potem suszarkę... Kocham to urządzenie, naprawdę kocham! :) Ubrania wyszły cieplutkie, pachnące i nie wygniecione!!! A co najlepsze, nie wiem czego oni dodają do płynów do prania, ale nie trzeba używać płynu zmiękczającego! W tym układzie mam zamiar dzisiaj jeszcze jedno pranie zrobić i już się nie mogę doczekać :)

Siedzimy sobie w bibliotece, a wokół nas tłumy ludzi. Nigdy w życiu nie widziałam takich tłumów w miejskiej bibliotece. Ludzie siedzą, czytają gazety, książki, dzieciaki układają klocki, na dole jest Study Hall, więc wszyscy się uczą, a wszystko wygląda tak, że aż mi się czytać zachciało. W ogóle tutaj dużo ludzi czyta, z tego co zauważyłam, szczególnie w metrze, każdy praktycznie ma albo gazetę, albo książkę, albo czytnik e-booków. Ponieważ od nas do centrum też sie chwilę metrem jedzie (jakieś 8 przystanków chyba mamy), więc pewnie będę nadrabiać zaległości czytelnicze.

Notka o jedzeniu nadchodzi wielkimi krokami, jeszcze tylko trochę materiału muszę zebrać. Miałam niecny plan obfotografowania takiego ogromnego marketu koło nas, ale akurat w momencie jak robiłam zdjęcie mięcha dla Agi, Pan Ochroniarz poinformował mnie, że nie wolno robić zdjęć :( I mięcho skasowałam, ale reszta została. Zastanawiam się, czy tam jeszcze raz z partyzanta nie wpaść i nie pstryknąć czegoś szybciej, ale wolałabym się nie narazić i nie wpaść w kłopoty :) Tak więc zdjecia nie będzie, ale informuję, że tutaj istnieje 2,7L opakowanie margaryny :D Jutro idziemy na targowisko polecone przez Krisa i Małżonkę, tam można robić zdjęcia, więc się mam nadzieję, wyszaleję.

Internet mamy mieć w środę, więc mam nadzieję, że wówczas będę wreszcie w stanie powrzucać zdjęcia i bardziej składnie i częściej pisać.

7 komentarzy:

  1. Obsmialam sie z tej suszarki, bo ja bedac 2 lata temu w PL nie moglam sie nadziwic, ze wszyscy maja pralki a nikt suszarki. I wiecznie mi tlumaczono, jakie to suszarki sieja spustoszenie, jak niszcza odziez i jak to po nich nic nie mozna doprasowac. Machnelam reka po bodajze 2-3 takich wykladach, bo i co mi zalezy. Nie moj cyrk, nie moje malpy:))) Ale swoje wiem:)
    Natomiast musze sie odezwac w sprawie margaryny, bo widzialam, ze to w PL bardzo popularny produkt. Ja natomiast w zyciu moim doroslym nigdy nie kupilam margaryny, pewnie jadlam, bo nie raz jadlam jakies gotowe wypieki, ale sama nigdy tego nie uzywam. Tylko maslo, a widze, ze Ty tez jestes margarynowa:)) bo juz drugi raz czytam wzmianke o margarynie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie rowniez sprawa suszarki zdziwila z tym gnieceniem?? WTF??? Dzieki suszarce od wielu lat prasuje tylko raz-dwa razy do roku - obrus na stol swiateczny (i tak nie wiem po co, ale chyba to jedno z moich dziwadel). Zelazko stoi gdzies zapomniane i zakurzone. Co do koszul i innych ubran tzw bussiness attire to bardzo dobrze tu wyglada sprawa dry cleaning czyli pralni "chemicznych"?
    Suszarka to jedne z niewielu urzadzen bez ktorych nie dam rady funkcjonowac - tak jak np. microwave i otwieracz do puszek;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Urzadzen ktore ulatwiaja zycie i ktore sa dosc powszechne tutaj a raczej nie istniejace/malo rozpowszechnione w Polse jest wiele. Poczawszy od prostego odkurzacza ktory jednoczesnie szczotkuje dywan, poprzez mlynek w zlewozmywaku, suszarke do ciuchow, Roomba i Scooba, wentylatory na suficie, programowane termostaty, automatycznie otwierane garaze, a skonczywszy na wyposazeniu samochodow - automatyczne skrzynie biegow, automatyczne wycieraczki, automatyczna klima, nawigacja i tym podobne drobiazgi.

    Moim zdecydowanym faworytem jest od wielu lat Roomba - wlaczam ja rano i godzine pozniej mam pieknie odkurzony caly parter domu. Przy dwoch zwierzetach (i corce-balaganiarce) to wielkie ulatwienie.

    OdpowiedzUsuń
  4. miecho powiadasz - to jest to, co tygryski lubia najbardziej :-)) a znalazlas juz jakies fajne kielbachy typu kabanosy czy frankfurterki?
    pozdrawiam
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. PS
    co do suszarek - w Polsce malo kto ma takie urzadzenie, ale wszyscy twierdza, ze niszczy rzeczy, dziwne, bo skad niby to wiedza, skoro nikt tego nie ma :-))

    OdpowiedzUsuń
  6. a jeszcze jedno - zaczyna mnie wkurzac ta roznica czasu, zawsze jestem z odczytaniem bloga o dzien do tylu, potem napisze cos w komentarzu i musze czekac kilka godzin, az sie obudzicie, wrocicie z pracy, czy innych zajec i dopiero po poludniu odpiszecie - a ja taka niecierpliwa jestem :-)
    a Ty juz sie przestawilas na czas po tamtej stronie kaluzy?

    OdpowiedzUsuń
  7. Aga: kiełbas jeszcze nie obczailiśmy, znaczy Ł kupił coś na grilla, ale w końcu wywaliliśmy, bo się wydawało niejadalne... Z czasem już się przestawiliśmy, taki typowy jet lag to trwał może ze trzy dni, natomiast potem miałam przez pewien czas tak, że nawet jak się położyłam o 23, to się budziłam w nocy, a rano i tak o 7 byłam na nogach. Teraz wszystko wróciło do normy i znów mogę spać do dziewiąte :)

    Marek: ja mam coś w rodzaju tej Roomby w Poznaniu - chodzi o taki okrągły odkurzacz, co sam śmiga? Przy kocie bardzo się przydawał :)

    Stardust: ja w sumie masłowa, ale jakoś tak ciągle nie mogę wyrzucić z głowy propagandy lat 90tych, że masło tuczące i niezdrowe... Wiem, że margaryna ma więcej syfu i gorzej smakuje, ale jak taka owieczka prowadzona na rzeź zawsze automatycznie margarynę kupuję...

    Ania: brak mikrofalówki odczuwam bardziej niż myślałam - na przykład popcorn. Patrzę na to opakowanie, które mamy w szafce i wczoraj już wymyśliłam, że zrobię go w piekarniku, tylko się boję, że mi się opakowanie zapali :)))

    OdpowiedzUsuń