niedziela, 6 maja 2012

Saga o Greyhoundzie

Zanim opowiem o Warmii, podzielę się sprawą męczącą mnie od kilku miesięcy, czyli walką z Greyhoundem o zwrot pieniędzy. Takiego burdelu i obsługi klienta nie doświadczyłam nigdzie indziej i, mam nadzieję, już nie doświadczę...

Zaczęło się wszystko w sierpniu, od mojego błędu, czyli kupna dwóch biletów Discovery Pass przed sprawdzeniem, czy pojedyncze przejazdy wyjdą taniej czy drożej. Nie pytajcie dlaczego, ale sprawdziłam to parę godzin po dokonaniu transakcji i jak się okazało, że DP wyjdą parędziesiąt dolarów drożej, postanowiłam odkręcić całą sprawę.

Był piątek wieczór, więc obsługa klienta już nie działała, postanowiłam zadzwonić w poniedziałek z samego rana, wcześniej na wszelki wypadek wysłałam też maila z dramatyczną prośbą o anulowanie całej transakcji. W poniedziałek bez większych problemów dodzwoniłam się na infolinię i usłyszałam, że nie ma żadnego problemu, mojej transakcji nie ma w systemie, więc najwidoczniej została anulowana zanim doszła do skutku. Jakież było moje zdziwienie jak po powrocie z pracy zastałam w skrzynce maila z gratulacjami dla nowych posiadaczy Discovery Pass...

Od razu zadzwoniłam, wyjaśniając, że ja tych biletów nie chcę, zostałam poinformowana, że transakcja jest anulowana, dlatego tak szybko się z nimi skontaktowałam, żeby nie zdążyli wysłać biletów, więc niech coś zrobią, żeby to zatrzymać. Miła Pani stwierdziła, że mogę anulować transakcję na ich stronie. Nie znalazłam takiej opcji, więc zadzwoniłam trzeci raz, aby usłyszeć kolejną wersję, że nie ma opcji na anulowanie czegokolwiek, muszę poczekać aż bilety przyjdą, po czym je odesłać i odczekać 6-8 tygodni na zwrot pieniędzy. Wpadłam w lekki szał, ale cóż było robić, ponad pół godziny ich molestowałam i nie znaleźli innej opcji. W tym układzie odesłałam bilety wraz z listem, że wyjeżdżam z Kanady, jakby co proszę o kontakt pod nowym numerem, podałam na wszelki wypadek numer karty kredytowej, na którą mają zwrócić kasę i wysłałam wszystko przed wyjazdem na wakacje. Specjalnie zostawiłam aktywną kartę.

Po powrocie do Polski zaczęła się jazda bez trzymanki. Najpierw mnie poinformowali, że wysłali czek (jakie czek??? Po jaką cholerę czek???) do Toronto. Odpisałam, że mnie nie ma w Toronto i niech ten czek unieważnią i wyślą do Polski. Odpisali, że muszą czekać aż czek wróci, na co odparłam, że nie wróci, bo budynek za chwilę zostanie zburzony, a czek najpewniej będzie w gruzach. Odpisali, że muszą czekać aż czek wróci, po czym spróbują go wysłać ponownie do Toronto. Zapytałam, czy ktoś w ogóle czyta mojego maila zanim na niego odpowie i której części zdania NIE MA MNIE W KANADZIE nie rozumieją. Trwało to ze dwa miesiące, bo ich odpowiadanie na maile zajmuje do 14 dni roboczych. Pożaliłam się Monice, która zdziwiona zapytała czemu po prostu nie zgłoszą do banku, że czek ma zostać wstrzymany. Zaoferowała pomoc w dodzwonieniu się do nich, bo ja ciągle trafiałam na informację, że jest duży ruch i mam próbować później. Monika miała więcej szczęścia i po wysłuchaniu całej serii melodyjek, uzyskała zapewnienie, ze czek zatrzymają, tylko muszę im wysłać faks na podkładkę i maila na wszelki wypadek. Tak też zrobiłam, podałam adres Moniki, bo do Europy czeków nie wysyłają, a w międdzyczasie skończył się listopad.

W grudniu i styczniu zbywali mnie informacjami, że moja sprawa została przekazana do wyższego menedżmentu i tym podobne pierdoły, a ja ciągle nie mogłam się dodzwonić. Światełko w tunelu pojawiło się w lutym wraz z mailem, że czek wysłali ponownie 26.01. Niestety nie wiem skąd wytrzasnęli tę informację, światełku w tunelu zgasło szybko, czek nigdzie nie dotarł, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy odzyskam pieniądze przed emeryturą. Na szczęście zaczęłam się do nich dodzwaniać, co jednak niewiele pomagało, bo za każdym razem mówiono mi co innego. Kiedyś nawet zrobiłam eksperyment i zadzwoniłam dwa razy w ciągu jednego dnia i otrzymałam dwie różne wersje wydarzeń. Próbowałam wszystkiego, płaczliwym głosem pytałam dramatycznie co mam zrobić, żeby odzyskać pieniądze, podnosiłam głos, dostawałam słowotoku, byłam spokojna i lakoniczna, no nic nie działało. Raz udało mi się skłonić dziewczynę, żeby mnie połączyła z przełożonym, a ten wyraził zdziwienie, że w ogóle był jakiś czek, skoro kasa powinna była pójść na kartę (którą w międzyczasie zamknęłam). Zaproponowałam (poraz kolejny), że mam nadal kanadyjskie konto bankowe, więc może tam prześlą pieniądze. Nie, wymyślił, że czek zostanie ponownie wystawiony i trzeba czekać (ich ulubione sformułowanie) na dział zwrotów.

Zwrot nastąpił jak telefon odebrała najbardziej rozgarnięta dziewczyna ze wszystkich osób, z którymi rozmawiałam (co było upierdliwe też z tego powodu, że każda z tych osób musiała się zapoznawać ze sprawą na nowo, a że sprawa urosła do sporych rozmiarów, mam wrażenie, że części się nie chciało i mnie zbywali tym, że trzeba czekać). Najpierw zapoznała się ze sprawą. Potem poprosiła o jeszcze chwilę cierpliwości. Następnie zapytała, czy mam nadal tę kartę kredytową. Nie wiem jakim cudem, ale nadal ją miałam w portfelu. Dziewczyna oświadczyła, że zleci przesłanie wnioskowanej kwoty na tę kartę, która jest powiązana z kontem, więc pieniądze trafią w ten sposób na konto. Mało się nie rozpłakałam ze szczęścia i powstrzymałam w ostatnim momencie od pytania, dlaczego kurwa nikt na to wcześniej nie wpadł, łącznie z przełożonym.

Trochę im to zajęło, a ode mnie wymagało jeszcze dwóch dodatkowych telefonów, ponieważ rozgarnieta dziewczyna nie powiedziała mi, że muszę się skontaktować z bankiem i podjąć decyzję w jaki sposób kwota z karty ma trafić do mnie (myślałam, że automatycznie to pójdzie na konto). W piątek 04.05.2012, po siedmiu miesiącach walki, w końcu zobaczyłam wymarzony zwrot na kanadyjskim koncie. Jeszcze się nie upiłam z tej okazji, ale mam taki plan :))))

Podsumowując - najbardziej frustrujące było to, że miałam wrażenie, iż jestem cały czas okłamywana i nie wiedziałam już co mam zrobić, żeby się przebić do kogoś, kto podejmie jakąś decyzję i odda mi pieniądze. Każda osoba, z którą rozmawiałam, miała inną wersję wydarzeń, podejrzewam, że część z nich w ogóle nie wczytała się w historię tego burdelu. Byłam o krok od próby złożenia oficjalnej skargi konsumenckiej, co mi podpowiedziała Monika. Za jej radą też skontaktowałam się z nimi na facebooku i twitterze, z marnym niestety skutkiem. 7 miesięcy...

Wielkie dzięki dla Moniki za pomoc i wsparcie duchowo-słowne w momentach jak traciłam już wiarę, że uda mi się te pieniądze odzyskać :))) ZWYCIEŻYLIŚMY! ;)

103 komentarze:

  1. Taaa, angloamerykańska kultura załatwiania wszystkiego przez call centre...

    Mieszkając w Szkocji mam coś na ten temat do powiedzenia.

    Wszystko jest dokładnie tak, jak opowiadasz, do tego dochodzi fakt, że ludzie przy telefonach nie mają pojęcia o swojej robocie, bo sa z łapanki (kto by chciał pracować w call centre) a systemy nie przewidują wszystkich sytuacji. Przykład:

    Zamówiłem internet z Talk Talk. Po kilku tygodniach od gwarantowanego terminu dalej nie działa. Dzwonię po raz n-ty i trafiam na kogoś kto wydaje się bardziej rozwinięty. Po sprawdzeniu czy ja to ja i wyłożeniu sprawy pan zabiera się do konkretów.

    - Więc o co chodzi?
    - No wciąż nie mam od was sygnału.
    - Mhm... A sprawdził pan u siebie w komputerze? Trzeba kliknąć start a potem..
    - proszę pana, po pierwsze to nic nie da, bo nie mam od was sygnału, a po drugie nie mam w komputerze przycisku start...
    - Mhm. To spróbujmy inaczej. Jaki pan ma system na komputerze podłączonym do naszej sieci?
    - Ale ja nie mam komputera podłączonego bezpośrednio, ja mam router i już na nim nie ma sygnału...
    - Mhm, mhm, ale jaki tam jest system?
    - No nie wiem, jakiś ruterowy pewnie...
    - ale nie, na komputerze jaki pan ma?
    - ale co to za różnica co mam za system na komputerze, jak sygnału nie ma na routerze, ja mogę sobie pod niego podłączyć sokowirówkę albo tokarkę przecież
    - no ale ja muszę wypełnić tu takie pole w systemie, bo mnie nie puści dalej póki nie zaznaczę jaki pan ma system w komputerze
    - ok, no skoro pan musi to GNU Linux Debian Unstable
    - [długa chwila ciszy] Hm, a mogę napisac, że pan ma Apple? Bo mi się tutaj jak rozwija to są tylko windowsy i makintosze...

    ...

    OdpowiedzUsuń
  2. No, a nie muszę dodawać chyba, że internet w końcu mam z innej firmy? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha, dobre :)

    Zadzwoniłam do nich po tym jak już wysłali kasę, żeby się upewnić, czy wszystko jest ok, bo miało być 7-14 dni i cisza (potem się okazało, że te 7-14 dni to na zrealizowanie zlecenia wewnątrz u nich, a nie doprowadzenie sprawy do końca). Koleś się zapoznał z moją "teczką", po czym mi mówi, że się skonsultował z przełożonym i mają taką zasadę, że trzeba czekać aż czek wróci. Wycedziłam, że czek został anulowany w listopadzie, więc o czym on do cholery mówi??? Wyłączył się na chwilę, po czym przeprosił, że nie doczytał, tylko szybko zescrollował na sam dół. Byłam wzruszona szczerością :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Troche sie dziwie, ze po tych wszystkich miesiacach przepraw z nimi nie osiwialas;))))I tak bylas bardzo opanowana i udawalo sie Tobie brac na wstrzymanie. Pamietam jak raz w grudniu spytalam o postep i mi odpowiedzialas, ze w grudniu postanowilas sie nie przejmowac:) Momentami ta sprawa zakrawala normalnie o jakas satyre;) Nie bylo wiadomo smiac sie czy plakac? No ale, jak mowi porzekadlo, wszystko dobre co dobrze sie konczy! A tak na marginesie, to Greyhound to najgorsza firma na tym kontynencie!!!! Ich obsluga klienta to jedna wielka porazka, dodzwonienie sie do nich graniczy z cudem, nie maja nawet numeru toll-free, co juz jest ewenementem! Zdecydowanie mam ja na czarnej liscie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam w sumie innego wyjścia, choć wiesz, że rozważałam przelot do Dallas ;) Teraz czuję się nieswojo, dni mijają, a ja nie muszę dzwonić do Greyhounda, to już prawie rytuał był, haha :)

      Usuń
  5. Hmmm, bardzo mi się to nie podoba. Nie miałam jeszcze takich przygód, ale wiem, że najlepszym rozwiązaniem jest eskalacja, pisanie do różnych dyrekcji, Better Business Bureau i tak dalej. No i wszystko zależy od kwoty, jeżeli jest względnie mała, to szkoda czasu i energii aby dla idei walczyć z ich wewnętrznym systemem. Jest takie powiedzenie po angielsku, że trzeba sobie wybierać bitwy i niekoniecznie każda góra jest tą, na której się musi zginąć.... Ja już dla samej idei nie walczę z systemem. I nawet nie kiszę się wewnętrznie, po prostu olewam. Nie zawsze się wygrywa....
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie w końcu bym zaczęła pisać do jakichś zewnętrznych instytucji, a mówimy o ponad 900$, więc warto było się poszarpać :)

      Usuń
  6. No wlasnie zastanawiam sie czy utrzymywanie konta przez rok nie wyszlo drozej niz te kilka dolcow zwrotu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konto zmieniłam na bezpłatne, a utrzymywać i tak chciałam ze względu na zwrot podatku. Alternatywą były by czeki, a w Polsce jest problem, żeby relizować czeki, tym bardziej zagraniczne, bo nikt ich nie używa. W ogóle to taki, niezbyt dla mnie zrozumiały, relikt północnoamerykański...

      Usuń
  7. Bo w Polsce czeków nie było, wtedy kiedy były w Ameryce. Potem przyszły, ale ludzie nie mieli czasu, żeby sie z nimi zapoznać i zaprzyjaźnić. A to jest w sumie świetna sprawa. Jak w Polsce załatwia się zapłatę np. ogrodnikowi? Nie masz gotówki, ogrodnik przychodzi, ścina coś tam, przepracuje tyle i tyle godzin i odchodzi. Jak mu płacicie?
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo jak zapłacić prywatnej osobie za coś kiedy to więcej kosztuje? Na przykład za samochód? Gotówką? Kto by z taką forsą przy sobie chodził...

      Jasne, że można przelewem na konto, ale po co sobie życie komplikować, skoro wypisanie czeku zajmuje minutę i do tego można dać datowany na później, kiedy się na przykład płaci czynsz za mieszkanie. Kiedy jeszcze wynajmowaliśmy dawałem czeki na rok albo pół i nie musiałem potem oglądać swojego landlorda o ile sam nie chciałem.

      Poza wszystkim jest jeszcze void cheque, który się wysyła kiedy chce się, żeby odbiorca mógł zacząć pobierać z naszego konta regularne opłaty bez konieczności każdorazowej autoryzacji. Na przykład Toronto Hydro w ten sposób od nas pobiera za prąd. Wygodne i praktyczne.

      Usuń
    2. PS. O Greyhoundzie słyszałem wiele złych opinii, sam nigdy nie korzystałem ale jak rozumiem, jeżdzą tym tylko desperaci których nie stać na pociąg albo samolot. Pewnie stąd niestety niezbyt się starają o klientów.

      Usuń
    3. Ale chyba w całej Europie czeki nie są specjalnie używane. Przynajmniej nie na Wyspach. I w Niemczech chyba też nie.

      Usuń
    4. Aha, a ogrodnikowi się płaci w zależności od umowy, albo faktura, albo przelew, jak sądzę, gdyż ogrodnika nie mam ;)

      Usuń
    5. Na wyspach akurat czeki są używane. I są faktycznie, przydatne jak pryszcz na dupie.

      Wypisanie czeku trwa tyle samo co klikniecie w komputerze. Bankowość internetowa to standard, można mieć paypale i inne wynalazki w komórce. Ale nie, Brytyjczycy się uwzięli na czeki. No i płacę za coś kartą, potem to zwracam i z powrotem dostaję czek. I leć tu człowieku do banku i realizuj, jak w średniowieczu... NIe mówiąc o tym, ze mój bank akurat (który wybrałem bo ma najlepsze warunki i świetną bankowość INTERNETOWĄ) ma oddziały tylko w centrum albo na lotniskach. Czyli tam gdzie najdroższe parkingi. A od kiedy przenieśli siedzibę i maszynę do czeków wrzucili do środka nie mogę sobie już podjechac po godzinach. Czyli zrealizowanie czeku oznacza dla mnie, że muszę czekać aż będę miał wolny dzień, potem kupić sobie bilet na kolejkę miejską za 1.90 i zmarnować ponad godzinę na wyprawę do miasta...

      Dobrze, że już wygonili czeki z płacenia w sklepach i na stacjach benzynowych, bo to trwało wieki - sie czekało zawsze aż jakaś babcia wykaligrafuje, że kupiła mleko i bułki za funta czterdzieści dziewięc, a potem oni to przepuszczali przez takie maszyny z którymi zawsze były problemy... Bankomat jest na każdym rogu jak ktoś nie lubi kartą płacić...

      Resvaria: a do tego, żeby prąd sobie ściągał tyle, ile potrzeba z konta to nie potrzebne są żadne czeki. Scottish Power ode mnie sobie ściąga ile mu się należy bo tak sobie wyklikałem w internecie...

      Usuń
  8. resvaria: wiesz, dla mnie to nie jest żaden problem, żeby wejść na konto i zrobić przelew (co mi też zajmuje pewnie z minutę ;)), a jako odbiorca czeku muszę jeszcze iść do banku i odstać swoje w kolejce. To wszystko co załatwiasz czekami możesz załatwić kontem internetowym, bez konieczności wycieczek do banku, do których w Polsce praktycznie nie chodzę, a w Kanadzie mi się zdarzało. I jak wspomniałam wcześniej, to nie jest jakaś genialna funkcja, której uparci Polacy nie chcą przyjąć, tylko w ogóle w Europie nie słyszałam o masowym wykorzystywaniu czeków...

    OdpowiedzUsuń
  9. Kinga, z czekiem wystarczy iśc do bankomatu, nie trzeba lecieć do banku. Jak się ma normalne konto bankowe, to nawet możesz sobie od ręki zamienić czek na gotówkę (chyba, że kwota jest duża, wtedy tylko część). Czeki są bardzo dobrym wynalazkiem, możesz twierdzić, że nie są. To, że czegoś nie ma w Europie wcale nie znaczy, że nie jest do dobre i na odwrót. Co kto lubi rzecz jasna. Ja wiem, że w Polsce płacąc czynsz musiałem zawsze latać po gotówkę i potem z gotówką do landlorda. Wcale mi się to nie podobało. Nie ma sensu się sprzeczać, żyjemy w innych wymiarach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja się nie sprzeczam, tylko zauważam, że są altenratywne rozwiązania :) Wydaje mi się, że bankowość internetowa jest słabiej rozwinięta w Kanadzie (Ontario?) pod katem dostępności i odpłatności usług. Albo się ludzie przyzwyczaili i tak po prostu zostało. Nie wiem czemu w Europie czeki się nie przyjęły.

      Jak do bankomatu? Jak to działa? Zawsze z czekiem szłam do banku (RBC w moim przypadku), żeby mi na konto pieniądze przerzucili. Jak to działa z bankomatem, jest jakiś wpłatomat, czy coś?

      Usuń
    2. Właśnie mi Oryś pisze, że jednak się używa czeków na Wyspach. Nie mam pojecia jak jest w innych krajach :(

      Usuń
    3. Kinga, deponujesz czek w bankomacie wkladajac go do koperty (dostepnej w kazdym bankomacie) i wkladasz ja do specjalnego otworu, ktory ta koperte wciaga. Mozesz tez deponowac gotowke ale tylko banknoty.

      Usuń
    4. W Polsce gotówkę też możesz zdeponować, ale nie we wszystkich bankach i na dodatek masz osobno bankomaty, a osobno wpłatomaty, co jest naprawdę irytujące. Szkoda, ze w Kanadzie o tej możliwości zdeponowania czeku nie wiedziałam :)

      Usuń
    5. Aha i deponowac mozesz jedynie w jakimkolwiek bankomacie banku, w ktorym masz konto. Czyli majac konto w RBC nie moglas deponowac w bankomacie CIBC. wybierac gotowke mozna w jakimkolwiek bankomacie, nawet tych 'no name' z tym, ze sa zawsze jakies dodatkowe oplaty.

      Usuń
    6. Tak własnie jest jak Monika mówi w UK. Tylko że np. dla mojego banku takie automaty w Glasgow są dwa, wewnątrz oddziału czyli w godzinach otwarcia banków.

      Resvaria: czeki były wyśmienitym wynalazkiem, w XIX wieku. Ale mamy XXI wiek. Fajnie, że ktoś jest do nich przyzwyczajony, ale ja np. wolałbym nowoczesniejsze rozwiązania...

      Usuń
    7. Ze dwa razy mi się zdarzyło, że musiałam wypłacić z obcego bankomatu pieniądze i chyba $3,5 płaciłam, musiałabym sprawdzić na koncie. Ale kilka operacji w miesiącu miałam za darmo, więc mi zwracali. Na szczęście bankomat RBC mieliśmy pod nosem, w drodze do metra, więc wygodnie bardzo :)

      Usuń
    8. P.S. A landlordowi wyklikałem zlecenie stałe. I bez czeków się obyło.

      Usuń
    9. Oryś, ale co jak landlord nie chce, żebyś znał jego numer konta? Czasem proste i stare rozwiązania są dosyć dobre, nie wszystko co nowoczesne jest lepsze... Jeśli chcę komuś za coś zapłacić to nie będę się wysilał na gotówkę. Wypisanie czeku nic nie kosztuje ani mnie ani tego kto go zrealizuje.

      Koala, bankowość elektroniczna w Polsce lepiej rozwinięta niż w Kanadzie? Chyba żartujesz... Serio, bez urazy, ale polskie banki są lata świetlne za Kanadą jeśli chodzi o wygodę obsługi klienta przez internet. Ja przez internet załatwiam wszystko - od rachunków, przez mortgage po emeryturę I nie potrzebuję do tego żadnych specjalnych "kart kodów" ani generatorów specjalnych numerów dostępu jak w przypadku nieszczęsnego PEKAO o którym wspominałem u siebie. Do swojego oddziału chodzę raz na rok albo rzadziej. W każdym bankomaciemojego banku mogę sobie zmienić PIN w karcie na dowolnie wybrany przez siebie (i niekoniecznie czterocyfrowy).

      Usuń
    10. Bank bankowi nierówny, ja mam konto w mbanku i w banku byłam może ze dwa razy. Nawet jak umowę na cokolwiek podpisuję, to mam opcję, że kurier na koszt banku mi dokumenty przywiezie. W RBC najpierw musiałam czekać, aż mi WŁĄCZĄ możliwość przelewów zagranicę. Potem się okazało, że "wire transfer" jest w większości i tak niedostępny przy płatnościach (wszędzie była głównie karta kredytowa, w Polsce jest bardzo fajna opcja obsługiwana bodaj przez PAYu). Potem skończyła się promocja i okazało się, że za konto muszę płacić kilkanaście dolców miesięcznie, jeśli chcę mieć wymaganą przeze mnie ilość transakcji, przy czym definicja obejmowała też płatności kartą (co mi wyjaśniło, czemu tyle osób w sklepie z gotówką widziałam, wypłacali raz = jedna transakcja). W Polsce mam konto w mbanku od bodajże 10 lat, nie płacę za przelewy, nie chodzę do banku po cokolwiek, mogę sobie zmienić PIN, nie mam żadnego tokena, jedynie jak robię nowy przelew, to mi smsem przychodzi kod zabezpieczający do wklepania (ale u nas nie płacę za smsy przychodzące ;))
      Więc nie przesadzałabym z latami świetlnymi, Polska to nie tylko Pekao i naprawdę tu nie jest tak, że WSZYSTKO jest do dupy w porównaniu do Kanady.

      Co mi się natomiast baaardzo w RBC podoba to obsługa klienta (byli rewelacyjnie pomocni w zamykaniu karty kredytowej na odległość i przy tym burdelu z greyhoundem). No i collect calls, nie wiem czy w Polsce ta usługa istnieje, tym bardziej przy kliencie zza granicy.

      Usuń
    11. Aha, jak spłacam moją kartę kredytową, to płatność idzie w czasie rzeczywistym, a nie na drugi dzień lub dwa dni jak jest po 18tej. To mnie strasznie irytowało...

      Usuń
    12. "jedynie jak robię nowy przelew, to mi smsem przychodzi kod zabezpieczający do wklepania "

      Czyli masz kod. Przepraszam, ale wolę tutejsze rozwiązania.

      Pamiętaj też o tym, że miałaś tutaj status tymczasowy, więc jak w każdym innym kraju, prawo bankowe stawiało Cie w gorszej sytuacji. Normalnie nie ma problemu. Za granicę da się też płacić paypalem oczywiście. Chyba, że się chce kupować na Allegro, wtedy Paypal odpada:))

      Kinga, nie mówię, że wszystko jest w Polsce złe, zresztą nie wiem, bo tam nie mieszkam. Czasem bawią albo irytują mnie specyficzne rozwiązania, jak te nieszczęsne karty kodów.

      Twoje obserwacje kanadyjskiego życia są z natury rzeczy bardzo wyrywkowe (jak i moje polskiego), więc niekoniecznie odzwierciedlają tutejszą rzeczywistoć. Na przykład twierdzenie, że większość ludzi płaci gotówką jest dosyć dziwne. Tak samo jak to, że płaci się za przychodzące SMSy - tak, niektórzy płacą, zależy od operatora i taryfy. Zauważ, że tutaj SMSy są o wiele mniej popularne niż w Polsce. Używa ich właściwie tylko młodzież. Inni wolą dzwonić, bo rozmowy lokalne w Toronto są za darmo przez stacjonarny, a w komórkach wiele osób ma albo nielimitowane lokalne albo tyle minut, że nie muszą się męczyc z sms-ami.

      Usuń
    13. Spłacanie karty zależy od banku - w CIBC visę można wpłacać w czasie rzeczywistym, w RBC nie.

      Usuń
    14. "Czyli masz kod. Przepraszam, ale wolę tutejsze rozwiązania."

      Ale to jest po prostu dodatkowe zabezpieczenie - jak ktoś złamie lub ukradnie twoje dane do logowania, to i tak ma następne schody w postaci kodu do przelewów. Ja tam jestem za :)

      "Chyba, że się chce kupować na Allegro, wtedy Paypal odpada:))"
      Obecnie jest PayU, które ma m.in. opcję płatności kartą kredytową, więc PayPal wydaje się niepotrzebny.

      "Tak samo jak to, że płaci się za przychodzące SMSy - tak, niektórzy płacą, zależy od operatora i taryfy."
      Oczywiście, ja w końcu też nie płaciłam. A tu nie zależy, bo w ogóle nie podlega to jakiejkolwiek negocjacji. Ty się przyzwyczaiłeś, ale uwierz mi, komukolwiek opowiadałam, ze możliwość bezplatnych smsów i rozmów PRZYCHODZĄCYCH jest opcją w pakiecie i do negocjacji, patrzył na mnie jak na Yeti :)

      A z rozmowami pełna zgoda, już na studiach system północnoamerykański był mi przedstawiany na wykładzie, tylko nie pamiętam z czego, marketing najprawdopodobniej. Lokalne rozmowy bezpłatnie, a pozastanowe płatne, co i tak się opłacało, bo mobilność społeczeństwa była większa. Działało od lat i tak zostało, stąd ludzie wolą dzwonić. Ale jak sam zauważyłeś, nowe pokolenie już ma inaczej.

      Usuń
    15. Nowe pokolenie jest przerażające... oni nie potrafią mówić ani pisać...

      Usuń
    16. W Polsce tak samo. Zasmuciło mnie TL;DR, czyli coś co się umieszcza w znaczeniu "Too long, didn't read" pod wypowiedziami.
      I kwiatek z najnowszego egzaminu gimnazjalnego "Bez literatury byłoby ciężko, ale sympatycznie"

      Usuń
    17. resvaria: ciesz sie ciesz, ze nie potrzebujesz generatorow PIN poki mozesz. Ja tez sie cieszylem w swoim brytyjskim banku az mi wprowadzili pol roku temu. Dostalem identyczne jakie w Multibanku polskim mialem 10 lat temu i maja radoche, ze swiatowa nowosc wprowadzili ;-) Może i do Was dotrą te "nowości" :-)

      A co do Landlorda - nie bardzo widzę powodu dla którego ktoś nie chciałby żebym znał jego numer konta...

      Usuń
    18. Myślisz "kontynentalnie". Twój numer konta jest częścią Twojego ID. Czyli dzielisz się znim niechętnie i tylko z tymi z którymi musisz. Tak jak swoim Social Insurance number, datą urodzenia i adresem. Każdy kto ma te dane o wiele łatwiej się może pod Ciebie podszyć. Właśnie chyba w tym całe sedno - ten system czekowy jest po prostu bardzo łatwy i przyjazny dla użytkowników. Zabezpiecza też dosyć dobrze przed oszustami. Po co więc wyważac otwarte drzwi i wprowadzać coś, co niekoniecznie będzie lepsze?

      Nie sądzę, że nam wprowadzą generatory PIN, bo i po co. UK od jakiegoś czasu ma jakieś zapędy na biurokratyzowanie. Pomysły z wprowadzaniem dowodów, kamery na każdym kroku, zmiany prawa, żeby go dostosować do europejskich "norm" i tak dalej. Kosztowne, zbędne i utrudniające życie. Póki co wymienili nam karty kredytowe na chipowe, co akurat ani mnie nie grzeje ani nie ziębi.

      Usuń
    19. No to jest dość karkołomne założenie - argumenty za likwidacją systemu czekowego w UK to właśnie jego podatnosć na machloje i przekręty - do tego stopnia, że jak ktoś Ci na ebayu proponuje zapłatę czekiem to możesz się od razu tak pewnie czuć jak robiąc interesy z Nigeryjskim księciem na uchodźctwie ;-)


      Obawiam się, że nawet znając moje NIN, numer konta i adres dalej łatwiej jest podrobić czek niż podszyć się pode mnie...

      Usuń
  10. Slyszalam, ze mozna juz w niektorych bankach robic komorka zdjecie czeku i deponowac online przez telefon. Nie pamietam tylko czy to aby nie byly Stany? U nas zawsze pozniej hehehe W kazdym razie to pewne, ze bedzie to kiedys bardzo powszechne, bo czeki pewnie zawsze beda:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monika: no nie wiem, w UK juz się powoli odgrażają, że czeki odchodzą do lamusa - w wielu krajach europejskich już dawno odeszły. W UK już na szczęscie nie można nimi płacić w sklepach, na stacjach benzynowych itd - bardzo do przyśpieszyło kolejki, a dodatkowo pozwala zaoszczędzić pieniądze, bo obsługa czeków zajmowała dużo czasu.

      Ja mam ciągle tą samą książeczkę czekową od sześciu lat jak tu mieszkam, ubyło 6. Bo 5 razy miałem do czynienia z DVLA a raz zapłaciłem mandat korespondencyjnie ;-) Prywatne biznesy już się w to praktycznie nie bawią, chyba, że jeśli chodzi o zwrot pieniędzy - co jest zrozumiałe, bo jakby mi zwrócili na kartę, to miałbym te pieniądze od razu, a jak mi wyślą czek, to on idzie parę dni, potem wiadomo, że mogę nie od razu go móc zrealizować, a oni sobie w tym czasie obracają moją kasą...

      Usuń
    2. Orys, tutaj tez w niektorych branzach juz sie czekow nie uzywa. Pamietam, ze jak przyjechalam do Kanady, to w duzym supermarkecie kazdy placil czekiem:) Dla mnie byla to wtedy nowosc, bo w Polsce czy Niemczech, gdzie dlugo mieszkalam, czeki byly praktycznie nieznane. W dzisiejszych czasach nigdzie nie widze juz platnosci czekiem. Duzo ich sie stale uzywa w biznesach, niektore firmy stale wola placic pracownikom czekiem (taniej!) itd. Do czego ja uzywam czekow? Glownie jako 'void' wlasnie, co wyjasnil Resvaria. Ostatnio kolega syna zaplacil za niego karta kredytowa na poczet wyjazdu na Kube, syn mnie prosi: mama mozesz mu wypisac czek na taka i taka sume a ja Ci oddam gotowke? No problem. Jak dzieci byly mlodsze notorycznie wypisywalam czeki jak trzeba bylo cos oplacic w szkole. No i czasem uzywam czekow jak chce przerzucic troche $$ z konta w jednym banku na konto w drugim. Jak wspomnial Resvaria, najszybszy i nawygodniejszy sposob (tymczasem). Byc moze cos innego sie sprawdzi w przyszlosci?

      Usuń
    3. "Byc moze cos innego sie sprawdzi w przyszlosci?"

      Tak, bankowość internetowa ;))) Sorry, nie mogłam się powstrzymać :)

      Usuń
    4. O tyle zabawne jest całe to porównanię, że nie do końca ma sens. Każde miejsce ma swoją specyfikę. Tutaj i w Stanach są czeki, za to z drugiej strony praktycznie wszędzie i za wszystko da się płacić kartą kredytową albo debetem. I załatwić przez telefon, internet albo faks. W Europie karty są o wiele mniej rozpowszechnione, oczywiście to się zmienia, ale i tak przeciętny Niemiec woli mieć Geld w kieszeni niż plastik. Tak samo z załatwianiem. Proszę sobie spróbować zamówić w Polsce paszport posyłając aplikację pocztą, płacąc kartą (wpisując dane w aplikacji) i odbierając ów paszport pocztą... :) Niewykonalne, przynajmniej punkt pierwszy i trzeci. Tutaj jak najbardziej. Co więcej, jak się chce odebrać paszport osobiście to trzeba więcej zapłacić...

      Jak mówie, nie da się porównać.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. No teraz to tak naprawdę mieszasz zagadnienia z różnych źródeł :)
      Paszport, czy inne dokumenty, to kwestia niewydolności w przeprowadzeniu informatyzacji urzędów, co doprowadza do szału sporą część społeczeństwa, które pragnie ułatwień pod tym kątem jak kania dżdżu. I tu Polska jest mocno do tyłu (dobrze, że się z podatków można w końcu rozliczać przez internet...)

      Debetówki to w Kanadzie chyba nie taka oczywista forma płatności, jeśli dobrze pamiętam, to w trakcie naszego pomieszkiwania Tim Hortons dopiero wprowadzał tę możliwość, bo pamiętam reklamy ("już można płacić"). Jednak tamten kontynent na kredytówkach się bardzo mocno opiera, są wprowadzone różniste programy lojalnościowe - wydaje mi się, że w Europie nie jest to aż na taką skalę (te programy, znaczy się).

      A Niemcy mają w ogóle osobny system, mało kompatybilny z czymkolwiek w Europie, o czym przekonaliśmy się odwiedzając kolegę w Berlinie, gdzie musieliśmy pierwszy kurs U-Bahnem zrobić na gapę, bo biletomat nie przyjmował żadnej naszej karty. Jak się poskarżyliśmy koledze, wykrzyknął "Tu są Niemcy, tu się nie żyje na kredyt!!!" :)))))) Jak zjeździłam Europę, nigdzie nie miałam takich problemów :)

      Usuń
    7. Tak, wcześniej Timmies nie przyjmował debetu tylko Mastercard. Ale ponieważ ludziom się nie chce nosić gotówki musieli się poddać;)

      Wiesz, w Berlinie może i ten biletomat jest inny, za to jest. Od tej strony Toronto to dopiero prawdziwe średniowiecze... Wyznaję z bólem i modlę się do wszystkich germańskich bogów, żeby nam tu posłali jakąś ekipę od berlińskiego transportu miejskiego, która by przeorała the bloody "Ride the Rocket" TTC.

      Usuń
    8. Z perspektywy wspominam TTC już tylko z nostalgią i tęsknym uśmiechem na ustach :)

      Nie wiem gdzie to pisałeś, ponieważ obecny system dyskusji na blogspocie doprowadza mnie do płaczu, ale nie pisałam, że większość ludzi płaciła gotówką, tylko zaskakująco dużo ludzi miało sporo gotówki w portfelu, z moich obserwacji. Ale nie mam porównania, bo w Polsce nie pracowałam jako kasjerka (i bardzo jestem z tego powodu wdzięczna ;)))

      Usuń
    9. Monika: ale to jaki to jest zysk, że wypisujesz koledze syna czek zamiast zrobić mu po prostu przelew? W czym to jest lepsze?

      Usuń
    10. W tym, że wystarczy Ci jego imię i nazwisko. I tyle. Żadnych numerów bankowych.

      Usuń
    11. Ja bym wolał wysłać Ci smsa z moim numerem konta, niż szorować do bankomatu - nawet, jakbym miał blisko - z czekiem...

      Usuń
    12. Kwestia przyzwyczajenia jak sądze.

      Usuń
    13. To jest chyb kwintesncja różnicy w podejściu - ja wolę podać numer konta, niż chodzić do banku czy bankomatu, wygodniej mi.

      Ponadto, musimy brać pod uwagę, że rozmawiamy z punktu widzenia mieszkańców większych miast. Dla resvarii to nie problem, bo mieszka w Toronto, do pracy jeździ metrem i banki ma po drodze. Ja mieszkając w Poznaniu i jeżdżąc zagranicę odzwyczaiłam się od gotówki w portfelu, a wystarczył wyjazd "na prowincję" i się to okazał problem. Trzeba pamiętać o takich rzeczach.

      Usuń
    14. No własnie, i to właśnie przyzwyczajenie wydaje się być jedynym argumentem za czekami

      Usuń
    15. Koala, na prowincji czeki się mają o wiele lepiej niż w mieście;) A bankomaty są w każdej dziurze, z tym, że często jest to "drive through" :) Na prowincji o wiele popularniejsze od banków (zwłaszcza na prowincji w Quebecu) są credit unions. Wszędzie tego pełno. Poza tym popularny jest cash back - płacisz za piwo kartą i przy okazji możesz poprosić o gotówkę jeśli potrzebujesz.

      Usuń
    16. Możliwe, bazuję na tym co pisze Oryś, że jednak w Glasgow ma problem z deponowaniem czeku, bo ma dwa miejsca w tym celu.

      Cash back u nas też jest, ale nie wszyscy się tym chwalą, no na Orlenie funkcjonuje. Nie wiem czy to jakieś koszty straszne są, czy jak, że się nie przyznają otwarcie.

      Usuń
    17. Na Orlenie bez "no na" :D

      Usuń
    18. Cashback też mamy w UK.

      Usuń
  11. Właśnie w tym całym burdelu z Greyhoundem najgorsze było to, że nikt nie wie po cholerę oni ten czek w ogóle wystawili, skoro mieli opcję zwrotu na kartę kredytową i w końcu z niej skorzystali :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Melduję, że Hiszpania i Niemcy czeków nie mają. Czekam jeszcze na odpowiedź z Danii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włochy i Czechy też nie, jak donosi Oryś. Choć w Czechach czek jest trochę jak Wielka Stopa, ktoś coś słyszał, ale nikt nie widział ;) Zaczyna mi się podobać ta zabawa :) Kto ma jakieś inne europejskie kraje? :)))

      Usuń
    2. Koala, w Eropie się czeków nie używa i tyle. Za to każdy musi mieć dowód osobisty:) A numery kont bankowych są takie, że żaden śmiertelnik tego nie spamięta:)

      Usuń
    3. Zaciekawiło mnie gdzie się używa, bo nie mam wiedzy na ten temat, na razie wychodzi, że tylko na Wyspach.

      Z dowodami znowu mnie zaciekawiłeś, w Wielkiej Brytanii nie ma, a gdzie indziej?

      A co do numerów kont, to aż się roześmiałam, prawda :))))

      Usuń
    4. W Europie dowodów nie ma tylko w UK. Nie wiem jak w Irlandii. Wszędzie indziej władza jest nad śmiertelnikiem i trzeba się umieć wylegitymować odpowiednim papierem. W końcu Ordnung muss sein;)

      Usuń
    5. Tej, ale przecież Wy się legitymujecie prawem jazdy, gdzie są takie same informacje jak w dowodzie, więc co za różnica?

      Usuń
    6. Taka, że nie każdy ma prawo jazdy. Poza tym, i to podstazwowa różnica, w Europie masz obowiązek posiadać dokument tożsamości (w Polsce dowód albo paszport jeśli nie mieszkasz na stałe) a tu i w Stanach nie trzeba mieć przy sobie żadnego dokumentu, chyba że sie prowadzi samochód... A dokładniej w Stanach trzeba tylko jeśli się nie jest obywatelem.

      Usuń
    7. No dobra, idziesz na mecz Leafs i wdajesz się w pomeczową bójkę. Zgarnia cię policja, nie masz auta, nie masz prawa jazdy. Jak cię w tym momencie identyfikują? SIN? Jest prawo nakazujące podanie prawdziwych danych?

      Usuń
    8. SIN? Nikt tego z sobą nie nosi. Mówisz po prostu policji kim jesteś a jeśli się okaże, że nie mówisz prawdy to stawiają Ci zarzuty i tyle. Proste, przewidywalne i łatwe. Jeśli nie mają podstaw żeby Cię zatrzymać to Twoje dane osobowe też nie są im potrzebne, prawda? :) Nie mogą ot tak po prostu Cię zwinąć, bo sobie stałeś na rogu i czekałeś na autobus. A w Polsce? Wystarczy, że wydajesz się podjerzany i policja od razu "dowodzik proszę". Zdarzyło mi się kilka razy. Powód? Było późno a kolega i ja na spacerze z psami. Okropnie podejrzane musiało być...

      Usuń
    9. PS. Tutaj bójka to o wiele poważniejsza sprawa niż w Polsce. Nie polecam...

      Usuń
    10. Z tymi dowodami osobistymi, resvaria to też dość dalekosiężne założenie. Mój mi się skończył jak zielone książeczki wyszły z użycia, nie wyrabiałem sobie bo mi jest niepotrzebny. W UK w ogóle ich nie ma... Podobnie jak w Irlandii czy Skandynawii.. We Francji np. są ale nieobowiązkowe, więc sobie je wyrabiają tylko dzieciaki które chcą kupować alkohol a wyglądają za młodo...

      Usuń
    11. "Mówisz po prostu policji kim jesteś a jeśli się okaże, że nie mówisz prawdy to stawiają Ci zarzuty i tyle."

      Czyli jakaś tam baza jest, że wklepują i im się pojawia zdjęcie, tak?

      "Wystarczy, że wydajesz się podjerzany i policja od razu "dowodzik proszę". "
      Echhh, to jest niestety temat rzeka :( Mój były kiedyś siedział z kolegami, a w mieście akurat jakaś rozróba po koncercie punkowym była. A że chłopaki wyglądali też "alternatywnie" to się zaczęło sprawdzanie dokumentów. Policjant zaczął per ty, więc się były wkurzył i też odpowiedział w podobnym tonie. Policjant się mocno oburzył, że z jakiej racji, na co usłyszał "oceniam, że jesteś w moim wieku, albo niewiele starszy. Z jakiej racji mam ci per "Pan" mówić, skoro mnie jak gówniarza traktujesz". Podstaw do niczego nie mieli, więc skończyło się na tych idiotycznych dowodzikach...

      Usuń
    12. Nie ma bazy ze zdjęciem z tego co wiem. Ale mają dostęp do bazy adresowo-osobowej i mogą sprawdzić czy im mówisz prawdę na przykład czy podajesz adres, kod pocztowy albo datę urodzenia jakie masz zarejestrownane w instytucjach różnych.
      Z tym per "Ty" to uważaj, bo poruszysz kolejny temat rzekę, polską tytułomanię i wyczulenie na punkcie;)

      Usuń
    13. A dyskusję o "Witam" w mailach i co wypada w nagłówku napisać czytałeś? Rusinek o tytułach:)
      Jakby co, to ja proszę "Wielce Szanowna Koleżanko" :)))

      Usuń
    14. Tak, widziałem ten artykuł Rusinka, ale tylko przelotnie. Widziałem też to, też przelotnie, za to ciekawe komentarze pod spodem:
      http://www.polityka.pl/kraj/1526683,1,zakowski-i-czapinski--czy-mlodzi-uciekna-z-polski.read

      Czasem googluję sobie w polskich wiadomościach "emigracja" albo "emigranci" i mi takie ciekawostki wyskakują. Ciekawe założenie, ale nie do końca się zgadzam z takim sztywnym podziałem na pokolenia. W każdym pokoleniu są różni ludzie. I wiele osób które poznałem na emigracji wyjechało z przyczyn inne niż pieniądze albo polityka. Ciekawość świata też jest ważna. W każdym razie czasem podczytuję, żeby mi język nie zardzewiał całkiem, co mi grozi z powodu braku kontaktu z żywym słowem pisanym.

      Usuń
    15. Jak już to Wielce Szanowna Pani Koleżanko rzecz jasna.

      Usuń
    16. Wychodzi mi bez ładu i składu - chciałem dodać, a zapomniałem, że googluję te hasła, bo mnie ciekawi jak widzą emigrantów ludzie w Polsce. To ciekawe o tyle, że z jednej strony są mity o tym jak my tu funkcjonujemy, z drugiej mity o tym jak się funkcjonuje w Polsce, z trzeciej widać że ludzie w Polsce nie za bardzo wiedzą jak zjawisko ugryźć, z jeszcze innej sami emigranci są różni, a do tego zmieniają fazę, czyli zamieniają pobyty czasowe na stałe, czego też się (nie wiem czemu szczerze mówiąc) wielu komentatorów w Polsce nie spodziewało. Jednym słowem bardzo interesująca obserwacja socjologiczna dla mnie przynajmniej.

      Usuń
    17. Widziałam zapowiedź, że Żakowski tę rozmowę przeprowadził, ale jeszcze nie czytałam.

      Też nie do końca podoba mi się ten podział na pokolenia, bo sama się nie odnajduję w żadnym z nich, ale też rozumiem potrzebę klasyfikacji do wyciągania ogólnych wniosków i obserwacji pewnego zjawiska. Chociażby w przypadku szukania pracy, co mam akurat na topie. Ostatnio przeczytałam, że na Euro Warszawa musi zatrudnić więcej pracowników niż potrzebuje, bo 30% się deklaruje, a nie stawia do pracy. Dla mnie to sytuacja szokująca i kompletnie nie do przyjęcia, a ponoć nie jest to żaden wyjątek. Może kwestia emigracji nie jest w centrum moich zainteresowań socjologicznych, ale też mnie ten temat ciekawi (ha, nawet kiedyś nawet na socjologię chciałam iść :))

      A z rozmów Żakowskiego bardzo, bardzo ciekawy jest ten wywiad:
      http://www.polityka.pl/swiat/rozmowy/1523889,1,wywiad-zakowski-i-dembinski-o-recepcie-na-kryzys-cz-i.read
      Nie ze wszystkimi tezami się zgadzam, wiele stwierdzeń wydaje się oczywistych, ale bardzo ciekawy wywiad. W ogóle to jest niesamowicie, w obecnych czasach, interesujące zagadnienie.

      Usuń
  13. Nie kazdy ma prawo jazdy wiec roznica jest, ze mozesz sie legitymowac czym chcesz:) Aaaa i w Europie jest obowiazek meldunku:) Najwieksza glupota pod sloncem. Nie wiem czy wszedzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obowiązek meldunku jest kompletnym archaizmem, który tylko napędza kasę urzędom. Na przykład Pan Koala mieszka ze mna od 4 lat, ale zameldowany jest nadal w starym miejscu. Dlaczego? Zmiana dowodu, prawa jazdy, przerejestrowanie motocykla, wyszło naprawdę ładnych kilka stów. Na szczęście za dwa lata to badziewie zniknie.

      Usuń
    2. Chyba, że cyborg małolud wygra wybory, to może nie zniosą... Oby nie wygrał oczywiście.

      Usuń
    3. W Polsce i Bułgarii z tego co wiem jest... Przy czym nie wiem jak w Bułgarii, ale w Polsce to całkowita lipa ;-)

      Ja jestem zameldowany od urodzenia w domu rodziców, pomimo że nie mieszkam tam już 11 lat ;)

      Usuń
    4. "cyborg małolud" - hahahah, boskie :D

      Usuń
    5. Ciekawe ilu Polaków za granicą jest zameldowanych w Polsce i jaki to ma wpływ na statystyki i spis powszechny? :)

      W Niemczech, Austrii i Czechach też jest meldunek.

      Usuń
    6. W Czechach jest to taka sama fikcja jak u nas. A w Austrii to troszkę inaczej działa i o co innego chodzi.

      Usuń
    7. "A w Austrii to troszkę inaczej działa i o co innego chodzi."

      Rozwiń myśl, por favor :)

      Usuń
    8. A nie wiem dokładnie, ale mieliśmy o tym jedne konwersacje z czeskiego - o biurokracji - i zeszło na meldunki. Było nas czworo Czech, Szkot, Austriaczka i ja. I w Czechach jest jak u nas w sumie, a w Austrii jest trochę inaczej, wydaje mi się, że trochę tak jak w UK, gdzie meldunek nie jest potrzebny, ale potrzebujesz fixed address żeby czasem coś załatwić, ale to po czesku było i nie udało nam się dotrzeć do sedna sprawy... ;-)

      Usuń
    9. Haha, student, kuźwa ;)

      Czyli w UK czy w Kanadzie musisz mieć umowę najmu, a w Austrii fixed address, jakkolwiek to zrozumiałeś :P

      Usuń
    10. No chyba, że masz dom, to nie masz umowy najmu... Ale niezależnie od okoliczności nie musisz jej mieć. Jak masz ochotę mieszkać w motelu to żadnych papierów nie pokazujesz i żadnej umowy nie podpisujesz:)

      Usuń
    11. Nie, nie musisz mieć umowy najmu (ja na przykład nie mam, wszystko na gębę). Po prostu jak idziesz do urzędu to musisz pokazać, że masz jakiś adres - np. przynosząc jakiś oficjalny list do Ciebie albo rachunek za prąd, cokolwiek.

      Usuń
  14. Jak rozpętałam dyskusję o czekach. W USA w wielu bankach (we wszystkich których używam) jest optyczne czytanie czeku przez bankomat. Wsuwam czek, bankomat go ogląda, ja tylko powierdzam jednym przycisnięciem, że tak, faktycznie chcę ten czek zdeponować. Nie rozumiem jak bym miała zapłacić temu ogrodnikowi fakturą. Ja nie chcę, żeby miał jakiekolwiek informacje o moim banku poza minimum z czeku. Nie chcę i tyle. Ja gotówką praktyczne nigdy nie płacę, chociaż własciwie płacę. Korzystam bowiem wszędzie z karty debetowej czyli jest to płatnosc gotówką, a nie na kredyt. Tyle tylko, że nie muszę dotykać brudnych banknotów.:) I nadal nie wiem jak mam płacić ogrodnikowi, który tylko od czasu do czasu do mnie przychodzi. Gotówki mu nie dam (brudnych banknotów), kartą kredytową ani debetową nie zapłacę. Po co mi znać jego numer konta? Po co? To mi nie odpowiada. Czek nie jest archaiczny, czeki działają doskonale.
    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to jest to co napisałam wcześniej, kwestia przyzwyczajenia i preferencji. Ja nie mam problemu z numerem konta, bo co komu z tego przyjdzie, a może nawet coś wpłaci od serca (hahahahahahahaha, żartuję). Przelew powoduje, że nikt nigdzie chodzić nie musi.

      Faktura jak najbardziej jest ok, jak ogrodnik ma swoją działalność.

      Nie do końca rozumiem te brudne banknoty, znaczy brzydzisz się ich, czy to przenośnia?

      Usuń
  15. No nie przenośnia. Gotówka czyli banknoty są fizycznie strasznie brudne. Kiedyś o tym czytałam i aż się odechciewa brania banknotów do ręki. Z monetami jest podobnie, ale jednak mikroorganizmy lepiej trzymają się tego papieru czy włókien nawet sztucznych niż metalu.
    No dobrze, taki ogrodnik zostawia mi fakturę i potem co ja mam z nią zrobić?
    Czy w Polsce jest coś takiego jak kradzieże tożsamości? Jeżeli tak, to dziwi mnie, że pytasz po co komu Twój numer konta!
    Acha! Uwaga. Parę lat temu w Polsce ukradziono mi portfel. Na szczęście paszport i bilet powrotny miałam gdzie indziej, ale ukradziono mi wszystko co było w portfelu czyli gotówkę, DL, karty kredytowe i całe moje życie. Czy wiecie co zrobił złodziej w Polsce? Poszedł do banku (to znaczy chyba poszła) i wybrała na moje karty kredytowe tzw. cash advance. Nie z maszyny (chociaż próbowano, ale kombinatoryka ich pokonała). Pieniądze jej normalnie wydano, to co było górną granicą. Mogli to zrobić i zrobili szybko, bo wiedzieli, że ja nie zdążę kart zablokować. Skąd wiedzeli? Otóż ukradziono mi ten portfel na dworcu autobusów w Krakowie. Jechałam autokarem do W-wy, na lotnisko!!!!!! I nie mogłam w drodze nic zrobić. Zgłosiłam kradzież na policji na Okęciu. Oczywiscie nie musiałam płacić tego, bo karty kredytowe dokonały swojego śledztwa i wiedzą, że ja nie zawiniłam. Jednak przekonało mnie to, że zabranie komuś tożsamości wcale nie jest takie trudne. Numer konta, nazwisko panieńskie matki i już. To nie jest takie trudne.
    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia jakim cudem ktokolwiek wypłacił Twoje pieniądze i proszę o nie rozciąganie tego na cały kraj i wszystkie banki. Nigdy w życiu nie udało mi się załatwić czegokolwiek w banku bez dowodu osobistego, a mój były miał wielki problem, bo zapomniał jaki ma podpis na wzorze i musiał się pofatygować do oddziału macierzystego, żeby wszystko na nowo zweryfikować.

      Nadal też nie rozumiem jak można ukraść komuś tożsamość mając tylko numer konta. Bez dodatkowych informacji i dokumentów, nic nie jesteś w stanie z tym numerem zrobić.

      Usuń
    2. Kinga, nie mysle, ze Alicja podala swoje zdarzenie jako przyklad na kradziez tozsamosci? To, ze komus sie udalo wybrac forse w banku nie znaczy jeszcze, ze ktos jej ta tozsamosc ukradl. Ok, podszyl sie raz pod Alicje X ale nie mysle, ze by mu sie to udalo w innych bankowych sytuacjach (zaciagniecie pozyczki, zalozenie karty kredytowej, hipoteka itd)

      Pieniadze sa brudne? Na tyle, ze mam ich nie dotykac? Lekka paranoja. Brudne sa tez klamki w urzedach, przysiski w windzie, wozki sklepowe itd Nie dajmy sie zwariowac! Z zreszta jak mam placic jak jade np do Europy???? Musze byc w posiadaniu gotowki!

      Usuń
  16. Oczywiscie, ze nie rozciagam tego na cały kraj ani na wszystkie banki. Przykład jest po to, że istnieje coś takiego jak zorganizowana przestępczość. Ktoś, kto ukradł mi portfel przy wsiadaniu do autokaru w Krakowie (jadącego do stolicy) miał plan. Było normalnie robione dochodzenie i ktoś poszedł do dwóch czy trzech banków. Normalnie nie do wiary. Chodzi o to, że zebranie informacji o osobie nie jest takie trudne, a częścią profilaktyki jest konieczność utrudniania czyli nie podajemy zbyt wielu informacji o sobie nieznanym osobom. Ktoś kto zna nazwisko panieńskie matki, Twój adres i SSN (czy SIN w Kanadzie) już może sporo za ciebie zrobić. A jak ma jeszcze numer konta to zrobi nawet więcej.
    Pani Koalo, gwoli ścisłości: na pewno udało Ci się załatwić w banku rzeczy BEZ dowodu osobistego. Przecież w Kanadzie nikt w banku nie prosił Cię o dowód osobisty, prawda? Więc da się jednak....:)
    Pozdrawiam, Alicja
    Moniko, przecież w Europie możesz płacić bez gotówki i bez czeków...
    A z brudem pieniędzy to jest mniej więcej tak jak z brudem i z robakami w hotelach. Nie chcemy o tym rozmawiać....:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak, za wieksze zakupy place kanadyjska karta kredytowa ale co w przypadku lodow, kawy, biletu na przejazd? Nie mam debetowej, bo nie mam w Europie konta a nie bede w tym celu korzystac z kanadyjskiej debetowej, bo oplaty bankowe za kazda transakcje mnie zrujnuja. Co mi pozostaje? Gotowka! Czy moge spytac jak Ty Alicjo placisz jak wyjezdzasz poza Ameryka Pln? Moze jest jakis inny sposob, o ktorym ja nie wiem?

    Ok, kazdy wie o bed bugs w hotelach a i tak kazdy w nich nocuje. Bo, ze bed bugs sa tez w hotelach 5-cio gwiazdkowych to tez kazdy wie:) Tak samo jak z pieniedzmi. Owszem, nie sa czyste ale przeciez ich nie lize;)A obracac nimi musze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to "opłaty bankowe za transakcję" :S

      Ja kredytówką płacę po całej Europie, a i w Azji się zdarzało i żadnych opłat za transakcje nie ponoszę - dopiero jak nie spłacę jej (bezpłatnie) w ciągu 30 dni to mi zaczhnają naliczać procenty... W Kanadzie płaci się za płacenie kartą kredytową? O_o

      Usuń
    2. Nieee, no przecież Monika napisała, że musi mieć gotówkę, żeby za lody, na przykład, zapłacić, a nie wszędzie kredytową można. Wyjmowanie gotówki poprzez kredytówkę bywa kosztowne. Jak to jest w przypadku korzystania z kanadyjskiej debetówki to nie wiem, bo Orlen ją ignoruje, a w innych miejscach nie chciało mi się sprawdzać - podjęcie kasy z bankomatu natomiast kosztuje $5.

      Usuń
    3. No ja własnie o debetowej mowię. Z tego co wyczytałem w regulaminie banku za płacenie moja debetówką nie ponoszę żadnych opłat nigdzie na świecie. Za wyciąganie z bankomatu - owszem, funta 75 lub tam bodaj jakieś procentowe stawki, zalezy co większe.

      Niemniej jednak jeśli za lody nie da się zapłacić kartą, to czek z drugiego końca świata raczej tym bardziej nie pomoże, że tak nawrócę do pierwotnego tematu ;-)

      Usuń
  18. Oczywiscie, ze korzystam z gotówki, głównie za granicą. Jednak moja karta debetowa jest taka, że mogę korzystać z niej na całym świecie, jak również wyciągać z konta gotówkę na całym świecie - bez żadnych dodatkowych opłat. Pokrywa je mój bank. To jest oczywiście raczej niezwykłe, no ale takie rzeczy istnieją. Szukajcie, a znajdziecie...To jest więc mój sposób, że wszędzie płacę kartą debetową. W domu praktycznie gotówki to nie używam, i nie dlatego, że pieniądze są brudne, ale po prostu nie jest to wygodne. Bilet na przejazd- karta! Lody - karta! Normalnie u nas kartą można wszędzie płacić. Bilet to ja mam taki w formie karty zresztą. I jak kupuję i nabijam taką kartę pieniędzmi, to czym płacę - kartą oczywiście.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale jakie opłaty? Poważnie... Ja jestem tylko biednym misiem z Europy, co ma konto w Angielskim banku ale jedyne opłaty jakie ponoszę za kartę kredytową to 15 funtów rocznie jeśli z niej nie korzystam, procenty od kredytu (to chyba normalne?) i jakieś tam groszowe opłaty od przewalutowania ( co, ponieważ zwykle w moim banku kurs jest korzystny w moim przypadku oznacza, że mnie to kosztuje mniej więcej to samo co w dobrym kantorze a znacznie lepiej np. niż wymieniając kasę w kantorze lotniskowym - no i jeszcze nie muszę patrzeć na to, czy jadąc za granicę mam w portfelu funty brytyjskie czy szkockie (których w Europie nie wymieniają, albo za rabunkowo niskie kursy)...

      Jeśli trzeba płacić za korzystanie z karty to nie dziwię się, że czeki są takie popularne...

      Usuń
  19. Kiedys byla juz o tym dyskusja, chyba u Resvarii na blogu i sie na ten temat wypowiadalam. Ja tez "w domu" prawie nie korzystam z gotowki. Daje $2 do wspolnej gry Lotto 649 w pracy i to jest czesto cala gotowka jaka obracam w tygodniu:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Do Orysia, płaci się opłaty za wyciąganie gotówki kartą debetową, albo oczywiście kredytową - za każdym razem jak sie korzysta się z bankomatu swojego banku, tylko innego. Jak się dobrze poszuka, to można znaleźć bank, który pozwoli nam nie płacić takich opłat - i właśnie ja korzystam z takiego banku bo sporo jeżdżę po świecie. I o takie właśnie opłaty chodzi. Jakbyś przyjechał do Ameryki ze swoją bankową kartą z banku angielskiego, to myślisz, że za wyciąganie pieniędzy (nie na kredyt) z bankomatu Wells Fargo, to Twój angielski bank nie zażyczyłby sobie opłaty? Większość banków sobie życzy....
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że sobie życzy (aczkolwiek w UK mogę sobie wyciągać z praktycznie każdego bankomatu bez opłat). Jeśli zaś chodzi o świat, to życzy sobie tylko dlatego, że mam najtańsze konto bez żadnych opłat. Jakbym sobie je podniósł do stopnia konta standardowego to bym miał za darmo wyjmowanie z bankomatów w większości krajów świata (tylko opłaty za przewalutowanie), w tym w Kanadzie. Ale mi się to nie opłaca, bo takie konto kosztuje parę funtów miesięcznie, bo do niego jest mnóstwo produktów których nie potrzebuję (ubezpieczenie na życie, assistance samochodowe itp).

      Natomiast ja zrozumiałem, że wy tam w Kanadzie macie jakieś opłaty za płacenie kartą a nie za wyciąganie z bankomatu - pewnie stąd to nieporozumienie.

      Usuń
  21. Chcialam jeszcze podzielic sie czyms, co wlasnie przez przypadek znalazlam na stronie TD bank:
    https://www.tdcanadatrust.com/products-services/banking/electronic-banking/ways-to-pay/email-transfer.jsp

    Okazuje sie wiec, ze platnosci w innej niz czeki/gotowka/debit/credit powoli wchodza w zycie. Nie potrzeba numeru konta a jedynie e-mail adres. Nie za bardzo wyobrazam sobie jeszcze jak to pracuje ale postaram sie wykorzystac kiedys ta mozliwosc, skoro istnieje. Tylko $1.50 za transakcje!

    OdpowiedzUsuń
  22. Monika, ja tego uzywam od kilku lat. Bardzo wygodny sposob przelewania pieniedzy. Oplaty zaleza od banku i konta, ja mam kilka takich transakcji miesiecznie za darmo w RBC.

    OdpowiedzUsuń