czwartek, 26 stycznia 2012

Blubry Starego Marycha, czyli rzecz o poznańskiej gwarze

Tytułowe blubry (czyli gadanina, bzdury) to audycja, którą nadawała poznańska rozgłośnia Polskiego Radia od 1983r. Sprawa miłości do lokalnej gwary była na tyle poważna, że Stary Marych stoi z rowerem w Poznaniu do dziś, a rysy ma wzorowane na aktorze, który blubrał (czyli gadał) w owej audycji.

Zdjęcie z Wikipedii

Nowością żadną nie będzie stwierdzenie, że oprócz tego, co wszyscy uważają za oficjalny język polski, mamy w naszym pięknym kraju różne, różniste gwary :) Gwara poznańska nie jest ograniczona tylko do samego miasta Poznania, pochodząc z miasteczka oddalonego od stolicy Wielkopolski o 100km, sama używałam słów zapożyczonych z gwary. Inna sprawa, że byłam tego faktu nieświadoma i mocno się zdziwiłam jak na studiach odkryłam, że nie wszyscy wiedzą kto to jest, na przykład, pener :) Pener, drodzy państwo, to niezbyt wykształcony i zintegrowany społecznie mieszkaniec podejrzanej dzielnicy, posługujący się przekleństwami i gotowy obić twarz w jakimś celu, bądź bez niego. Słowo ma również rodzaj żeński, penery również łatwo rozpoznać, czasami nawet nie muszą się odzywać.

Najbardziej znaną badaczką poznańskiego języka jest prof. Monika Gruchmanowa, która oprócz książek, opublikowała również słownik gwary poznańskiej i na nią będę się, między innymi powoływać. Czytając przykłady określeń gwarowych zaskoczyło mnie jak wiele z nich przypisywałam wsiom, niekoniecznie tylko poznańskim oraz osobom niewykształconym. Na przykład "doktór", "chłopok", "dej" czy "chlyb". W swojej książce „Mowa mieszkańców Poznania”, red. M. Gruchmanowa, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1987, pisze: "cechy dialektu wielkopolskiego, a także zapożyczone w okresie zaborów z języka niemieckiego, przy znacznym oddziaływaniu języka ogólnopolskiego, miały i mają nadal szeroki zasięg społeczny", choć przypisywane są warstwom niewykształconym. Można tutaj wskazać wpływ okresu po drugiej wojnie światowej, kiedy Poznań stał się miastem bardziej robotniczo-inteligenckim i otwierane zakłady przyciągnęły mieszkańców okolicznych wsi i miasteczek.

Na pewno ważny wpływ na kształt poznańskiej mowy miały zabory. Widać wyraźne kalki języka niemieckiego, na przykład "usiąść się" (sich setzen), albo moje ulubione "Ty jesteś ale głupi" (Du bist aber dumm). Zawsze mam nieodpartą potrzebę stanąć za najbliższym autem jak Koala mówi "Poczekaj za samochodem" (czyli poczekaj na samochód). Znalazłam informację, że niemieckim sposobem również wymawia(ło?) się "s" jak "z", stąd być może przykłady, które podała Alicja w komentarzu jakiś czas temu. Wymowa "senzacja" zamiast "sensacja", czy "uniwerzytet" zamiast "uniwersytet" jest właśnie przykładem naleciałości niemieckich.

Jak wspomniałam, w moim miasteczku używało się słów z gwary poznańskiej, ponieważ nie była ona ograniczona do samego Poznania. Oczywiście im dalej, tym wpływy były słabsze, dlatego pewnie u mnie używało się samych słów, a nie całych wyrażeń, szyku zdania, czy charakterystycznych końcówek. Na przykład:
- wiara (w sensie ludzie)
- kielczyć się (śmiać się)
- wspomniany już pener
- rojber (łobuz)
U Pana Koali na pociąg mówiło się "bana" od niemieckiego słowa "Bahn". I tak to sobie żyliśmy w nieświadomości, dopóki nie spotkaliśmy na swojej drodze ludzi z innych krańców Polski, którzy nie rozumieli o czym my do nich rozmawiamy :)

W żadnym wypadku nie można zapomnieć o słynnym "śpiewaniu", czyli wydłużeniu ostatniej sylaby z podniesieniem intonacji. Z tym spotkałam się dopiero jak poszłam do liceum do Leszna i w pierwszy dzień podszedł przyszły kolega z klasy, pytając "Na co wy tu czekacieee?" Dostałam z koleżanką Barbarą dzikiego ataku śmiechu, a po paru miesiącach wszyscy w rodzinnym mieście oskarżycielsko stwierdzili, że się z nas zrobiły Leszczyniary, bo zaciągamy tak samo jak oni. Potem się okazało, że to nie zaśpiew leszczyński, a właśnie poznański - teraz już go nawet nie słyszę :) No i last but not least, czyli ukochane przez wszystkich "TEJ" :))))

Obecnie rzadko już typową gwarę słychać. Nadal używa się wielu słów, czy najbardziej znanej końcówki "kolejorz" zamiast "kolejarz", napływ studentów z różnych części kraju, którzy zostają w Poznaniu, zrobił jednak swoje. Przez długi czas gwara była promowana w radio, wspomniana już audycja "Blubry Starego Marycha", czy wcześniejsza "Wuja Ceśku opowiada", były bardzo popularne, obecnie nadal organizowane są konkursy gwarowe, jednak na ulicy już się jej, w tradycyjnej formie, nie słyszy.

Na koniec parę przykładów. Jeśli ktoś chciałby sprawdzić swoją znajomość naszej gwary, tutaj artykuł w Wikipedii a tutaj Słownik:
- wymowa y zamiast e: mlyko, chlyb
- wspomniane już cz zamiast trz: czydzieści
- u lub ó, zamiast o: cóś, doktór
- miękka wymowa niektórych wyrazów typu: drzaźnić (drażnić), dźwi(drzwi) - "nie drzaźnij mnie" też pamiętam z dzieciństwa :) ale już o dźwiach nie wiedziałam, wkurzało mnie to jako niepoprawna wymowa, teraz już wiem, że to gwara :)
- A czymu? – Dlaczego?
- Co jest, tej? – Co się dzieje? :)))))))))))))))))))))
- A co ja mogę? – Co ja jestem winien?
- Spuścić się na kogoś – Polegać na kimś (to doprowadziło do spazmów moich nastoletnich kolegów w liceum ;))
- W gazecie stoi – W gazecie jest napisane
- Wuchta wiary – Sporo ludzi
- kejter - pies (jedno z moich ulubionych słów)
- dynks - takie uniwersalne coś, na co akurat brakuje słowa :) "podaj mi ino ten dynks"
- ajzol - dynks metalowy :)
- kamlot - kamień
- klamoty - bagaże, niepotrzebne rzeczy "Jezu, ile ty masz tych klamotów"

Aha, zapomniałabym o odwiecznym naszym domowym dylemacie. Otóż dla mnie "dupka" chleba to jest piętka, a kromka to kromka. Dla Pana Koali piętka to kromka, a kromka to skibka :) Podobnie dla mnie w kuchni wiszą ściereczki do wycierania mokrych rzeczy, a do brudnych są ścierki, natomiast ręczniki są w łazience. W świecie Pana Koali ściereczki to ręczniki, a ścierka i ściereczka to to samo :) Niby nasze miasta dzieli 50km, a tyle problemów ;)

29 komentarzy:

  1. i na szagę się chodzi, szneki i szabel można kupic bez problemu za winklem. Moje dziecko już się bawi w gonito i szukano, a nie w berka i chowanego. A z tymi kromkami/piętkami zostałam zaskoczona pytaniem - to ile chlebów kupiłaś, że pytasz ile kromek bym chciał ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, zapomniałam o gonito i szukano :) A przykłady limitowałam, bo całego słownika nie wrzucę przeca ;)
    Nadal muszę się chwilę zastanowić nad tymi skibkami i kromkami, ale jakoś się dogadujemy :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy wpis! Jeju, ja tez nie wiedzialam, ze tyle "udziwnionych" slow to spuscizna gwary. Np te dzwi zamiast drzwi zawsze mnie strasznie irytowaly. A juz 'drzaznic' to slowo daje myslalam, ze ten, kto tak mowi, to sobie jaja robi i specjalnie przekreca:) Duzo slow jest mi znajomych, bo dlugo mieszkalam w Niemczech wiec jak by mi pan Koala powiedzial 'bana', to od razu bym wiedziala, ze chodzi o pociag;) Dynks, klamoty, pener tez sie u nas w Mazowieckim uzywa, mysle, ze duzo jest takich slow, ktore wedruja po Polsce. A to dziwne slowo 'tej', to nigdy nie wiedzialam o co chodzi, czesto widzialam to slowo na FB i zawsze sie zastanawiam coz to za twor? Teraz juz wiem:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooo a nic nie napisalas o slawnych poznanskich 'pyrach'?

    OdpowiedzUsuń
  5. Gwiazdor jeszcze - jako że miałam na studiach w grupie bardzo silną reprezentację okolic Białegostoku,do dziś pamiętam ich szczery śmiech - Gwiazdor? to co, do was Michel Jackson przychodzi? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. "A skąd wiesz, że jestem z Poznania, tej"? - jak się wielokrotnie zwykła pytać szczerze zdumiona koleżanka moja o najrywaźniej umiarkowanej błyskotliwości umysłu:)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://3.bp.blogspot.com/-zF6pwsvb3E0/TuDICjpLm4I/AAAAAAAAAXs/NQFn9QV6Jyg/s1600/co-ja-pacze.jpeg A to ten kotek z Pyrlandii rodem, a ja myślałem, że on głupiutki po prostu i nie umie pisać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fascynujące! Dowiedziałam się bardzo wielu rzeczy. I zauważyłam już wcześniej właśnie chyba poznańskie słowa, jak ten Gwiazdor na przykład. U mnie to przychodził Św. Mikołaj 6 grudnia, a 24 grudnia to Gwiazdka - żaden tam Gwiazdor:)
    Naprawdę wspaniałe i fascynujące informacje. Dzięki! I masz rację co do tego zgłaśniania spółgłosek. Ci staruszkowie z Poznania powiedzieli mi, że właśnie występuje tam to zjawisko i jako przykład dali mi te "naleźniki" i twierdzili, że w ich domach tak się zawsze mówiło!
    I kilka innych, ale zapomniałam teraz, więc zapytam ich.
    Trzymajcie się zdrowo!
    A wiecie co to jest nakastlik?
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  9. Swietne!!! Mamy tutaj przyjaciol ze Slaska:) Z nimi to juz sie w ogole nie moge dogadac, jak zaczna mowic gwara:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Monika: a to ciekawe, że dynks jest też w mazowieckim, myślałam, że to typowo poznańskie słowo :) O pyrach nie pisałam, bo to tak jak szneka z glancem, wszyscy o tym piszą ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. barbaro: Gwiazdor to Gwiazdor i tej wersji będę się trzymać ;) Nic mnie od koncepcji Gwiazdora nie odwiedzie. A u nich w Białymstoku to przypadkiem Dzieciątko Jezus nie przychodziło, czy coś w ten deseń???

    OdpowiedzUsuń
  12. Oryś: może koleżanka już nawet nie wie, ze to mówi ;) A kot jest git, jednak wersja angielska śmieszniejsza :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Alicjo: nie mam pojęcia co to jest nakastlik, mogę oczywiscie przegooglać, ale nie będę oszukiwać ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Stardust: z racji, że mój ojciec był górnikiem, to zdarzało mi się jeździć na zakładowe kolonie, z dziećmi górników ze Śląska. Kiedyś przyjechali jacyś ojcowie w odwiedziny i mnie zagadnęli, chyba pytali czy wiem gdzie są ich córki... Nic nie zrozumiałam :) Po chwili zastanowienia wychwyciłam słowo "dziołcha" i jakoś uzupełniłam resztę :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Koala, slowa dynks uzywalismy w czasach liceum do znudzenia! Wszystko bylo dynks, czesto-gesto uzywalo sie tego slowa nawet w przypadku, kiedy bylo wiadomo jak sie dany przedmiot nazywa np zamiast podaj mi otwieracz do butelki bylo podaj mi ten dynks do otwierania. Po prostu slowo bylo brzmiace ciekawie i sie przyjelo w jezyku. Mysle, ze nie tylko w mazowieckim.

    OdpowiedzUsuń
  16. Monika: to nowość, myślę, że Poznaniacy są gremialnie przekonani, że to jest bardzo poznańskie słowo. Ciekawe skąd koniec z końcem dynks pochodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Najwyrazniej tez z niemieckiego:)

    Wyguglowalam i pierwsze z brzegu:
    http://pl.wiktionary.org/wiki/dynks

    Mam tez odmiane przez przypadki, bo sie zastanawialam....

    OdpowiedzUsuń
  18. No i wszystko jasne :) Na wiktionary jest też słowo wihajster, następne, po ajzolu i dynksie, bardzo przez mnie lubiane :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wihajster tez znam i tez uzywane w mazowieckim:))!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Gdybys miala sie ochote jeszcze pozaglebiac w uroki gwary to mam ksiazke "Blubry starego marycha" chyba tom 2.
    a zupelnie z innej beczki ten pomnik stoi tam od 21 marca 2001 lub 2002 ... mialem przyjemnosc uczestniczyc jako "tworca" w odslanianu :)
    pozdro
    rzul

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam kuzyna, który urodził się w Krynicy Górskiej. Tam "nakastlik" to znaczy "szafka nocna" i on żadnego innego słowa nie zna. Jak mnie kiedyś zapytał o ten nakastlik, to ja odpowiedziałam: "na- co?" bo w ogóle nie rozumiałam co to nawet mogło być. No tak jest z dialektami i gwarami. Bardzo, bardzo to wszystko ciekawe, o tym Marychu NIGDY nie słyszałam.
    Pozdrawiam. Alicja

    OdpowiedzUsuń
  22. rzul: na youtubie są w ogóle nagrania z tej audycji, ale zapomniałam wkleić. Co zrobiłeś Marychowi, czapeczkę? Czy szprychę w kole? :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Alicjo: kiedyś się w sieci umawiali na spotkanie w Poznaniu ludzie z Poznania i przyjezdni. Ktoś rzucił hasło Stary Marych, po czym ktoś spoza zapytał kto to jest Stara Marycha, popłakałam się ze śmiechu :))))

    OdpowiedzUsuń
  24. Marych to chyba raczej niepospolite imię/wersja imienia. Moja mama ma kuzyna, który właśnie nazywa się Marych, ale nie mam pojęcia, jak ma na imię czy Marych to jest jego imię. Nie mamy z nim kontaktu, więc nie mam jak zapytać. Poza tym Marychem to się nigdy nie zetknęłam z tym imieniem i też myślałabym, że Marycha jakaś.
    A jak jest w Polsce z pracą? Czy jej szukacie? Czy przeglądacie oferty? Czy Wasze doświadczenie z wielkiego świata czyli z Kanady, byłoby przydatne w jakimś sensie? Co robicie w ogóle w ciągu dnia? Pozdrawiam.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  25. Alicjo, no i zainspirowałaś mnie do kolejnej notki :) Fakt, szukanie pracy i polska w tej kwestii rzeczywistość zasługuje na osobny temat :)

    OdpowiedzUsuń
  26. U Koleżanki się fajnie dyskutuje i wyczytałam w komentarzach o tabletkach antykoncepcyjnych - OK, ja sama w Polsce brałam je 3 lata i problemów z kupnem nie miałam - natomiast co jest problemem to, to, że one mają duży poziom estrogenów, a jak wiadomo - estrogeny działają pro rakowo i powodują problemy z krążeniem - same kobiety niszczą sobie swój organizm - czasami z niewiedzy, czasami, bo same tego chcą. Nie jestem pro kościelna, ale nie lubię też napędzania ludzi na leki i okłamywanie, że one są super. Może te panie z aptekarskiego okienka poprostu szczerze odradzają młodej dziewczynie, żeby potem nie miała problemów.

    OdpowiedzUsuń
  27. Trochę późno, ale lepiej późno, niż wcale - może jeszcze ktoś zajrzy do tych komentarzy.
    Moim zdaniem imię Marych pochodzi od Mariana, zdrobniale Maryś, a w drugą stronę to Marych.
    Kinga nie "Ale ty jesteś głupi", bo tak jest prawidłowo, tylko "Ty ale jesteś głupi" :-) Kuba (mój mąż) ciągle się z tego u mnie nabija, bo to chyba jedno z nielicznych naleciałości gwarowych, jakich używam. Sama się sobie dziwię, że nie jest tego więcej, bo moja rodzina prawie cała z Poznania lub niedalekich okolic. Mieszkałam z babcią ze strony ojca, która urodziła się w Poznaniu w 1910r. Dożyła słusznego wieku 98 lat, więc było sporo czasu, żeby się nasłuchać jej śmiesznego mówienia. Dopóki mieszkałam z rodzicami miałam też dość sędziwych sąsiadów mówiących gwarą.

    Do naleciałości z niemieckiego można na pewno dodać kastę - kasta piwa, to skrzynka piwa. Kasta też jest używana jako określenia nadwozia typu pickup.
    Nie można też zapomnieć o kalce "mam w szafie leżeć czy wisieć" - leży lub wisi coś w szafie :-) Kuba nie mógł tego przeżyć, kiedy mój ojciec tak mówił.
    Wihajster i dynks to coś w rodzaju stuff w języku angielskim - uwielbiam wszystkie 3 wyrazy - wszytko mogą zastąpić i świetnie zdają egzamin, kiedy pojawiają się dziury w pamięci :-D.
    Popularnym ciągle wyrazem jest ryczka - taboret, tytka - torebka (kiedyś raczej papierowa, teraz również foliowa).

    Dawno chyba nie jechałaś komunikacją miejską lub nie przechodziłaś przez niektóre dzielnice, jak Wilda czy Jeżyce - zapewniam Cię używa się tam gwary na potęgę, aż bije po uszach.
    Natomiast nigdy u nikogo z mojej rodziny, czy najbliższego otoczenia nie słyszałam, żeby ktoś zmieniał s na z, czy ś na ź (jak naleźniki). Za to dźwi były w częstym użyciu, co doprowadzało mnie do szału. Tak samo mówienie papiór zamiast papier (a teraz sama mówię papióry na różne dokumenty w pracy). Nigdy natomiast nie używałam "tej", jakoś się u mnie nie przyjęło. Ale zawsze rozwala mnie moja kumpela Asia, która na jakąś przekazaną jej rewelację mówi: "Co ty pierdolisz tej?" albo "Kurwa tej".

    Co do Gwiazdora, sprawa jest prosta - Święty Mikołaj przychodzi 6 grudnia, a na Gwiazdkę Gwiazdor - logiczne :-)

    Jak mi się jeszcze coś przypomni, to dopiszę.

    OdpowiedzUsuń
  28. Aga: łe kurde, faktycznie źle napisałam moje ulubione zdanie "Ty jesteś ale głupi", musiałam się machnąć przy poprawianiu jak mi się post cały rozjechał, zaraz poprawię, bo bez sensu wygląda. Fakt, na Wildzie czy Jeżycach nie byłam dość dawno, komunikacją też za bardzo nie jeżdżę, ale pamiętam ze studiów, że poza pojedynczymi wyrazami sie aż tak bardzo gwary nie słyszało, a może się po prostu przyzwyczaiłam :)

    Gwiazdor i Mikołaj - córka mojej koleżanki bardzo mocno ja przemaglowała na temat powinowactwa obydwu :)

    OdpowiedzUsuń