wtorek, 13 grudnia 2011

Multikulti nie wyszło?

Temat, który za mną chodził przez cały pobyt w Kanadzie, ale nie mogłam go na spokojnie, w miarę obiektywnie ugryźć. Później przestałam się zastanawiać, wakaje w końcu były ;) Przedwczoraj obejrzałam brytyjski dokument, który mnie zirytował na tyle, że postanowiłam się w końcu rozprawić z tematem.

Można obejrzeć albo tutaj w całości, albo w częściach na youtube:



No dobra, zacznijmy od początku. Mamy trzy wątki główne - starszego Pana o mocno nacjonalistycznych poglądach, którego córka była bita przez chłopaka Nigeryjczyka, z którym ma dziecko. Jeszcze starszy Żyd polskiego pochodzenia żyjący z Afrykanką z Ugandy, która się nim opiekuje oraz białe brytyjskie małżeństwo mieszkające obok pary Albańczyków i Nigeryjczyków. Teza, która według mnie jest postawiona, to "biali ludzie nie potrafią być tolerancyjni". Być może negatywnie się nastawiłam do tego dokumentu, dlatego jestem ciekawa Waszych opinii i interpretacji, ponieważ autor nie komentuje, ani nie podsumowuje, zostawiając pole do własnych przemyśleń.

Po pierwsze wszystkie przedstawione osoby są osobami starszymi. Osobom starszym zawsze trudniej jest się dostosować do zmian, szczególnie szybko następujących. Pamiętajmy, że nie rozmawiamy o USA czy Kanadzie, czy Australii, które to państwa są zbudowane na imigrantach, tylko o Wielkiej Brytanii, która była, w porównaniu do powyższych, dość zamkniętym państwem. Pomijam natomiast przypisywane Brytyjczykom poczucie wyższości, ponieważ nie znam tematu z autopsji i myślę, że nie w tym leży problem. Ludzie zaprezentowani w omawianym dokumencie to ludzie, którym nagle zaczął się zmieniać świat, w którym żyją. Najbliższy świat, ich lokalna społeczność, do której w szybkim tempie dołączają nowi imigranci, imigranci, których oni nie rozumieją i trochę się obawiają. Jedynym momentem, w którym autor według mnie dotknął sedna sprawy, jest scena zamykania sklepu mięsnego i przejmująca nostalgia bijąca z twarzy przechodniów, do których dociera, że skończył się kolejny etap życia, które znają. Czy można ich za to winić? Czy można mieć uzasadnione pretensje do społeczności, która zostaje wyrwana ze znanych jej ram, kultury, zachowań?

Po drugie, autor skupił się na domniemanej nietolerancji i rasizmie Brytyjczyków, na niechęci do poznawania nowych mieszkańców ich kraju i usilnych próbach odgrodzenia się od nich. Tymczasem, w moim odczuciu, z materiału wynika również, że imigranci niewiele robią, aby poznać swoją nową ojczyznę. Jest scena, w której białe małżeństwo idzie na kolację do Nigeryjczyków. Pani długo się zastanawia co ma przynieść - wino, a może kwiaty? Czekoladki dla dzieci? W końcu decyduje się na wino, choć wie, że ryzykuje nie pijących gospodarzy. Na miejscu okazuje się, że oczywiście, gospodarze nie piją, co już stawia małżeństwo w kłopotliwej sytuacji. Po chwili wyskakuje temat religii i Nigeryjczyk mówi, że są bardzo religijni, na co Brytyjka odpowiada, iż oni do kościoła chodzą tylko przy okazji pogrzebów i wesel. Dla mnie byłby to wystarczająco silny sygnał, aby porzucić temat. Ale nie, nie można, zostają zaproszeni na mszę, bo"nie ma nic piękniejszego niż być w miejscu, w którym jest Bóg". Widać, że goście są skrępowani i próbują grzecznie odnaleźć się w tej sytuacji. Być może w mentalności afrykańskiej wystarczy powiedzieć "Eeee, daj spokój stary, to nie dla nas", ale Brytyjczycy mają zupełnie inny styl w takich sytuacjach. Dlaczego wymaga się od Brytyjczyków, aby z otwartym sercem przyjmowali nowe kultury i uczyli się ich, a nie wymagamy od osób przyjeżdżających do ich kraju, aby zapoznali się z ich kulturą? Dlaczego oczekuje się, żeby osoba z tzw. zachodniej cywilizacji się dostosowała do nowej kultury, a nie możemy oczekiwać, że to osoby przyjeżdżające się dostosują?

Po trzecie razi mnie sposób prowadzenia wywiadów. Pan o nacjonalistycznych poglądach jest prostym człowiekiem. Najprawdopodobniej nie potrafi prowadzić akademickiej dyskusji, nie ma wyszukanego słownictwa i nie umie w stu procentach wyrazić tego, co mu na sercu leży. Autor jednak uparcie zadaje mu to samo pytanie, tylko inaczej sformułowane, próbując pokazać, że ten człowiek nie lubi czarnych, ale sam w sumie nie wie dlaczego, co go stawia w niekorzystnym, rasistowskim świetle. A jego rasizm nie jest prosty, nawet nie wiem, czy można go nazwać rasizmem, bo ten człowiek po prostu nie lubi obcych, ludzi, których nie zna. W pewnym momencie wspomina o Włoszce mieszkającej w pobliżu od lat, nie ma z nią problemu, bo ją zna. Jego mieszane dziecko jest przez niego akceptowane, bo w żyłach płynie jego krew. Na ile jego niechęć jest miksem wszystkich czynników - córka źle traktowana przez czarnoskórego, najazd obcych do znanego mu miejsca, które zmienia się nie do poznania, przez co traci on poczucie bezpieczeństwa?

Po czwarte, zirytowała mnie najbardziej końcówka, czyli scena z barbecue. Autor uparcie ciśnie Albańczyków pytaniami, czy nie mieliby nic przeciwko, jakby ich syn związał się z Serbką. Znowu następuje parafrazowanie tego samego pytania, nie zważając na ewidentne zakłopotanie, nerwowe uśmiechy i niechęć do kontynuacji tematu. Czy autor zadał sobie trud prześledzenia genezy postawy owej pary, czy mu scena do tezy pasowała? Po czym pyta Nigeryjczyka, co jak jego syn będzie się chciał ożenić z Brytyjką, oczywiście wola Boga jest najważniejsza, więc jeśli Bóg tak będzie chciał, to on nie ma nic przeciwko. Wniosek - czarnoskórzy nie mają problemu z białymi, biali mają problem z czarnoskórymi z samymi sobą, ergo "biali ludzie nie potrafią być tolerancyjni". Szczerze mówiąc, cały dokument oceniłabym lżej, gdyby nie ten wątek.

Na pytanie o to, na ile multikulturowość ma szanse powodzenia, nie ma prostej odpowiedzi. Żadna ze stron nie jest święta, jedni i drudzy operują uproszczeniami i są niechętni zmianom. Imigranci nie wybierają nowego kraju pod kątem bliskości kulturowej, lecz łatwości życia i jego standardu, co rodzi na dzień dobry problem zamykania się we własnym "getcie". Tak jak nie można mieć za złe komuś chęci polepszenia swojego życia, tak samo nie można mieć za złe, że nie wszyscy chcą mieć multikulturowość za ścianą. Że chcą obracać się w kulturze którą znają i lubią. Niektórzy chcąc poznać inną stronę ludzkości, jadą na wakacje do egzotycznych krajów. Inni nie chcą poznawać w ogóle, więc jadą i nie wychodzą poza basenowy hotel. Jeszcze inni mieszkają w tyglu kulturowym, bo im to odpowiada. Dlaczego tak hołubiony i wielbiony jest ostatni model, a krytykowany i obrzucany błotem model, w którym ludzie nie chcą dzielić swojego miejsca zamieszkania z ludźmi, którzy nie podzielają ich wychowania/kultury? Szczególnie, jeśli nie prowadzi to do ataków z widłami i agresji?

78 komentarzy:

  1. Muszę pokroić na trzy kawałki, bo się za bardzo rozpisałem:

    Masz młodą Brytyjkę dla równowagi: http://www.youtube.com/watch?v=-5RM_I6BKjE

    A teraz z własnego doswiadczenia: żyję w Szkocji pięć lat, ale czesto bywam słuzbowo w Anglii, moi znajomi tam mieszkają. Anglicy są dużo bardziej zamknięci na inne kultury - może dlatego, że im się wydaje, że są pępkiem świata. Weź sobie wydanie jakiejś brytyjskiej gazety, nawet nie całkowitego brukowca tylko takiej dla ludzi klasy sredniej. W wydaniu Angielskim będzie tylko o UK, w wydaniu Szkockim pojawiają się (choć w znikomych ilościach) wiadomości ze świata.

    Napiszę tu trochę uogólniając, ale też nie do końca: Brytyjczycy nie są ciekawi świata. Poza elitami które czytują Timesa czy Guardiana, nie wiedzą o nim praktycznie nic - tutejsze media zajmują się swiatem tylko w kilku przypadkach
    - coś się stało brytyjskim turystom/żołnierzom
    - stała się jakaś niesamowita tragedia (zamach w Norwegii, Tsunami etc)
    - można pokazać jakie te inne narody głupie (tu za czasów IV Rzeczpospolitej mieliśmy złote żniwa - Polska ciągle pojawiała się na łamach tutejszej prasy).

    Można by się zastanawiać, co było pierwsze: jajko czy kura. Czy gazety o świecie nie piszą, bo się tym ludzie nie interesują, czy ludzie się światem nie interesują, bo nie są przyzwyczajeni do tego, że on istnieje otoczeni newsami ze swojego świata?

    Jeśli chodzi o multikulturowość: teraz mam z tego zupełnie inne doświadczenia gdyż obracam się w klimatach uczelni, ale wczesniej zwyczajnie pracowałem. Generalnie zasada jest prosta jeśli chodzi o nas, przybyszów z Europy wschodniej: im kto głupszy, tym jest bardziej przeciw, bo zwyczajnie nie rozumie tego, jak działa światowa gospodarka a jednoczesnie ma zawyżoną opinię o własnym kraju. Tymczasem ci wszyscy Polacy, Węgrzy, Litwini, Czesi znaleźli tu pracę nie dlatego, że nagle znikąd pojawiło się milion nowych miejsc pracy, tylko dlatego, że lokalesi zaczęli się czuć zbyt komfortowo w tej kulturze benefitów. To nie jest puste słówko - ta kultura tu po prostu istnieje. NIgdy nie zapomnę kiedy miałem wypadek samochodowy i nie mogłem pracować a moja ówczesna dziewczyna pracowała tylko na pół etatu. Poszedłem do job centre w nadziei, że udzielą mi jakiejś zapomogi albo pomogą w znalezieniu pracy ktorą mógłbym wykonywać z domu przez komputer. Jedyną pomocą jaką mogli mi zaoferować była rada, żeby moja dziewczyna rzuciła pracę, a wtedy jako niepracująca para dostaniemy większy zasiłek niż ona teraz zarabia. Trochę to nie do końca ma sens, prawda?

    Tymczasem lokalne doły społeczne poczuły się w tym całkiem komfortowo: nic nie robiac mogą często dostać więcej w zasiłkach, dodatkach i ulgach podatkowych niż pracując za najniższą stawkę. Jednak jakieś wyrzuty sumienia mają, że zbijają bąki na koszt innych. Dlatego potrzebny jest jakiś pretekst, i dlatego tak popularne jest wśrod nich krzyczenie, że "polacy ukradli nam nasze miejsca pracy".

    Inna sprawa to emigranci spoza Europy - Azjaci, Afrykańczycy... Ich kultura jest odmienna, oni, jak słusznie zauważyłaś, nie interesują się integracją (oczywiście nie wszyscy) i na własne życzenia tworzą sobie własne getta. To jest całkowicie równoległy świat: specjalistyczny przemysł odzieżowy, specjalistyczne jedzenie, specjalistyczne restauracje... Pakistańczycy naprawiają auta tylko u pakistańskich mechaników, chodza tylko na koncerty pakistańskich muzyków itp itp. To samo hindusi: jak komputer, to w hinduskim sklepiku. Oni nawet importują ze swojego kraju Coca Colę, bo twierdzą że lepsza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Część 2


    Tymczasem podczas gdy budują swój równoległy do istniejącego społeczeństwa swiat, nie są zainteresowani nie tylko kulturą swojej nowej ojczyzny ale i spełniahniem wobec niej obowiązków obywatelskich. Korzystać - jak najbardziej. Dawać - nie. I do tego mają bardzo niską opinię o Brytyjczykach (i czesto europejczykach w ogóle).

    Podczas pierwszych dwóch lat studiów raz albo dwa razy w tygodniu jeżdziłem ciężarówką w pakistańskiej hurtowni dostarczając towar do corner shopów (w 95% przypadków pakistańskich albo hinduskich). Na każdej ciężarówce była załoga w postaci białego kierowcy i azjatyckiego pomocnika. W hurtowni pracowali też Szkoci czy Polacy, ale ponieważ kierowcy byli tylko biali (ja, Wegier i Szkoci), każdy pomocnik kierowcy musiał być azjatą. "Szef nigdy by nie puścił dwóch białych, bo oni tylko obijają się i kradną".

    Cóż, nie da się ukryć, że moi ciemnoskórzy pomocnicy tak zapierdalali z rozładowywaniem ciężarowki przy pomocy sklepowych asystentów że nie nadążałem czasem ze spuszczaniem im palet z windy. Bo pracować to oni umieją.

    Problem w tym, że ich nowa ojczyzna z tej ich pracy niewiele ma. Przez rozmowy z chłopakami tudzież obserwację odkryłem jaki jest schemat działania:
    1. Młody chłopak dzięki wsparciu rodziny uzyskuje wizę studencką
    2. Przyjeżdza do UK i podejmuje byle jakie studia w Wyższej Szkole Tarota i Szydełkowania w ArseCastle.
    3. Po uzyskaniu dyplomu (najczęsciej jakieś roczne kursy, po co marnować czas) ma prawdo zostać i spróbować znaleźć pracę, którą szybko znajduje dzięki życzliwemu wsparciu właściciela owej hurtowni, który uważa się za coś w rodzaju filantropa dzięki tej działalności. Filantropa, bo marnuje dzikie pieniądze zatrudniając pracownikow zgodnie z prawem i płacąc za nich podatki i składki - z tego co wiem, mało który pakistański biznes to robi - ale dzięki temu młodzi absolwenci studiów mogą wykazać w procesie wizowym że mają pracę.
    4. Po przepracowaniu legalnie dwóch lat absolwent studiów z krajów trzeciego świata dostaje prawo stałego pobytu. To jest moment w którym państwo przestaje ogladać jego podatki, a czesto zaczyna mu wypłacać benefity. Po prostu taki chłopak znika z systemu, zatrudniając się w jednym z 1000 sklepików czy innych azjatyckich biznesów.
    5. Dzięki temu, że nie płaci składek, podatków ale takze, nie oszukujmy się, dzięki swojej cięzkiej pracy po kilku latach ma odłożone wystarczająco aby nie biorąc kredytów z banku przejąć jakiś upadający sklepik czy biznes.
    6. Nie muszę chyba mówić że wraz z uzyskaniem prawa stałego pobytu zaczyna się proces "łączenia rodzin". Mój najbardziej dumny z siebie pomocnik szczycił się tym, że dał radę tylko dwukrotnie się rozwodząc po zakończeniu procesu i żeniąc się z nową panną z Pakistanu której w życiu na oczy nie widział sprowadzić w ciągu 7 lat 38 osób.

    No i Brytyjczycy to widzą. Widzą, że np. szkocki sklepik nie miałby szans w konkurencji ze sklepikiem pakistańskim, bo nawet jesli ktoryś ze szkotów miałby ochotę zasuwać po 12 godzin dziennie 7 dni w tygodniu, to i tak płacąc uczciwie podatki nie ma szans sprostać konkurencji. Taki Brytyjczyk widzi, że całkowicie niekontrolowane tłumy Pakistańczyków i Hindusów zalewają jego kraj, po czym, dzięki wysokiej dzietności, przejmują okolice. Są już takie miejsca w Glasgow gdzie połowa sklepów ma szyldy w islamskich robaczkach, a bywałem w Anglii w takich miastach gdzie w ogóle cięzko było znaleźć cokolwiek po angielsku. Dość powiedziec, że w zeszłym roku najpopularniejszym imieniem nadawanym nowo narodzonym dzieciom był Mohamed.

    OdpowiedzUsuń
  3. Część trzecia

    Jednoczesnie dzięki rozdetej kulturze poprawności politycznej każda krytyka jest natychmiast zakrzyczana oskarżeniami o rasizm i ksenofobię.

    Prowadzi to do takich absurdalnych sytuacji jaką miała moja koleżanka pracująca w . Otóż parę lat temu zakupiła ona sobie w sklepie "wszystko za funta" sztuczną choineczkę w doniczce o wysokości jakichś 15 cm i postawiła na biurku. Dostała natychmiastowo upomnienie z wpisem do akt, gdyż "demostracyjnie obnosząc się ze swoją religią mogła urazić któregoś z islamskich pracowników". Zapytała jak to jest że ona nie może sobie postawić choinki, która nie jest wcale oznaką religii tylko po prostu tradycji europejskiej, a jej sąsiadka przy sąsiednim biurku wciąż chodzi w spódnicy do kostek i chuście na głowie co jest wbrew firmowemu dress code.

    Rezultat: koleżanka nie pracuje już w i tylko dzięki dobrej woli jej managera ("no wie pani, ja wiem, że pani ma rację, ale co ja mogę zrobić") zgodził się na odejście za porozumieniem stron a nie zwolnienie dyscyplinarne.

    Z moich obserwacji przez te lata w których tu żyję wynika, że multi kulti nie działa, ale nie dlatego, że państwo nie daje możliwości, a dlatego, że państwo nie wymaga integracji. Jesli Muzułmanie mają inne prawa (czesto większe) niż lokalni ludzie to raczej integracji to nie sprzyja. Tymczasem oni nie sa zainteresowani w ogóle uczestniczeniem zarówno w życiu kraju jak i w życiu lokalnej społeczności. W bibliotekach miejskich praktycznie wszyscy ludzie to biali, na festynach i innych wydarzeniach lokalnych - sami biali, na wyborach - sami biali itp. Dodatkowo wszystko kręci się wokół Islamu - nawet już nie wolno (znaczy podobno wolno, ale kto by się narażał na pozew sądowy, więc się nie zaleca) wysyłać oficjalnych firmowych pocztówek ze słowami "Merry Christmas" - dostaję ich po kilka każdego roku od byłych pracodawców i zawsze jest napisane "Happy holidays" albo "merry festive period". Ale niech no tylko ktoś coś powie złego o Islamie- o wtedy na ulice to wyjdą tysiace manifestantów krzyczacych o dyskryminacji i raiźmie.

    Podsumowując wiec, bo się rozpisałem już za dużo: kiedy żyłem w Polsce byłem wielkim zwolennikiem multikulturowości. Ale kiedy się naoglądałem jak to wygląda w Wielkiej Brytanii a na studiach pouczyłem się o tym jak to wygląda we Francji jestem jednak zwolennikiem Francuskiego podejścia: nie ma czegoś takiego jak naród, kultura czy wyznanie, ludzie się dzielą na obywateli Francji i obywateli innych państw. A od obywateli Francji się wymaga, żeby dostosowali się do francuskich praw, zwyczajów. I uwazam, ze taki wymóg powinien być postawiony: jak Ci się nie podoba, że Ci szef składa życzenia z okazji Bożego Narodzenia, jedź sobie do Arabii Saudyjskiej, będziesz miał firmowe celebracje Ramadanu. I problem z głowy. Możecie sobie mnie nazywac rasistą, ale tak właśnie uważam.

    Z drugiej jednak strony jest to fantastyczne, że człowiek który chce ma tak szeroki dostęp do tej całej kultury - może próbować tej wszystkiej kuchni wszystkich tych narodow, moze chodzić na koncerty. Problem w tym, że Islamiści ani nie są zainteresowani specjalnie próbowaniem kuchni innych narodów niż swoje, przez co Kebab powoli wypiera inne kuchnie (także dzięki temu, że z powodów opisanych przeze mnie powyżej jest tańszy i dostepny praktycznie 24/7) ale też dostep do ich kultury nie jest łatwy. Kiedyś wybrałem się z koleżanką na jakis darmowy koncert muzyków z Pakistanu i muszę powiedzieć, że bardzo niemiłe to było doświadczenie - szeptanie za plecami, pokazywanie palcami. Czułem się prawie jak Palikot na zlocie PiS. Jakoś nie zachjęciło mnie to do dalszego zglębiania tej kultury...

    OdpowiedzUsuń
  4. Posłowie :-)

    Też mnie ten problem gryzł od pewnego czasu ale nie wiedziałem jak się do niego zabrac, więc jakoś jak zacząłem pisać to się wylało ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładnie napisałeś i zgadzam się całkowicie. Myślę, że biali Europejczycy mocno się przejadą na swojej politycznej poprawności.

    To co pisałeś o sklepach, pakistańskie vs szkockie, podobne przemyślenia miałam co do Azjatów (np. z Korei czy z Chin) Otwarcie na świat sprawia, że nie masz szans na konkurowanie z ludźmi o zupełnie innym kodzie kulturowym, bo dla nich nie stanowi problemu harowanie 14 godzin na dobę, podczas gdy ty chcesz mieć też trochę spokoju. Zupełnie inne podejście do edukacji, biznesu.

    Myślałam sobie też, ze powinny być jakieś metody i sposoby na ocenienie stopnia integracji, zanim się przyzna stały pobyt.

    No i tak jak piszesz o koncercie, zarzuca się Brytyjczykom, że nie chcą mieszkać w pobliżu pewnych kultur, ale to działa w dwie strony i oni też są pewnie w wielu narodowościowych gettach niemile widziani.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tą tylko różnicą, że jednak nie da się ukryc, że to oni sa u siebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawy wpis. Nie wiem jeszcze, jak się ustosunkować, ale widzę ogromne różnice pomiędzy statusem Kanady, USA, Australii, Nowej Zelandii (czyli Nowym Światem), a statusem UK. Pierwsza grupa to ziemia obiecana, ląd imigrantów, wcześniejszych i późniejszych, ale oprócz pozostałych Indian, wszyscy jesteśmy tutaj imigrantami. Nawet nie gośćmi, ale ludźmi celowo przybyłymi do nowych ziem, aby budować lepszy świat. UK natomiast to były kolonista, prawda? Nie jeździł do Indii, aby budować tam ferravia czy szkoły czy uczyć dzieci angielskiego. Jak wiemy, kiedyś słońce nie zachodziło nad Imperium Brytyjskim.
    I z tej przyczyny podejścia ludzi są chyba inne i inne są oczekiwania.
    Okres post-colonial, jak to się mówi, wywrócił rzeczy trochę do góry nogami w UK. No bo musimy zapłacić im za wyrządzone zła, stąd przywileje Commonwealth, stąd łatwy dostęp do pracy w UK ludziom w byłych kolonii. Ja osobiście uważam, że Brytyjczycy często mają się za pępek świata, jest to częsciowo zasłużona, a częściowo nie-zasłużona opinia o samym sobie. Nie zapomnę, jak byłam na fantastycznym rynku w dawnej stolicy Japonii, Kyoto. Na owym rynku handlarze oferują wiele rzeczy do spróbowania, z nadzieją, że się kupi. Cześć rzeczy jest fenomenalnie egzotyczna, część wcale nie aż tak. Próbując więc sobie tego i owego (jak domyślacie się, lubię przygody), zauważyłam, że podgląda mnie nieco dwóch Anglików. Skąd to wiem? Otóż po tym, jak rozdziawili dziób do mnie, żeby powiedzieć me "You are so brave, so brave indeed!" patrząc jak szamałam jakieś tam wodorosty z rożna. Na co ja zapytałam ich, gdzie się podział duch brytyjskiego podróżnika, no wiecie, piramidy, wielbłądy, Kanał Sueski....na co zaśmiali się, ale scenka była autentycznie dla mnie niesmaczna. To ja, Polka, w XXI wieku nie boję się próbować japońskich wodorostów, a te po prostu, nieładnie mówiąc, angielskie pyszałki, mają takiego pietra? Od tego czasu to samo widzę u Brytyjczyków wszędzie, z małymi wyjątkami tu i ówdzie. Ale ogólnie to ich duch już się dawno skończył.

    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  8. Brytyjczycy faktycznie są specyficzni, z tego co wiem. Ale abstrachując od przykładu Wysp, w całej Europie jest obecnie problem i dyskusja na temat dalszej polityki imigracyjnej. Szczególnie się to nasiliło po ataku w Norwegii, który został dokonany wprawdzie przez człowieka chorego psychicznie, ale jednak odczuwającego silne zagrożenie ze strony "obcych" w kraju.

    Myślę, że niemożliwym jest zbudowanie w Europie systemu kanadyjskiego czy amerykańskiego, bo zupełnie inne są podwaliny kontynentu. Dlatego potrzebny jest inny model, który będzie bardziej chronił narodowość, w dobrym tego słowa znaczeniu. Multi kulti po prostu nie działa i trzeba się zastanowić jak teraz postępować.

    OdpowiedzUsuń
  9. Film obejrzalam caly, czytam notke i komentarze juz bodajze trzeci raz i ciagle nie wiem co chcialabym napisac:))
    Mam wrazenie, ze nie jest to tylko specyfika brytyjska. Moim zdaniem generalnie Europa jest mimo zjednoczenia ciagle zamknieta w swoich granicach przynajmniej jesli chodzi o tolerancje dla przybyszow. I to wcale nie musza byc przybysze z Afryki, czy tez krajow muzulmanskich. Wystarczy poczytac co raz czesciej odzywajace sie glosy na temat emigracji Polakow do roznych krajow Europy. A przeciez Polacy sa biali i zblizeni kulturowo. Mimo to nie zawsze Polacy sa postrzegani przychylnie.
    Ja sama znam tutaj Polakow, ktorzy nigdy w zyciu nie sprobowali innej kuchni niz polska, ewentualnie czeska, a w Thanksgiving jedza na obiad pierogi, bo "co mnie tam obochodza jakies amerykanskie swieta". Jesli przyjezdza sie z takim nastawieniem to nie nalezy sie dziwic, ze nie jest sie serdecznie przyjetym.
    Problem lezy moim zdaniem po obu stronach. Mnie nie przeszkadza jak mijam kobiete z oslonieta twarza, ale Francuzom przeszkadza. Mnie nie przeszkadza, ze obok w pociagu siedzi grupa ludzi rozmawiacych w jezyku, ktorego nawet nie potrafie rozpoznac, ale juz Niemcom przeszkadza, ze ktos mowi w swoim rodowym jezyku. To sa wlasnie powody, dla ktorych zawsze podkreslam, ze nigdy nie zdecydowalabym sie na emigracje wewnatrz Europy.

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja musze poczekac z komentarzem az uda mi sie obejrzec filmik. Ciagle zapominam zabrac do pracy sluchawek a w domu w ogole nie otwieram ostatnio kompa;) Choc moglabym na iPhonie ale tez nie nosze przy sobie sluchawek, jedynie na silownie. Tak, ze przeczytalam wpis Koalki, Wasze komentarze i nie moge zabrac glosu. Choc zgadzam sie z komentarzem Orysia i Stardust, choc nie powiedzialabym czy tak NIC mi tutaj nie przeszkadza w innych kulturach? Ucieszylam sie np na ostatni komunikat w radio mowiacy o zakazie zakladania burki przez muzulmanki w czasie uroczystosci nadania obywatelstwa kanadyjskiego. Zakaz ten zostal wlasnie ustanowiony przez rzad federalny Kanady. http://news.nationalpost.com/2011/12/12/niqabs-burkas-must-be-removed-during-citizenship-ceremonies-jason-kenney/?utm_source=dlvr.it&utm_medium=twitter

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że wynika to w dużej mierze z historii Europy - była jeszcze w XX wieku bardzo homogenicznym - zarówno etnicznie, jak i wyznaniowo kontynentem, nawet sąsiadujące państwa przecież nie bardzo się integrowały, bo sąsiadów w Europie się zwykle nie lubi. My mamy Pepików, którzy tak śmiesznie mówią, że hoho, Szwabów samo zło, Rusków pijaków i degeneratów. W Holandii mówi się, że są trzy rzeczy na świecie pewne - że woda jest mokra, ogień gorący, a Belg głupi. Tak więc multikulti spadło na nas znienacka i to w momencie, kiedy nawet nie uporaliśmy się z własnymi problemami z mniejszościami narodowymi. Jak to mówił Prezes PiS o ludności śląskiej - zakamuflowana opcja niemiecka chyba? O nieskrywanej pogardzie dla Romów nie wspomnę.
    Łatwo być tolerancyjnym w Poznaniu, bo to oznacza nie gapić się z otwartymi ustami na studenta o innym kolorze skóry, ale gdyby małe miasteczko nagle miało się stać w zauważalnej części, że - niepoprawnie politycznie chyba - powiem kolorowe, zapewne znacząco zwiększyłoby to aktywność łysych chłopców z białymi sznurówkami.

    OdpowiedzUsuń
  12. Stardust: pytanie tylko, czy to jest takie złe, że ludzie nie chcą mieć multi kulti w swoim kraju. Dodatkowo wydaje mi się, że w Europie jest to nie do przeskoczenia i czas skończyć politycznie poprawną tolerancję i zacząć wymagać większej integracji i przyjęcia reguł, którymi rządzą się państwa tzw. kultury zachodniej.

    OdpowiedzUsuń
  13. Monika: szczerze mówiąc mam niewyrobioną opinię na temat burek. Za mało zgłębiłam temat i nie wiem co myśleć...

    OdpowiedzUsuń
  14. barbaro: no właśnie, Europa to państwa narodowe, różniące się nawet wtedy, gdy mieszkańcy mają ten sam kolor skóry. Ciężko wymagać od narodów, aby miały luz, że przyjeżdża do nich ktoś, kto nawet nie zada sobie trudu i nie poczyta o kulturze kraju, do którego się przeprowadza.

    Romowie to ciężki temat, brak dobrej woli w samej społeczności romskiej uniemożliwia jakiekolwiek pozytywne działania.

    Polska to osobny temat w ogóle, zresztą żadne post komunistyczne państwo nie stało się, póki co, oazą dla imigrantów :)

    OdpowiedzUsuń
  15. tak, tak, u nas na razie tranzytem ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Koalo, pierwsze zadajesz pytanie czy to jest takie zle, ze ludzie nie chca obcych w swoim kraju? Postaram sie na to odpowiedziec. Moim zdaniem jest zle, bo przeciez ludzie z kazdego kraju emigruja. Jesli z Polski wyjezdzaja ludzie masowo, to Polska moim zdaniem powinna byc automatycznie otwarta dla przybyszow z innych krajow. Nawet jesli Kowalski nie wyjechal, to wyjechal jego sasiad Nowak i juz Kowalski powinien sie czuc zobligowany do tolerancji chocby tylko w imie swiadomosci, ze ktos gdzies w innym kraju toleruje obecnosc Nowaka.
    Jesli myslisz, ze w Europie jest to nie do przeskoczenia, to niech Europa trzyma swoich obywateli w granicach poszczegolnych panstw i tez nie pozwala im wyjezdzac. Czy mam rozumiec, ze Europie odpowiada tolerancja jednostronna? Jak tolerowac to mnie, ale nie ja kogos?
    It's two way street.
    Wiesz dlaczego ja sie tutaj tak dobrze czuje? Bo ja toleruje i akceptuje wszystkich, ja nie widze roznicy w kolorze skory, mnie nie przeszkadza, ze ktos rozmawia w innym jezyku, modli sie do swojego Boga itd. Dlatego rowniez wszyscy inni nie widza, ze ja tez skads tu przybylam, ja pasuje do kazdego towarzystwa:)) Trzeba jesc paleczkami, to jem, trzeba krecic dupa na karaibskim festiwalu, to krece, trzeba jesc zaby, to jem. Moglabym tego wszystkiego nie robic, unikac, omijac, ale ja nie chce, ja jestem nastawiona na wzbogacenie mojego wlasnego zycia wlasnie przez ciagle ocieranie sie i integracje z innymi.
    Piszesz, ze trzeba skonczyc z poprawnoscia polityczna i zaczac wymagac od przybyszow uszanowania praw jakimi rzadza sie panstwa zachodnie, do ktorych oni przybyli.
    No niby tak, w jakims minimalnym stopniu zgadzam sie z tym, ale w bardzo mikrominimalnym.
    Pamietaj, ze np. Polska byla kiedys pod zaborami, a jednak przetrwala polska tradycja, polski jezyk. Czy myslalas o tym dlaczego? Widocznie nie przestrzegano pod kara smierci zachowania polskich tradycji i mowy.
    Tak samo tutaj. Jesli wymagac to w jakim stopniu? I tutaj wypowiem sie na temat burki, o ktorej pisze Monika. Owszem zgadzam sie z tym przepisem prawnym Kanady, ze w czasie uroczystosci nadania obywatelstwa kobietom muzulmanskim nie wolno wystapic w burce. To jest ten jeden raz, kiedy chocby tylko ze wzgledu na prosty szacunek do kraju, ktory mnie adoptuje powinnam przyjsc ubrana zgodnie z tradycja nie moja wlasna, ale tego kraju.
    Poza tym nie mam nic przeciwko burkom, tak samo jak nie mam nic przeciwko naszyjnikom z krzyzykiem czy gwiazda Dawida.
    Jeszcze dopisze reszte, ale na moment musze przerwac:)))

    OdpowiedzUsuń
  17. @Alicja co ma wspólnego dzielne jedzenie wodorostów z rożna z realnymi problemami, o których pisał Oryś?

    OdpowiedzUsuń
  18. Barbaro, może Ci się to wydać dziwne, ale ja pisałam w odpowiedzi na post pani Koali. A notka o wodorostach to (stereotypowe) podsumowanie obecnego ducha W. Brytanii wobec obcych kultur. Takich przykładów są masy. W takiej Portugalii na przykład, gdzie chętnie jeżdżą Anglicy (pogoda oczywiście), tubylcy musieli rozwinąć interes "fish and chips" aby wyżywić turystów. Menus w takich miejscach są po angielsku, a z moich obserwacji wynika, że angielscy turyści nawet nie chcą powiedzieć "dziękuję" po portugalsku. No po co? Przecież wszyscy uczą się angielskiego. Czyli są raczej zamknięci na to co inne, co obce.
    Cała Europa jest właściwie tym przesiąknięta, prawda?To niekoniecznie jest złe, ale ja nie mogę strawić już życia bez multi-kulti. Do komfortu życia potrzebni mi są inni ludzie, inne perspektywy, inne dania, inne produkty, inne spojrzenie na świat. I dlatego mieszkam tutaj, gdzie jestem w domu, a nie w Europie, gdzie wszędzie poza Polską (chociaż teraz już nie) nigdy nie byłabym w domu.

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  19. No to jade dalej:))
    Moim zdaniem wiekszosc problemow z asymilacja przybyszow i akceptacja natives bierze sie z ignorancji. A tymczasem wystarczy nie krytykowac czego sie nie zna, a moze starac sie poznac i juz jestesmy w polowie drogi.
    Jedni sa u siebie, drudzy przybyli skads, ale przeciez przybyli za czyjas zgoda, w tym przypadku za zgoda rzadu danego kraju. Slowem ktos, kto jest reprezentantem mojego narodu dal zgode na przybycie nowych. To troche tak jak zaproszony gosc. W przypadku jesli zapraszamy gosci to chcemy i robimy wszystko zeby sie czuli dobrze w czasie wizyty.
    Wiem, to latwiej bo wizyta mimo wszystko kiedys sie konczy.
    Ale moze bardziej adekwatnym porownaniem bedzie laczenie dwoch rodzin poprzez malzenstwo.
    Syn, lub corka przyprowadzaja po raz pierwszy kandydata na wspolmalzonka, czesto jest tak, ze kandydat nie jest tym czego my sami pragniemy. Malzenstwo jest jednak nieuniknione, a wiec polaczenie dwoch rodzin o czasem bardzo roznych tradycjach mimo, ze nawet z tego samego kraju. I stajemy w obliczu wyboru, mozemy postarac sie poznac te odmienne zwyczaje i wyjsc w pol drogi, a mozemy sie nadasac i odrzucic. Za jaka cene? Prawdopodobnie w pewnym stopniu za cene szczescia naszego dziecka, a rowniez cene naszych kontaktow z tymze dzieckiem i przyszlych wnukow.
    Czy warto? Moim zdaniem nie warto.
    Ja polaczylam swoim malzenstwem polska rodzine z amerykanska, katolickie tradycje (bo nie religie) z zydowskimi. Dzieci mojego meza sa zydami a jednak przychodza na Boze Narodzenie bo wiedza, ze oprocz choinki jest rowniez manorah ze swiecami dla uczczenia religii, ktora oni wyznaja. Moglam sie postawic i powiedziec "to jest moj dom i ja tu rzadze, oni musza sie przystosowac". Nie wiem jak by zareagowali, bo nawet nie przyszlo mi do glowy probowac. Wiem natomiast, ze przychodza tu z przyjemnoscia, bo wiedza, ze ja szanuje ich poglady.
    Tak samo podchodze do tych spraw na wieksza narodowa, czy tez krajowa skale.
    To ja przyjechalam do Stanow, to byla moja decyzja, a co za tym idzie czuje sie nie tyle zobowiazana, bo ja uwazam, to za przyjemnosc do poznania tradycji amerykanskich. Na szczescie moj maz ma takie same poglady;) chyba nie bylby moim mezem gdyby mial inne. Mam znajoma, Japonke, ktora nie wejdzie do naszego mieszkania w butach. Od samego poczatku powiedzialam, ze nie musi ich zdejmowac, bo u nas sie tego nie robi, ale skoro ona ma takie a nie inne zwyczaje, to ja to szanuje i buty zostaja w korytarzu. Czy komus to przeszkadza? Nie wiem, mnie nie.
    Pracowalam kiedys w zakladzie fryzjerskim, w ktorym bylo nas ponad 40 osob z roznych zakatkow swiata. Mielismy duza kuchnie, w ktorej jedlismy lunch, czesto ludzie przynosili cos z domu i podgrzewali w mikrofali. Pewnego dnia do kuchni weszla Linda i juz od drzwi wola "a co tu tak smierdzi?" bo wlasnie ktos podgrzal jakas potrawe z curry. Poprosilam Linde na bok (ja emigrantka) i wyjasnilam, ze jesli w kuchni to raczej pachnie, a slowo smierdzi to raczej pasuje do ubikacji. Spojrzala na mnie dziwnie i zaczela tlumaczyc, "bo wiesz, ja nie lubie curry". "masz prawo nie lubic, bo sie na tym nie wychowalas, ale inni lubia, czy mozesz to uszanowac?" Przyznala mi racje.
    Do czego zmierzam?
    Potrzeba duzo dobrej woli w kazdym z nas zeby sytuacja sie zmienila, bo wszystko sie kiedys zmienia. I nie wierze, ze w Europie jest to nie do przeskoczenia:))) Moze to potrwac, az umrze ze dwa pokolenia i Europa tez sie zmieni.
    Tylko ja osobiscie wolalabym zaakceptowac te zmiany niz miec swiadomosc, ze swiat czeka na moja smierc.

    OdpowiedzUsuń
  20. To ja tylko przekornie napiszę, że Polacy są ostatnim narodem, który powinien krytykować multikulturalizm. W ciągu ostatnich stu lat z hakiem kilka milionów Polaków wyemigrowało we wszystkie możliwe miejsca na ziemi. Częśc się szybko zasymilowała, ale spora część nie. Nadal są polskie kościoły, polskie gazety, polskie sklepy z polską kiełbasą i bigosem, których zapachy ludzi z wielu kultur doprowadzają do spazmów. Są też polskie szkoły, polskie pomniki i polskie kłótnie. Wielu Polaków, którzy od lat mieszkają w Ameryce Północnej nie zna angielskiego na poziomie konwersacynym. I tak dalej. Czym to się niby różni od Turków mieszkających w Niemczech (z których nota bene część zasymilowała się doskonale, jak moi przyjaciele Elif i Gürkan)? A może chodzi o to, że Polacy są "swoi", więc nie uważają siebie samych za "innych", z czym pewnie widzący zapitych polskich frajerów berlińczycy albo londyńczycy się nie za bardzo zgadzają... No ale Polacy lubią przecież krytykować innych a samych siebie uważać za lepszych od jakichś Wietnamczyków czy Hindusów, prawda?

    Na swoim własnym przykładzie - jeden dziadek urodził się w Westfalii, babka na Górnym Śląsku, drugi dziadek na Zaolziu, ale jego ojciec był spod Krakowa, babcia z Zaolzia. Mama ma czeski paszport, ja polski, moja córka jest Kanadyjką. Moja najbliższa rodzina mieszka w Czechach, Polsce i Kanadzie. Ja sam niedługo zostanę obywatelem Kanady i będę o sobie myślał jako Kanadyjczyk, śląski co prawda, ale jednak Kanadyjczyk, bo to Kanada jest moim domem.

    Pewnie, że multikuluralizm z czasem doprowadza do absurdów i musi być co jakiś czas korygowany, czego dobrym przykładem jest nowa ustawa o nikabach/burkach w Kanadzie, ale nie zmienia to ducha sprawy. Dopóki nie szkodzisz innym i nie wprowadzasz tradycji, które są zupełnie sprzeczne z duchem kraju w którym żyjesz (proszę sobie wyobrazić imigrantów z Hiszpanii wprowadzających corridę w Kanadzie albo Stanach...) nikt nie powinien mieć nic do tego co robisz. Problemy i wypaczenia jak "honorowe" zabójstwa czy poligamia można i należy zwalczać, ale na tym koniec. Masz pracować, płacić podatki i starać się być częścią społeczeństwa.

    Co do burek to proszę nie mylić dwóch spraw. Są chusty na głowę, które nosi większość religijnych muzułmanek. Nie zasłaniają twarzy tylko włosy. Takie chusty nie są i nie powinny być zabraniane. Poza tym są burki/nikaby, które zasłaniają całą twarz poza oczami (worki). Te noszą tylko ultraortodoksyjne muzułmanki. Nie jest to bynajmniej wymóg religijny. Takie worki nie powinny mieć miejsca w sferze publicznej i jak najbardziej mnie cieszy, że rząd federalny postanowił w tej sprawie się wypowiedzieć. Przy czym sprawa przysięgi obywatelskiej to drobnostka, o wiele większe reperkusje ma potencjalnie sprawa o gwałt i prawo oskrażonego do konfrontacji twarzą w twarz z oskarżającą. Rzecz jest teraz przed Sądem Najwyższym, ale o tym może innym razem.

    Na koniec, żeby nie zapomnieć - twierdzenie, że Europa nigdy nie była multi-kulti to absurd. Od początku swojej historii Europa, zwłaszcza wschodnia była mieszanką kultur, religii i obyczajów. Druga wojna i komunizm w Polsce na chwilę zmieniły sytuację, ale wydaje mi się, że to wyjątek od reguły. Regułą jest ciągła zmiana i kocioł. Geny muszą się mieszać a Europie potrzebni są nowi ludzie, inaczej zamiast ewolucji będzie całkowity upadek.

    OdpowiedzUsuń
  21. resvaria--> Ja nie myle burki/nikab z chusta. Mieszkam w Astorii Queens, ktora to Astoria jest najbardziej zroznicowanym etnicznie kawalkiem ziemi na swiecie:)) Wiem na czym polega roznica. Sprawy o gwalt nie znam, wiec sie nie wypowiadam. Ja tylko wyrazilam wyzej moje wlasne zdanie, ze burka mi nie przeszkadza nawet na ulicy.

    OdpowiedzUsuń
  22. Star, to nie było do Ciebie tylko tak ogólnie, bo ludzie często je mylą.

    Ja nie odbieram worka na twarz w kategoriach "przeszkadza", tylko w kategoriach - mieszkamy w kraju, w którym kobiety i mężczyźni mają równe prawa. Kobiety w workach na głowie z założenia mają niższy status niż ich mężowie czy synowie i to mi jak najbardziej przeszkadza. Dobry tekst na temat w dzisiejszym G&M:
    http://www.theglobeandmail.com/news/opinions/opinion/please-dont-change-my-country-for-the-niqab/article2273028/

    OdpowiedzUsuń
  23. resvaria--> Rozumiem Twoje stanowisko i doceniam szczegolnie ze wzgledu na Twoja plec:) Ja podchdze do tego troche inaczej i chyba w tym momencie szanuje swiadomy wybor tej kobiety. Oczywiscie, zakladajac ze jest swiadomy:)
    Moze pozniej znow cos wydumam, ale narazie nie mam nawet czasu przeczytac tego linka, ktory zamiesciles, zrobie to pozniej.

    OdpowiedzUsuń
  24. Star, niestety większość tych kobiet nie ma prawa do świadomego wyboru. Jeśli postawi się ojcu albo mężowi to może ją spotkać nieciekawy koniec. Właśnie mamy sprawę w toku - ojciec i druga żona (biologiczna matka) zamordowali swoje córki i pierwszą żonę, bo dziewczyny nie chciały się nosić po muzułmańsku i "splamiły honor" ojca. Straszna tragedia do której by może nie doszło gdyby nie ślepota intelektualna zachodniej lewicy, która ulgowo podchodzi do wątpliwych tradycji kulturowych i boi się nazwać rzeczy po imieniu, ślepo promując tolerancję bez granic. Co gorsza krytyków zaraz się oskarża o islamofobię albo rasizm. Wychowanym na zachodzie w cieplarniacnych warunkach idealistom trudno jest pojąć jak wygląda życie w społeczeństwie patriarchalnym.

    OdpowiedzUsuń
  25. Stardust: wszystkie przykłady, które podajesz są przykładami z półki "soft", że tak to ujmę. Nie uważam, że ludzie powinni siedzieć w granicach swoich państw. Ale jeśli przeprowadzam się do jakiegoś kraju, to przyjmuję zasady, które tam panują. W domu mogę sobie zrobić polską Wigilię, czy ponarzekać jak mam problem z integracją, ale będąc w społeczeństwie przyjmuję jego zasady. Dlatego nie wyjadę do kraju muzułmańskiego, bo nie jestem w stanie przyjąć ich zasad (mogę tam jechać na wakacje i napawać się egzotyką). Dlatego też nie sądzę, bym mogła żyć w Ameryce Południowej, bo też miałabym problem z przyjęciem niektórych zasad.

    Mówiąc o Europie, nie można ignorować faktu, że nie jest to kontynent taki jak Ameryka Północna, jest to kontynent z odrębnymi państwami, których obywatele mniej lub bardziej są mobilni, ale jednak są to odrębne państwa. Można szanować zasady swojego nowego państwa, kultywując tradycje starego. Mówimy o państwach, w których "obcy" się pojawiali, ale w ostatnim czasie nastąpiło parę zmian, które mogą stawiać rodowitych mieszkańców w sytuacji, kiedy się czują zagrożeni. Na dodatek, tak jak można powiedzieć, że Kanada i USA zapraszają imigrantów, tak nie do końca chyba można to powiedzieć o Europie. Pewne ułatwienia wynikają z traktatów UE i nie sądzę, by miały takie poparcie i były uważane za tak naturalne jak na Waszym kontynencie.
    Aha, i jak najbardziej mam tu też na myśli Polaków jako obcych, którzy nierzadko przyjeżdżają, narzekają, że wszystko jest inaczej i bez sensu i nie potrafią się języka w stopniu podstawowym nauczyć.

    Wracając na koniec do tej wersji "soft". Piszesz o ludziach myślących, albo o którymś z kolei pokoleniu, albo o długoletnich, myślących (znowu) imigrantach. Nie wszyscy są tacy.

    OdpowiedzUsuń
  26. resvaria: a Ty jak zwykle o Polsce, a zupełnie nie chodziło mi o Polonię, czy bigos, czy poczucie wyższości nad Wietnamczykiem. Niczym się ci Polacy od Turków nie różnią i nie wiem po co w ogóle o tym piszesz.
    To że w Europie wschodniej w pewnym momencie się mieszały narodowości (nie tak znowu oddalone od siebie kulturowo) zupełnie nie zmienia faktu, że Europa a Ameryka Północna to dwie różne bajki. Na dodatek w kilku miejscach zaznaczyłam, że chodzi mi o ruch ludności do tzw. cywilizacji zachodniej, czyli mówię zarówno o Afrykańczykach migrujących do Francji, jak i o Polakach migrujących do Wielkiej Brytanii. I tak, wiem, że określenie "zachód" jest niewłaściwe z wielu względów, ale nie wdając się teraz w szczegóły historyczne, używam tego określenia jako że jest uniwersalnie w miarę dla wszystkich zrozumiałe.

    Geny się muszą mieszać, jasne. Ja tylko pytam, czy możemy się dziwić ludziom, którzy po iluś-tam-dziesiątkach lat przeżytych w danym środowisku są nagle konfrontowani z multikulturowością, która ich przytłacza, której nie rozumieją i nie chcą, bo mają poczucie, że zagraża to ich kulturze i tradycjom.

    OdpowiedzUsuń
  27. Koala, nie pisałem o Polsce tylko o multi kulti i o tym, że Polacy chętnie krytykują multi kulti kiedy dotyczy to "obcych", choć sami są przecież obcymi w tak wielu krajach. Nie miałem na myśli Ciebie tylko tak ogólnie. Zresztą nie dotyczy to tylko Polaków ale większości Europejczyków. Kiedy Niemcy masowo wykupują domki letniskowe w Turcji i Hiszpanii to jest OK, ale już Turcy i Hizpanie mieszkający w Niemczech jakoś im przeszkadzają. Jasne, że Europa ma inne tradycje i raczej niechlubny brak tolerancji wobec "innych", ale to nie zmienia faktu, że nie za bardzo mają Europejczycy wybór. Przyrost naturalny jest od lat niski, społeczeństwo się starzeje, najwięcej dzieci maja imigranci, więc siłą rzeczy za 20 lat wszystko będzie wyglądać inaczej. W ogóle myślę, może się mylę, że niestety Europe w najbliższych latach czeka ostra jazda po wertepach w wielu dziedzinach życia.

    Doskonale rozumiem, że kiedy ktoś mieszkał całe życie w miasteczku gdzie wszyscy są tacy sami i nagle sprowadzają się "obcy" to jest to powód do stresu i traumy. I rozumiem, że ludzi boli, że ich świat przemija, ale zawsze nas boli jak nasz świat przemija... Tyle, że znów, to nic nowego w historii. Mój dziadek też zgrzytał zębami, że na Śląsk się zjechała z całej Polski banda goroli, co to śmiecą, panoszą się i niszczą śląskie tradycje.

    OdpowiedzUsuń
  28. Res, dlatego napisalam swiadomy wybor, bo znam przypadki kiedy jest swiadomy. Wiem, ze sa nieliczne, ale sa i tez trzeba sie z tego cieszyc. Mialam przez kilka lat sasiadke, Amerykanka, ktora wyszla za maz za muzulmanina i mimo, ze on tego nie wymagal, zaczela nosic nie tylko chuste, ale wychodzac gdzies dalej najczesciej zakladala rowniez burke.

    OdpowiedzUsuń
  29. Star, neofici są najgorsi... Wybacz, ale jestem uczulony na fantyzm religijny i szlag mnie trafia jak coś takiego widzę. Mąż nie wymaga powiadasz, no cóż ale widocznie mu nie przeszkadza, że jego żona chodzi w worku na głowie. Czemu by miało, w końcu udowadnia mu w ten sposób, że podporządkowała się całkowicie jego męskiej woli. Dla patriarchalnego faceta to musi być spora pożywka dla ego... Jeśli ktoś sobie tak chce funkcjonować to Arabia Saudyjska wydaje się być idealnym miejscem. Wolałbym jednak, żeby kraje zachodnie pozostały miejscami gdzie ludzie nie noszą masek na twarzach i gdzie respektuje się równe prawa kobiet.

    OdpowiedzUsuń
  30. Koalo, nie bardzo rozumiem co masz na mysli piszac o wersji "soft", a moze raczej jaka ma byc wersja "hard"?
    Swiat sie zmienia, nic nie jest stale i tak jak moja babcia lapala sie za glowe na widok mojej mini spodniczki, ale musiala ja zaakceptowac, tak samo ludzie przyzwyczajeni do konkretnych warunkow zycia maja opor wzgledem zmian. Tylko czy ten opor ma sens? Moim zdaniem nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  31. Res, mozesz sie buntowac ile chcesz:) ale to byl wybor tej kobiety. Moj fryzjer Turek, wyznawca islamu ozenil sie z katoliczka, Amerykanka i ona nie nosi zadnych chust ani nic podobnego. Celebruja podwojne swieta, kazde z nich wyznaje swoja religie i tez nie ma problemu. Znam wiele kobiet, rzekomo wyzwolonych w cywilizacjach zachodnich, ktore mimo to podporzadkowuja sie mezowi. I co mam zrobic? Skazac babe na banicje? To jej wybor. Jesli w gre wchodzi presja, zmuszanie, wymuszanie i nacisk, to wtedy moglabym sie czepiac, ale jak ktos chce to niech sobie nosi i worek po ziemniakach na glowie. Mnie naprawde nic do tego.

    OdpowiedzUsuń
  32. Res, jeszcze jedno:) Wolalbys aby w krajach zachodnich istnialy rowne prawa dla kobiet. A juz na wstepie chcesz kobiety pozbawic prawa o samostanowieniu w tak prostej sprawie jak jej ubior. No wiesz, to troche nie teges;))

    OdpowiedzUsuń
  33. Star, akurat to ulubiony argument krytyków zakazów burek. Pokrętna to logika, bo równie dobrze można by w ten sposób udowodnić dowolną tezę. Na przykład to, że skoro wszyscy są równi wobec prawa to nie można nikomu zakazywać chodzenia publicznie bez majtek skoro tak sobie ktoś życy albo dzielić mieszkańców na obywateli i nieobywateli lub też dobrowolnego wchodzenia w związek małżeński z kimś kto już ma żonę/męża... Zresztą dobrą ilustracją Twojej tezy jest właśnie owa sprawa przed sądem najwyższym Kanady - kobieta argumentuje, że jej przekonania religijne nie pozwalają jej odsłaniać twarzy. Oskarża dwóch facetów o gwałt. Oskarżeni argumentują, że tradycyjnie oskarżony ma prawo widzieć twarz oskarżającego a obrona ma prawo czytać mowę ciała. Na tym opiera się nasz cały system sądowy i prawo do równego procesu. Zapowiada się ciekawie, ale mam nadzieję, że równość wobec prawa w oczach sądu najwyższego będzie ważniejsza niż osobiste przekonania religijne.

    OdpowiedzUsuń
  34. Res, chodzenie bez majtek, czyli z gola dupa jest chyba bardziej obrazliwe niz chodzenie w burce, ktora zakrywa. Ale nie o to chodzi, ja nie wzielam Twojej wypowiedzi doslownie, dlatego zakonczylam moja usmiechem.
    Moim zdaniem nie powinno byc sztywnych praw stanowiacych w tej kwestii czyli akurat burki. Prawo powinno rozpatrywac konkretne przypadki, jak ten, o ktorym piszesz, ale nie mozna zakazac odgornie, ze "w tym kraju jest zakaz noszenia burki" to juz jest dyskryminacja i wbrew zasadom demokracji. A tak moj jak i Twoj kraj szczyci sie demokracja i tolerancja.
    Jezeli ta kobieta argumentuje, ze nie moze pokazywac twarzy zgodnie z zasadami religii, to sad moze w tym przypadku odrzucic pozew o oskarzenie. Ale to ma byc idnywidualnie rozpatrywany przypadek, a nie odgorne prawo zabraniajace kobietom noszenie burki czy tez innego odzienia.

    OdpowiedzUsuń
  35. Skoro juz mowa o prawie w kwestii ubioru, to jesli ma byc prawo zabraniajace noszenia burki, to wczesniej powinno byc wprowadzone prawo zabraniajace mezczyznom pokazywania sie w miejcach publicznych w speedos, bo to jest naprawde straszne:))

    OdpowiedzUsuń
  36. Speedos wcale nie są straszne, jak mężczyzna przyzwoicie wygląda! To ja już robiłabym raczej zakaz "balonów kąpielowych" czyli tych klasycznych amerykańskich majtasów, które grubasom zakrywają ich grube brzuchy. Ja na ładnym ciele to bardzo speedos lubię. I nie lubię hipokryzji, że kobiety maja się jak najbardziej rozbierać (bikini), a faceci chadzać w balonach, które napełniają się powietrzem jak te biedaki pływają. Zmienić styl życia, schodnąć i zakładać przyzwoicie skromne kąpielówki, ale już nie te balony, na litość boską, bo z rozpaczy serce mi się kraja.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  37. Alicjo, ladne cialo to ja lubie nagie. W speedos nawet ladne cialo nie wyglada dobrze, no chyba, ze reklamuje zawartosc, to faktycznie mozna sie tym zauroczyc. Wole majtasy, z ktorych nic nie wystaje, ale rozumiem, ze to sa osobiste preferencje. A czy kobietom ktos kaze sie rozbierac do sznurkow?

    OdpowiedzUsuń
  38. Wracajac do tematu glownego, ciagle nie wiem o jaki hardcore Ci chodzi Koalo, ale rozumiem, ze spisz i sie chwilowo nie dowiem:)
    Natomiast cos mi sie przypomnialo.
    W roku 1967 w Polsce byli czarnoskorzy studenci i uczniowie. Garstka z nich byla rowniez w Kielcach, a Kielce to naprawde mala miescina. Moj starszy brat chodzil wtedy do Technikum Geologicznego i tam tez mieli grupe czarnych uczniow. Brat zaprzyjaznil sie z dwoma i dosc czesto odwiedzali nas w domu. Moja 67letnia wtedy babcia jak wiedziala, ze ktorys z nich przyjdzie to bardzo uwazala, zeby w tym czasie nie przebywac w naszym domu. No niestety, mialam babcie rasistke:))
    Przyszly swieta Bozego Narodzenia i dyrektor Technikum poprosil uczniow, zeby jesli moga zaprosili kilku czarnych kolegow na swieta, bo zawsze to przyjemniej spedzic swieta w nieco juz zaprzyjaznionej rodzinie niz w akademiku. Oczywiscie brat bardzo chcial zaprosic swoich dwoch kolegow, ale jak to zrobic? Co zrobic z babcia, ktora absolutnie nie przezyje wigilii z czarnym przy jednym stole. I wtedy moja mama stanela na wysokosci zadania, bo powiedziala babci, ze ona jesli nie chce spedzic Wigilii w towarzystwie czarnych, to moze spedzic wigilie u swojego syna. Natomiast czarni chlopcy nie maja takiego wyboru, a wiec zostana do nas zaproszeni. Babcia obgryzala paznokcie przez tydzien, ale pogodzila sie z losem i obecnoscia czarnoskorych kolegow mojego brata przy wigilijnym stole. Nie zjedli jej, a nawet przezyla lamanie sie oplatkiem, ktorej to tradycji oni oczywiscie nie znali i bardzo im sie podobala. To sie dzialo prawie 50 lat temu, w malej polskiej miescinie jaka sa Kielce. A teraz ludzie maja problem z asymilacja i akceptacja? Czegos tu nie rozumiem, tryby machiny postepu stanely w miejscu?

    OdpowiedzUsuń
  39. No cóż, w kobiecych ubiorach doceniamy, jak rozbierają nas bardziej i bardziej (czasem bardziej dyskretnie, ale jednak), a faceci? No, nie ma na nich presji, żeby wdziewać marynarki bez pleców (vide suknia bez pleców) czy nawet koszulę bez pleców. Ba! Nawet ramion facetom w lecie w mieście nie wypada pokazać. Trend jest bez wątpienia taki, że u pań ceni się rzeczy usuwane z garderoby, a faceci są udupieni w tych swoich amerykańskich majtasach. Zdecydowanie wolę europejskie plaże!
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  40. Stardust: to prawda, spałam :)))

    No dobra, o co mi chodzi. Piszesz: "Trzeba jesc paleczkami, to jem, trzeba krecic dupa na karaibskim festiwalu, to krece, trzeba jesc zaby, to jem."
    "Poza tym nie mam nic przeciwko burkom, tak samo jak nie mam nic przeciwko naszyjnikom z krzyzykiem czy gwiazda Dawida."
    Ponadto piszesz o swoim małżeństwie - są to dla mnie przykłady soft, bo po pierwsze piszesz o osobie, która jest bardzo otwarta na świat i bezproblemowa, a jej mąż jest już od któregoś pokolenia Amerykaninem. Po drugie piszesz o jedzeniu pałeczkami i kręceniu pupą. To są te fajne strony imigracji, pójdziesz na festiwal karaibski, popróbujesz nowego jedzenie, pokręcisz pupą. Pójdziesz na festiwal indyjski, posłuchasz ichniej muzyki i zjesz curry. Przykłady bardziej hardkorowe, w moim odczuciu, to te, kiedy mieszkasz w okolicy opanowanej przez obcą Tobie kulturę. Np w okolicy, w której muzułmanki drą się do siebie, bo taki mają styl mówienia*. W okolicy hinduskiej, gdzie całymi dniami słuchasz ichniej muzyki. Fajnie jest się otrzeć o inne kultury, ale niekoniecznie fajnie jest mieszkać wśród nich cały czas. Pamiętam, na jakimś blogu imigracyjnym czytałam relację chłopaka, który mieszkał z Koreańczykiem i Brazylijką (bodajże) i miał dom wypełniony zapachem czosnku o północy, bo ona wtedy jadła kolację i pół nocy wypełnionej koreańskimi rozmowami, bo wtedy współlokator rozmawiał z rodziną. Może Tobie by takie rzeczy nie przeszkadzały, szczerze zazdroszczę tego ZEN, który masz w sobie, ja wiem, że by mnie kurwica strzelała tak bardzo, że w końcu bym się wyniosła do "mojej" okolicy. I wiele osób tak ma, dlatego jak tylko mogą, wybierają taką okolicę, w której są wśród swoich.

    A propos Babci - masz czasami taki sam styl argumentacji jak Oryś, czyli udowadniasz, że dane zjawisko nie istnieje, bądź nie jest tak powszechne, bo kogoś znałaś kto miał inne podejście :) To, że nikt wśród moich znajomych nie głosował na PiS, nie znaczy, że nikt w Polsce na nich nie głosuje. Niestety rasizm u nas ma sie dobrze, pomimo chlubnych wyjątków i zmian w dużych miastach. Potwierdzają to czarnoskórzy piłkarzy, czy koszykarze, którym przyszło grać w naszym kraju. Kiedyś kibole rzucali banany na boisko - można powiedzieć, że kibole to proste buraki, ale stanowią jakiś tam wycinek społeczeństwa.

    Aha, jeszcze co do imigracji. Myślę, że większość problemów dotyczy imigrantów pierwszego pokolenia. Dzieci tych imigrantów już chodzą do szkół, wychowują się w mieszance kultur, więc siłą rzeczy z reguły umieją zastosować ten model poszanowania zarówno swojej kultury, jak i kultury nowego kraju (który jest de facto już ich krajem). Choć też nie w każdym europejskim kraju to się sprawdza, czego przykładem jest chociażby Francja ze swoimi niechlubnymi przedmieściami niektórych miast. Nie wiem w jakiej okolicy mieszkasz, ale obstawiam, że nie jest to dzielnica, do której Pakistańczycy ściągają swoje rodziny zaraz po zdobyciu zielonej karty. (przykład Pakistańczyków jest przypadkowy, mogą to też być Meksykanie, albo Nigeryjczycy, grunt, że chodzi o mocno odmienna kulturę) Raczej jest to dzielnica, w której nawet jeśli są ludzie odmiennych kultur, czy kolorów, to nie są to imigranci pierwszego pokolenia. Chyba, że się mylę :)

    *nie wiem, czy wszystkie muzułmanki wrzeszczą. Te, które dotychczas spotkałam, miały irytujący sposób rozmawiania na wysokim poziomie głośności, co jest dla mnie bardzo irytujące. Nie wiem z jakiego pochodziły kraju. Nie mam z tym problemu, jak jadę na wakacje do Tunezji czy Maroko, ale jakbym miała je za ścianą, to zwiewałabym błyskawicznie.

    OdpowiedzUsuń
  41. Koalo, a o czyich doswiadczeniach mam pisac jak nie o wlasnych:)) Przeciez te moje znam najbardziej. Tak jak pisalam wyzej Astoria, w ktorej mieszkam jest najbardziej zroznicowanym etnicznie skrawkiem na ziemi na Ziemi:)) Jeszcze 2 lata temu mialam sasiadow wyznajacych Islam, to wlasnie ta Amerykanka, ktora wyszla za maz za Araba i z wlasnego wyboru nosila chusty i burki. Bardzo porzadna rodzina, mieli 3 dzieci, nigdy nie bylo zadnego problemu. Jak sie wyprowadzali, bo kupili wlasny dom, to pozegnali sie ze wszystkimi mieszkancami naszego odcinka ulicy. Do dzis sa mile wspominani, mimo, ze ten nasz odcinek jest w sumie bardzo chrzescijanski, z wyjatkiem mojego meza;) Nie mieszkam blisko subwaya, a raczej w "rezydencyjnej" czesci Astorii, ale to nie znaczy, ze wszyscy rezydenci sa tu biali i wyznajacy Chrystusa. Faktem jest, ze ta akurat czesc to glownie ludzie i ich potomstwo, ktore mieszka tu od 30-40 lat. Ale wystarczy, ze pojde do najblizszego sklepu i mam caly przekroj swiata nie tylko na polkach w postaci produktow, ale i w postaci kupujacych, tak samo jest na ulicach, w pociagu, w autobusach.
    Tu masz cytat z Wiki:
    "While Astoria is traditionally Greek, immigrants from Italy, Ireland, Poland, Malta, Albania, Montenegro, Bosnia, Mexico, Ecuador, Colombia, Brazil, India, Pakistan, Afghanistan, Bangladesh, Egypt, Morocco, Hungary, and Algeria have shown a rise in numbers."
    Mieszkam w Astorii juz podnad 17 lat i widzialam jak sie zmienia. Na poczatku mieszkalam, bardziej w glab dzielnicy i mimo to bylo bardziej grecko i wlosko:))
    A teraz jest wszystko. Steinway street, ktora kiedys byla bardziej zroznicowana, teraz ma odcinki z przewaga islamu w postaci Arabow, lub katolikow w postaci narodow z Ameryki Poludniowej. Mnie sie ciagle podoba, a i oni jak widac nie maja problemu miedzy soba. Jedyne czego naprawde bym nigdy nie chciala to mieszkac wsrod przewagi Polakow. A co dziwne to Polacy dziela swoj kawalek ziemi (Greenpoint) glownie z Portorykanami. Co ich laczy? nie wiem, ale tak jest. Piszesz o Maroko, ja mam tutaj bardzo duzo Marokanczykow, bo spotykam w autobusie. Z jedna nawet ucinamy sobie krotkie pogawedki, bo jest swieza "jeszcze ciepla" prosto z Maroka i uczy sie angielskiego. O czym ja nie wiedzialam i kiedys zaczelam cos do niej mowic, ona sie tlumaczyla rekami i nogami, ze nie kuma po angielsku, na co ja uparcie powtarzalam, ze zeby kumac nie trzeba sie bac mowic. I od tamtej pory mam kolezanke, bo ona ma odwage praktykowac swoj slaby angielski ze mna:) Nie wiem z kim jeszcze rozmawia, ale jak mnie widzi zawsze sie usmiecha, mowi dzien dobry i dalej juz ja ciagne za jezyk:) Milo sie czeka na autobus w ten sposob. Niedawno zaprosil nas Marokanczyk na palenie hookah, bo sie wygadalam, ze nigdy nie palilam, a mam ochote.
    Tym ludziom z filmu tez sie nic nie stalo, jak poszli na kolacje do swoich czarnych sasiadow. I co z tego, ze ten facet sie nie wycofal natychmiast z dyskusji o Bogu? A malo to jest Polakow, ktorzy przy kazdej okazji nawracaja? Ale pozniej bylo kolejne spotkanie w juz wiekszej grupie i tez nikt nikogo nie nadzial na widelec. Takie sa wlasnie poczatki.

    OdpowiedzUsuń
  42. Jeszcze dodam, bo napisalas, ze nawet jesli mieszkam w zroznicowanej dzielnicy, to pewnie nie sa to emgranci pierwszego pokolenia.
    No jednak sa, jak widzac na przykladzie tej mojej Marokanki z autobusu.
    A druga rzecz, jak w Europie, ktora do tej pory byla zamknieta maja sie pojawic emigranci z drugiego czy trzeciego pokolenia?
    Tak z powietrza? Kiedys chyba musi byc to pierwsze pokolenie, tak sobie kumam po cichu:))

    OdpowiedzUsuń
  43. Polecam, interesujacy artykul w Polityce, wlasnie na ten temat:))

    http://www.polityka.pl/swiat/analizy/1522063,1,czy-idea-wielokulturowych-panstw-juz-upadla.read

    Koalo, czy Ty sie umowilas na ten temat z panem historykiem? :))

    OdpowiedzUsuń
  44. Stardust: w takim razie jesteś pobłogosławiona podejściem, które umożliwia Tobie czerpanie radości z każdej takiej sytuacji. Być może kiedyś też na mnie to spłynie, ale póki co jestem na tyle aspołeczna, że mnie mnóstwo ludzi wkurza, co mi skutecznie uniemożliwia wiele kontaktów. Może mam za mało doświadczenia też, bo pamiętam, że w pewnym momencie w Kanadzie zaczęła mi się koncepcja zmieniać i inaczej na wiele rzeczy zaczęłam patrzeć :) Może więc 27 lat w takim środowisku zupełnie by mnie odmieniło.

    Z Panem historykiem się wprawdzie nie umawiałam ;) Ale zauważam, że w Europie pojawia się dyskusja ten temat od czasu do czasu, nasilając się przy okazji jakichś dramatycznych wydarzeń, jak choćby ostatni zamach w Norwegii, czy wcześniej przy okazji zamieszek we Francji. Teraz akurat głównie na tapecie jest kryzys, ale pytanie o politykę Europy w kwestii imigracji, szczególnie w obliczu otwierania granic na państwa posiadające "niewygodnych" sąsiadów, jest gdzieś tam w tle cały czas. Ciekawa jestem w jakim kierunku to pójdzie, bo formalnie pewnych rzeczy już nie można cofnąć. Czy się poukłada i wygładzi? A jeśli tak, to jak będzie przebiegał ten proces, w miarę bezboleśnie, czy trzeba będzie odcierpieć jakąś ilość pobić, zastraszeń, nieprzyjaznych zachowań, czy wręcz zamachów dokonywanych przez narodowościowych szaleńców?

    Zaraz poczytam ten link, który podałaś.

    OdpowiedzUsuń
  45. Wrzucę jeszcze post, który Daniel Passent popełnił po zamachu w Norwegii. Nie do końca zgadzam się z podsumowaniem, ale warto przeczytać włącznie z dyskusją pod nim:
    Wulkan multi-kulti

    OdpowiedzUsuń
  46. Bardzo rozbawiło mnie, jak Stardust napisała o tej wizycie wigilijnej czarnoskórych chłopców..i o babci! Ale oprócz rozbawienia był tam też element patosu, tego, jak mama stanęła na wysokości zadania, jak przystało na człowieka, na chrześcijanina i tak dalej. I w ogóle też zgadzam się ze Stardust w większości rzeczy odnoszących się do naszych współobywateli. I też nie chciałabym mieszkać w dzielnicy polskiej! Ogólnie w żadnej głęboko etnicznej wolałabym też nie, ja lubię mieszanki. Chyba mieszkanie w dzielnicy chińskiej wprawiłoby mnie w poczucie izolacji od innych. Ja lubię mieszanki ludzi. Tu gdzie mieszkam, w mojej osobistej okolicy mieszkają głównie ludzie biali, ale nie tylko: mieszkają Hindusi, czarni Amerykanie, Azjaci. Oni dopiero są mniejszością - wyobraźcie sobie jak im może być ciężko z "nami".

    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  47. Koalo, przeczytalam notke Passenta, przez komentarze nie udalo mi sie przetrwac do konca, bo sa one tak zagmatwane rozgrywkami prywatnymi komentujacych, ze trudno sie to czyta.
    Ale nacjonalizm wlasnie prowadzi do takich ekstremalnych zachowan jak przyklad Brevika. Nacjonalizmu nie brakuje tez w Ameryce, jest on szczegolnie zywy wsrod wyznawcow republikanskich. Nie wiem, czy to lata zycia w Ameryce maja taki wplyw na moje poglady, czy moze prosty fakt, ze doswiadczenie zyciowe mi zawsze podpowiadalo, ze lepiej lubic 10 osob niz nie lubic jednej:)) Na pewno to zdrowiej dla samego lubiacego:))

    Alicjo, nie przypisywalabym mojej mamie wartosci chrzescijanskich, bo o ile pamietam to ta kobieta byla w kosciele moze 20 razy w swoim prawie 80letnim zyciu. Ale na pewno kierowaly nia w tym momencie wartosci ludzkie.
    Milo mi, ze Cie rozbawilam, bo ja lubie rozbawiac ludzi, co prawda nie zawsze udaje mi sie rozbawic tych co trzeba, no ale:)))

    OdpowiedzUsuń
  48. Stardust, miałam za myśli zdecydowanie postawę chrześcijańską w szerokim rozumieniu. Polska katolikami wysłana, a nawet i ateiści przecież są przesiąknięci wartościami chrześcijańskimi, no bo niby jakimi innymi? Muzułmańskimi? Buddyjskimi? Moim zdaniem ci co nie byli w Polsce chrześcijanami oficjalnie, to i tak nimi byli. Inaczej to na tej kielecczyźnie nie dałoby się chyba przeżyć. Gdzie mama pochowana? Na cmentarzu? Ateistycznym jakimś?
    Pozdrawiam. Alicja

    OdpowiedzUsuń
  49. Alicjo, czy mam rozumiec, ze chcesz odwiedzic grob mojej mamy? Czy to nadmiar zlosliwej ciekawosci?

    OdpowiedzUsuń
  50. Stardust, chyba widzisz o co mi chodzi, prawda?

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  51. Widze, ze zadajesz pytania z kategorii osobistych. I jestem bardzo ciekawa jakie bedzie nastepne.

    OdpowiedzUsuń
  52. Osobistych??? Chyba żartujesz! Rozważałam Twoją opisaną historię w oparciu o tym co wiem o Polsce, o tym jak to w domach polskich tradycyjnie była Wigilia (tradycja chrześcijańska, nie socjalistyczna, ani nie ateistyczna) - i na mój komentarz, że mama stanęła na wysokości zadania dzięki duchowi chrześcijańskiemu w niej etc. etc, usłyszałam, że mama nie za wiele miała wspólnego z kościołem (jakby chrześcijaństwo i kościół były tym samym). Takich ludzi w Polsce były masy. A duch chrześcijański miał się czasem lepiej, a czasem gorzej. W opisanej przez Ciebie sytuacji pokazał się z najlepszej strony, więc po co negować (tylko, żeby skrytykować polski KK? - jakoś bez sensu).
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  53. Wy tu sobie pierdu pierdu o jedzeniu wodorostów, o tym jak fajnie się mieszka w chrześcijańskiej okolicy jeżeli w sklepie można dostać egzotyczne produkty (!) i o tym jak fajnie jest pójść na festiwal karaibski popatrzeć jak Stardust dupą kręci, ale to przecież nie o to chodzi. Dobrze Koalka pisze (poza imputowaniem mi posługiwanie się przykładami i wyciąganiem ogólnych wniosków - ja wlasnie z tym walczę, pomyliło Ci się z sytuacją odwrotną, kiedy ktoś mowi "nie spotyka się, żeby coś" a ja mówię "a owszem się spotyka, bo tu, tu i tam). No ale do rzeczy.

    To są wszystko softowe przypadki. Fajnie się na pewno żyje w chrześcijańskiej okolicy, nawet jak się kulturalni muzułmanie wprowadzą. Jak by Ci dane było mieszkać w dzielnicy w której mieszkają sami muzułmanie i to nie Ci z wyższych sfer tylko normalni prości, którzy mają po 10 dzieci każdy, te dzieciaki latają bez nadzoru i hałasują do późna, którzy puszczają na cały regulator najnowsze przeboje rodem z Bollywood, bo chcą żeby wszyscy sąsiedzi usłyszeli, bo tak jest to u nich przyjęte, albo ktorzy się utrzymują się z handlu pokątnego gruchotami które wszystkie trzymają na ulicy, bo im to nie przeszkadza, a ty nie masz gdzie zaparkować bo pod domem stoi zawsze galeria rozsypujących się wraków itp to byś inaczej mówiła.

    Bo ja własnie o tym: powyższy przykład jest prawdziwy, znajomi tak mieszkają. A tym czasem w Wielkiej Brytanii jest tak przyjęte, że jak się handluje autami to się wynajmuje jakiś skwerek na zadupiu który nikomu nie przeszkadza i tam się je trzyma. A nie na ulicy. Tak samo Brytyjczycy dzieci wychowują tak, aby chodziły bawić się do parku czy gdzieś a nie były uciążliwe dla sąsiadów. To są takie różnice kulturowe o których pisałem: ja nie mam nic przeciwko festiwalom karaiblskiego kręcenia pupą, pakistańskim knajpkom, azjatom chodzącym sobie po ulicy w swoich strojach - to jest OK. Ale jednak to jest OK tylko do tego momentu, do którego wpisuje się to albo nie gryzie się z lokalnymi zwyczajami. Własnie o to chodzi, że te wszystkie róznice kulturowe to nie tylko kwestia innego jedzenia i kolorowych ubrań, ale np. podejścia do instytucji państwa - podałem w moim elaboracie przykład z podatkami na przykład. Albo np. sprawa tego kierowcy autobusu który pół Londynu zablokował, bo się zatrzymał w poprzek skrzyżowania, wyjął dywanik i poszedł w niego stukać czółkiem. Jeżeli ktoś uwaza, że to jest w porządku w europejskim kraju, to moim zdaniem jego samego powinno się stuknąć.

    Inny przykład z Anglii: Pakistańczyk zatrudnił się w Tesco i teraz się sądzi, bo mu kazali rozładować ciężarówkę z wódką a on odmówił bo mu (rzekomo) religia zabrania.

    Religia mu zabrania pić, a nie nosić skrzynki. Ale on to wykorzystuje żeby się od roboty wymigać a idioci miłośnicy PC mu tylko przyklaskują...

    To powinno być jasne: jak mieszkasz w kraju Europejskim i chcesz pracować w supermarkecie, to się musisz z tym pogodzić, że tam się sprzedaje alkohol. Jak się nie podoba to albo spróbuj sobie znaleźć robotę w supermarkecie islamskim, albo w mainstreamowym, ale w Dubaju. I o to chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  54. A, jeszcze dodam. Jak znajomi szukali mieszkania i znaleźli tą dzielnicę, to ich ostrzegałem dlaczego sie tam raczej nie mieszka. Prawie mi się dostało od rasisty, że okropny jestem, że wszystkie klimatyczne sklepiki i egzotyczne knajpki, że multi kulti, że to, że tamto. Pomieszkali 4 miesiące i już klną że umowę podpisali na rok a nie na pół roku jak to zwykle się robi (a mówiłem im, ze te umowy na rok to nie bez powodu).

    Bo się okazało, że multikulti to głównie hałas i nieżyczliwe spojrzenia "kolorowych władców dzielnicy", że klimatyczne sklepiki to pryzmy zgniłej kapusty walające się przy krawężniku i łomot rozładowywanych ciężarówek o 5 rano, że te klimatyczne knajpki to pakistańskie przeboje na cały regulator a zapachu Curry to się jednak po 4 miesiącach ciągłego wąchania, bo wpada do mieszkania przez kanał wentylacyjny z knajpki poniżej, jakoś jednak przestaje lubić.

    OdpowiedzUsuń
  55. Oryś: dzięki za konkretne przykłady, tego mi właśnie brakowało, bo w Kanadzie mieszkałam w cichej i spokojnej dzielnicy, więc to co wymieniłeś mogłabym tylko podawać jako gdybanie bez poparcia rzeczywistością. Dokładnie o takie problemy mi chodziło.

    OdpowiedzUsuń
  56. Oryś, ale te wszystkie rzeczy,o których napisałeś w przykładach powyżej, można rozwiązać dzięki dobremu systemowi prawnemu. Nie wolno trzymać rozpadających się gratów przed domem: za to jest kara. To nie ma nic wspólnego z tym, że tak ludzie w Anglii nie chcą mieszkać. Nie muszą tak mieszkać, ani tego tolerować - chyba, że tego typu rzeczy są legalne i prawo na nie nic nie pomoże. W USA i w Kanadzie są prawa na temat hałasu nocnego, na temat tego co możesz parkować na ulicy, na temat tego gdzie można trzymać swoje śmiecie. Jeżeli takiego prawa nie ma w UK ( w co wątpię), to szczerze współczuję.
    I dlatego uważam, że tego typu rzeczy nie mają nic wspólnego z multi-kulti.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  57. Orys, to o czym Ty piszesz to dla mnie jakis koszmar, ktorego nigdy nie widzialam. Czy mam rozumiec, ze na wyspie sa tylko getta? Od ulicy A i skrzyowania z K az do ulicy D i skrzyzowania M mieszka tylko jedna konkretna narodowosc i rasa oraz wyznawcy jednej religii?
    Jesli tak, to faktycznie po co sie pchac do nie swojego kotla?
    Nic podobnego nie widzialam w zadnym miescie, w ktorym bylam w Stanach, oczywiscie zeby bylo jasne, nie bylam we wszystkich.
    Nawet polskie getto jakim jest Greenpoint nie jest tylko polskie, bo mieszkaja tam obok Polakow, Latynosi i Azjaci, wiec jak komus nie pasuje zapach bigosu to mu podsunie zapach kombuchy i sie wymiesza. Nie sadze, zeby tam ludzie na siebie warczeli i latali za cudzymi dziecmi z nozem. Od zapobiegania konfliktom powinno byc prawo a nie bezprawie i sasiedzki samorzad. Nie wyobrazam sobie nieprawidlowego parkowania (za drogo kosztuje) tak samo jak nie wyobrazam sobie gnijacych na chodnikach smieci. To drugie moze sie zdarzyc w przypadku strajku sluzb czyszczacych miasto, ale nie dlatego, ze komus sie spodobalo zostawic jakies smierdzace smieci na ulicy w dniu kiedy nie ma sprzatania. Sama zaplacilam kiedys mandat za nieodpowiednio zabezpieczony recykling w postaci papierow. Puszki, czy szklane i palstikowe pojemniki, sloiki itp. myje sie albo przynajmniej wyplukuje przed wyrzuceniem zeby nie smierdzialo, tak dostaje sie tez mandaty za brudne pojemniki. No ale jak panstwo i sluzby miejskie pozwalaja robic burdel to wiadomo, ze burdel jest. Po drugiej stronie ulicy gdzie mieszkam jest szkola, zwykla miejska szkola, odpowiednik podstawowej. Owszem sa jakies wydarzenia szkolne kiedy jest glosniej, ale nigdy po godzinie 22ej. A uczniowie jak w kazdej miejskiej szkole sa nie tylko roznych ras, ale rowniez z rodzin raczej biednych. Bieda nie upowaznia do chamstwa. Jak przyjechalam do Stanow przez pierwsze kilka lat mieszkalismy na osiedlu miejskim w Brooklynie. Owszem zapachy na klatce schodowej mogly byc rozne, bo wiadomo, ze rozne jedzenie ludzie gotowali, ale bylo czysto i cicho.
    Mimo to poniewaz nie odpowiada mi taka mieszanka zapachowa, to od tamtej pory nigdy nie mieszkalam w domu, ktory ma wiecej niz dwa mieszkania. Nie mam klatki schodowej nie mam mieszanki zapachowej.

    OdpowiedzUsuń
  58. A odmowa noszenia skrzynek z wodka, jakkolwiek bezpodstawna, bo masz racje, religia zabrania pic a nie nosic skrzynki to nie ma wiele wspolnego z multikulti.
    Nie wiem czy slyszales, ale ja wielokrotnie, ze w Polsce aptekarze odmawiaja sprzedazy tabletek antykoncepcyjnych, bo to niezgodnie z ich katolicka religia. I co? Nie ma tam zadnego multikulti, tylko jedno radio co ma ryja tyle potrafi ludziom namieszac:))

    OdpowiedzUsuń
  59. Alicjo, pozwol, ze uznam publicznie, ze Ty zawsze wiesz wszystko najlepiej (lacznie z tym co dotyczy mojej rodziny, ktorej nie znasz i nigdy nie znalas) i na tym zamkniemy nasze wirtualne rozmowy.
    Dziekuje.

    OdpowiedzUsuń
  60. Stardust, jakże szlachetne to z Twojej strony. Wiadomo, jak braknie argumentów, do z grubej rury...

    A komentarz, że w Polsce "aptekarze odmawiają sprzedaży tabletek antykoncepcyjnych" to wierutna bzdura, która tylko sprzyja negatywnym plotkom na temat KK. Może i jest aptekarz czy dwóch czy trzech, którzy zajęli takie stanowisko, ale to samo było w USA. I to nie musi mieć nic wspólnego z religią katolicką, a ze stanowiskiem moralnym, jakie ktoś zajmuje. W Polsce tabletki w aptekach mają się dobrze, jest na nie popyt, jakby nie było, to Bayer by się do Polski nie pchał ze swoimi tabletkami, bo można je sprzedawać tylko w aptekach. I jak była gdzieś tam jakaś taka heca, to jest to nieuczciwe podawać, że w Polsce jest jakieś nagminne odmawianie tej sprzedaży w aptekach. Ja głupot i plotek bardzo nie lubię i ogłaszam to też publicznie :)

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  61. Oczywiscie wyzej chodzilo mi o samosady sasiedzkie a nie samorzady:)

    OdpowiedzUsuń
  62. Nie mam bladego pojęcia jak wygląda prawne egzekwowanie praw w sytuacjach, o których pisał Oryś, więc się nie wypowiem.

    Co do tych nieszczęsnych tabletek, to sprawa jest mocno rozdmuchana przez pismo, które wystosowało Zrzeszenie Katolickich Farmaceutów, czy coś w ten deseń, żądając prawa do odmowy sprzedaży środków antykoncepcyjnych, powołując się na klauzulę sumienia. Nie słyszałam o takowej odmowie w rzeczywistości i na bank to nie jest nagminne, bo Wyborcza by już na pewno reportaż o tym zrobiła ;)

    OdpowiedzUsuń
  63. Stardust: ale widzisz, to jest właśnie to, ze przez to że emigranci się nie potrafią dostosować do niepisanych zasad, trzeba wprowadzać nowe prawa. I zmieniać swój tryb życia.

    Bo nie ma zakazu parkowania 15 starych gratów na ulicy. Ale nie ma go dlatego, że nie było to nikomu potrzebne do niczego. Bo ludzie znają umiar. Jak moje auto było rozbite i czekałem dwa miesiące na poukładanie spraw ubezpieczeniowych to też można by uznać, że trzymałem wrak pod domem. Ale nikomu to specjalnie nie przeszkadzało, bo i tak większość sąsiadów miała po dwa auta na stanie - to i ja miałem, rozbite i zastępcze.

    A jak by się do regulowania tego zabrać, to się zaraz zacznie?

    Zakazać w ogóle? To gdzie ja bym moje trzymał?
    Dopuścić jedno na osobę? A jak ja oprócz auta na co dzień chciałbym mieć zabytkowego kabrioleta jak to jest tu w modzie?

    To jest własnie to, o czym mówię: przez to, że multikulturowi ludzie nie potrafią się dostosować do tutejszych zwyczajów, prawa i trybu życia powstają konflikty.


    I tak odpowiadając na Twoje drugie pytanie: nie ma gett narodowościowych. Są getta islamskie, bo tacy ludzie nie wykazują ochoty dostosowania się (taki np. Govanhill w Glasgow), i są getta menelskie gdzie mieszkają szkoccy menele (taki np Easterhouse). W takich gettach oczywiście nie ma 100% zamieszkania danej grupy, ale ludzie brzydko mówiąc na poziomie się wyprowadzają i zostają tylko tacy, których na to nie stać, albo którzy mają w dupie, bo ich tylko interesuje, żeby tani cyder w 2,5 l butelce był w corner shopie.

    Oczywiście nie znaczy to też, że taka grupa narodowościowa mieszka TYLKO tam: tak wyznawcy islamu jak i większoć Polakow czy imigrantow z innych krajów europejskich miesza się bez problemu z lokalną ludnością - bo szanuje prawa i zwyczaje.

    Dlatego ja uwazam, że tworzenie się takich gett to jest bezpośredni skutek dwóch rzeczy
    Głównie jest to przyczyna tego, że dana grupa nie chce się dostosować do trybu życia w nowym kraju
    Ale w rezultacie jest to przyczyna tego, że państwo nie jest zainteresowane tym, żeby ich przycisnąć. Tylko że tu dochodzimy do tego, o czym mówiłem wcześniej: trzeba tworzyć nowe prawa tylko dlatego, że nowi nie szanują niepisanych zwyczajów, a te prawa mogą uderzyć rykoszetem w tych, którzy już tu mieszkają.

    A co do przykładu z polskimi farmaceutami vs skrzynką wódki: tych farmaceutów tam troche było, jakieś stowarzyszenie mieli, ale nikt ich poważnie nie traktuje, wszyscy wiedzą, że to jest oszołomski bełkot. Własnie w tym jest problem, że w Wielkiej Brytanii zamiast powiedzieć takiemu komuś "jak się nie podoba, to do widzenia" to się zaprzega do tego wielką machinę sądowniczą która się zastanawia, czy ktoś przypadkiem go nie dyskryminował. A jedynymi którzy na tym korzystają są prawnicy.

    To nie jest odosobniony przypadek, podałem już przykład choinki mojej koleżanki, była też taka akcja, że się islamskie dziewczęta zatrudniły jako hostessy w klubie nocnym i bardzo się oburzyły że mają łazić w miniówkach i na szpilkach a nie w islamskiej odzieży religijnej...

    Albo moja ulubiona - o tej chyba nie wspominałem. Była w Glasgow czy tam w Edynburgu taka przedszkolanka, która cała zakwefiona chodziła do pracy i ją wypieprzyli, bo nie chciała się normalnie ubrać. Poszła do sądu i wygrała z hukiem sprawe o dyskryminację. Tylko że jak ją przywrócili do pracy to przedszkole poszło z torbami. Bo wszyscy rodzice zabrali swoje dzieci a islamscy nie są zainteresowani przedszkolami, bo mało która kobieta tam pracuje, a jeśli nawet mają cały batalion babć i ciotek które mogą się (teoretycznie) zajmować dzieciakami.

    Pamiętam w którejś z polskich gazetek było o tej sprawie i wypowiadała się matka polskiego dziecka które do tego przedszkola choziło: problem jest taki, że dzieci się jej bały, bo myślały ze ona jest Buka (ta z Muminków).

    To jest właśnie piękny przykład w którym nie bierze się pod uwagę, że jednak różnice kulturowe są. Ty jesteś dorosła to sobie chętnie się z innymi kulturami zapoznasz, ale weź to wytłumacz trzylatkowi?

    OdpowiedzUsuń
  64. O, o, o, o, o! I to właśnie jest jeden z wniosków, które miałam w Kanadzie. Drażniło mnie, że są przepisy, które traktują mnie jak idiotkę i regulują sprawy oczywiste, ale po długim rozmyślaniu doszłam do wniosku, że nadmierne regulacje prawne są konieczne w państwach budowanych na dużym napływie imigrantów, bo nie ma innej drogi na egzekwowanie spraw, które bywają dla dotychczasowych mieszkańców oczywiste.

    OdpowiedzUsuń
  65. Myślę też, że ciężko będzie uzyskać porozumienie w tej sprawie z koleżankami i kolegami zza Wielkiej Kałuży. Jeśli by im nie odpowiadały takie a nie inne rozwiązania, to by tam nie mieszkali. Ponadto część osób mieszka tam na tyle długo, że pewne rzeczy są na porządku dziennym i na tyle normalne, że dla nich są jedynym sensownym wyjściem. Inaczej nieco wygląda sprawa w Europie i nie można tych sytuacji przekładać 1:1, bo i historia inna i polityka, ekonomia i całe mnóstwo innych rzeczy. Może coś działa w USA, bo problemy, które ma teraz Europa występowały tam 200 lat temu. Może te problemy w ogóle nie są porównywalne. Bo naprawdę ciężko mi uwierzyć, że w Stanach się tak ładnie i bezproblemowo multi-kulti zgrało, a w tej wstrętnej Europie znowu problem robią.

    OdpowiedzUsuń
  66. W kwestii sprzedazy tabletek to napisalam, ze slyszalam o tym "wielokrotnie" czyli wiecej niz 2-3 razy, a nie liczylam wiec nie wiem dokladnie. Nie napisalam "nagminnie", a mam wrazenie, ze tak zostalo to odczytane. Bardzo lubie jak ktos w imie klauzuli sumienia obarcza sobie swoje sumienie moimi rzekomymi grzechami:))) Dzieki temu moje sumienie jest czyste;)

    Orys, teraz mi chyba bardziej rozjasniles:) Getta biedoty sa rowniez tutaj, z tym, ze jest to mieszana biedota i zaliczaja sie do niej rowniez tubylcy. A to juz jest element nieprzystosowalny bez wzgledu na pochodzenie, rase i wyznanie moim zdaniem.
    Podales przyklad rozbitego samochodu.
    Widzisz tutaj taki samochod mozna trzymac jedynie na terenie swojej wlasnej posesji, bo na ulicy nie da rady, chocby ze wzgledu na to, ze ulica jest sprzatana i ktos musialby ten samochod dwa razy w tygodniu przestawiac z jednej strony na druga, a jesli jest niesprawny, to raczej ciezka sprawa. Samochod nie przestawiony w odpowiednim czasie na okres sprzatania ulicy podlega towingowi, albo dostajesz ticket. Slyszlam, bo sprawa sie odbyla zanim ja sie tutaj przeprowadzilam, ze jedna z wlascicielek domu trzymala rozbity samochod na terenie wlasnego podworka przez kilka lat. Ponoc byla to pamiatka, po wypadku, w ktorym zginal jej maz. Nie mam pojecia w jaki sposob ta pamiatka byla cenna, bo ja bedac zona nie chcialabym na to patrzec dzien w dzien, ale ona tak zrobila. Podobno samochod uprzatnela dopiero jak sprzedala dom.
    Szczerze, to nawet nie wiem co ludzie robia z takimi rozbitymi samochodami, ktore jeszcze ewentualnie planuja naprawic. Miejsc do parkowania nie ma za wiele, bo tutaj tez ludzie maja dwa, czasem trzy samochody w rodzinie. Ale ja nie widze tego problemu, bo w najblizszej okolicy sa domy glownie dwu i trzy rodzinne. Kazdy ma garaz i wjazd na posesje, wiec tam parkuje, a dopiero cala reszta na ulicy. My wynajmujemy garaz naprzeciwko, bo na poczatku jak nie mielismy garazu, to przestawianie samochodu jest mocno upierdliwe.
    Przyklad tej muzulmanki, ktora sie zatrudnila w przedszkolu jest faktycznie szokujacy, ale ja takich przykladow tutaj nie mam, nie widzialam, nie slyszalam, bo akurat nie.
    Nic na to nie poradze.
    Mialam kolezanke, ktora wynajmowala mieszkanie przez kilka lat w domu, ktorego wlascicielami bylo muzulmanskie malzenstwo z Libanu, ale ona tez nie miala zadnych negatywnych doswiadczen.
    Oni obchodzili swoje swieta, ona swoje i wszystko ograniczalo sie do placenia czynszu;) A dom byl zadbany i mieszkanie super. Dzielnica mieszana, doslownie 7 ulic ode mnie.
    Ja mysle, ze wiekszosc tych zawoalowanych muzulmanek tutaj nie pracuje, a jesli to wlasnie w ichnych biznesach.
    Sa kawiarnie islamskie tylko dla mezczyzn, ale nie ma zadnego problemu zeby przyszla tam kobieta innego wyznania. Prawdopodobnie muzulmance zwrocono by uwage, chociaz pewnie im by do glowy nie przyszlo zeby tam wejsc, ale moi znajomi chodzili tam palic shisha i nigdy nikt nic nie powiedzial.
    Mysle, ze NYC tez moze byc nieadekwatnym przykladem, bo to miasto specyficzne.

    OdpowiedzUsuń
  67. Hahaha Koala uderzyla w stol i odezwaly sie wlasciwe nozyce:)) Tak wlasnie mysle, ze to z czym sie teraz boryka Europa to w Stanach zostalo rozwiazane 200 lat temu.
    Jesli chodzi o przepisy, ktore denerwowaly Koale, to na pewno sa takie, ale przeciez trudno zakladac, ze wszyscy sa madrzy, piekni i inteligentni:)) Mialam dawno temu w Polsce kolezanke, a wiec kobietka w moim wieku, ktora przyznala sie, ze jak poszla pierwszy raz do ginekologa to zamiast sie polozyc na samolocie stanela na mim na czworaka wypinajac dupsko:)) Niby prosta rzecz i kazdy powinien wiedziec jak na taki samolot wchodzic, a jednak:))
    Podobnie tutaj, jedna z blogowiczek, ktora mieszka gdzies w okolicach Washingtonu rowniez pisala, ze jak pierwszy raz sciela trawe przed domem to jej sasiad powiedzial, ze trawe sie scina na odpowiednia wysokosc a nie jak sie tam komus uwidzialo:) On wiedzial, bo tu mieszkal prawdopodobnie od urodzenia, ona nie, mimo, ze biala, madra i z cywilizowanej Polski.
    Ja sie na takie rzeczy nie obrazam, bo wychodze z zalozenia, ze co kraj to obyczaj i w Polsce tez sa zwyczaje, o ktorych juz zapomnialam, a do ktorych musze sie przystosowac jak jade tam z wizyta.

    OdpowiedzUsuń
  68. Stardust: no jeszcze nie do końca załapałaś. To nie są getta biedoty. Tam mieszkają także bogaci przybysze z Azji. Ale dlatego, że są tacy uciążliwi, ci biali, których na to stać wyprowadzają się stamtąd. Więc mamy getto w którym biedni są tylko biali, a jeśli chodzi o Azjatów to jest cały przekrój społeczeństwa.

    OdpowiedzUsuń
  69. A co do rozbitego samochodu: tak długo jak ma ważny podatek drogowy i ubezpieczenie może sobie tutaj zgodnie z prawem na ulicy stać. Jeśli było u mnie pod domem miejsce do parkowania to się sąsiedzi nie pultali (zaczęli się dopiero pultać jak jeden z Hindusów mieszkających nieopodal zacząl na ulicy parkować dwie furgonetki i 7.5 tonową ciężarówkę, ale dał się przekonać i zaczął parkować nieco dalej gdzie to nikomu nie przeszkadzało.

    Własnie o to chodzi, że obcy kulturowo ludzie tego nie czują. Ja jak jeszcze jeździłem ciężarówką to czasem też zajeżdżałem nią do domu, ale nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby ją postawić komuś pod oknem i zasłonić cały widok.

    I tak też było z tą sytuacją z handlarzem o którym wspominałem - koleś zajmował pół ulicy na te swoje wraki. Niby mu wolno, ale sąsiedzi nie mieli gdzie parkować.

    OdpowiedzUsuń
  70. Hey there! I know this is kinda off topic but I'd figured I'd ask.
    Would you be interested in trading links or maybe guest writing
    a blog post or vice-versa? My site addresses a lot of the same topics as yours and I think we could greatly benefit from
    each other. If you're interested feel free to shoot me an email. I look forward to hearing from you! Excellent blog by the way!

    Also visit my blog post: przegląd klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  71. magnificent issues altogether, you just won a brand new reader.
    What might you suggest about your publish that you simply made some days
    ago? Any certain?

    my page - klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  72. Peculiar article, just what I was looking for.


    my homepage ... klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  73. I loved as much as you will receive carried out right here.
    The sketch is tasteful, your authored subject matter stylish.

    nonetheless, you command get bought an shakiness over that you wish
    be delivering the following. unwell unquestionably come further formerly again
    since exactly the same nearly very often inside case you shield this hike.


    Feel free to surf to my blog ... klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  74. My relatives every time say that I am killing my time here at web,
    however I know I am getting know-how all the time by reading such pleasant posts.


    Also visit my blog post klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  75. Do you have a spam issue on this blog; I also am a blogger, and I was curious about your situation; we have created some
    nice procedures and we are looking to trade strategies with other folks, be sure
    to shoot me an e-mail if interested.

    Also visit my web-site klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  76. Nice blog here! Additionally your website lots up very fast!

    What host are you the use of? Can I get your associate hyperlink in your
    host? I want my web site loaded up as quickly as yours lol

    Also visit my web site - klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  77. Hello there! This is my first visit to your blog!
    We are a team of volunteers and starting a new initiative in a community in the same niche.
    Your blog provided us useful information to work on.
    You have done a wonderful job!

    My web blog klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń