piątek, 12 sierpnia 2011

Wakaje 2011, czyli podbój Zachodniego Wybrzeża

No, części zachodniego wybrzeża. No dobra, małej części. DOBRZE, małej, kanadyjskiej części ;) A do tego najpiękniejsze parki narodowe i mnóstwo kilometrów do upchnięcia w nieco ponad trzy tygodnie. Innymi słowy - oto nasz plan. Niedokończony jeszcze w 100%, ale już mi tylko bodaj 5 dni zostało do ogarnięcia.

Zacznijmy od naszego ostatniego milczenia. Jesteśmy tak pochłonięci emocjami i planowaniem, że zupełnie nie było weny na pisanie bloga. Emocje od pozytywnych, przez negatywne po bardzo pozytywne, czyli huśtawka jak obecnie na giełdach :) Rząd i firma wynajmująca nam mieszkanie sypnęli gotówką, że czujemy się jakby Wigilia przyszła w wakacje, co ma ogromne znacznie dla naszej umęczonej ciągłym liczeniem psychiki. Poza tym ciągle myślimy co i jak zaplanować, żeby ten ostatni miesiąc miał ręce i nogi i nie latać z wywieszonym jęzorem na ostatnią chwilę. Znaleźliśmy już firmę, która wyśle nam paczki do Polski, teraz tylko trzeba owe paczki spakować i nadać, czyli pestka ;) 

Ale o wakacjach miało być.

Startujemy z Toronto w nocy z 21 na 22 sierpnia i pędzimy komfortowym autobusem do Calgary.

Jakieś dwa dni się będziemy przedzierać przez Kanadę, rozkoszując się wygodą, wi-fi, oglądając seriale i na koniec klnąc na czym świat stoi jak już nie będzie można znaleźć wygodnej pozycji. Ponieważ, pomimo świadomości jak się to skończy, uwielbiam autobusy, nie mogę się już doczekać. UWIELBIAM. 
W Calgary coś będziemy zwiedzać. Co, to jeszcze nie wiemy, ponieważ postanowiliśmy, że pomimo zapędów z mojej strony nie zaplanujemy każdej minuty wolnego czasu. Będę czytać przewodnik po drodze lub przed drogą w wolnym czasie. Z tego co się orientuję, nie powinno być to trudne :)

W Calgary pożyczamy samochód i ruszamy na podbój dziczy, czyli dwóch ponoć przepięknych parków narodowych: Jasper i Banff. 


Spędzimy tam 4 dni śpiąc w schroniskach bez bieżącej wody, za to w 14osobowych salach, więc zapewne przypomnimy sobie jak to było na wycieczkach szkolnych w podstawówce. Alternatywne noclegi są tak drogie, że się poddaliśmy (tutaj zaznaczam, że pisząc drogie mam na myśli drogie dla nas). Plusem jest to, że schroniska sa podobno w bardzo sympatycznych okolicznościach przyrody. 
W parkach zaliczymy parę tras do łażenia, parę jezior oraz główny punkt programu, który gdzieś kołatał Panu Koali po głowie od dawna, czyli lodowiec. Zamierzamy do niego podjechać i na niego wleźć, oczywiście pod okiem fachowców - miejmy nadzieję, że okaże się to warte swojej ceny i na koniec nie stwierdzimy, że w sumie sami mogliśmy tam iść ;)

Z parków wracamy do Calgary, gdzie znowu zaprzyjaźniamy się z komfortowym busem, tym razem na niecały dzień, bowiem udajemy się do Vancouver.

Z Vancouver sytuacja jest bardzo podobna jak z Calgary, z tą różnicą, że wiemy iż odwiedzimy Park Stanleya i wypożyczymy tam rowery. Zamierzamy przez dwa dni się zapoznawać z tym pięknym miastem, zastanawiając się, czemu do cholery tam nie przyjechaliśmy na naszą roczną przygodę ;)

Wypożyczamy auto, pakujemy je na prom i ruszamy na podbój Vancouver Island, czyli Wielkiej Wyspy. Najpierw pojedziemy do Victorii, gdzie spędzimy dzień,

Z Victorii jedziemy w 4 dniową trasę:

W Sooke będziemy polować na ptaki. Kolo Lake Cowichan odwiedzimy Dolinę Carmanah. W Duncan napijemy się cydru i złożymy hołd indiańskim totemom. W Tofino wybyczymy się na najlepszej plaży w Kanadzie i pooglądamy wieloryby i orki. Na Gabriola Island pojeździmy rowerami. I wrócimy do Vancouver.


Kolejna trasa, którą mamy w planach nie jest jeszcze szczegółowo zaplanowana. Ma to w każdym razie być albo dokładnie to: Coast Mountain Circle Route albo coś na tej podstawie. Takie coś z takim czymś ;)

11 września wsiadamy z powrotem do pachnącego klimatyzacją busa i jedziemy do Toronto, w którym wylądujemy 14go z rana. 

Jestem kompletnie zagubiona w kwestii ubraniowej. Będziemy w wysokich górach, na zachodnim wybrzeżu i na wyspie, która ma miejsca tropikalne, jednak o nie tropikalnej temperaturze. Nie mam bladego pojęcia co zabrać do ubrania :( Czy odpuścić krótki rękaw i skupić się na długim? Czy wystarczą trampki i adidasy, czy sandały też jest sens brać? Czy sweter i warstwy pod spodem wystarczą na te góry? Czy brać w ogóle bikini, czy już będzie za zimno? Milion pytań, mało ciuchów, najchętniej bym wszystko wrzuciła do walizki i koniec. Tylko, że ktoś tę walizkę będzie musiał nieść ;))) 

Jeśli ktoś ma uwagi, rady, sugestie, proszę się nie krępować. Większość noclegów mamy już porezerwowanych w różnej maści hostelach, jeszcze tylko muszę trasę na wyspie zarezerwować no i zaplanować tę w okolicach Vancouver. Zaznaczam, że celujemy w noclegi o niskim standardzie i niskiej cenie ;) 

Nie możemy się doczekać i nie możemy się skupić, może dlatego na blogu taki zastój i cisza od jakiegoś czasu. Obiecać tylko mogę, że niedługo się to na pewno zmieni ;)))))

Wszystkie zdjęcia zostały ukradzione z internetu z Grafik Google i NIE SĄ MOJEGO AUTORSTWA.

19 komentarzy:

  1. wspaniałych wakacji na cudownym zachodnim wybrzeżu. Chyba nie jesteśce na tyle twardzielami, żeby zrobić West Coast Trail, ale jakby przyszło Wam to do głowy, to wrażenia będą niezapomniane na całe życie. Nie wiem tylko czy macie namiot i sprzęt na takie rzeczy - pewnie nie.
    Nie zapomnijcie odwiedzić sennej Victorii, tam jest naprawdę ślicznie. A na promie uważajcie na orki i killer whales bo faktycznie można je z promu czasem zobaczyć - zwykle kapitan ogłasza po której stronie jest stadko waleni. Bardzo też polecam wizytę w budynkach parlamentu w Victorii.

    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  2. Ubieranie się na cebulkę będzie najstosowniejsze. Miasto Kamloops Was rozczaruje, aczkolwiek (płatna) autostrada Coquihalla zdecydowanie Was nie rozczaruje. Fajnie jest obejrzeć podgórską mieścinę o nazwie Hope, gdzie filmowano pierwszą część Rambo (S. Stallone, jeżeli Wam to coś mówi) i zdaje się K2 (bo pobliskie góry faktycznie wyglądają na Himalaje. Wiem, bo widziałam je osobiście). Bikini zawsze warto wziąć. Tofino się dawno już skomercjalizowało, ale polecam Ucluelet, pobliską wioskę drwali, na skrzyżowaniu Tofino/Ucluelet na lewo. Tam można przespać się w hotelu/łodzi - na suchym lądzie, łódź jest zaparkowana. Nie jest tam drogo, ale drożej niż w schronisku. Oraz stamtąd polecam Wam przejazd nad Kennedy Lake oraz Claquat Sound. Na tej drodze chyba uda Wam się zobaczyć niedźwiedzie. Mam wrażenie, że wiecie już co robić jak się niedźwiedzia zobaczyć. Na trasę bierzcie dzwonki i nie zakładajcie, że niedźwiedzie nie potrafią szybko biegać, po potrafią. W sprincie potrafią zrobić 40 mil na godzinę, biegają szybciej niż człowiek. Patrząc na nie trudno w to uwierzyć. I pamiętajcie, że gdybyście zobaczyli małego niedźwiadka lub dwa, to sytuacja jest niebezpieczna. Matka na pewno jest blisko i zrobi WSZYSTKO aby "ratować" swoje dzieci. Prawdziwa matka.
    Ja tam bym do Duncan nie jechała (totemy są wszędzie, łącznie z Parkiem Stanleya w Vancouver oraz przy Muzeum Antropologii (vide niżej). W Victorii jest wspaniałe muzeum BC, z boku budynków Parlamentu. Nie darujcie go sobie, bo jest fenomenalne. Natomiast muzeum figur woskowych to można sobie zdecydowanie odpuścić.
    Acha! W Vancouver, na uczelni UBC (warto zobaczyć jej położenie nad samym oceanem) jest arcy-ciekawe muzeum antropologii. Koncentruje się - rzecz naturalna - na sprawach antropologii indiańskiej, czego w Europie nie doświadczycie. Koniecznie wybierzcie się do tego muzeum bo jest klasy światowej.

    W okolicach Tofino polecam też pożyczyć sobue canoe i popływać w wewnętrznej zatoce. Woda jest spokojna, będzie ciepło i nie będziecie na otwartym oceanie. To się nazywa jakieś tam Inner Harbor czy coś takiego.
    Pozdrowienia, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  3. Alicja: dzięki za rady. O niedźwiedziach już czytaliśmy, we wszystkich przewodnikach przestrzegają. A jakieś wyspy pomiędzy Vancouver Island i lądem być polecała? Bo mamy jeden dzień zapasu i nie mogę się zdecydować co z nim robimy, żeby to miało ręce i nogi.

    Trasa koło Vancouver będzie lekko zmodyfikowana, już wczoraj sprawdziłam, że będziemy jechać prosto z Lillooet do Lytton bez odbijania na północ. Przez Kamloops w ogóle nie będziemy jechać, ale będziemy bardzo blisko Hope, więc chętnie zobaczymy scenerię Rambo :)

    Ucluelet: drożej niż w hostelach oznacza pi razy oko ile, pamiętasz może?

    Na kajaki i tego typu atrakcje też jak najbardziej liczymy :) Mam też pytanie odnośnie wyspy - chcemy odwiedzić Carmanah Valley na przykład i wszędzie piszą, że tam są lasy deszczowe. Jak się ubiera w takich warunkach??? Jak przy dużej wilgotności w Toronto? ;))) Autentycznie, nigdy nie byłam w takim miejscu i nie wiem - długie spodnie i krótki rękaw? Sukienka (haha)? Krótkie spodenki? Sandały, czy martensy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha i jeszcze jedno - jesteśmy przyzwyczajeni do jeżdżenia z namiotem, co daje dużą mobilność i elastyczność. Jak się rezerwuje hostele, to jednak trochę się usztywnia plan, dlatego tak sie staramy wszystko zaplanować. Stąd mam pytanie - czy jak się tam jedzie, można znaleźć noclegi, których nie ma w internecie, jakieś kwatery prywatne czy coś w tym rodzaju? I czy one zabijają cenami, czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ubiór zecydowanie na cebulkę, jak wspomniałam. Lasy deszczowe oznacza, że kiedy pada deszcz (w sierpniu chyba najmniejsze szanse), to pada ścianą czyli poziomo i pionowo jednocześnie. Myślę, że teraz nie powinniście się tym zamartwiać. Na to jest tylko jedno znane mi rozwiązanie - Goretex!
    Wilgotność na zachodnim wybrzeżu jest znikoma, więc w trakcie ciepłej pogody nie ma żadnego znaczenia, bo jest niska. Szorty, sukienka, jak najbardziej, coś przeciwko komarom (na wszelki), jakieś sweatshirts i jeansy. Wygodne buty. Ja uwielbiam zawsze i wszędzie wygodne sandały. Martensy to nie mój styl, więc kiedy Ty wkładasz martensy, to ja lekkie buty w stylu tennis shoes.
    Ten łódź-hotel to widać tutaj:
    http://www.canadianprincess.com/
    Trzeba być przypuszczam przygotowanym na jakieś $130-150 za pokój na 2 osoby. W środku tygodnia być może mniej, poza sezonem na pewno mniej, no ale Wy będziecie pewnie w sezonie (a może nie, nie wiem kiedy tam będziecie).
    Myślę, że jak macie samochód, to te kwatery prywatne można znaleźć. Ja bym szukała przez informację turystyczną lokalną albo przez miejscowe Chambers of Commerce (przynajmniej poradzą Wam gdzie szukać). I pewnie będą ceny niższe niż hotele, ale wyższe niż pole namiotowe. Szukajcie też B&B, to może być najtańszą opcją.
    Na promach BC zwykle reklamowane są takie różne noclegi.
    Z Gulf Islands polecam Wam Saltspring Island - ciężko zrobić rowerem bo jest bardzo górzysta, niemniej jednak jak jesteście w formie, to da się. Pewnie je można wynająć, ale warto najpierw sprawdzić online. Sama wyspa ma główną ulicę z knajpkami, sklepikami, ale warto po niej całej się rozejrzeć, bo jest urocza.
    Hope samo w sobie to nudna mieścina, ale przepięknie położona. Jak weźmiecie pod uwagę, jak blisko jest gór i że tam praktycznie nic nie ma, to można być położeniem tego miejsca bardzo zauroczonym. Ja osobiście bardzo lubię małe miasteczka w BC typu Merritt czy Clinton czy nawet i Lilloet (które oryginalnie było osadą indiańską i do dziś tam są rezerwaty). A do Whistler nie pojedziecie? Szkoda! Tam jest przepięknie. Ten dzień zapasu pewnie wykorzystacie w Vancouver albo w Victorii. W Vancouver polecam Wam: Granville Island, Stanley Park, Chinatown, Commercial Drive (to jest Little Italy gdzie kawa jest fenomenalna, taka jak we Włoszech), Yaletown oraz historyczną częśc miasta - Gastown (zobaczcie zegar chodzący na parę - jak wybija godzina, to zegar cały jest w parze). No i jeszcze UBC, a szczególnie położenie nad oceanem oraz Muzeum Antropologiczne.

    Szczęśliwej podróży i szerokiej drogi. Nie wiem co polecić w Calgary bo to dla mnie nieciekawe miasto, natomiast okolice Calgary są śliczne (Kananaskis i te inne). No i Lake Louise i Banff - będziecie tam? Tam jest fantastycznie.
    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny plan, jedynie te kilkudniowe podroze autobusowe mnie troche odstreczaja. Milej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Motele są chyba najtańszą formą noclegu o w miarę ludzkich i prywatnych warunkach, bo bez bieżącej wody w 14 osobowej sali w środku lata .. może być różnie. My w Calgary za motel płaciliśmy 55$ za trzy osoby/nocke (niestety nie pamiętam nazwy).
    Pozdrawiam i życzę niezapomnianych wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
  8. hej Koale, wlasnie wrocilam z moich wakacji - troche pokrywajacych sie z waszymi, tyle tylko, ze ja zaczelam swoj loop z Montany, z National Glacier Park - ale potem pojechalismy przez Kootney do Banff, Lake Louise, Jasper - i wracajac przez Kelowne (btw alicja - nie ma platnej drogi, zlikwidowali dobre pare lat temu, Hope tez mozecie sobie darowac) - wrocilismy do Portland. Wiecej wrazen moge na privia, - spalismy w hotelach i namiotach na zmiane, wiec wrazenia skrajne:) Najwazniejsze - Banff National Park to prawie 5000 feet wysokosci, i wieczory i noce b. zimne - a w dni calkiem przyjemnie. Pisze to teraz, w polowie sierpnia - pozniej bedziecie miec chlodniej.
    Piekne lodowce, jeziora, trails - ciekawe trails - polecam rownie hot springs na zmeczone kosci;))
    dwie uwagi dot. Kanady, ktore mnie troche rozczarowaly - ostatni raz bylam tam jakies 5-6 lat temu - i od tego czasu ogromnie podrozala- wszytko przecietnie 2-3 razy drozsze, i jakos zubozala - slabsze samochody, sklepy, drogi niz w stanach.. no ale to moze moje wrazenie dotyczace BC - albo moze tym, ze troche jestem "rozpuszczona" krajobrazem i klimatem Oregonu, ktory specjalnie nie rozni sie od BC:)))
    Aha - zamiast tego poludniowego loop od Vancouver, lepiej jedzicie do Whistler - Blackomb - jezeli lubicie hiking to zdecydowanie lepszy rejon, niz te punkty 5-6-7-pola uprawne - nic ciekawego.
    Koniecznie dobre buty na hike! I duzo miejsca na kartach do zdjec, bo niektore widoki zapieraja:))
    ooo - i jeszcze jezdzie na whitewater rafting - pelno tego do wyboru, a fun naprawde spory:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest wiele wytłumaczeń dla których są różnice między Kanadą a USA. Na przykład to, że są "słabsze" jak to Ania pisze, samochody - w USA to zadłużenie jednostek jest większe niż w Kanadzie ( a co za tym idzie są różnice w samochodach). W Kanadzie nie było absolutnie takiego kryzysu hipotecznego jak w USA, kanadyjskie banki działają znacznie bardziej w sposób taki, że nie pomogły klientom w narobieniu tak olbrzymich długów jak w USA. Ogólnie to system bankowy Kanady okazał się znacznie lepszy niż ten co jest w USA. A ogólny światowy kryzys teraz jest między innymi spowodowany tym, że ludzie chcą więcej wszystkiego mieć za mniej pieniędzy, że nie oszczędzają. To co Ania pisze o Kanadzie, a co ją rozczarowało - jak mi się wydaje - napełnia mnie szacunkiem dla tego co tam się dzieje. Mniej na pokaz, mniej na kredyt. Ja to osobiście sama znacznie bardziej wolę. Kanada zdecydowanie nie zubożała, wręcz przeciwnie, wysokie ceny surowców uplasowały Kanadę na bardzo dobrej pozycji ekonomicznej. No a drogi w Kanadzie są ZDECYDOWANIE w lepszej formie niż moje drogi kalifornijskie, no ale drogi kalifornijskie są obecnie naprawdę zniszczone i są raczej powoli reperowane. Byłam w BC w grudniu ostatni raz i drogami/powierzchniami byłam zachwycona. Na zasadzie kontrastu z wieloma moimi. I w ogóle bardzo lubię miejsca, gdzie nie ma tak dużo ludzi - Kanada pod tym względem jest idealna.

    Koale, zajrzyjcie do parku Pacific Rim Nat'l Park (przy Tofino) i koniecznie do punktu informacyjnego parku. Niedaleko stamtąd jest Gold Mine Trail (sprawdzcie czy otwarte, bo ja tam byłam jakieś 7 lat temu i od czasu do czasu zamykano ze względu na bezpieczeństwo). Tam wydobywano złoto w czasie gorączki złota w latach 1900.

    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  10. Alicja: dzięki za rady. Do Whistler jedziemy jak najbardziej :) Co do butów, to o martensach myślałam w odniesieniu do Banff i Jasper, nie mogę się zdecydować czy jako alternatywę wiosenno-letnią kupić porządne sandały czy po prostu trampki.
    Lake Louis też jak najbardziej jest w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonim: jak nie stać na samoloty, to się człowiek autobusem telepie ;) Ale ja jestem zboczona i lubię, więc się cieszę. Tylko czasu trochę szkoda, no ale nie ma innego wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonim numer 2: o motelach cholera nie pomyślałam, cały czas w hostelach szukałam. Już mi niewiele noclegów do zarezerwowania zostało, ale zapamiętam, żeby i tę opcję sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ania: jeśli jest droga z Lilloet prost do Hot Springs, to może faktycznie ominiemy tę wschodnią stronę loopa. Coś mi się o Blackomb obiło, muszę sprawdzić co dokładnie. River rafting zafunduje sobie 50% z nas, gdyż pozostała połowa boi się wody, gdyż niezbyt dobrze pływa ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Alicja: Pacific Rim kołatał mi po głowie - jeśli będzie w miarę sensownie dostępny, bez potrzeby posiadania auta 4x4 to może zajrzymy, bo przedłużyliśmy o jeden dzień pobyt w tamtych okolicach.

    OdpowiedzUsuń
  15. Blackcomb to jest góra w miejscowości Whistler. Tam miały miejsce narciarskie wyścigi alpejskie w trakcie Igrzysk w 2010. Teraz tam akurat kwitną kwiaty na łąkach alpejskich, tak mniej więcej w połowie góry. Whister i Blackcomb są piękne latem też i tam też trzeba uważać na niedźwiedzie, oraz aby nie potknąć się (i nie zlecieć) z trasy, bo wtedy oprócz zastanawiania się, jak wrócić, i tak trzeba będzie znów obawiać się niedźwiedzi. Ludzie schodzą albo spadają z trasy (w dół) w miarę regularnie i potem są ich poszukiwania i albo się znajdują, albo nie. Albo są już z niedźwiedzami!
    Pacific Rim jest dostępny bez 4x4. Tam się dojeżdża zwykłym samochodem, a potem się chodzi, chodzi i chodzi. Acha, niedźwiedzie potrafią łowić ryby, więc dla nich rzeki, strumienie ani nawet ocean to nic strasznego. A w Pacyfiku to bym się chętnie znów wykąpała tam na pólnocy. Stojąc na plaży (polecam Chesterman Beach) w Tofino i patrząc za zachód - następna ziemia to już Japonia! Woda będzie bardzo zimna, ale orzeźwiająca i wspaniałe uczucie, naprawdę.

    Pozdrawiam.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  16. powodzenia! plan macie imponujacy! trzymam kciuki za udana pogode, mase pozytywnych wrazen i udane zdjecia. podziwiam Was za autobus, choc to moze byc calkiem fajna przygoda. szkoda, ze kanadyjskie koleje tak strasznie drogie... zobaczycie na pewno troche inna Kanade niz ta ktora znacie... no i moja "ukochana" prownicje rowniez ;-) a przez Saskatoon jedziecie?

    OdpowiedzUsuń
  17. atsanik: niestety nie, jedziemy przez Winnipeg-Regina-Medicine Hat. Dzięki za kciuki, przydadzą się :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Fajny plan, zazdroszcze BC, juz pisalam o tym;) Dopiero dzis dorwalam sie do netu, bo do tej pory to tylko plaza, plaza, plaza.... Potwierdzam, ze najlepiej brac duzo ciuchow na cebulke, bo pogoda w gorach zmienna jest. Banff i Jasper bedziecie zachwyceni! Mam zaleglosci ale sprobuje szybko nadrobic, bo duzo sie teraz u Was bedzie dzialo!

    OdpowiedzUsuń
  19. whοah thiѕ weblog іs gгеat i love studуing yοuг
    artісlеѕ. Keep up the goοd ωoгk!

    Υοu knοw, a lot of іndivіduals are lоoκing arοund fοr this іnfo, you
    сan help them gгeatlу.

    My ωeb-site - hcg diet

    OdpowiedzUsuń