wtorek, 5 lipca 2011

Canada Day, czyli chyba nie dotrzemy na te wyspy...

Coś nie jest nam dane dotrzeć na wyspy Toronto. Pamiętacie jak nie dotarliśmy na smocze łodzie. Otóż jak wpadnie Wam kiedyś do głowy wybrać się na wyspy podczas państwowego, najważniejszego święta w roku, to pomyślcie jeszcze chwilę... Nie wiem skąd nam w ogóle przyszło do głowy pchanie się tam, gdzie zdecydowało się wepchnąć pół Toronto, ale jak zobaczyliśmy tłum większy od tego na smocze łodzie, to się tylko roześmialiśmy i pojechaliśmy spędzić leniwy dzień na plaży.



Plaża i pobliski park również były zawalona ludźmi, ale wiadomo, pogoda piękna, to wszyscy ruszyli tłumnie na piknik. Szczęśliwcy tacy jak my, którzy jeżdżą TTC wysiedli po prostu z tramwaju i spacerkiem pognali na plażę. Nieszczęśliwcy potrzebujący zaparkować auto niemal przy samej wodzie musieli odstać swoje w korkach paraliżujących ruch praktycznie w obie strony. Później zrozumieliśmy dlaczego ci ludzie tak blisko muszą podjechać - bo wiozą kurde pół domu ze sobą! :) Nie mam akurat zdjęcia takiego stada, które było blisko nas, ale ludzie przywożą ze sobą obrusy, całe zestawy talerzowe, grille, sałatki, zapas jedzenie na cały długi weekend, całego prosiaka, dzika, pół ogródka... no dobra, poniosło mnie :) Co nie zmienia faktu, że grillowanie jest zdecydowanie narodowym sportem. Tutaj wersja stada z ukrytym grillem, widać natomiast obrusy :)
Zaskoczyła nas ilość boisk do siatkówki plażowej, na pierwszym zdjęciu widać małą namiastkę całej infrastruktury. Pełno ludzi gra i wychodzi im to naprawdę całkiem dobrze, niektórzy wręcz pół profesjonalnie siekali tę piłkę. 
Pan Koala bawił się nowym obiektywem (dla porównania, latawiec jest też na pierwszym zdjęciu):


Ja się opalałam :) Jak poczułam, że powoli się rozpływam i wtapiam w kocyk, poszliśmy do ogródka piwnego, do którego jednak wpuszczono nas po uprzednim udowodnieniu wieku. W piwnym ogródku grały bardzo sympatyczne kapele z tragicznie fałszującymi wokalistami:
Zebrały się tam również ciekawe jednostki jak dwie parki żuli (Panowie Żulowie i ich Kobiety Żulice), trochę alternatywnej młodzieży z wytatuowanymi twarzami i krowimi kolczykami w nosach oraz ciemnoskórzy chłopcy, którzy jedli za dużo lizaków w dzieciństwie i mieli permanentny ślinotok, którym musieli dzielić się ze światem zewnętrznym. Innymi słowy, było ciekawie :) Niedaleko pod zadaszeniem zebrała się spora grupa ciemnoskórej młodzieży płci obojga, których Pan Koala skwitował "Jak tam pójdziemy to jak skończę z kulką w głowie, a Ty bez włosów" :) Sugerował też, że co druga osoba może mieć tam broń, bo policjanci nie bez powodu mają na sobie kamizelki kuloodporne. Widok dziewczyny z lodem przy twarzy zeznającej Panu Policjantowi co jej się przytrafiło może być również dowodem na słuszność hipotezy o włosach ;)))) Z oczywistych względów zdjęć młodzieży brak :)

Jak już się nawodniliśmy, ruszyliśmy w kierunku imprezy, o której pisała Monika, gdzie obserwowaliśmy ludzi przystrojonych w dowody miłości do swego kraju:

Posłuchaliśmy muzyki, pogapiliśmy się na policjantów i policjantkę, którzy postanowili sobie zrobić punkt zbiorczy dokładnie przed nami, odkryliśmy kluczową różnicę pomiędzy korzystaniem z toi toi'ów na Woodstocku a w cywilizowanym miejscu (przed 22gą był jeszcze papier toaletowy. I pachniało środkami odświeżającymi i dezynfekującymi. I ludzie wychodzący nie byli zieloni na twarzy i nie łapali rozpaczliwie oddechu), po czym rozpoczęły się fajerwerki.


Innymi słowy, pierwszy dzień minął nam leniwie, spokojnie i bez większych emocji. Idealny początek długiego weekendu :)

26 komentarzy:

  1. W UK też policjanci chodzą non stop w kamizelach, a te śmieszne czapki mają opancerzone, za to broni nie noszą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego co mi Koala opowiadał, to owszem broni nie noszą, ale za to w bardzo krótkim czasie wzywają taką ekipę, na widok której większość pieniaczy się od razu sama na ziemię kładzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ślinotok jest objawem tego samego, co troszeczkę kataru, jeśli wiesz o czym ja mówie ;) Kanadyjski festyn odhaczony na liście - bardzo fajne doświadczenie IMO. A toitoie z Hradca sie równają? Swoją drogą szkoda, że u nas w Polsce analogicznie byłaby uroczysta zmiana wart przed grobem nieznanego żołnierza, orędzie, msza, biało - żółte flagi na balkonach i przepychanka o smoleńsk...

    OdpowiedzUsuń
  4. Barbara, mnie ubiegla z roznica obchodzenia swiat panstwowych:)) U mnie wczoraj bylo swieto Ameryki i pelno radosci z tego powodu. Chyba tylko mnie sie zawsze kreci lezka wzruszenia, cala reszta wiwatuje, grilluje, strzela fajerwerkami i sie CIESZY!! Nikt nie tarza sie w martylorogii, nikt nie snuje smetnych przemowien, nikt nic nie swieci i nie stawia krzyzy. Jest po prostu swieto czyli powod do radosci i chyba wlasnie dlatego narody obu krajow tak bardzo lubia "przystrajac sie w dowody milosci swojego kraju". A na piknik to ja tez zawsze zabieram maly obrus, co widac na zdjeciu w mojej notce:)) Nie zajmuje duzo miejsca, nie ciazy w koszyku, ale jak milo siasc do jedzenia przy nakrytym stole a nie na golych dechach, ktore przeciez sa notorycznie obsrywane przez ptactwo:))) Moim zdaniem to albo obrus, albo szczota ryzowa i szorowanie stolu, wiec wybieram obrus;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Troche uroczystosci bylo, przemowien itp ale to w Ottawie. W tym roku bardzo hucznie swietowano takze i dzieki obecnosci Williama i Kate, ktorzy brali udzial w uroczystosciach. Ale mimo wszystko bylo to w granicach zdrowego rozsadku i nikogo nie znudzilo:) My tez bylismy w tym parku, ktory opisuje Koala i tez jakos nam sie wyjatkowo duzo ciemnoskorej mlodziezy wydalo;)))A samochod zaparkowalismy bardzo daleko od plazy, jakies 15 minut szybkiego marszu. Z Koalami, niestety sie
    rozminelismy:(

    OdpowiedzUsuń
  6. barbaro: a widzisz, na ten powód ślinotoku nie wpadłam :) Toi toie z Hradca porównywalne, myślę, że sporą różnicę robi, że tutaj miejsca gdzie możesz kupić piwo są ogrodzone i na wejściu sprawdzają wiek. Na szagę się nikt nie pcha, bo zostanie w końcu odprowadzony przez dorosłych do ochrony. A jak dorosły zacznie przeginać to go wtedy panowie policjanci wyprowadzają, jednego nawet mam uwiecznionego, ale wszystkie twarze widać, więc nie jestem pewna czy mogę tak beztrosko wrzucać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Stardust: na pewno jest różnica w obchodzeniu takich uroczystości, ale po części z powodu samej historii - u nas Święto Niepodległości wiąże się z czym innym niż tutaj czy w USA. USA też na pewno jakieś martyrologiczne święta ma ;)))

    Na ten piknik też pół domu zabierasz? :)))) W sumie to żadna krytyka, upierdliwe jest tachanie tego wszystkiego, podziwiam, że im się chce - grill, talerze, sztućce, różne mięcha, sałatki, pieczywo, picie, do tego osobne menu dla dzieci, o ja pierdzielę...;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Monika: nie wiem czemu owa młodzież musi zawsze sprawiać wrażenie, że gnata za chwilę wyciągną, widocznie taki image obowiązkowy :) A parkowanie praktycznie zawsze jest możliwe jak się właśnie kawałek dalej stanie, większość jednak potrzebuje być jak najbliżej i potem stoją w korku nie wiadomo ile czasu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Koala, ale czy w Polsce mamy jakieś radosne święto?

    OdpowiedzUsuń
  10. barbaro: nie, ale mamy też smutną historię ;)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Koalo--> Oczywiscie, ze jest roznica historii, ale tez przyznasz, ze Polska jakos sie wyjatkowo lubuje w pogrzebach i umartwianiu;) Widzisz w tym roku przypada 10 rocznica 11 wrzesnia, ktora na pewno bedzie obchodzona uroczyscie i dostojnie, ale to w dniu 11 wrzesnia. Wczoraj tylko zeby zaakcentowac rocznice w czasie nowojorskich fajerwerkow zagrano Amazing Grace dla uhonorowania tych co stracili tego dnia zycie i na tym koniec. Nawet nie jestem pewna, czy zgromadzony tlum odnotowal intencje, calosc byla radosna.

    Na piknik zabieram koszyk piknikowy, ktory widac na zdjeciu w mojej notce i tam miesci mi sie jedzenie, a nawet pol koszyka bylo tym razem puste, bo ilez jedzenia potrzebuje na dwie osoby:)) A koszyk jest o tyle wygodny, ze jest izolowany i utrzymuje temperature jedzenia. Do jedzenia tym razem byla salatka z tortellini i kanpki, nie robilismy grilla, duza butelka wody i termos z kawa. Zabieram jednorazowe talerzyki, kubki i takiez sztucce, oprocz tego jeden normalny noz i lyzke do serwowania. Zabieram termos z goraca kawa, bo bez kawy nie ma zycia;)) Zabieramy w osobnej torbie obrus, serwetki papierowe, 4-5 kawalkow recznika papierowego, malutki pojemniczek z wymieszna sola i pieprzem, drugi malutki z cukrem (dla Wspanialego do kawy), malutkie radio na baterie, ochraniacz od slonca w pudrze, spray przeciw komarom, otwieracz do butelek (na wypadek wypadku:P) dwa male kocyki sa zawsze w samochodzie (rzadko kiedy potrzebne) i kazdy z nas zabiera jedna ksiazke do czytania. To wszystko. Nie mam potrzeby zabierac grilla, bo na kazdym polu sa grille i fire pits. Wiesz jak ludzie jada calymi rodzinami z dziecmi to wiadomo, ze jest tego wiecej, ale i wiecej osob do niesienia. My najczesciej wybieramy jakies miejsce nie za daleko od parkingu. Ja sie nie pcham w glab lasu, bo by mnie robactwo zagryzlo:)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Co sie dziwic, ze zabieraja pol dobytku na taki piknik skoro rozbijaja tez namioty:)))Zwrociliscie uwage? Musze przyznac, ze namioty na pikniku w parku miejskim widzielismy pierwszy raz. Moj nawet zazartowal, ze nam tez by sie taki przydal, bo po obfitym obiedzie super byloby sie zdrzemnac;)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Stardust: i tak spory majdan dźwigasz ;) Albo to ja ciągle jestem przyzwyczajona do podróżniczego minimalizmu :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Monika: oooo, zapomniałam o namiotach! Faktycznie, mieli rozbite namioty co niektórzy, szkoda że zdjęcia zapomniałam pstryknąć :)))) I nawet śpiącą parkę w środku też widzieliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Aha, a propos jeszcze pikników - uwielbiam jak tutaj jest zorganizowana przestrzeń publiczna, nie wiem czy już o tym pisałam, jak nie to na pewno jeszcze wrócę do tematu. Stoliki piknikowe, wzdłuż plaż są miejsca z przyrządami do ćwiczeń (!!!), wydzielone miejsca dla piechów, boiska do siatkówki plażowej, miejsca na porzucanie piłki, bieganie, i tak dalej, i tak dalej. Wszystko tak poustawiane, żeby się ludziska nie nudzili i mieli na wszystko miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  16. Koalo--> A kto powiedzial, ze to ja dzwigam:)))) Najciezsze z tego sa ksiazki i radio, ale to ostanie ma wymiary 20x10cm i 2.5cm grubosci. Puder przeciwsloneczny jest odrobine wiekszy od tuszu do rzes:)) A propos, szminki i tuszu do rzes nie zabieram:))))
    Kocy nigdy nie wyjmujemy z samochodu, jak uznamy, ze sa potrzebne to Wspanialy idzie i przynosi, jemu nigdy nie jest za ciezko, ani za trudno. Taki typ:))

    OdpowiedzUsuń
  17. Na wyspy to sugeruję jednak w ciągu tygodnia albo jak będzie padać, inaczej jest obłęd :) Ale warto, bo bardzo tam ładnie, zwłaszcza widok na miasto jest piękny.
    W weekendy i święta (tylko) otwarty jest też Tommy Thompson Park, półwysep-sanktuarium ptaków:
    http://www.tommythompsonpark.ca/

    Jak chcecie ładną plażę bez dzikich tłumów to albo Scarborough Bluffs, albo Cherry Beach. Obie warte wycieczki.

    A najlepiej to się wybierzcie do Tobermory...

    Co do świętowania, to wydaje mi się, że historia jest kiepskim usprawiedliwieniem na narodowe ponuractwo. Polacy ogólnie nie potrafią się za bardzo cieszyć życiem, stąd i święta mało pozytywne. A niektórzy zabawę mylą z upijaniem się na umór i robieniem bydła. Oczywiście uogólniam, ale często tak to widzę.

    Co do przestrzeni publicznej to też widzę dużą różnicę. Taką mianowicie, że w Polsce na cześć jakiejś wybitnej (często kwestia dyskusyjna) postaci stawia się serię pomników i tablic pamiątkowych. W Kanadzie buduje się park, lodowisko, bibliotekę albo trasę rowerową i nazywa na cześć owej zasłużonej postaci...

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak rozumiem, Ty jestes wyjatkowym okazem Polaka, ktory potrafi cieszyc sie zyciem? :)
    11 Listopada ostatnio jest dosyc radosne w Polsce, choc pora roku moze taka sobie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Resvaria--> Zgadzam sie z kazdym slowem:))

    OdpowiedzUsuń
  20. Anonim, potwierdzasz moją opinię :)
    Udanego lata:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Nazwzajem. Teraz wybacz, obowiazki patriotyczne wzywaja, czas upic sie na umor i narobic bydla.

    OdpowiedzUsuń
  22. Fajerwerki cudne , no i latawiec super.Pa.Mama.

    OdpowiedzUsuń
  23. Anonim, zastrzegłem, że "uogólniam" i że "niektórzy". Najwidoczniej ubodłem w czułe miejsce. Ogólnie miałem nadzieję na jakąś konstruktywną odpowiedź zbijającą moje i innych argumenty na temat pomników, kropidła, martyrologii i wzniosłych przemówiń, ale jak widzę nic z tego.

    Poza wszystkim jestem zdeklarowanym Ślązakiem... A więc wiadomo, praktycznie niemiecka piąta kolumna, piwo zamiast wódki i żymła z preswusztym na śniadanie :)

    Różnice między pojęciem patriotyzmu w Polsce i w Kanadzie to temat na osobny wpis, ale nie będę koleżance bloga porywał.

    OdpowiedzUsuń
  24. resvaria: na klify do Scarborough mieliśmy w sobotę jechać, ale kolega zaprosił do domku w dziwy i zanim się zebraliśmy to już późno było na zahaczanie o Scar, szczególnie że się na północny zachód kierowaliśmy. Ale jeszcze dotrzemy, aż tak daleko (w kategoriach kanadyjskich ;)) to nie jest, więc się wpasuje w jakiś weekend.

    Co do wysp, to chcesz mi powiedzieć, że tam jest tak w każdy weekend..???

    Za linka do ptaszorów dziekuję, Koala zwariuje z radości :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Aha, a propos świąt - w Poznaniu zwykle są radosne, choć oczywiście msza jest obowiązkowo. Ale już 11 listopada oprócz Święta Niepodległości jest też Dniem Świętego Marcina, więc się dzieją jakieś festyny, wpierdziela się rogale i ogólnie jest wesoło. Jedynie pogoda najczęściej do dupy. Warszawa ma przerąbane, ale poza nią (chyba) już radośniej trochę jest... Nie jestem jednak do końca reprezentatywna, bo mnie ludzie wkurzają, więc chodzę na takie spędy tylko wtedy jak mnie coś interesuje na tyle, żebym się powstrzymała przed szarpaniem tłumu za włosy :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ostatnia uwaga, dwa komentarze wyżej, "w dziwy" oznacza "w dziczy". Nie pytajcie dlaczego tak wyszło...;)

    OdpowiedzUsuń