niedziela, 31 lipca 2011

Arrrgghhhh

Tak wiem, miało być o wycieczce. I o pracy. I o czymś tam jeszcze. Ale od trzech dni prowadzimy nierówną walkę z moim laptopem. Postawilismy system trzy razy. Przetestowaliśmy pamięć, poprawiliśmy chłodzenie procesora, wymontowaliśmy kartę wifi, która była też podejrzewana o psucie systemu. W końcu Pana Koalę olśniło, że jeszcze nie sprawdziliśmy dysku i to był strzał w dziesiątkę. Udało się postawić system tak, że w miarę chodzi a start następuje w 4 minuty a nie 10. Ale przynajmniej mamy diagnozę, a teraz próbujemy zapudrować pryszcza, bo nowy dysk kupimy w Polsce z powodu znacznej różnicy w cenie.

Tym sposobem, napiszę coś konrketnego jak już odzyskam wszystko co jest do odzyskania, poinstaluję wszystko co mi jest do życia i bloga potrzebne i przestanę mieć ochotę przywalić sprzętem w ścianę. I jak wrócimy z Zoo :)))

39 komentarzy:

  1. Cieszę się , bo to też wiąże się z poprawą Twojego nastroju.Pozdrawiam Was. Mama

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehehe, te zakupy w Polsce " z powodu znacznej różnicy w cenie" są niesamowite. Ja byłam niedawno proszona o zakup aparatu fotograficznego dla ludzi w Polsce "z powodu znacznej różnicy w cenie". Podobno tak jest w wieloma rzeczami high-tech. No ale, żeby dysk był tańszy w Polsce niż tutaj, to znaczy niż w Kanadzie, to niesłychane. Może są duże różnice w cenach jego między USA a Kanadą?
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamo: my też pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Alicja: Kanada ma ceny z reguły wyższe niż w Polsce. I sporo wyższe niż w USA - obiektyw nawet z cłem bardziej się opłacało ściągnąć ze Stanów niż kupić na miejscu. Ale sprawdziłam dysk, który mnie interesuje i cena jest jednak porównywalna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Acha! No i jak było w Zoo? Czy smętnie?
    Osobiście to nie lubię ogrodów zoologicznych, bo wiadomo...jak dzieci były małe, to targałam i czasem nie wiedziałam co odpowiedzieć na ich bardzo logiczne pytania w sprawie tego więzienia. A strasznie lubię oglądać zwierzęta w naturze, od dużych do małych.

    Pozdrawiam,
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  6. tak w kwestii dyskowej.
    jakieś 4 lata temu, kiedy byłem nieświadomym użytkownikiem Windowsa, padł mi dysk w laptopie... znaczy myślałem, że padł. kumpel poradził mi zainstalować Linuxa. nie miałem wiele do stracenia, więc zainstalowałem i... dysk wstał jakby nigdy nic. i jeszcze ze dwa lata pochodził pod Ubuntu.
    od tego czasu nastąpiło moje definitywne pożegnanie z Windowsem i dobrze mi z tym :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A się już martwiłam echem w necie, weź czasem sygnał życia wyślij, hę?

    OdpowiedzUsuń
  8. OK, w Kanadzie wiele rzeczy, w tym obiektywy, jest droższych niż w Stanach. Ale akurat ceny części komputerowych są często o wiele niższe. Tyle, że nie w dużych sklepach typu Best Buy albo Future Shop, tylko w małych sklepikach przy Spadina/College. A ceny obiektywów to też zależy. Kiedy kupowałem portretówkę 50mm Canona dla M. to ceny w Kanadzie były o wiele niższe niż gdziekolwiek indziej. Taniej było tylko w Hong Kongu, ale trzeba by czekać na dostawę i płacić cło.
    Natomiast ciuchy i kosmetyki są tańsze w Stanach. Jedzenie też, ale wolę droższe i smaczniejsze kanadyjskie. Droższe i smaczniejsze odmiany amerykańskiego są już w tych samych cenach albo drożej niż tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  9. Alicja: jak Zoo jest dobrze rozwiązane, to lubię. Nie należy też zapominać, że wykonują często dobrą robotę w ratowaniu gatunków, które niestety na wolności już by nie przetrwały - na przykład w Toronto jest koń Przewalskiego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Fu: a bad sectory miał? Bo u mnie się pojawiły i nie dało się ich naprawić - najbardziej polecany program się wyłożył w połowie dysku, a naprawdę nie dało się normalnie już pracować. O Linuxie myślałam jako o pudrowaniu pryszcza, bo mamy Debiana na USB, ale jak odkryłam, że dysk jednak nie wychodzi drożej niż w Polsce, to po prostu kupiliśmy dysk i koniec. Teraz mi śmiga wszystko jak szalone, mam więcej miejsca i dysk 7200rpm :) Jak będę miała pewność, że na Linuxie pójdzie mi wszystko co mi do szczęścia potrzebne, to pewnie się przesiądę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. barbaro: daję przecież, tej :P

    OdpowiedzUsuń
  12. resvaria: sprzęt komputerowy kupujemy w Canada Computers, pewnie można też taniej, ale potrzebujemy go na tyle rzadko, że nam się nie chce szukać gdzie indziej ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. No tak, są jednak pewne cele, dla których zoo może być przydatne. I tym koniu Przewalskiego nie wiedziałam, zawsze sądziłam, że ich jest sporo dzikich do dzisiaj, gdzieś tam na stepach. A zawsze mi się te konie podobały na zdjęciach i chyba jednego widziałam właśnie w zoo! Chyba w Berlinie.

    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  14. Koala: pewnie można też taniej, ale potrzebujemy go na tyle rzadko, że nam się nie chce szukać gdzie indziej ;)

    Napisalem to tylko w kontekscie tych niby bardzo wysokich cen w Kanadzie...

    OdpowiedzUsuń
  15. resvaria: przecież napisałam, że dysk faktycznie wychodzi tak samo. A Kanada jest dość droga, chociaż Ty się z tym nie zgadzasz. Wynajem auta, ceny na kempingach, sprzęt fotograficzny, nawet książki są tańsze u południowych sąsiadów, więc nie powiedziałabym, że ceny są niby wysokie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Koala, nie chce mi sie rozwijaz kolejnej dyskusji cenowo-porownawczej. Tak, niektore rzeczy sa tu drozsze, niektore tansze. Ogolnie zycie nie jest tu drogie czego by nie pisac. A ze w Stanach jest taniej... To swietnie, tyle, ze tam sa porownywalne podatki od dochodu (w stanie Nowy Jork), o wiele wyzsze podatki od nieruchomosci (zapytaj Anete), horrendalnie droga opieka zdrowotna (nie radze miec zapalenia woreczka w Stanach) i nisze place w wielu zawodach. A tak tanio jak w Stanach nigdy nie bedzie, bo o wiele wyzszy koszt infrastruktury w przeliczeniu na mieszkanca. Poza tym ceny to nie wszystko. Chinskie jest najtansze, ale czesto jakos wole zaplacic wiecej za miejsowe i miec lepsza jakosc.

    A ksiazki mozna tu znalezc za smieszne pieniadze, tyle, ze nie w Chapters.

    OdpowiedzUsuń
  17. I troche lektury dla zainteresowanych:
    http://www2.macleans.ca/2011/07/01/ten-reasons-why-there-has-never-been-a-better-time-to-be-a-canadian/

    OdpowiedzUsuń
  18. Kanada jest drozsza niz Stany ale nie droga ogolnie!!! W porownaniu z Polska i Europa jest tania. Jesli chodzi o Stany to tez nie zawsze jest to prawda, zalezy ktory stan i co. Elektronika na pewno tak ale juz jedzenie nie. Np na Florydzie jedzenie jest drozsze niz w Ontario. Zwlaszcza jestesmy zbulwersowani cenami owocow, gdzie praktycznie wszystko jest lokalne i nie trzeba sprowadzac. Skad sie biora takie ceny, nie wiem? Moze mi to ktos bedzie w stanie wytlumaczyc? Ciuchy natomiast, jak dla nas za pol darmo, mnostwo wyprzedazy. Z elektronika to jest tak, ze i tak wolimy kupowac w Kanadzie ze wzgledu na gwarancje. Pani Koala, weszlismy na temat, o ktorym mial byc obiecany post:)))

    OdpowiedzUsuń
  19. Kanada jest tania w porownaniu z Polska czy Europa? Bez zartow... Zycie na podobnym poziomie w Ontario wychodzi mi z grubsza 2x drozej niz Warszawie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Babciu, ratunku, każdy widzi to wszystko inaczej. Pewnie wszystko zależy od tego gdzie i jak się robi te zakupy. Nie zgadzam się z ResVarią absolutnie, że zarobki są niższe w niektórych zawodach w USA. Nie znam właściwie ani jednego. Trzeba też sobie uzgodnić definicję zarobków. Na przykład mój pracodawca daje mi dosyć sporą kwotę na wydatki medyczne. Są to pieniądze nieopodatkowane. Muszą być wydane tylko i wyłącznie na wydatki medyczne, w szerokim tego słowa rozumieniu. Mogą być plastry i witaminy, ale nie mydło czy nie lakier do paznokci. Połowa tej kwoty odchodzi z mojej pensji, a druga połowa to prezent od pracodawcy. Doliczam to oczywiście do moich zarobków i kwiczę z radości, że na tych pieniądzach nie płacę podatku.

    Najpierw więc trzeba ustalić co się liczy, a potem porównywać. Takie porówniania było naukowo robione wiele razy i zawsze wychodzą te zarobki na wyższe w USA. Z kolei wiadomo, że i wydatki i ubezpieczenie lekarskie są znacznie wyższe w USA też, ale to w końcu można odseparować od zarobków, prawda, jakoś tam.

    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  21. Anonim, przeliczasz dolary na zlotowki czy relatywnie do zarobkow? Jesli przeliczasz to zgoda, w przeciwnym razie to ja mowie: "bez zartow";)

    OdpowiedzUsuń
  22. Tutaj coś dla Moniki: Moniko, w Szwecji w ciągu najbliższej dekady języki Chin będą nauczane we wszystkich szkołach podstawowych Szwecji. Jak wspomniałam Ci, Wasze ontaryjskie szkoły mają mandaryński lub kantoński też nauczany praktycznie w każdej publicznej szkole średniej. Wiele ma też do wybory japoński, a nie na przykład języki słowiańskie czy choćby germańskie.

    Alicja

    http://www.deccanherald.com/content/174101/chinese-taught-all-swedish-schools.html

    OdpowiedzUsuń
  23. Przeliczam relatywnie do moich zarobkow. Wiadomo, ze wiele zalezy od kursow walut, ale przy dzisiejszej relacji i fakcie, ze w Polsce placilem 19% podatku, a tu ok 30%, to wychodzi wlasnie ~2x pi razy oko.

    OdpowiedzUsuń
  24. Generalnie jednak masz racje, troche sie zagalopowalem i skupilem na wlasnej perspektywie. W szerszym ujeciu na pewno faktycznie przecietny Kanadyjczyk za 'godzinowke' nabedzie wiecej.

    OdpowiedzUsuń
  25. Matko boska, ja wiedziałam, po prostu wiedziałam, że to się tak skończy. Nie wnikam w analizę gospodarki amerykańskiej i kanadyjskiej, bo nie mam czasu i mi sie nie chce. Wiem, dlaczego Stany są w wielu miejscach tańsze, bo mam pojęcie o ekonomii. Podaję przykłady tego, co wiem, że jest tańsze w USA, a co NAM robi różnicę (na przykład kemping, czy ciuchy). Nie wiem, czy Kanada jest ogólnie droższa niż Stany, bo nie mieszkam w tych drugich, a w tej pierwszej niecały rok i to na zupełnie innych warunkach niż ludzie mieszkający na stałe, bo mamy inne priorytety. Pamiętam artykuł, który mi się rzucił w oczy, że w Kanadzie jest ŚREDNIO 20% drożej niż w Stanach - porównywali ceny bez wnikania w głębię gospodarki.

    A na marginesie życie nie jest drogie jak się zarabia odpowiednie pieniądze - albo korporacja, albo uzwiązkowiona firma/instytucja. W pracy mam ludzi, których jedyne wakacje to 3 dni w Chicago, bo na więcej ich nie stać. A ciuchy tylko w Stitches i innych sklepach oferujących t-shirty za $5. Wiec już też nie róbmy z tego kraju raju na ziemi, gdzie tak z palcem w dupie człowieka na wszystko stać.

    I na koniec tylko chciałam powiedzieć, że naprawdę, ja nie siedzę w domu i nie oglądam TV Polonia, tylko czytam kanadyjskie gazety, nawet mądra książka mi się zdarzyła i dużo rozmawiam z ludźmi - nikt nie broni tego kraju z taką zaciekłością jak resvaria, ludzie tu urodzeni potrafią pogadać krytycznie o Kanadzie i się nie zaperzają na każdą najmniejszą negatywną wzmiankę. Ale wiadomo, tak naprawdę to jest zajebiście w każdym aspekcie, tylko ja jestem narzekającym Polaczkiem. I jak piszę pozytywnie, to jest cisza, a jak tylko pisnę cokolwiek co nie jest peanem, to od razu jakbym w świętość uderzyła.

    OdpowiedzUsuń
  26. Uzupełnienie do tego zarabiania, bo uogólniłam i zaraz znowu będzie zjebka - jeśli ktoś chce sobie spokojnie stać na kasie, bez związków zawodowych, to witam w klubie The Stitches. Jeśli ktoś trafi na dupną firmę (jak moja), to po dziesięciu latach i dokładaniu nowych obowiązków nadal będzie tyrał za $13. Ale jeśli uda mu się dochapać menedżera, to juz wtedy luz. Jeśli trafisz do firmy ze związkami to spokojnie za ileś tam czasu zaczniesz dobrze zarabiać nawet będąc szeregowym pracownikiem. Jeśli liczysz na szybką w miarę karierę, to zapomnij o związkach, bo kolejka jest i zasada starszeństwa.
    Nie wiem jak jest w korporacjach, podejrzewam że tak samo jak na całym świecie, czyli wszystko zależy od umiejętności politycznych rozgrywek.

    Podkreślam jeszcze raz, ja wiem, że wszystko zależy, ale generalnie jak masz prostą robotę (a umówmy się, nie wszyscy mogą być menedżerami) bez ochrony związków, dzieci i dwa auta, to życzę powodzenia. Patrzę u mnie w firmie i oprócz właściciela i trzech menedżerów nikt nie powie, że życie jest dla nich tanie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Monika: nie wypowiem się na temat cen na Florydzie, ale Marka można wywołać do tablicy ;) No faktycznie weszliśmy niechcący na temat, o którym miałam napisać całą notkę i teraz nie wiem czy rozwijać temat, czy zostawić tutaj tę rozwijającą się awanturę ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Kurde i tak uprościłam z tą pracą. Niniejszym proszę o nie ustosunkowywanie się do uwag o pracy - i tak miałam pomarudzić na moją, to od razu przedstawię mój (a właściwie nasz, bo jakoś dziwnie zbieżny jest) pogląd na rynek pracy, a przynajmniej tą część, którą znamy z autopsji lub z opowieści. Aż się zmotywowałam, żeby jurto usiąść ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Koala - na początek zastrzegam, że to co piszę nie jest złośliwe, ironiczne ani nic w tym stylu.

    Przepraszam, ale chyba się nie zrozumieliśmy. Pisałem o różnicach cenowych, a Ty w jakiś sposób to odebrałaś, że gloryfikuję Kanadę. Pisałem o cenach, nie o tym czy ludziom się trudno żyje. W każdym kraju są ludzie, którym żyje się trudno i ci, którym się żyje dobrze. Nie patrzę na Kanadę przez różowe okulary, wiem, że są tu ludzie biedni. Nie zgadzam się z tym, że trzeba mieć pracę związkową albo być szefem, żeby dobrze zarabiać, ale nie o tym pisałem. Uważam też, że łatwiej się żyje tutaj za płacę minimalną ($10,25/h w Ontario) niż w Polsce albo na przykład stanie Nowy Jork ($7,25/h). I właściwie tyle na ten temat z mojej strony. Nie chcę, żeby wyszło, że się wymądrzam.

    Alicja, tak, kiedyś w Kanadzie płacili mniej niż w Stanach. Zwłaszcza kiedy jeden dolar kanadyjski był wart 75 centów US. Teraz w wielu zawodach tutaj zarobki są lepsze. Dwa przykłady z brzegu to profesorowie i bibliotekarze akademiccy. I mam na myśli normalne uczelnie nie Ivy League. Początkujący bibliotekarz akademicki w University of Toronto (na tle Kanady średnie zarobki) dostaje na początek minimum ponad $54,000/rok. Weźmy jakiś uniwerek w Stanach, na przykład UCLA. Najnowszy kontrakt na stronie HR podaje, że początkujący bibliotekarz dostaje $46,164. W Kanadzie ludzie po Information Studies (nie tylko bibliotekarze) na początek zarabiają około $54,000 w górę. Nikt nie chce jechać do Stanów, bo tam oferują tylko około $40,000, również w prywatnych firmach, a do tego trzeba doliczyć ubezpieczenie zdrowotne.

    Moi znajomi po doktoratach, którzy dostali pracę na uczelniach w Stanach chcą się przenieść do Kanady, bo lepiej tu płacą i to sporo, tyle, że pozycji o wiele mniej.
    I jeszcze to:
    http://www.insidehighered.com/news/2008/11/05/worldpay

    Oczywiście każdy kraj ma plusy i minusy i trudno uogólniać. Chodziło mi tylko o to, że wcale nie jest tu jakoś specjalnie drogo, choć jak wszędzie życie się robi coraz droższe niestety. I jak wszędzie, również tutaj są biedni ludzie, choć Ontario biedną prowincją nie jest. Median income (mediana dochodu?) domostwa (wszyetkie typy, rodziny, samotne matki itp.) w Ontario w 2009 to $69,790, dla Kanady $68,419:
    http://www40.statcan.ca/l01/cst01/famil108a-eng.htm
    Dla porównania mediana w stanie Nowy Jork dla domostwa to $54,554 a w całych Stanach $50,221:
    http://quickfacts.census.gov/qfd/states/36000.html

    OdpowiedzUsuń
  30. Mimo, że Kanadę bardzo lubię i cenię i mąż jest naturalizowanym Kanadyjczykiem, mimo, że spędziłam tam trochę bardzo miłego czasu, to jednak uważam, że Kanada nie daje takich możliwości rozwoju kariery jak jest to możliwe w USA. Jest na to wiele przyczyn: od niewielkiej populacji, co znaczy, że w pewnych zawodach i kręgach każdy każdego zna, i czasem piąć się wyżej bez tzw. znajomości jest po prostu trudno. W USA z tym jednak jest inaczej, bo jest ten "American Dream" według którego każdy mały chłopiec może mieć realistyczne marzenia zostania prezydentem. Może nie każda mała dziewczynka, ale i to jest możliwe.
    Czegoś takiego jak "Canadian Dream" nie ma nawet w teorii. Mój mąż twierdzi, że w Kanadzie zasada jest "Go for the Bronze", co oczywiście zostało ładnie obalone na ostatnich igrzyskach w Vancouver.:) W Ameryce jest zawsze i wszędzie "Go for the Gold" i stąd największe talenty aktorskie, medyczne, architektoniczne zawsze szukają czegoś wspólnego z USA. Jak nie sama praca, to projekty, to partnerstwa, tego typu rzeczy. Wiem, że Resvarii przykro to słyszeć, ale po prostu tak jest. Szczególnie jest to widoczne w przypadku zawodów tzw. profesjonalnych. Ani lekarz, ani prawnik, ani inżynier, ani nauczyciel, ani geolog, ani dentysta, ani hygienista stomatologiczny, ani bibliotekarz -- nie zarabia więcej w Kanadzie niż w USA (porównując oczywiście podobne usytuowanie danej pozycji: na wsi zarabia się mniej niż w mieście).

    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  31. resvaria, komentarz poszedł do spamu, ale już wrócił tam gdzie powinien:)

    OdpowiedzUsuń
  32. American Dream to przeszlosc. Tu jest ciekawy artykul na ten temat : http://globalsociology.com/2010/02/23/social-mobility-and-transfer-of-privileges/ Pokazuje zwiazek miedzy zarobkami ojca i syna (w przenosni) czyli generalnie jakie sa szanse na osiagnieciu w zyciu czegos radykalnie innego niz nasi rodzice.

    OdpowiedzUsuń
  33. Zupełnie nie zgadzam się z ResVarią, no ale to nie pierwszy raz. Porównanie U of T powinno być dokonane właśnie na poziomie Ivy League, bo U of T jak i McGill to właśnie kanadyjskie odpowiedniki Ivy League! Dla mnie jest to oczywiste. Z kolei UCLA można porównać, no nie wiem, może do UBC albo ewentualnie do SFU czy UVic. Niedawno, 2 lata temu, znajomy profesor z U of T "uciekł" stamtąd, a był już "pełnym" czyli "full" profesorem na uniwersytet prywatny w Kalifornii (nie Ivy League), bo dostał znacznie więcej pieniędzy, lepsze możliwości badań i mniejsze fundowania swoich badań przez sektor prywatny. Te znacznie większe pieniądze to była o połowę wyższa pensja, więc jednak coś w tych amerykańskich zarobkach jest.
    Do Kanady nie wyrywają się jednak ani bibliotekarze, ani naukowcy, tak jak wyrywają się do USA. I to tyle.

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  34. resvaria: i teraz się zgadzamy, za płacę minimalną na pewno jest tutaj łatwiej przeżyć niż w Anglii, o USA sam pisałeś, o Polsce nie wspominając. Co do realiów uniwersyteckich to się nie wypowiem, bo nie mam styczności ani z kanadyjskimi ani z amerykańskimi.
    A miediany to wiesz, statystyka i jako taka jest ułomna.

    A gloryfikacja Kanady mi się skojarzyła, bo w sumie reagujesz bardzo nerwowo jak tylko się coś negatywnego napisze o tym kraju i mi zarzucasz, że tylko krytykuję. Chciałabym napisać takiego zgrabnego posta o plusach, minusach, moich odczuciach, które są w końcu subiektywne, ale za każdym razem jak o tym myślę to mam wrażenie, ze mi talentu brakuje, żeby to składnie i w miarę lekko do kupy złożyć.

    OdpowiedzUsuń
  35. Alicjo: dziękuję za komentarz o podejściu Kanadyjczyków. Jest idealnie zbieżny z tym o czym czytalam w książce, na ktora sie powoływałam w poście o hokeju. Nawet chciałam napisać o tym notke, ale ciągle nie wiedzialam jak to zgrabnie ująć i czy w ogóle powinnam pisac o „mentalności Kanadyjczykow” będąc tu tak krótko, chociaż moj zmysł obserwacji mnie nie zawodzi i to co widzialam/widze wpisuje sie w opinie samych Kanadyjczyków o sobie. Oczywiście nikt nie jest na tyle szalony, zeby rozciagac to na 100% narodu, ale generalizując, takie właśnie króluje podejscie. Nie chwal sie, nie jesteś nikim wyjątkowym, nawet nie waz sie glosno mowic, ze jestes w czyms lepszy. Dlatego bardzo się ceni ludzi, którzy odnieśli sukces ciężką pracą, a którzy do tego są skromni i się nie chwalą. Był w tej książce rewelacyjny przykład, że jakby Kanadyjczycy wynaleźli kolo, to by je zawieźli do Stanów, żeby je rozpropagowac. Egalitaryzm jest najbardziej pożądany, jak ktos z rządzących (nie pamiętam teraz kto dokładnie, musialabym z powrotem wypożyczyć knige) zachorował i wymagana byla operacja ratująca życie, to głównym tematem było, czy przypadkiem nie przeskoczy kolejki i nie zostanie potraktowany lepiej niż reszta społeczeństwa.

    Nie sądzę, by był sens wartościować to podejście, bo jednym to odpowiada i właśnie za to Kanadyjczyków cenią, a innych to drażni. Ja należę do drugiej grupy, ale doskonale rozumiem, że komuś może się to bardzo podobać i dlatego się tutaj dobrze czuje.

    OdpowiedzUsuń
  36. Anonim: może i american dream to przeszłość, generalnie nowe pokolenie w wielu krajach ma znacznie gorzej na starcie, a co za tym idzie też dalej, niż pokolenie ich rodziców. Ale różnica, o której pisała Alicja to różnica w podejściu i myśleniu i sukcesie i sposobach jego osiągnięcia.

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie sadze, zeby nowe pokolenia mialo 'gorzej'. Roznica w podejsciu i mysleniu moze sobie byc, gorzej z tymi sposobami. W USA powoli zaczyna ksztaltowac sie system niemalze kastowy, w duzej mierze z powodu bardzo drogiej edukacji + kumulacji dobrych szkol w dobrych dzielnicach. Maly chlopiec moze sobie marzyc, ale jezeli sie urodzi w biednej rodzinie, to z duzym prawd. biedny umrze. W Kanadzie czy Skandynawii wyglada to na razie inaczej (jezeli wierzyc temu badaniu).

    OdpowiedzUsuń
  38. jeżeli wierzyć temu badaniu! No wlasnie!

    Jaki tam kastowy, tak samo kastowy jak gdziekolwiek indziej, trzeba chciec, a troche szczescia nie zaszkodzi, ale koniecznie trzeba chciec!
    Ludzie, zobaczcie ile osób z mniejszosci i rasowych i spolecznych jest na wysokich poziomach pozycji wybranych przez spoleczenstwo. Ile jest czarnych osob senatorami, kongresmanami, skad sie to bierze. American Dream lives on. Nawet teraz, w swietle globalnego kryzysu ekonomicznego. Kanada odczuwa go lzej, bo zalezna jest od surowcow naturalnych, ktore ma, a ktore sa teraz drogie). No wiec Kanada eksploatuje te surowce w taki sposob, ze az czasem wstyd. Z jednej strony Kanada jest taka pro-environment, a z drugiej wyniszczenia środowiska (często nienaprawialne) przez potworne wyszarpywanie ropy z oil sands w Albercie zostawia Kanadzie bardzo nędzną spuscizne. I to jest takie fałszywe, bo Kanadyjczycy lubią atakować USA za to i za tamto, ale dobrze jest spojrzec na swoje wlasne zachowanie w stosunku do matki -ziemi.
    http://www.guardian.co.uk/environment/cif-green/2010/aug/18/canada-tar-sands-rethink-alberta
    Alicja

    OdpowiedzUsuń