piątek, 27 maja 2011

Jeszcze dwa słowa o Hameryce i wizach

Ponieważ najprawdopodobniej zeżarło komentarz resvarii (nie wierzę, że sam skasował po produkcji tak długiej wypowiedzi ;)), wklejam tutaj i się ustosunkuję.

"Właśnie wróciliśmy ze Stanów, więc temat na czasie. Szkoda, że Wam nie dali, ale szczerze mówiąc trochę się tego obawiałem. Postawcie się na miejscu urzędnika wizowego - przychodzi facet, który ma w Kanadzie status tymczasowy, jest z Polski, kraju z którego do Stanów nadal przylatują ludzie "na wakacje" z kielnią w walizce, nie ma stałej pracy, pracuje nie w swoim fachu za niską stawkę, składa o wizę nie w swoim stałym miejscu zamieszkania jak zalecają na stronie konsulatu tylko w Toronto, nie ma konkretnych planów na przyszłość i tak dalej. Wydaje mi się, że z punktu widzenia urzędnika decyzja była dosyć logiczna. Nie jest to sprawiedliwe, ale oni podejmują decyzje na podstawie kontekstu aplikanta a nie sprawiedliwości niestety. Na stronie konsulatu piszą zresztą jasno, żeby składać w swoim kraju stałego zamieszkania:


"If you have no long-term status in Ontario (i.e. you are a visitor and not a permanent resident, immigrant, refugee, student or worker in Canada), the best place to apply for a U.S. visa is in your home country. It is usually more difficult for short-term visitors to Canada to demonstrate that they qualify for a visa and are often refused. The U.S. embassy in your home country can provide visa information specific to your nationality. A full list of U.S. embassy websites can be found at http://usembassy.state.gov."
link tutaj:
http://toronto.usconsulate.gov/content/content.asp?section=visas&document=visa_app_advice

Amerykańskie i Kanadyjskie prawo imigracyjne działa tak, że urzędnik na granicy i w konsulacie zakłada, że petent chce zostać na stałe w Stanach/Kanadzue (i mają do tego słuszne podstawy). Dlatego petent musi udowodnić, że tak nie jest a nie odwrotnie. Niby drobna różnica, jednak dosyć znacząca.

Druga sprawa to wiza a granica - to temat rzeka, ale ogólnie to samo posiadanie wizy w paszporcie absolutnie nie gwarantuje wjazdu. Nas za każdym razem, również tym razem tak było, amerykańscy pogranicznicy proszą o karty stałego pobytu i pytają status w Kanadzie i miejsce pracy. Jeśli się im coś wydaje podejrzane nie muszą wpuścić i nie wpuszczają z tego co widziałem na granicy. Najbardziej podejrzliwi są wobec obywateli innych krajów z czasowym pobytem w Kanadzie.

My podania o wizy składaliśmy w 2007 roku, cztery lata po przylocie do Kanady. Słyszeliśmy sporo historii o tym, że jeśli się składa zaraz po to dostaje się odmowę. Oboje mieliśmy dobrą pracę (ja wtedy part time) i podania o pobyt stały w Kanadzie w trakcie załatwiania. Na interview w Konsulacie chcieli widzieć nasze zeznania podatkowe, listy z pracy, pytali dlaczego dopiero po takim długim czasie składali i tak dalej. Dostaliśmy oboje wizy na dziesięć lat. Pani była bardzo miła ale bardzo dociekliwa. Ja mam brodę, wtedy też miałem.

Czechom Kanada wprowadziła wizy i owszem, ale nie z powodu nielegalnych pracowników, tylko z powodu Romów, którzy zaczęli masowo składać podania o azyl. Efekt jest taki, że Czesi nie-Romowie wizy dostają bez problemu (moja mama ma czeski paszport) i nie muszą nawet jeździć na przesłuchanie tylko wysyłają paszporty. Poza tym Czesci nie potrzebują wiz do Stanów od kilku lat. Właśnie dlatego, że nie zostają nielegalnie.

Wizy Polakom do Stanów pewnie prędzej albo później zniosą, ale w dużej mierze zależy do niestety od samych zainteresowanych. Niestety cierpią na tym tacy jak Koala, którzy po prostu chcieli pojechać na wycieczkę..."


Ok. Ja mam tylko kilka pytań:
1. Dlaczego nie można przepisów sformułować na zasadzie "wymagane dokumenty" a nie "dokumenty, które mogą ci pomóc"?
2. Dlaczego nie można napisać "osoby z tymczasowym pobytem w tych krajach (tutaj lista) nie otrzymają wizy, choćby przedstawiły zaświadczenie od samego Boga", tylko pisze się "najlepiej by było", "zwykle jest trudniej"?
3. Dlaczego ja jestem wiarygodna bez sprawdzania nawet jednego dokumentu, a Pan Koala jest niewiarygodny mając dokładnie takie same warunki zatrudnienia, wyższą pensję i wszystkie inne dokumenty w teczce? Przypominam, zostawiłam w domu zaświadczenie od pracodawcy, więc teoretycznie nawet nie miałam jak udowodnić, że mam pracę w Kanadzie!
4. Dlaczego Wojtek z Ekipy z Downtown został wpuszczony do USA mając pracę part-time i brak biletu powrotnego do Polski, a Pan Koala nie dostał wizy mając wszystkie możliwe dokumenty?

Jeśli istnieją racjonalne odpowiedzi na te pytania, to bardzo proszę. Obstawiam, że odpowiedź jest "bo Pan Urzędnik ocenił, że jest ryzyko", a taka odpowiedź jest po prostu śmieszna, bo wiem, że można przepisy formułować tak, aby minimalizować ryzyko złej interpretacji, czy złego humoru wręcz. Do tego dochodzi brak możliwości odwołania, czyli urzędnik może mieć zły humor i się pomylić, a ja nie mam żadnej możliwości na udowodnienie jego błędu. Bardziej zadufanego w sobie systemu nie widziałam.

Nie rozumiem jaki problem zrobić to w ten sposób:
"Jeśli chcesz wjechać i pozwiedzać, musisz mieć następujące dokumenty:
- zaświadczenie od pracodawcy
- 1500 dolarów na każdy tydzień pobytu
- zarezerwowany hotel lub
- kontakt do osoby u której się zatrzymasz, przy czym ta osoba musi być albo obywatelem USA albo mieć zieloną kartę
- i co tam jeszcze sobie wymyślimy"
"Jeśli w którymś z tych krajów (tu lista) jesteś na pobycie czasowym, nie otrzymasz wizy"
LUB
"Jeśli w którymś z tych krajów (tu lista) jesteś na pobycie czasowym, musisz mieć:
- zaświadczenie od pracodawcy o pracy na full time
- 2500 dolarów na każdy dzień pobytu
- bilet powrotny do swojego kraju zamieszkania
- zarezerwowany hotel lub
- kontakt do osoby u której się zatrzymasz, przy czym ta osoba musi być albo obywatelem USA albo mieć zieloną kartę
- i co tam jeszcze sobie wymyślimy"

Czy taka sytuacja nie jest bardziej klarowna? Masz - wjeżdżasz, nie masz - adios.

Na koniec małe sprostowanie - bardzo często popełniany błąd to przekonanie, że Polacy nie mają możliwości bezwizowych odwiedzin w USA z powodu tego, że sporo z nich zostaje nielegalnie. To nie jest prawda!
Polacy nie spełniają wymogu maks 3% ODMÓW. Przez chwilę Amerykanie podnieśli próg do 10% i w ten sposób zniesiono wizy Węgrom, Czechom i komuś jeszcze. Taki wymóg jest sytuacją iście barejowską, jak napisał Przemek, przy obecnych przepisach i ocenach wyglądu/wzroku/zarostu i czego tam jeszcze. Można zapytać, jak mocno nasz procentowy wynik odmów jest zawyżany przez takie osoby jak Pan Koala? Jak duży wpływ na tę liczbę ma zwykłe nastawienie urzędników i stereotyp, ze Polak do Ameryki to tylko do pracy?

Inna sprawa to odsetek Polaków zostających nielegalnie - i tutaj schodzimy ponoć poniżej 3%. Nie wiem, czy powinno się to kryterium zmienić, ponieważ nie wiem jakie są w ogóle możliwości posiadania pełnej wiedzy na ten temat. Natomiast proszę o nie mylenie tych dwóch pojęć, bo to nie jest prawda, że nie dostajemy wiz ponieważ zostajemy nielegalnie. My musimy się starać o wizy, bo nam ich odmawiają, co jest zwyczajnie kuriozalne. 

33 komentarze:

  1. Mozna sie obruszac, ale chyba faktycznie bledem bylo wystepowanie o wize z Kanady. Wystepujac z Polski w tej chwili wlasciwie dostaje sie je bez problemu (nie znam nikogo, komu by odmowili w ciagu ostatnich kilku lat).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja rozumiem, że się denerwujecie, ale każda decyzja wizowa w każdym kraju jest zależna od urzędnika. Polacy jeżdzą do wielu miejsc bez wiz, więc nie zdają sobie sprawy jak trudno jest dostać wizę Schengen na przykład. Nie wystarczą dokumenty z listy, zresztą dokumenty często są trudne do sprawdzenia.

    1. Jak możesz zrobić kompletną listę dokumentów? Masz w tym momencie typowo europejskie myślenie. Inne dokumenty będzie miał Albańczyk, inne Turek a jeszcze inne Polak. Dlatego często zalecają żeby ubiegać się o wizę w kraju stałego zamieszkania - wtedy łatwiej im ocenić kto się kwalifikuje a kto nie. Nie bronię ich tylko staram się spojrzeć racjonalnie. Inne są nawet formularze wizowe, na przykład Kanada wymaga innych dokumentów w każdym kraju. Mieliśmy bardzo duży problem żeby dostać kanadyjskie wizy w konsulacie w Turcji. Bylo niezmiernie niemili i pani robiła wszystko co w jej mocy, żeby nam odmówić, choć mieliśmy wszystkie dokumenty z listy i list z uniwersytetu, że przyjmują mnie na studia doktoranckie i dają stypendium. Pani najbardziej nie pasowało, że składamy w Ankarze a nie w Warszawie. A byliśmy w Ankarze na długoterminowym pobycie, z zezwoleniami na studia....

    2. Nieprawda - jak pisałem, kiedy składaliśmy podania i wizy do Stanów mieliśmy w Kanadzie status czasowy. Dali nam bez problemu. Jednak jest różnica między pobytem czasowym kiedy się ma "ties" w miejscu zamieszkania a kiedy się tych "ties" nie ma.

    3. Lepiej mówisz po angielsku, to raz. Dwa - miałaś w Polsce stałą pracę a Pan Koala trochę w Polsce, trochę w UK był - nie wygląda na kogoś z "ties" (w oczach urzędnika rzecz jasna). Znów, nie bronię tylko staram się trzeźwo spojrzeć.

    4. Ważne jest jak i co się mówi urzędnikowi niestety.

    "Nie rozumiem jaki problem zrobić to w ten sposób:"

    Dokładnie o to pytają na granicy. Trzeba powiedzieć gdzie się jedzie, gdzie się będzie mieszkać - podać adres znajomych lub rezerwację z hotelu/motelu itp.

    Rozumiem, że odstetek odmów to Catch 22, ale z drugiej strony USA mają/miały problem z nielegalnymi z Polski a nie z Czechami, więc wobec jednych krajów są trochę bardziej ufni niż wobec innych.

    No i jeszcze ta granica - szczerze mówiąc kiedy znieśli wizy do Kanady dla Polaków to przez dłuższy czas odsyłali do Polski "turystów", którym się wydawało, że jak wiz nie ma to sobie mogą ot tak pojechać do pracy. Zaczęło się narzekanie, że jak nie ma wiz to powinno być łatwiej a jest wręcz odwrotnie. Myślę, że kiedy zniosą wizy do Stanów będzie podobnie - będzie o wiele trudniej wjechać niż teraz, kiedy wizy są "wstępnym sitem".

    No niestety, tak to wygląda, cierpią ci, którzy chcą pojechać turystycznie. Z drugiej strony rozumiem Amerykanów, bo kiedy się przekroczy granicę bardzo łatwo się zgubić w tłumie. Teraz jest trudniej niż kiedyś, ale i tak w porównaniu z Europą to podstawowa różnica - w Europie łatwiej wjechać, o WIELE trudniej zostać i funkcjonować nielegalnie. W Stanach i Kanadzie na odwrót, bardzo trudno wjechać, za to potem jak ktoś ma nerwy da się jakoś ułożyć życie. Ludzie nawet biznesy zakładają i domy kupują...

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja tylko podziekuje ladnie Resvarii za madry i rzetelny komentarz:))
    stardust

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez pewien czas w tutejszej TV był program o "turystach" - pokazywali np. dziewczynę ze Szwajcarii która przyjechała do USA z nadzieją że będzie zarabiała na życie tańcem erotycznym. Wytłumaczyli jej grzecznie że do tego potrzebna jest wiza a bez wizy to może być tylko turystką. I wsadzili w następny samolot do domu. Była też para z Niemiec, okazało się że on figurował na liście którzy popełnili jakieś tam przestępstwo w USA. Też polecieli do domu. Była też kobieta z Francji która (nie wiadomo dlaczego) wiozła w majtkach kilkadziesiąt tysięcy $. Zabrali jej, ale ją wpuścili (pewnie potem handlarze narkotyków ją załatwili). Brak wiz do USA nie oznacza że kogoś łatwiej wpuszczą. Za to wizy zaoszczędzają sporo pieniędzy na niepotrzebne bilety lotnicze. Mogę się założyć że gdyby Pan Koala był Czechem i próbował wjechać do USA, to by go też nie puścili.

    OdpowiedzUsuń
  5. W kontekście kanadyjskim polecam jeszcze te dwa artykuły na temat:
    http://www.gazetagazeta.com/artman/publish/article_30194.shtml

    http://www.gazetagazeta.com/artman/publish/article_30758.shtml

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonim: może tak, a może. W Polsce nie miałam pracy, za to w perspektywie wyjazd na rok do Kanady. Jedyne co posiadam to mieszkanie. Z kolei Koala miał pracę i zero innych więzi. Jak dla mnie, ryzyko było równie duże, że nam odmówią i to obojgu.

    OdpowiedzUsuń
  7. resvaria: ja się nie denerwuję konkretnie z powodu odmowy, systemu amerykańskiego nie lubię już od dawna i po historiach, które słyszałam nie miałam zamiaru w ogóle się o wizę starać. Perspektywa przyjazdu tutaj spowodowała, że w ogóle to zaczęliśmy rozważać.

    Jeśli chodzi o Twoje odpowiedzi - możliwe, że brak klarownej kariery w Polsce też miał wpływ, ja jednak miałam w miarę prostą ścieżkę.

    Co do list dokumentów - dlaczego w takiej Australii to funkcjonuje? Tylko z powodu geografii? Mnie się po prostu wydaje, że to nie jest kwestia "nie da się", tylko "nie chce nam się, bo i tak jesteśmy boscy".

    Co do "ties", to mnie się nawet o nie nie pytali. Nawet o bilet powrotny mnie nie pytali. I właśnie o to mi chodzi, że system jest jaki jest, może komuś się nie chce go poprawić, a może się nie da, a ja tego nie widzę. Ale w tej sytuacji, może warto się odrobinę wysilić i sprawdzić co delikwent ma przy sobie, bo ja autentycznie nie rozumiem sytuacji w której decyzja jest podejmowana na podstawie tego "jak się mówi" :)

    Zresztą, w sumie nie jest to na tyle ważne. System jest taki jaki jest i na pewno długo go nie zmienią. Zdecydowanie bardziej mi się podoba system kanadyjski i australijski, który jest, w moim odczuciu, o wiele bardziej przejrzysty.

    OdpowiedzUsuń
  8. Marek: nadal nie rozumiem co jeszcze można przedstawić poza zaświadczeniem, że się pracuje, stabilną sytuacją finansową, biletem powrotnym do domu, osobą, która cię przechowa i wyciągami z banku. Jakbyśmy byli w Polsce, wszystko było by dokładnie takie samo, z wyjątkiem rodzaju umowy o pracę (która tu w sumie i tak nie istnieje). Czyli w tym układzie mamy osoby, które choćby stanęły na głowie i klaskały uszami nie dostaną wizy? Czyli tylko jak ktoś ma jedyną słuszną ścieżkę życiową, nie popełnia błędów w wyborze studiów i w późniejszych pracach, które podejmuje, tylko taka osoba jest godna przekroczenia świętej amerykańskiej ziemi? To ja naprawdę pierdolę taki system, na szczęście na świecie jest wiele pięknych miejsc do zwiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale system kanadyjski i australijski jest bardzo podobny do amerykańskiego! Nasza koleżanka w NYC kilkakrotnie dostawała odmowę wizy kanadyjskiej, choć amerykańską jej dali bez żadnego problemu. Sporo słyszałem opinii o tym, że o wiele trudniej dostać wizę kanadyjską niż amerykańską! Zreszta Amerykanie dają często wizy na 10 lat, kanadyjską wielokrotną dają na maksymalnie bodajże trzy i to z oporami, trzeba mieć konkretny powód. Dla mojej mamy do tej pory zawsze prosiliśy o jednorazową, bo wielokrotna jest dwa razy droższa a jak dadzą na rok (a mogą) to szkoda pieniędzy.

    Na Australii sie nie znam, ale z tego co się orientuję wizę turystyczną dostać równie trudno jak do Stanów. Zaznaczam, że nie mam na myśli "wizy internetowej" e-Visitor albo ETA, która jest tylko dla wybranych krajów i którą dają w miarę szybko i łatwo, tylko taką zwykłą wizę turystyczną:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Electronic_Travel_Authority

    Kiedy na przykład taki Ukrainiec chce sobie pojechać tam na wakacje to nie jest to proste. Raczej równie trudne, o ile nie trudniejsze, niż dostanie wizy amerykańskiej. Różnica jest taka, ze dla Australii Polacy są małym zagrożeniem jako nielegalni, dla Stańow nie, z powodów historycznych.

    OdpowiedzUsuń
  10. Koalko:
    1. Nie nazwał bym Waszej sytuacji finansowej jako stabilna.
    2. Bilet - każdy ma bilet powrotny i to nie jest żaden wskaźnik tego że ktoś planuje wrócić do domu
    3. zaświadczenie że się pracuje - o ile rozumiem to Pan Koala tego nie miał, bo jest zatrudniony na fragment etatu = z punktu widzenia urzędnika jest właściwie bezrobotny

    A co można? Jak masz dom, samochód/samochody w danym kraju i dobrze płatną place to istnieje duża szansa że nie zdecydujesz się na nielegalną pracę. Jak masz zarezerwowane przyzwoite hotele i samochód w USA + odpowiednią ilość pieniędzy na koncie w PL by za nie zapłacić, to też nie ma szans żeby Ci odmówili. Naprawdę nie jest trudno odkryć kto na 100% nie jedzie nielegalnie pracować a kto nie jest pewny. Oczywiście wielu z tych którym odmawia się wizy (Wasz przykład) miało zupełnie niewinne plany.

    Zapytam Cię inaczej - czy będąc obecnie w Kanadzie dostałabyś kredyt na dom? Czy raczej rozwodziłabyś się nad bezsensownością systemu bankowego Kanady, bo przecież jakoś byście go spłacili i bankowcy się nie znają.

    Prawda jest prosta - z punktu widzenia urzędnika imigracyjnego jesteście gołodupcami którzy już raz wyemigrowali (z PL do Kanady) i nic nie stoi na przeszkodzie żeby zrobili to jeszcze raz (do USA). W sumie to mnie bardziej dziwi to że Ty dostałaś wizę niż to że Pan Koala nie dostał.

    I ostatnia uwaga - czy USA opłacają się turyści którzy pewnie będą skąpili na wszystkim i zamiast zostawić $1000/osobę/dzień zostawią pewnie $30 (w sumie)? Czy warto zawracać sobie nimi głowę i ryzykować że jeżeli jednak zdecydują się na nielegalną pracę, to potem pozbycie się ich będzie trwało latami i kosztowało podatników miliony? Z punktu widzenia podatnika uważam że polityka wizowa USA jest zdecydowanie za luźna i gdybym miał coś więcej do powiedzenia to pewnie bym ją jeszcze zaostrzył.


    Nie bierz mojej wypowiedzi do siebie - zdaję sobie sprawę że odmowa zadziałała na Was bardzo niemiło (i wyobrażam sobie jak ja bym się czuł w podobnej sytuacji), ale już zupełnie straciłem zdolność zrozumienia co chcesz osiągnąć drążeniem tego tematu? Więcej współczucia wśród czytających? Zmianę polityki wizowej USA? Rewolucję? Bojkot USA przez turystów? Czy po prostu to takie jęczenie dziecka któremu nie dali zabawki?

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj nie, w Kanadzie jest duzo latwiej. Turystycznych wiz nie potrzebujemy w ogole. Wizy pracownicze dostaje sie duzo prosciej. Co wiecej, w USA nawet jezeli ja mam H1B, to moja hipotetyczna zona (bo o "obcych" common law nie ma co gadac) i tak pracowac nie moze. W Kanadzie na podstawie mojego work permit, moja dziewczyna automatycznie dostala tez (i to 'lepszy', bo otwarty :). Nie ma porownania.

    OdpowiedzUsuń
  12. Marek: tak na szybko, bo widzę, że jest tu małe nieporozumienie w kwestii pracy. Oboje pracujemy w wymiarze 40h tygodniowo, 5 dni tygodniu. Jeśli to nie jest stała praca, to nie wiem co nią jest. Tutaj firmy często zatrudniają ludzi na part-time po to, aby oszczędzić na kosztach. I pisałam też wyraźnie, że Koala miał zaświadczenie od pracodawcy, ze stawką godzinową i ilością godzin, które pracuje tygodniowo.

    Co do sytuacji finansowej, to jest stabilna - mamy oboje stałą pracę, oszczędności zarówno na koncie polskim jak i kanadyjskim i stałe wpływy na konto dokumentowane wyciągami bankowymi.

    Reszta później, bom z deka zajęta :)

    OdpowiedzUsuń
  13. resvaria: czekaj, czyli USA nie chcą nam znieść wiz, bo nam za dużo odmawiają, a odmawiają z powodu zaszłości historycznych? Niezły Catch 22 ;) Ale może też by się zainteresować gdzie teraz emigrują Polacy i uaktualnić historię :) Bo jednak drażniące jest, że tylko w Ameryce Płn jesteśmy traktowani jak kraj piątej kategorii (pomimo Twojej opinii o Polsce, jesteśmy w okolicach 2-3 dopiero ;))

    OdpowiedzUsuń
  14. Marek: część Twojej wypowiedzi to jest takie traktowanie ludzi, którego strasznie nie lubię - "jeśli ktoś ma zarezerwowane przyzwoite hotele". A jeśli ktoś nie chce spać w hotelach, może ktoś chce jeździć pod namiot jak Ataner? Ja naprawdę rozumiem, że powinny być jakieś zasady i prawa, ale dzielenie ludzi na dwie kategorie: jedna z porządnymi hotelami i samochodami, a druga bez powyższych, więc na pewno gołodupce czyhające na nielegal, jest mocno drażniące.

    Podsumowując - jeśli jedynym sposobem na weryfikację moich zamiarów są samochody, domy i porządne hotele, to trudno, nie pojedziemy do USA długo albo nigdy, bo jeszcze przez długi czas nie mam zamiaru przesadnie inwestować w dobra materialne.

    A drążyć w zasadzie już nie miałam, ale chciałam się ustosunkować do posta resvarii i tak wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mialam juz nic nie pisac, ale mnie korci:))
    Koalo, stabilnosc, to tez pojecie wzgledne, sama praca nie jest dowodem stabilnosci, bo jak widac po Waszym przykladzie prace mozna dostac wszedzie. Do mnie przyjechala w ubieglym roku kolezanka, ktora nawiasem mowiac wczesniej spotkalam w Polsce na zywo przez dokladnie 2 godziny. Spt jest wlascicielem kancelarii prawniczej w W-wie, jest rozwiedziona, ma 12 letniego syna. Przyjechala do nas na doslownie 10 dni, miala nasz adres i nasze telefony, zadnych rezerwacji w wypasionych hotelach. Ale w jej przypadku stabilnoscia jest syn i kancelaria. To jest chyba roznica w porownaniu z praca, ktora ma sie w kraju do ktorego przybylo sie kilka miesiecy temu. No wybacz, ale jakos tak to widze.
    stardust

    OdpowiedzUsuń
  16. No tak rozumiana stabilność jak najbardziej, mnie chodziło o stabilność finansową, a nie życiową.

    Czyli reasumując, jeśli jestem fotografem freelancerem, mam chłopaka, ale nie męża, nie mam dzieci, domu ani samochodu, to nie wjadę do US, ponieważ nie wpisuję się w jedyny właściwy styl życia.
    No trudno, widocznie Stany nie są dla wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak zwykle czytasz wybiórczo to co napisałem :) Podałem Ci jeden z przykładów sytuacji osoby która z punktu widzenia urzędnika emigracyjnego nie wygląda na to że jedzie nielegalnie pracować. Stardust podała Ci inny przykład. A Ty jak zwykle bierzesz to do siebie. Nie, nie musisz pasować do "jedynego, właściwego stylu życia" - możesz być ateistyczną i biseksualną lesbijką z fioletowymi włosami wierzącą w UFO i mającą trzy dziewczyny i dwóch chłopaków. Ważne żeby Twoja sytuacja wskazywała na to że jedziesz do USA w celach zgodnych z wizą o jaką wystąpiłaś. Tak jak napisałem wcześniej, zdumiony jestem że Tobie przyznano bez problemu wizę - to moim zdaniem pokazuje że system jest jednak bardzo nieszczelny i muszą być naprawdę poważne przesłanki do nie przyznania wizy żeby jej nie przyznać.

    P.S. A może Pan Koala źle wypełnił podanie wizowe? Np. zaznaczył że planuje zarabiać prostytucją w USA? Znam przypadki gdy osobom które były absolutnie perfekcyjnymi kandydatami do przyznania wizy odmówiono jej właśnie za złe zaznaczenie odpowiedzi na jedno z tych idiotycznych pytań...

    OdpowiedzUsuń
  18. Można dyskutować w nieskończoność, ale właściwie jeden paragraf na stronie konsulatu, który już cytowałem bardzo jasno stawia sprawę:

    "If you have no long-term status in Ontario (i.e. you are a visitor and not a permanent resident, immigrant, refugee, student or worker in Canada), the best place to apply for a U.S. visa is in your home country.

    It is usually more difficult for short-term visitors to Canada to demonstrate that they qualify for a visa and are often refused."

    OdpowiedzUsuń
  19. Marek: nie zaznaczył ;) W sumie to nie ma co dalej tego ciągnąć, ponieważ chwilowo uważam, że z przykładów które podaliście, trzeba mieć właśnie takie "jedyne właściwe" życie. Ale może kiedyś zmienię zdanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. resvaria: dla mnie jasno powiedziane by było "nie składaj, bo nie masz szans". Określenie "najlepiej by było, zwykle jest trudniej, często odmawiamy" zawsze zostawia furtkę na "a może jednak", która jak widać w naszym przypadku zadziałała w 50% :) Ale masz rację, że w ten sposób możemy dyskutować jeszcze baardzo długo ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Poza wszystkim wydaje mi się, że Koalo nie rozróżniasz stabilności życiowej (o której piszemy) od finansowej, na której Ty się zafiksowałaś. Freelancer dostanie wizę bez problemu, bo ma stabilność życiową, w ramach swojego zawodu, i "korzenie" w jakimś miejscu. Mozę być muzykiem rockowym i też dostanie. Nie musi być bogaty, wystarczy, że przyszłość wiążę z miejscem, w którym pracuje.

    Porównywanie w tym kontekście Pana Koali do freelancera ma się jest ni z gruszki ni z pietruszki. Pan Koala może ma stabilność finansową (tymczasową) ale życiowej za diabła. Nie wiadomo co będzie robił za rok. Z ciekawości - czy pytali się Koalę o to co ma zamiar robić kiedy skończy mu się wiza pracownicza w Kanadzie? Co odpowiedział?

    Dlaczego mają pisać, że nie ma szans? Każdego sytuacja jest inna. Ty masz za sobą pracę w korporacji na dobrym stanowisku więc raczej nie pojedziesz do Stanów sprzątać domów, pan Koala (proszę nie brać do siebie) ma wykształcenie ale brak doświadczenia zawodowego, czyli jak najbardziej może mieć ochotę pracować na czarno na budowie, zwłaszcza, że bezrobocie w Europie wysokie i łatwiej o pracę tutaj... Naprawdę nie widzisz różnicy między Waszą sytuacją i nie widzisz dlaczego urzędnik Ciebie uznał za małe ryzyko na nielegalną a Pana Koalę nie? Jak dla mnie dosyć oczywiste.

    OdpowiedzUsuń
  22. Mnie odmowa wizy zdziwiła, głównie dlatego, że mieszkając w Kanadzie, odwiedzająca nas rodzina w Kanadzie (rodzina z Polski) zawsze dostawała turystyczne wizy na wyjazd do USA. Do tego jeszcze radziliśmy im, aby wiz w Polsce nie załatwiali, bo kolejki, bo czekanie etc. Wtedy jeszcze Polacy musieli mieć wizy na wjazd do Kanady. No i rodzina przyjeżdżała, moja mama, brat, siostra, a potem dostawali wizę chyba na drugi dzień po złożeniu podania (to było w YVR) - żadnych problemów. Nawet nie mieli żadnej rozmowy, tylko osobisty odbiór paszportu z wizą. Stąd mnie odmowa zaskoczyła. Ja wiem, że inna sytuacja, no ale jednak to byli Polacy z wizytą w Kanadzie, bez pracy, bez niczego - i dostawali turystyczne wizy do USA.

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  23. Myślę, że tę dyskusję można zakończyć stwierdzeniem "ile osób tyle opinii i historii" :) Dzielimy się tu na osoby, które uważają, że ów system jak najbardziej jest racjonalny i działa tak jak powinien, są też osoby, którym coś nie gra i coś się nie podoba.
    Howgh :)

    Ps. Freelancer nie był wcieleniem Koali, tylko nie związanym z osobą przykładem.

    OdpowiedzUsuń
  24. Tak sobie to czytam, Marek jak zwykle naiwnie i w sposób umiarkowanie uprzejmy optuje za tym, że system jego Nowej Ojczyzny jest super, jednak przyklady z mojego otoczenia wskazuja, ze jednak niekoniecznie wszystko co mówi jest prawdą, więc raczej przychyliłbym się tutaj do zdania Koali:

    - znajoma z dziecmi i mezem w Polsce prowadzaca wlasna firme chcaca wybrac sie na babski wyjazd na tydzien z kolezankami nie zostala wpuszczona pomimo posiadania "ties", bogatego konta, domu, samochodu, psa, kota, chomika, meza, firmy i czego tam jeszcze, zarezerwowania drogich hoteli, samochodow i przelotow pomiedzy co bardziej turystycznymi lokalizacjami. Nawet sie zastanawialismy czy moze nie ma jakiejs rodziny tam ktora by cos kiedys nabroila, ale ona w zyciu nie slyszala, zeby ktokolwiek z jej rodziny cokolwiek ze Stanami mial do czynienia.

    - znajome malzenstwo z dwojka dzieci, mieszkajace w Glasgow i majace tu dom (z kredytem na ladnych pare lat) i dobre prace - ona wize dostaje, on nie dostaje.

    - moje kuzynowstwo - oboje jechali w odwiedziny do wujostwa mieszkajacego w USA (legalnie) od stanu wojennego. Rok roznicy wtedy byl miedzy nimi, oboje byli w srodku liceum... Ona dostala na 10 lat, on na pol roku bodajze. Oboje zostali potraktowani w tak chamski sposob na Stolarskiej, ze jak to dzisiaj wspominaja to oboje zgodnie twierdza, ze noga ich w Stanach nie postanie ponownie poki sa wizy.

    Mi tutaj przychodzi jeszcze jeden czynnik do głowy: dyskryminacja płciowa. Wiadomo, że Ameryka bez nielegalnych emigrantów pracujących za podłe grosze wyglądałaby zupełnie inaczej. I może Pan Koala wizy nie dostał, bo jakby zatrudnił się w fabryce czy na budowie zabierałby pracę Amerykańskim obywatelom, natomiast gdyby Pani Koala zajęła się opiekom nad osobami starszymi czy dziećmi to by to było bardzo pożądane bo domyślam się, że podobnie jak w UK, w tej dziedzinie rąk do pracy brakuje rozpaczliwie.

    Czyli po prostu Pani Koala jako sprzątaczka w domu starców za śmieszne grosze jakie płaci się nielegalnym byłaby porządanym dodatkiem do społeczeństwa bo takich osób brakuje a pan Koala psujący rynek prac budowlanych nie. A jednocześnie pani Koala dla nielegalu jest dobrą opcją, bo płaci jej się śmieszne pieniądze, żadnych praw nie ma, i dodatkowo ma się gwarancję że wyżej nie podskoczy bo nie będzie miała jak.

    OdpowiedzUsuń
  25. Kolejna sprawa:

    Marku, zgadzacie sie z Koala w jednej sprawie: oboje dziwujecie sie wyroczniom urzedasow - Ty, ze Koalka dostala wize, ona, ze Koalek nie dostal.

    I tu jest wlasnie sedno sprawy - gdyby zasady byly jasne, to by sie nie trzeba bylo dziwowac, bo bylo by wiadomo dlaczego decyzje byly wlasnie takie a nie inne.

    A co do wiz: mielismy o tym dyskusje na uczelni, w mojej grupie byla Chinka, Hinduska, Pakistanka, Chorwatka, Ukrainka oraz "Francuz" z jakiejs tam zawilej kolonii na oceanie Indyjskim ktora jest czescia Francji, ale nie Unii Europejskiej wiec wize musial miec - wszyscy z tego co opowiadali musieli wlasnie odfajkowac liste scisle okreslonych warunkow, choc w roznych przypadkach warunki te byly rozne. Dlaczego zatem z Twoich Wspanialych Podatkow Twoja Nowa Wspaniala Ojczyzna nie moze ustalic Jasnych Reguł?

    No i tak jeszcze na marginesie: z lektury magazynu (czy raczej folderu) "Visit America" który niedawno zwinąłem z przydrożnej stacji benzynowej, bo nie miałem co czytać a był za darmo, skierowanego do brytyjskich turystów wynika jak najbardziej, że amerykańska branża turystyczna zainteresowana jest także takimi turystami, którzy nie wydają 10 000 $ na dzień ze swojej karty kredytowej. Liczne oferty trekkingu po górach bez kontaktu z żywą duszą (a zatem i wydatkami) czy propozycje wynajmu niskobudżetowych camperów o tym świadczą. Otwarcie pisze się tam o tym, że celem tego nie jest zarabianie na turystach tylko promocja amerykańskiej kultury, ja jednak wątpię, że te 30 dolarów dziennie zostawionych przez niskobudżetowego turystę są dla Amerykanów do pogardzenia (bo jakby były, to by pewnie za darmo je rozdawali :P)

    A oferty, nawet te bardziej cywilizowane są takie, że nawet biorąc pod uwagę koszta przelotu wakacje takie mogą kosztować znacznie mniej niż podobna oferta w Wielkiej Brytanii (przy gwarantowanej pogodzie i ciepełku...) ;-)

    OdpowiedzUsuń
  26. Oryś: niektórych nie przekonasz ;) Aczkolwiek teoria o przyznawaniu wiz kobietom z powodu opłacalności ich nielegalu jest dość karkołomna. Znaczy ja wiem, że wiele osób bardzo sobie chwali możliwość zatrudnienia nisko opłacanej opiekunki do dziecka, czy pani do sprzątania, ale nie sądzę, aby w ten proceder były uwikłane konsulaty :)

    Z całą resztą, jak można wywnioskować z moich wypocin, się zgadzam :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Hmm, a taki Marek tego tak łatwo nie wyklucza. Cytuję: Twój komentarz o tym ze kobietom jakoś łatwiej dostać wizę do USA jest bardzo trafny. Znam wiele takich przypadków gdy z papierów widać było ze osoba jedzie do nielegalnej pracy, ale przyznano wizę, bo osoba była kobieta. Oczywiście oficjalnie nie ma żadnych preferencji dla kobiet. Ale albo istnieją jakies nieoficjalne zasady o których nie wiemy, albo urzędnicy osobiście maja preferencje dla kobiet. Coś w tym jest...

    OdpowiedzUsuń
  28. Ładnym kobietom jest w życiu łatwiej, poważnie. Przecież to nic nowego! Już dawno miałam to wspomnieć, ale pomyślałam, że skorzystam z moich innych argumentów i wytłumaczeń. No a pan Koala czegokolwiek by nie zrobił, to ładna kobieta raczej z niego nie wyjdzie. Ot wyjaśnienie! I to ładnym kobietom wcale nie jest łatwiej jeno-li z mężczyznami. Podświadomie każdy woli mieć do czynienia z ładną kobietą niż z ładnym/brzydkim mężczyzną bądź brzydką kobietą. Takie jest życie.

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  29. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  30. tak mi sie z wami skojarzylo:)

    http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,9679057,1__Szczesliwy_jak_koala_,,ga,,7.html

    OdpowiedzUsuń
  31. Ja tam bym chciała do Australii bardzo, wydaje mi się, że klimatem najbardziej by mi takie Sydney odpowiadało. Ale daleko i chwilowo nie ma jak, poza wizą studencką, co nie zmienia faktu, że na pewno się na wakacje wybierzemy :) Za to się zastanawiam, czy te wszystkie pająki i inne paskudztwa ujęli w owym zestawieniu, bo jest to jedyna moja obawa jak myślę o tym pięknym kraju ;)))

    OdpowiedzUsuń