środa, 18 maja 2011

I kawałek dalej na zachód...

 ... czyli ciąg dalszy wycieczki. W planie był zaszyfrowany grób, więzienie w Woodstock i most w Londynie. Wprawdzie Londyn nie wypalił, ale za to zmodyfikowaliśmy koniec dnia, więc wyszliśmy na zero, a może nawet na plus :)

Kawałek za Kitchener jest miasteczko Wellesley - kierując się na północ, 3 km za nim znajdziemy, jeśli będziemy wolno jechać i uważnie się rozglądać, cmentarz pionierów zwący się Rushes. Że się tak nazywa musicie nam wierzyć na słowo, bo nazwy nigdzie nie ma, sam cmentarz już od dawna nie jest używany, a przed nim stoi brama nie połączona z niczym. W sumie trafiliśmy tam tylko dlatego, że wiedzieliśmy o owych 3 km.
Na cmentarzu natomiast jest ciekawostka - zaszyfrowany grób:

Grób wymyślił i postawił Samuel Bean, lokalny lekarz. W 1865 roku poślubił Henriettę Furry, która jednak zmarła 7 miesięcy później. Z drugą żoną też nie miał szczęścia - Susanna Clegg przeżyła niewiele dłużej. Postanowił postawić im nagrobek ze specjalną dedykacją, która stała się lokalną atrakcją. W 1982 drugim roku wykonano duplikat nagrobka, ponieważ oryginał powoli przestawał być czytelny. Zresztą wiele nagrobków na Rushes jest mało czytelna, bowiem większość z nich pochodzi z przełomu XIX/XX wieku. Życzę powodzenia w odczytywaniu dedykacji, mnie się to nie udało, ale nigdy nie byłam dobra w kryptografii :))) Podpowiem tylko, że należy zacząć od siódmej kolumny od lewej i siódmej litery od góry i, jak się łatwo można domyślić, pierwsze słowa to "In memoriam". Dajcie znać, czy się komuś uda! :)
Oprócz grobów były też fiołki, te same co zdobią obecnie bloga. Były też białe, ale trochę było nam głupio latać po całym terenie z aparatem, bo przy jednym z grobów siedziała dwójka motocyklistów i nie wiedzieliśmy, czy to wypada.
Skierowaliśmy się w kierunku Woodstock, gdzie chcieliśmy zobaczyć byłe więzienie i straszącą przy wejściu pośmiertną maskę. Woodstock okazało się być miasteczkiem o przeuroczym centrum pełnym starych, zadbanych, historycznych budynków. Jednym z nich było właśnie byłe więzienie:
Do 1850 roku Ontario wyewoluowało w kierunku systemu hrabstw i każda stolica hrabstwa musiała wybudować sąd, coś w rodzaju urzędu stanu cywilnego i więzienie. W 1849 roku z dystryktu londyńskiego wycięto hrabstwo Oxford, którego stolicą zostało Woodstock. Postawiono imponujący sąd z równie imponującym więzieniem, aczkolwiek nie sądzę, żeby mieszkańcy owego tę wspaniałość doceniali ;) Na pewno nie miała ona znaczenia dla pierwszego straconego więźnia, Thomasa Cooka, który nie należał do miłych panów - karę śmierci przez powieszenie dostał za śmiertelne pobicie swojej żony. W całej sztuce wieszania kluczowe jest dobranie odpowiedniej długości liny - jak będzie za krótka, skazaniec będzie po prostu dyndał aż się udusi, w przypadku za długiej, ciężar ciała spowoduje taki rozpęd, że głowa się urwie. Tak się też stało z Thomasem Cookiem, któremu pośmiertnie wykonano maskę (nie wiedzieć po co), która (nie wiedzieć czemu) witała odwiedzających sąd i nadal wita odwiedzających siedzibę bodajże zarządu zdrowia (Board of Health). 
Następnym punktem wycieczki miał być most w Londynie, ale pojawiła się tu mała przeszkoda. Po pierwsze nie mogliśmy go znaleźć jadąc autem, a potem doszliśmy do wniosku, że może się on znajdować w Fanshawe Pioneer Village, ale okazało się, że wstęp by nas kosztował ponad $20, a nie wiedzieliśmy co to jest, czy chcemy to zobaczyć, no i czy mamy na to czas, bo wycieczka nie była planowana na długie zostawanie w jednym miejscu. W tym układzie zrezygnowaliśmy, zapamiętując, że trzeba tę atrakcję przegooglować i najwyżej wrócimy. Poźniej mi się przypomniało, że w pobliżu mamy Black Creek Pioneer Village, o czym pisała Kobietpracująca na blogu Ekipy z Downtown, więc na razie to jest nasz priorytet (głownie z powodu świeżego browarka ;)))

Postanowiliśmy odwiedzić jeszcze Pinafore Park w St Thomas, który był oznaczony jako miejsce gdzie się ptaki zbierają przed migracją, więc spodziewaliśmy się małej dziczy w środku miasta. Okazało się, że w części, gdzie można w miarę normalnie chodzić jest po prostu park z miejscami do grillowania i placem zabaw. W parku są miejsca honorujące sponsorów - ławki, postaci ze strasznie brzydkimi twarzami (i nie mam tu na myśli siebie ;))) Poważnie, jak ktoś chce, aby te rzeźby były jakimś świadectwem dla przyszłym pokoleń, to obawiam się, że zapamiętają nas jako bardzo brzydkich ludzi...
Był też zegar słoneczny, pierwszy działający jaki widziałam w życiu - faktycznie była 6:30, ale przesuwamy czas, stąd podejrzewam godzinna różnica. 
Być może idąc w głąb jest dzicz, której pragnęliśmy, ale zadowoliliśmy się małą dziczą:
Czasu nam wystarczyło, żeby jeszcze odwiedzić drugie wielkie jezioro, czyli Erie. Erie jest większe niż Ontario, a po drugiej stronie leży Cleveland - niestety choć wytężałam wzrok, nie udało mi się dojrzeć Hameryki ;) Tak po prawdzie te jeziora są tak ogromne, że stojąc na brzegu ma się wrażenie stania nad morzem, a nie jeziorem. Pstryknęliśmy parę fotek upamiętniających odwiedziny:


Upamiętniliśmy też nowy dla nas sposób zwiedzania - podjeżdżasz samochodem pod samą atrakcję, robisz zdjęcie i jedziesz dalej :) Myślałam, że to taka moda północno-amerykańska, ale kolega ze Szkocji mówi, że u nich jest tak samo :)
Jak widać na załączonym obrazku robiło się późno, ruszyliśmy więc w drogę powrotną. Bardzo nam się ten dzień podobał, lubimy tego typu wyprawy, nieco wymuszone uciekającym czasem, bądź krótkim urlopem. I pisząc krótki, mam na myśli europejsko krótki ;) No bo jak się jest ciekawym świata, to te dwa tygodnie w roku na wakacje wydają się strasznie krótkie, dlatego od paru już lat staram się jeździć na "objazdówki" - zamiast siedzieć nie wiadomo ile w jednym miejscu, można przejechać kawał kraju i zobaczyć więcej. Może nie da rady wtedy zgłębić danego miejsca, ale zawsze można zapamiętać, do którego chce się wrócić na zgłębianie :)

Cała nasza trasa wyglądała tak:
Plany na długi weekend się nieco zmieniły, bo się zgapiliśmy z wypożyczeniem samochodu i prawie nigdzie już nic nie ma, a na dodatek nie pomyślałam, że przecież będziemy musieli wziąć je na dwa dni, a wycieczka miała być jednodniowa. Żeby nie jechać gdzieś na siłę, zdecydowaliśmy, że w długi weekend pozwiedzany Toronto - mamy tu jeszcze mnóstwo rzeczy do zobaczenia i dwa dni ze spokojem zapełnimy, a Kingston poczeka do początku czerwca. 

Na koniec polecam najnowszy wpis Daniela, który nie dość, że w niedzielę w zimnie, deszczu i wietrze przebiegł drugi raz maraton, poprawił swój życiowy czas o 40 minut, to jeszcze napisał bardzo wzruszającą relację z powyższego wyczynu!

Trzymajcie kciuki za piątkową rozmowę w Ambasadzie! 

28 komentarzy:

  1. O rety, ten szyfrowany grob, to niezla zagadka:)) Ciekawe czy ktos wie, albo rozszyfrowal co tam jest napisane:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma takiego miasta Londyn. Jest Lądek, Lądek Zdrój :-)))
    Ale fajne robicie sobie te wycieczki. I jak tam pięknie. Szkoda, że mój angielski jest za słaby, żeby rozszyfrować ten nagrobek - uwielbiam takie łamigłówki.
    Ale już Ci włosy urosły!!! Dawno się nie odzywałam, ale ostatnio jestem jakaś taka zabiegana, że wpadam na bloga na trzy sekundy, żeby poczytać i wypadam. Teraz na weekend wyjeżdżam na imprezę integracyjną do Wisły, potem w poniedziałek lecę na jeden dzień do pracy, a w środę jedziemy motorkami do Czarnogóry na 10 dni :-DD Odliczam już godziny. Trzymajcie kciuki, żeby obyło się bez przykrych niespodzianek po drodze. Głownie chodzi o deszcz, jakieś objazdy i inne kilometrowe korki. Innych zdarzeń nie biorę pod uwagę - nie mogą się wydarzyć i już!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna wycieczka, okazuje się, że jak zwykle ludzie lubią różne rzeczy, mnie by na przykład więzienie kompletnie nie ruszało (jak i nie rusza mnie lokalne Alcatraz i nigdy nie zrozumiem po co takie tłumy się tam pchają, i to za pieniądze i wcale niemałe). Za to cmentarz i zdjęcia stamtąd- super. No i te śliczne fiołki. Faktycznie są też białe, ale ja myślałam, że to fioletowe, ale bieleją w słońcu, bo one wolą cień (stąd te cmentarze). Czy białe rosły też w cieniu? Jezioro śliczne, ja się nawet w nim kąpałam, ale nie przy samym lądzie tylko z jednej z wysepek na nim. Było to pod koniec lata, może wrzesień i woda była strasznie zimna, ale i tak było fajnie.
    Ten zaszyfrowany grób jest niesamowity. Skąd wiedzieliście tyle rzeczy o tym grobie? Czy tam były podane informacje? Czy to cmentarz wielo-wyznaniowy czy raczej protestancki lub katolicki?

    Wiosna tam już ładna, ale zaraz już się Wam zacznie lato!
    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  4. Wynajdujecie Koale takie miejsca, o jakich ja nawet nie slyszalam. Nie mowiac juz o odwiedzeniu:) Fajnie. Dobrze wiedziec o takim cmentarzu, jak bedziemy jechac w tamtym kierunku nie omieszkamy zobaczyc:)A to zdjecie o zachodzie slonca na parkingu przy plazy bardzo przypomina mi Kalifornie, nie wiem tylko gdzie widzialam taka plaze z parkingiem i samochody zatrzymujace sie na zdjecie? Rozszyfrowywanie napisu na nagrobku to rowniez i nie dla mnie, nie mam cierpliwosci;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Stardust: rozszyfrował, rozszyfrował, ale dopiero w 1947 roku opiekun cmentarza. Ja nawet wiedząc teoretycznie jak to czytać mam problem... Dochodzę do "In memoriam Henrietta" i potem ściana. Może jutro spróbuję jeszcze raz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aga: właśnie od tygodnia się zbieram, żeby maila napisać :))) Domyślam się, że Kuba chodzi po ścianach wymyślając co może pójść nie tak ;)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Alicja: a nie wiem, coś jest w więzieniach że przyciągają ludzi. Tak samo z Tower, ludzie stoją w mega długich kolejkach w sezonie - ja też lubię takie miejsca, ale w kolejkach nie stoję, stąd nie byłam w rzymskim koloseum...
    Fiołki i fioletowe i białe były na słońcu, co ciekawe, nie pamiętam czy była tam jakaś szansa cienia, bo w momencie jak byliśmy, były na słońcu.

    A cmentarz powiem szczerze, nie wiem jakiego wyznania, wszędzie jest opisany jako "pioneer cemetery", więc można przypuszczać chyba, że mennonicki/protestancki. Przy grobie była tabliczka z informacjami, a znaleźliśmy go w książce "100 niecodziennych miejsc do zobaczenia w Ontario" :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Monika: staramy się zaskakiwać czytelników ;)
    Podejrzewam, że takich miejsc przy jeziorach/oceanach/morzach jest sporo, dla mnie nowość, bo nie widziałam nigdzie gdzie byłam takiej zatoczki dla aut. Widziałam zatoczki przy drodze, w Chorwacji na przykład, ale takiej wdzierającej sie praktycznie w plażę to nie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawy ten cmentarz. Jak sie Wam podobaja tamte okolice to polecam St. Jacobs gdzie jest chyba najbardziej znany targ Menonitow. Maja swietna kielbase "summer sausage", pycha! Jest spora, ale bardzo dlugo wytrzymuje w lodowce. Samo miasteczko tez jest ladne.
    A poza tym jak macie ochote pozwiedzac Toronto, to w weekend 28 maja bedzie dobra okazja bo jest coroczne Doors Open Toronto, podczas ktorego mozna zwiedzac wiele miejsc normalnie niedostepnych i do tego za darmo. Tu jest link to strony z lista wszystkich miejsc:
    http://wx.toronto.ca/inter/culture/doorsopen2011.nsf/BuildingsAll?OpenView
    Gdybys chciala robic zdjecia, to przy kazdej imprezie jest zaznaczone czy mozna i czy mozna miec statyw. Na liscie jest miedzy innymi Black Creek Pioneer Village :) Udanego zwiedzania!

    OdpowiedzUsuń
  10. kobietapracujaca: o rany, teraz to nam dałaś zagadkę - jak w weekend odwiedzić piknik lotniczy i Doors Open Toronto, kiedy w sobotę się pracuje :) Kurde, dużo tych budynków, trzeba przejrzeć i coś wybrać. A w Black Creek jest coś dodatkowo otwarte w ten weekend?
    Dzięki za info, targ Mennonitów brzmi zachęcająco, uwielbiam wiejskie jedzenie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. nie jestem pewna czy beda jakies specjalne atrakcje, ale powinno byc za darmo, jak inne imprezy w ten weekend. Wiem, ze jeden czlowiek z naszego klubu fotograficznego ma robic prezentacje na temat robienia zdjec. Moze cos wiecej bedzie na stronie Black Creek, nie patrzylam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zansz Kubę - niepoprawny optymista :-))
    Ostatnio posadziłam kwiatki na balkonie i mówię do niego: patrz, jakie ładne te kwiatki, jak ślicznie do siebie pasują. A na to Kuba: eee niedługo i tak przekwitną. No ręce opadają do wód gruntowych - jak to mawia Stardust :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. No coś w tych więzieniach musi być. W San Francisco od lat Alcatraz to jest atrakcja number 1, na którą wyprzedawane są bilety na przyszłe rejsy. Zwykle nie jest możliwe kupić bilet na ten sam dzień czy na następny, a w sezonie to trzeba na tygodnie naprzód kupować. To jest piękne miasto z masą atrakcji. Czyli - ludzie lubią oglądać więzienia! Może wtedy lepiej doceniają swoją wolność, chociaż trudno mi w to uwierzyć. Chcą zobaczyć nędzne warunki życia? Obejrzeć i zaplanować jak to oni by sami oczywiście uciekli (oczywiście ze skutkiem)? No nie wiem... a ta maska pośmiertna to czyjś straszny pomysł, naprawdę.

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  14. Aqulek--> Mam nadzieje, ze jeszcze tutaj zagladniesz:) Zazdroszcze wyjazdu do Czarnogory, bosz jak tam jest pieknie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. niezle z tymi nagrobkami - gosciu mial specyficzne podejscie do zon;) zwiedzanie wiezien to specyfika, uwazam, ze moze byc ciekawe dla tych ktorzy nigdy tam nie byli. bo dla bywalcow, no coz. - nie nowina;)
    btw. ogladaliscie moze "prison break"?
    u nas tez za tydzien - mamy dlugi weekend, memorial day. oficjalne rozpoczecie lata. wiele gorskich oregonskich campingow bedzie zamknieta, bo ciagle snieg lezy. hehe.

    OdpowiedzUsuń
  16. Aga, ja Twoje kwiatki cztery razy dziennie podziwiam ;) Kuba niech sztuczną palmę wystawi - i oko przyciągnie i kokos na łeb nie spadnie - same plusy ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Aga: to tak jak bułki na studiach ;)
    Wyjaśnienie dla wszystkich - mąż Agi, Kuba, i ja razem studiowaliśmy. I klasyką jest historia jak chłopaki poszli do marketu po zakupy i na wejściu Kuba najpierw się ucieszył, że kupi bułki, żeby zaraz potem dodać "Eeee, i tak pewnie będą czerstwe" :)))) To tak a propos niepoprawnego optymisty ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ania: tu chyba tez jest Memorial Day, ale nie wszyscy mają wolne. Prison Break pierwszy sezon wciągnęłam szybko, drugi już z bólem, trzeciego nie tknęłam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Alicja: ja myślę, że to po prostu zwykła ciekawość w kierunku czegoś nieznanego i owianego jakimiś tam legendami. Każdy chce się przekonać jak to tam wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  20. Baśka: palma to wręcz genialny pomysł :))

    OdpowiedzUsuń
  21. Prosba: mozesz wymienic chociaz kilka, najciekawszych, z tych nietypowych miejsc do odwiedzenie w Ontario? Szukalem tej ksiazki, ale wydaje sie niedostepna.
    Dzieki :)
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
  22. Marcin: a Ty tu na miejscu jesteś? Powinna być w wiekszości bibliotek, Ron Brown "Top 100 unusual things to see in Ontario" Jak nie znajdziesz, to podam przykłady :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dzieki, juz sobie zaklepalem w bibilotece :) Zona odbierze, bo mnie znowu firma wysyla w swiat. Niby tu mieszkam, ale jakby dobrze policzyc, to w Kanadzie spedzam co roku max. dwa miesiace. Wesole jest zycie marynarza. A Wam zycze wszystkiego dobrego i milego zwiedzania :)
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
  24. Marcin: no to miłego wojażowania :) Nie męczy Cię taka praca? Dzięki za życzenia, damy z siebie wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  28. Seems considering moving from Joomla to Wordpress because it's much easier to utilize plus much more convenient. But the problem is I have many posts, and I how to start what to do... since I'm not a programmer or anything.

    .. How do i migrate from Joomla to Wordpress?
    .

    Feel free to surf to my website tinyurl.Com

    OdpowiedzUsuń