piątek, 20 maja 2011

Hameryka nas nie chce

A ściślej nie chce Pana Koali, bo ja wizę dostałam. Wszystko to jest dziwne jak dla mnie i mało logiczne - pewnie w statystykach stoi, że panowie w koalowym wieku pracujący w magazynach najczęściej zostają nielegalnie, bo mnie o żaden dokument nie poproszono (i dobrze, bo zostawiłam letter of employment w domu...). Pani mnie wypytała dość szczegółowo i zakomunikowała, że gdzieś za tydzień mam odebrać paszport w siedzibie DHL.
Pan Koala trafił na urzędnika płci męskiej i na letter of employment miał wpisane, że jest part-time - podejrzewamy, że dlatego nie dostał wizy, bo koleś się tym właśnie punktem zainteresował, reszta nie miała już znaczenia, że bilet powrotny mamy, że kasa na koncie, nic. Co z tego, ze jest part-time tylko dlatego, że firma na benefitach oszczędza. Powiedział, że ma próbować z Polski, bo tu jest tymczasowo i nie ma gwarancji, że wróci. Nie wiem, czy to była kwestia kraju, czy płci urzędnika, czy part-time, a może wszystko po trochu.

W tej sytuacji nasze plany wzięły w łeb i muszą zostać zmodyfikowane. Ma to swoje plusy i stwierdziliśmy, że kij im w oko, jak nie chcą naszej turystycznej kasy, to na siłę się pchać nie będziemy. Być może będziemy też nieco wcześniej wracać, bo ja już się mentalnie nastawiłam, że pracuję w tym burdelu do połowy sierpnia i nie mam najmniejszej ochoty przedłużać tego czasu. Dużo wcześniej nam się nie opłaca, bo zostały nam 4 miesiące i bez sensu płacić karę za zerwanie umowy najmu, a jakby nie było jeszcze parę rzeczy w Kanadzie nam zostało do zwiedzenia. W pierwszym momencie podcięło nam to dość mocno skrzydła, bo mieliśmy fajny plan zwiedzenia obu wybrzeży, ale już się nieco uspokoiliśmy i mamy cały ten amerykański system gdzieś :)

Nie to nie :)

60 komentarzy:

  1. Pociesz się, że nawet jakby Koali dali wizę, to nadal mogli by Was nie przepuścić przez granicę i wtedy by był jeszcze większy ból.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aneta: no, ale już nam przeszło. Co nie zmienia faktu, że nie rozumiem logiki systemu, który w przypadku jednej osoby nie wymaga żadnego dokumentu, a w przypadku drugiej mówi po prostu "nie".

    OdpowiedzUsuń
  3. Mare: no fakt, wtedy to byłby wkurw nieporównywalny :) Niestety trzeba się pogodzić, że dla systemu amerykańskiego jesteśmy oboje nielegalnym zagrożeniem, dopóki nie dostaniemy normalnej pełnowymiarowej pracy. Szkoda, bo miedzy innymi Ciebie chcieliśmy odwiedzić :)))) Ale nic się nie martw, jeszcze nam się uda ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlatego własnie ja nawet nie próbuję. Prosić się nie będę, są inne ładne miejsca na świecie.

    Szczególnie po tym, jak potraktowali moje kuzynowstwo jak szmaty w konsulacie na Stolarskiej... Gorzej niż w dziekanacie, normalnie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też mam z nimi przykre doświadczenia. Niestety, logiki w ich postępowaniu brak. Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oryś: też tak myślałam, ale jak już tu jesteśmy to stwierdziliśmy, że warto spróbować, bo tańszym kosztem możemy śmignąć za granicę i pozwiedzać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to jest masówka, urzędnicy siedzą za szybami i nie ma nawet jak pogadać i wytłumaczyć. Pan stwierdził, że nie, Koala mówi, że ma tu bilet i on nie chce zostawać, wraca do Europy, zero dyskusji, decyzja podjęta. Niby wiem, że to jest cały system i jakoś to musi sprawnie funkcjonować, ale wkurzające jest to, ze jesteś zdany na łaskę i niełaskę jednego gościa. Być może jakbym na niego trafiła, też bym nie dostała wizy, cholera wie, bo jak wytłumaczyć to, że mi uwierzyli we wszystko na słowo, a Koali żadne dokumenty nie pomogły?

    Traktowanie było generalnie ok, bez jakichś przesadnych ekscesów, tylko takie poczucie, że z niższego poziomu do bogów przyszedłeś, masz tu grzecznie stanąć, nie wychylać się, podejdź, nie dostaniesz wizy, dziękuję, spadaj. Nie wiem czy to dobrze wyjaśniłam, bo rozumiem, że zagrożenie, terroryście, porządek, ale minimum ludzkiego czynnika brakowało.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lotnica: a te doświadczenia to to na co teraz czekasz, czy jakieś zaszłości?

    OdpowiedzUsuń
  8. niestety, chyba wiele osob ma przykre doswiadczenia z ambasada amerykanska. mi nigdy nie odmowili, ale zanim mi dali 10-letnia, to mialam dwie polroczne. chyba nie lubia, gdy ludzie staraja sie z innych krajow niz ich kraj pochodzenia.
    ale co tam, glowa do gory, w Kanadzie tez jest co zobaczyc ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. atsanik: tak słyszałam, że tego nie lubią, co nadal nie zmienia nielogiczności naszej sytuacji :) A w Kanadzie w tym układzie bardziej dogłębnie niż planowaliśmy zwiedzimy zachodnie wybrzeże :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A w komentarzu do Orysia miało być "terroryści" a nie "terroryście" :))

    OdpowiedzUsuń
  11. A tak O/T to dziecinne jest to co pisze wiele osób powyżej "Ameryka nas nie chcę", "nie będę się pchał" i tym podobne :) Tak jakby kraj miał własną osobowość i wykazywał niechęć do niektórych ludzi. Także chamskie traktowanie w ambasadzie w Warszawie jest zawsze w wykonaniu pracowników tej ambasady - Polaków. Którzy nie mają nakazu bycia chamskimi od ambasadora USA, ale są tacy z typowo polskich powodów. Więc raczej powiedziałbym że powinniście pisać "nie pojadę do USA z uwagi na chamstwo Polaków"....

    OdpowiedzUsuń
  12. O matko, caly dzien siedze na necie, czesto zagladam na blogi a tu prosze, wchodze a tutaj tyle wpisow juz!!! Ale nie o tym chcialam. Tak mi przykro i jestem naprawde zaskoczona!!!! Bylam pewna, ze oboje dostaniecie. Wredni Ci Amerykanie. Ale powiem Ci, ze tyle co ja sie nadostawalam odmowy wizy do USA, to chyba nikt inny!!! Dopiero jak przyjechalam do Kanady i zamieszkalam tutaj na stale to sie udalo:)Dlugo mnie nie chcieli ze wzledu na mojego ojca, ktory mieszka w USA. No szkoda ale moze dzieki temu lepiej poznacie Kanade/Ontario?

    OdpowiedzUsuń
  13. Marek: rozumiem, że czytasz bloga od wczoraj i bierzesz na serio zarówno słowo Hameryka jak i stwierdzenie, że nas nie chce? ;) A nie pojedziemy do USA z powodu niespójności i nielogiczności systemu. Oboje mamy taką samą sytuację - być może, jeśli przepisy były by jasne i klarowne, a nie polegające na osądzie pracownika konsulatu, to wizę mielibyśmy oboje albo żadne z nas. W tej sytuacji też upada mit, że jak ktoś nic nie planuje nielegalnego, to wizę na pewno dostanie. Jak widać na załączonym obrazku, gówno prawda :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Monika: na pewno lepiej poznamy Kanadę dzięki temu, bo się podjaraliśmy Hollywoodem i okroiliśmy plany tu na miejscu. W tej sytuacji wracamy do planów czysto kanadyjskich, co cieszy mnie ze względu na zachodnie wybrzeże, które bardzo chcę zobaczyć, a nie byłam pewna czy nam czasu i pieniędzy wystarczy. I może jeszcze Nową Szkocję dołączymy, która w ogóle wypadła z planu? Nie ma tego złego, a USA nie ucieknie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Winni, na załączonym obrazku są przecież fiołki. Ja nie wiem jakim cudem widzisz coś innego. ;-)

    Czyli jednak wynika z tej całej sytuacji że mit o praworządności i sprawiedliwości USA jest zwykłym kłamstwem. Czyli jednak miałem rację pisząc o tym że obecnie stany bardziej przypominają stalinowskie cccr niż cywilizowany współczesny kraj. Mimo że nam wielu zakochanych migrantów próbuje wmawiać jaki to raj.

    OdpowiedzUsuń
  16. No po prostu nie do wiary, zwłaszcza, że macie ponoć identyczną sytuację. Może coś też nie spodobało się urzędnikowi u pana Koali, może jakiś żart, albo niezrozumienie wzajemne - no i po wizie. Jakie są możliwości odwołania? Bo odwołanie mogłoby pomóc w sytuacji. Czy jesteście w ogóle brani pod uwagę jako jednostka np. narzeczeni czy coś takiego? Wtedy mogłoby to pomóc, albo jacyś tacy common-law (konkubinat chyba po polsku). Aż nie mogę w to uwierzyć! No ale atrakcji w Kanadzie nie zabraknie - w lecie możecie załapać się na prace ogrodnicze w BC (tam zjeżdża się pół Kanady w wieku studenckim) - winogrona, brzoskwinie, inne takie. Nova Scotia jest piękna oraz - uwaga - Wyspa księcia Edwarda czyli miejsce Ani z Zielonego Wzgórza, jeśli coś Ci to mówi. Też tam jest przepięknie i strasznie unikalnie - w USA nic takiego nie ma! O BC i Górach Skalistych w Kanadzie już nie będę truć, ale - moim zdaniem - Góry Skaliste w Kanadzie robią większe wrażenie niż te w Ameryce, no i wyrastają z ziemi położonej znacznie niżej niż te amerykańskie czyli ich wysokość jest naprawdę powalająca. A jakbyście odwiedzili Jasper National Park, to chyba pomyślicie, że trafiliście do nieba! Będzie dobrze, ale może jeszcze uda się z tą wizą, do diaska.

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonim: haha, no tak fiołki ;)
    Może ze stalinizmem to bym tu nie przesadzała, ale potwierdziło się moje przekonanie, że system jest o kant dupy roztrzaskać. A że nie mamy jakiegoś wielkiego ciśnienia i marzenia, to odpuszczamy, bo prędzej czy później ten kraj odwiedzimy :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Alicja: właśnie to jest najlepsze, że nie powinno być w ogóle miejsca na nie podobanie i tym podobne interpretacje. Myśleliśmy o odwołaniu, ale Pan Koala na gorąco stwierdził, że nie będzie się prosił i nie chce. We wniosku mieliśmy do wyboru tylko "single" albo "married", więc nie było opcji, żebyśmy składali razem jako para.

    Pracy w zbieractwie nie planujemy ;) O Wyspie Księcia Edwarda myśleliśmy też, szczególnie, że tam chyba stoi dom Lucy Maud Montgomery :) A o tym parku nie słyszałam, sprawdzimy jak najbardziej. Może nawet się dobrze stało, zanosi się na to, ze lepiej Kanadę poznamy :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Pani Koala: "Nie powinno", a "jak jest" to są dwa różne światy i zupełnie inne. Oczywiście, że wszyscy powinni byc traktowani sprawiedliwie, ale jak może wiesz - świat nie jest sprawiedliwy, ani w USA, ani w Kanadzie, ani w Polsce, ani w UK - nigdzie. Ludzie, łącznie z urzędasami, mają swoje słabostki i im ulegają. Tak po prostu jest. Nie powinno tak być, ale tak jest.
    Mam nadzieję, że Pan Koala ochłonie i nie podejdzie do tego z urażoną dumą (bo to nie ma nic wspólnego z dumą czy honorem, a jedynie z praktycznym podejściem do sprawy). Postaraj się też zrozumieć tego urzędasa, który ma podjąc i umotywować decyzję tym co czyta i niczym wiecej. Jeżeli obydwa Wasze wnioski były identyczne, to coś nie poszło tak jak trzeba na spotkaniu p. Koali. To mógł być drobiazg, ale zawsze.

    No cóż, te prace w zbieractwie wspomniałam, bo są dobrze płatne, dostaje się mieszkanie, pogoda jest świetna, w pięknych okolicach, jest woda (jeziora), no i łatwo można sobie zarobić na dalsze podróże czy też podróż z powrotem do domu (np. do Ontario, co studenci właśnie robią). Tak, na PEI jest dom LMM, stąd wspomniałam o Ani. A Jasper NP- coś niesamowitego! Banff też! Lake Louise! No i Vancouver, Whistler, Victoria (jak mały Londyn z czerwonymi dwupiętrowymi autobusami włącznie).
    Nie wiem czy są gdzieś więzienia do oglądania, ale myślę, że nie!:)

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  20. Anonim co ty za bzdury wypisujesz??? Jakie stalinowskie cccr??? Praworzadnosci i sprawiedliwosci nie ma nigdzie czemu oczekiwac tego akurat od USA. Zawsze tak bylo nie tylko teraz. Juz 30 lat temu mi odmawiano kilkakrotnie wizy mimo, ze inne dzieciaki jadace do rodzicow dostawaly! Tez to nie bylo dla mnie wtedy fair. Tak, jak Koala na wstepie napisala zlozylo sie na to wiele czynnikow, do ktorych dodalabym jeszcze nastroj urzednika, jego nastawienie do Polakow a takze to, ze Pan Koala mogl sie krzywo na niego spojrzec;))) Wszystko po trochu. To jest w sumie loteria, z tym, ze ja myslalam, ze nie bedzie problemu! Ale racja, USA Wam nie ucieknie:)

    OdpowiedzUsuń
  21. A Banff i Jasper National Parks to jest cos tak niesamowitego, ze jak jedziecie na Zachod to jest to mus!!! Oszolomi Was ta przyroda i te gory:)))

    OdpowiedzUsuń
  22. Alicja: możesz to odebrać jako paniusiowanie, ale mi już wystarczy, że tą cholerną kasjerką muszę być... Zbieranie owoców wydaje się być dość męczącym zajęciem, a w sumie nie po to rzucimy pracę i pojedziemy w trasę, żeby się zmęczyć i znowu pracować fizycznie. To jest dobra opcja dla studentów, ale dla nas już raczej nie :)

    Jeszcze co do wizy - spotkanie to jest w ogóle za duże słowo. Podchodzisz do okienka, odpowiadasz na pytania i tyle. Byliśmy przy dwóch różnych okienkach, więc tu zadziałał czynnik ludzki. I jak najbardziej rozumiem, że jest rozdźwięk między "powinno być" a "jest", ale uważam, że przepisy powinny być sformułowane na tyle jasno, żeby nie było wielkiego manewru na "lubieni". Masz udowodnić, że nie chcesz zostać poprzez dostarczenie odpowiednich dokumentów z różnym stopniem ważnosci i jeśli je dostarczasz, to git. Nie powinno być to chyba trudne do realizacji, skoro funkcjonuje w takich krajach jak Kanada, czy Australia...

    OdpowiedzUsuń
  23. Monika: tak podejrzewam, pewnie mają po prostu statystyki i tyle. A o tych parkach to tak opowiadacie, że czuję w kościach, że po prostu musimy tam jechać ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja jestem za tym żeby złożyć odwołanie i tyle - jeżeli to jest bezpłatne, bo jak nie, to innym razem dostaniecie. Też sądzę, że częściowo wpłynęlo na to part-time, częściowo jakieś osobisty zgrzyt między p. Koalą a urzędasem, zły humor itd. Nie bierzcie tego jednak do serca, naprawdę. A te moje studenckie podjazy to pewnie stąd, że tak młodo wyglądasz, i źe spokojnie mogłabyś robić wszystko co robią studenci! No ale dobrze, rozumiem i wycofuję sugestie. Mam nadzieję, że będziecie mieć fundusze na wszystkie atrakcje w drodze i z powrotem. Vancouver nie jest tanim miastem, ale zachwyci Was, gwarantuję. Pogoda w sierpniu jest świetna i zawsze można na nią liczyć - dlatego też mój ślub był tam w sierpniu i to na dworze oczywiście. Inaczej to tam strasznie pada, to jest umiarkowana strefa lasu deszczowego i dlatego jest tak zielono, bo poza lipcem i sierpniem to padać tam może zawsze i to jest inny deszcz, jaki znacie (chyba, że bywaliście w dżunglach).

    Pozdrawiam i głowa do góry, a naprawdę zachęcam Was do odwołania się. Jeśli jest bezpłatne, to nic nie stracicie, a może jeszcze uda się wtedy zaznaczyć, że jesteście razem!!!

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  25. Zaczne od tego, ze jest mi przykro i to przykro personalnie, bo liczylam na to, ze sie spotkamy. Niestety:((
    Natomiast w kwestii systemu, system jest zawsze tylko systemem i tworza go ludzie. Spojnosci interpretacji mozna sie spodziewac, jesli interpretacje przepisow robila ta sama osoba w obu przypadkach. Wtedy mozna sie czepiac, natomiast Wy trafiliscie do dwoch innych osob, a co kazda osoba niestety jest inna i inne argumetny ma prawo przyjmowac za mniej lub bardziej przekonywujace. Glupi przyklad, ale napisze::)) Zapytaj w czasie deszczu kilka osob czy pada i dostniesz rozne odpowiedzi, jeden powie, ze pada, drugi ze tylko m(r)zy, trzeci ze leje, a jeszcze inny powie, ze jest burza z gradobiciem. Niestety kazdy czlowiek inaczej odbiera i inaczej interpretuje, nawet prawo karne, ktore niby powinno byc jednakowo czytelne jest inaczej rozpatrywane przez roznych prawnikow.
    Wlasnie niech mi ktos powie jak sie pisze mrzawka czy mzawka, bo naprawde nie mam pojecia;/

    OdpowiedzUsuń
  26. ojej, a to smutno:(
    przykro mi koalki - ale nie pastwcie sie nad hameryka, tylko nad tym urzedasem, ktory akurat mial takie a nie inne widzimisie:( i jeszcze dodatkowo wkurzajace jest to, ze tak niesprawiedliwe - no coz. pracowaly na te postawe amerykanskich urzedasow przez wieeeeele lat pokolenia polskich nielegalnych emigrantow. ech:(
    szkoda.
    z drugiej strony - kanada jest duza, wiec macie tam sporo do zwiedzania:)
    buziaki dla obu - i noski do gory!

    OdpowiedzUsuń
  27. Stardust: nadal uważam, że powinna być lista dokumentów wymaganych, o różnym stopniu ważności, a nie dokumenty, które "mogą pomóc przekonać".
    No nam też przykro, bo na NY się nastawialiśmy w sumie od początku, późniejszy plan z wybrzeżami był dość świeży :)

    A piszę się mżawka :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ania: właśnie to stwierdziliśmy po opadnięciu emocji, że możemy całej rzeszy nielegalnych imigrantów za to podziękować :)

    Miejsc w Kanadzie na pewno nie zabraknie :)

    I buziaki w drugą stronę :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Alicja: sprawdzimy jak wygląda sytuacja z odwołaniem. Nie sądzę, żeby było za darmo, ale przyjrzymy się :)

    Ja nadal mogę robić to co studenci, tylko już nie wszystko chcę ;))))))

    Dobrze wiedzieć, że sierpień to dobry miesiąc na Vancouver, myślałam, że tam cały czas pada :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Koalo--> Ale nie bardzo sobie wyobrazam co mialoby sie na tej liscie znalezc? Bo wyobraz sobie, ze np. na liscie ma byc dokument o zatrudnieniu, a takiego dokumentu nie posiada student i emeryt. I co wtedy? Kolejna furtka do indywidualnych interpretacji. Ja wiem, ze pierwsze rozczarowanie juz przeszlo i pozostala wscieklosc. Tylko rowniez wiem, ze nasze pomysly na usprawnienie systemu tez sa gdybaniem w dodatku opartym tylko o indywidualne doswiadczenia z tym systemem. Ja nawet nie mam takich doswiadczen, nie mam pojecia czego wymagaja dla uzyskania wizy turystycznej, bo nidy sie o taka nie staralam, wiec raczej nie mam nic do powiedzenia.
    Ale mam pomysl;)))
    Pewnie glupi, ale co tam;)
    Moze Ty sama wpadlabys chociaz do NYC na kilka dni? Rozwazacie taka mozliwosc?

    OdpowiedzUsuń
  31. Pani Koala, w Australii da się sformalizować wymagania i nie zostawiać pola manewru na "lubienie" czy "nielubienie" danego urzędnika. Ale to zupełnie inna mentalonść i inni ludzie, niestety Amerykanie (zaraz wszyscy zakochani w Ameryce imigranci obrzucą mnie błotem:-) ) są za nimi sto lat, jeśli chodzi o zasady imigarcji czy zwykłego, turystycznego podróżowania. Wystarczy powiedzieć, że o wizę australijską można tutaj ubiegać się przez internet, dostarczając tylko odpowiednie dokumenty. I jest dokładnie tak, jak piszesz - jeśli masz wymagane dokumenty, wizę dostajesz. Nie masz - nie dostajesz. Nie ma na to wpływu nastrój urzędnika w danym dniu, tego czy nie spodobał mu się Twój żart czy strój. Jeśli chodzi o emerytów i studentów - oni mają przedstawić po prostu inne dokumenty, niż pracujący na pełen etat, i tyle.
    Co do tego, że wizy nie dostajemy przez "Polaków pracujących w amerykańskich ambasadach" to wydaje mi się, że w ambasadzie, w której byliscie, Polacy nie pracują? Więc nie rozumiem tego stwierdzenia:-)

    Jeśli chodzi o moje złe doświadczenia, to sprawy z przeszłości. Kilka lat temu, mając ważną wizę turystyczną, poszłam do ambasady po wizę studencką. Jako praworządny, uczciowy człowiek, zamierzający się uczyć za granicą, zamierzałam wystąpić o stosowną wizę. Nie miałam zamiaru pracować, za studia zapłaciłam za pół roku z góry, na koncie miałam sporą kwotę pieniędzy i zapewnione mieszkanie na miejscu. Wydawało mi się, że mając wizę turystyczną i starając się jednocześnie o studencką, dostanę ją bez problemu. Jednak mi odmówiono, argumentując, że chcę leciec do pracy. Pana w konsulacie nie przekonał fakt, że mam ciągle ważną turystyczną i chcąc zrobić coś nielegalnego, mogłam ją wykorzystać. Nie i koniec, żadne logiczne argumenty nie zadziałały. Co więcej, po bardzo niemiłej rozmowie, w której amerykański (a nie polski) urzędnik mi wmawiał, że lecę do pracy i koniec, anulowano mi od razu ową posiadaną wizę turystyczną.
    Kiedy po dwóch latach poszłam po kolejną wizę turystyczną, dostałam ją bez problemu, choć na koncie miałam już znacznie mniej i krótszy staż pracy w ostatniej firmie:-) Może zadziałało to, że za pierwszym razem miałam na sobie dżinsy i sweter a za drugim garnitur, bo spieszyłam się na służbowe spotkanie? Że za pierwszym razem byłam na luzie i uśmiechnięta, za drugim spięta i poważna, że za pierwszym miałam zwykłą teczkę a za drugim skórzaną aktówkę? A może moja fryzura albo kolor paznokci. Nie wiem. Dla mnie logiki w tym brak, bo za drugim razem więcej - moim zdaniem - argumentów przemawiało na nie, niż za pierwszym.
    Acha - moją pierwszą w ogóle wizę turystyczną dostałam po rozmowie, która trwała dwie minuty. Miałam dwadzieścia lat, zero na koncie, studia w toku. Idealna kandydatka na nielegalną imigrantkę, prawda? Ale dostałam wizę na 10 lat:-)
    I robi to kraj, który cały zrodził się z imigracji, przy okazji dokonując jednego z największych ludobójstw w historii:-) wow, jestem pod wrażeniem!

    Zgadzam się z anonimowym, że to kraj tylko z nazwy demokratyczny, choć stalinowskiego cccr mi nie przypomina:-) Ale demokracja jest tak długo, jak ludzie grzecznie robią to, czego chce od nich system:-)) no ale to już przypadłość całego współczesnego świata, obawiam się.

    Wiem, że to, co piszę, wszystkim zakochanym w Ameryce dadzą dobrą pożywkę do zażartej dyskusji i swierdzeń typu "jak ci się nie podoba, to wyjedź". To nie chodzi o to, że mi się tu nie podoba - jak w każdym kraju, w którym mieszkałam, a kilka ich zaliczyłam - jest tu sporo rzeczy, które uwielbiam, sporo takich, które lubię i takich, których nie znoszę. Nigdy nie jestem ani absolutnie krytyczna, ani bezkrytyczna. Po prostu patrzę trzeźwo:-))

    Mam nadzieję, że Panu Koala nie jest bardzo przykro. Ktoś mądry mi kiedyś powiedział, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mam więc nadzieję, że mimo wszystko będziecie mieć świetne wakacje:-)) Pozdrawiam serdecznie:-))

    OdpowiedzUsuń
  32. Lotnico:)) Ja jestem zakochana moze nie tyle w Ameryce co w NYC, bo cala reszta jest dla mnie z roznych wzgledow nieakceptowalna:)) Obrzucac Cie niczym nie bede, bom leniwa i nie widze powodu. Nie znam sie na wizach turystycznych, bo nigdy nie musialam wystepowac o wize turystyczna do zadnego kraju, w wiekszosci przypadkow wystarcza mi moj amerykanski paszport. Do Kanady jeszcze nie tak dawno temu jezdzilam na amerykanskim prawie jazdy i wystarczalo, przepisy sie zmienily i nie mam do nikgo pretensji z tego powodu. Druga rzecz jest taka, ze Koalowie oboje sa obywatelami nie Kanady tylko Polski i jako obywatele tego drugiego kraju sa rozpatrywani, a to chyba robi troche roznice, ale to juz inny temat.

    OdpowiedzUsuń
  33. A ja z kolei nigdy nie miałam problemów z amerykańską wizą, ale też tak jakby instynktownie wiem, co trzeba mówić i jak się zachować (nawiasem mówiąc wcale to co mówiłam nie odbiegało od prawdy). Są jednak pewne drobne rzeczy, ma które pracownicy wizowi są uczuleni: na przykład nie unikanie kontaktu wzrokowego, chęć wyjaśnienia swojej sprawy nawet jeśli jest trochę głupawa, odpowiadanie na pytania bez żadnych wycieczek poza temat, rodzaj uścisku ręki i tym podobne subiektywne rzeczy. Faceci z brodą moim zdaniem wzbudzają ogólnie mniej zaufania niż faceci bez (tak było zawsze, nie ma to nic wspólnego z Bin Ladenem na przykład), stąd też jest ich mniej w telewizji jako tzw. spikerów (czyli anchors lub coś podobnego). Pan Koala chyba nie ma brody i pewnie się starannie ogolił, no ale i tak ta odmowa była umotywowana czymś bardzo subiektywnym. To jest przykre, ale właśnie z tego względu sądzę, że macie szansę na odwołanie (w którym można szerzej opisać swoją sytuację, zaznaczyć, że jest się razem, że przygoda etc.) Te wszystkie rzeczy dadzą się zrozumieć i ktoś to zrobi.
    Ja sama doświadczyłam bardzo dużo serdeczności, uprzejmości i chodzenia mi na tak zwaną rękę we wszystkich moich kontaktach z amerykańską biurokracją i konsularną i spraw obywatelstwa.

    Ameryka jest tak samo niedoskonała jak wiele innych miejsc, z Australią również. Pani Stardust słusznie zauważyła, że obywatele Polski, w odróżnieniu od stałych mieszkańców Kanady, na pewno są traktowani inaczej - jak ktoś już napisał, przecież Polacy sami sobie i nam stworzyli historię i podstawy do tego co się dzieje teraz. W końcu to Polacy potrzebują wizy do USA, a zdaje się Czesi już na przykład nie (tak słyszałam). To nie jest sprawiedliwe, ale to nie jest na zawsze, bez możliwości zmiany. Na pewno uda Wam się zwiedzić USA.

    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  34. Chciałem tylko delikatnie zauważyć że urzędnik odmawiający wizy Panowi Koala prawie na 100% był Kanadyjczykiem. W związku z czym proszę o wieszanie psów na Kanadzie :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Alicjo, a skad ta "pani"? :)))

    OdpowiedzUsuń
  36. Przez ten uroczy kapelusz! Jakże inaczej do gwiazdy?
    Hehehe.
    A.

    OdpowiedzUsuń
  37. Hahahaha kapelusz jak ceber:)))

    OdpowiedzUsuń
  38. Stardust: Lotnica wyczerpała temat dokumentów i systemu chyba :) Dokładnie o to mi chodziło, że są kraje, gdzie to funkcjonuje i nie jest zależne od osobistych odczuć urzędnika, a o to mi właśnie chodzi.

    Wściekłość? Była wczoraj zaraz po rozmowie, teraz już nie, uważamy, że Stany nigdzie nie uciekną, prędzej czy później się tam pojawimy, a teraz już jesteśmy nakręceni na to, co zwiedzimy w Kanadzie :)

    Jechanie do NY samemu było by, myślę, dość mocno nie fair w stosunku do biednej Koali :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Lotnica: Ty miód na me serce lejesz, mam dokładnie takie samy poglądy i przemyślenia, choć zwykle się z nimi nie wychylam, bo zawsze mogę trafić na argument "nie było cię tam, to nie wiesz" :) Myślę też, że jeśli zostawia się urzędnikowi taką władzę i pole manewru, to powinno się też umożliwić delikwentowi argumentację i przedstawienie logicznych argumentów w warunkach innych niż przez szybkę.

    Chyba Jeremy Clarkson w swojej książce napisał, że Ameryka jest tak długo wolnym krajem, jak długo się zgadzasz na jedyną właściwą ścieżkę, z grillem w niedzielę w ogródku ;)

    Koali przeszło, po pierwszej reakcji "czy ja mam komuś loda zrobić, żeby dostać tę cholerną wizę???" oraz "ja to pierdolę, wracamy do Polski", przyjął bardziej racjonalny punkt widzenia :) I też się już cieszy na BC i inne atrakcje :) I nawet kamping planujemy, więc może polecane przez Alicje spotkanie z niedźwiedziem dojdzie do skutku :)))

    OdpowiedzUsuń
  40. Aha, a o polskich urzędnikach to było w kontekście Orysia i przejść jego rodziny w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  41. Alicja: ja też instynktownie wiem, ale też co innego jak masz spotkanie face to face a co innego jak stoisz za szybką jak petent w zwykłym urzędzie. Oni tam nawet na ciebie nie patrzą za bardzo, po prostu rzucają pytania i coś klepią w komputerze.

    A Czesi z kolei mają przywrócone wizy do Kanady :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Marek: urzędnik był Kanadyjczykiem, ale system jest hamerykański ;))))

    OdpowiedzUsuń
  43. Pani Koala, rozumiem Pana Koalę, odczucia po mojej rozmowie miałam identyczne:-)

    Bardzo podoba mi się australijski system imigracyjny - na stronie ich ministerstwa jest prosta tabelka z wyliczonymi rzeczami, które są potrzebne do emigracji i punktami. Pod spodem wyraźnie jest napisane - jeśli masz tyle i tyle punktów, na 100% dostajesz wizę, jeśli zbliżasz się do tego pułapu - będziemy cię brać pod uwagę w dalszej kolejności, w zależności, za co miałaś ile punktów. Jeśli nie zbliżasz się do wymagane pułapu - zapomnij. Prosto, jasno, klarownie i robienie loda jako opcja nie wchodzi w grę:-))))) Może potrafią stworzyć tak klarowny system, bo nie wierzą bezkrytycznie w to, że są najwspanialszym narodem i krajem na ziemi i że ich kraj jako jedyny na świecie jest absolutnym rajem i ziemią obiecaną, jak Hamerykanie:-P
    Bluźnię, co?:-P
    Bawcie się dobrze na wakacjach, na pewno będą mimo wszystko udane:-))

    OdpowiedzUsuń
  44. Co do amerykanskich wiz, to faktycznie chyba decydujacy jest humor urzednika. Lata temu z kilkoma osobami z firmy lecielismy na konferencje do USA, mielismy wszyscy te same papiery i podobne sytuacje. Ja i kumpel dostalismy wize na 10 lat, dwoch kolejnych znajomych - na 3 miesiace.

    OdpowiedzUsuń
  45. Lotnica - oczywiscie ze hameryka jest ziemia obiecana i best of the best ;P

    wez pod uwage, ze ty mylisz pojecia - wizy turystycznej i emigracyjnej. Hameryka tez ma zasady proste i jasne wizy emigracyjnej. Problemem jest to ze ludzie jej nie moga dostac, co sprowadza sie do tego, ze wizy turystyczne sa wydawane z doza podejrzliwosci, i w zwiazku z tym wiele niewinnych turystow placi za miliony nielegalnych ktore to wykorzystaly do emigracji do tego kraju raju i najlepszego miejsca na ziemii:)
    Poza tym - wez pod uwage, ze australia nie ma tak duzego problemu z tym, ze wzgledu na geografie = otoczona oceanami raczej trudno sie do niej dostac. Dla porownania przekroczenie granicy meksykanskiej to nie jest znowu taki olbrzymi trud.
    Problem nielegalnych w usa jest duzy i polityczny - i nie sadze ze latwy do rozwiazania.

    OdpowiedzUsuń
  46. Lotnica: mnie tez się podoba system australijski. I nawet kanadyjski choć zostawiają wielką furtkę w postaci live-in caregiver. Ale zasady na pozostałe rodzaje też są jak najbardziej przejrzyste.

    Z tym przekonaniem Amerykanów trafiłaś w sedno. A najbardziej mnie dzisiaj wkurwił fakt, że NIE MA MOŻLIWOŚCI ODWOŁANIA. Po prostu przychodzisz pukać do nieba bram, Ważny Pan Urzędnik pokazuje ci faka bo ma taki kaprys, a ty nic nie możesz zrobić, nie masz nawet szansy przedstawić argumentów i swoich racji. W tym układzie naprawdę mamy to gdzieś, tak jak Oryś napisał, jest mnóstwo pięknych miejsc na świecie. A jak nam się kiedyś trafi okazja, to z niej skorzystamy, ale na pewno nie będziemy walić głową w mur, aż ktoś łaskawie będzie miał dobry nastrój.

    OdpowiedzUsuń
  47. Anonim: mój kolega miał podobną sytuację na studiach - jechali grupą na jakąś wymianę, czy odwiedziny do zaprzyjaźnionego uniwerku - większość dostała wizy na rok, kumpel na 10 lat. Cholera wie czemu.

    OdpowiedzUsuń
  48. Ania: na pewno geografia ma wpływ na popularność imigracji. No i stworzyli system, który sam zaprasza do nielegalnego kombinowania.

    OdpowiedzUsuń
  49. No bardzo żałuję, że nie ma możliwości odwołania się i wyjaśnienia swojej sytuacji. Naprawdę szkoda. Z kolei z tego co wiem, to pan Koala powinien był dostać przyczynę odmowy, czy to był brak przywiązania do czegoś w Polsce ew. w Kanadzie? No trudno, kiedy indziej sobie przyjedziecie. Ale spróbujcie raz jeszcze przed wyjazdem stąd. Mam nawet pewien pomysł: miejscie na celu wyprawy jakies konkretne miejsce i w podaniu właśnie je wpiszcie. I jeśli zdobędziecie jak najwięcej wiedzy na temat tego miejsca, to na spotkaniu może o to zapytają - żeby sprawdzić Wasze intencje. Najlepiej byłoby gdyby pan Koala miał coś, co naprawdę chce zobaczyć i już wszystko o tym danym miejscu wie. Do tego stopnia, że urzędnik nie wiedziałby na temat tego miejsca więcej - nawet jeśli sam byłby (byłaby) z tego miejsca. Mam na myśli w np. w Chicago the Art Institute (wiedzieć bardzo dokładnie co tam jest) , to moźe być jakieś muzeum motorów (bo wiem, że Wam to jeszcze w głowie), czy coś takiego. Nie znaczy to walenie głową o mur, ale po prostu...dążenie do celu. Niechże duma nie ma nic z tym wspólnego, OK?

    Pozdrawiam. Alicja

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie wiem czy sie nic w tym wzledzie nie zmienilo, bo to bylo lata temu ale nie wolno mi bylo ponownie ubiegac sie o wize przed uplywem bodajze roku! I chyba faktycznie nie bylo odwolan. Ja sie tak staralam trzy lata pod rzad;) Ale to byly lata osiemdziesiate.

    OdpowiedzUsuń
  51. Kanada Was tez już nie chce:
    http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,9644351,Imigranci_kosztuja_Kanade_nawet_23_mld_dolarow_rocznie.html

    OdpowiedzUsuń
  52. wez sie M. nie kompromituj cytujac po pierwsze jako zrodlo a po drugie podajac raporty z lat 1987-2004

    OdpowiedzUsuń
  53. wycialo mi GAZETE? jako zrodlo GAZETE:)

    OdpowiedzUsuń
  54. Mi to się w pale nie mieści. Polacy mogą bez żadnych zezwoleń pracować w całej UE, a USA wciąż się cacka z wizami i jak widać czasami ich nie daje.
    Co śmieszne? Otóż mówią, że znieść wiz dla nas nie mogą, bo... za dużo odmów.

    Proponuję ustanowienie nagrody im. Barei i wręczenie tej nagrody Departamentowi Imigracji USA.

    Poza tym to smutne, gdy się patrzy jak my im tyłki liżemy, a oni nie chcą nawet pogłaskać.

    OdpowiedzUsuń
  55. Przemek: jak się ma poczucie, że urzędnik na pewno ma rację, to i statystyki mają wówczas sens ;)
    Na temat lizania tyłka to nawet wolę nie myśleć, bo się tylko niepotrzebnie wkurwiam wtedy...

    OdpowiedzUsuń
  56. Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Sa zarowno ci "lizacy" jak i ci "glaskani" w duzych liczbach po obu stronach.

    OdpowiedzUsuń
  57. Hm... Chyba zeżarło resvarii komentarz, bo mam go w powiadomieniach na mailu, a tutaj nie widzę :( Poczekam, czy się pojawi, bo odpisać bym chciała ;)

    OdpowiedzUsuń