wtorek, 21 grudnia 2010

Różne takie, czyli Toronto oszalało

Świątecznie oczywiście. Ludzie są coraz bardziej niemili, zniecierpliwieni i zmęczeni. U nas w sklepie, znaczy się :) Na wielu blogach czytam, że wszędzie objawy są takie same - histeria, stres i obłęd w oczach podczas świątecznych zakupów, a później przygotowań. Nigdy nie zrozumiem po co się świętami stresować, ale cóż.

Choinkę mamy, na razie z samymi światełkami, dzisiaj chcieliśmy kupić bombki, a tu niespodzianka - wykupione! W Ikei wykupione, w Dollaramie wykupione, w Winnersie wykupione, no szaleństwo do kwadratu! Jutro Pan Koala jedzie na polowanie ozdóbkowe do Walmarta, Home Sense i Canadian Tire. Zresztą już postanowiliśmy, że bombki odpuszczamy i skupimy się na girlandach. Przy stawianiu choinki było zabawnie, bo Pan Koala stwierdził, że ona jakaś dziwna i chyba na dwór jest a nie do domu. Patrzę, no faktycznie chudzinka taka stoi. Okazało się, że Kaola nie miała nigdy sztucznej i nie wiedziała, że trzeba gałązki poodginać :))))

Dodatkowo muszą zostać zakupione skarpety na słodkości, które przywędrowały do nas zza oceanu, czyli od Mojej Mamy :)))))
Uszka ulepione, sztuk 45. Jutro będzie bigos, a w czwartek wielkie gotowanie i pieczenie, czyli ciasteczka, sałatka, schab z czosnkiem, kapusta z grzybami i barszcz (proszę jak się dla mężczyzny poświęcam! sama nie lubię). Na sam Wigilijny dzień zostaną ryby i kulebiak, który postanowiłam zrobić pierwszy raz. No dobra, wszystko robię pierwszy raz ;) Jeszcze jakieś ciacho, ale to już chyba w sobotę upiekę, bo w pierwszy dzień świąt zostaliśmy zaproszeni do koleżanki z pracy na tradycyjną kanadyjską kolację świąteczną i obiecałam coś słodkiego przynieść.

W piątek byliśmy na imprezie pod hasłem brzydkiego, świątecznego swetra. Jak sie prezentowaliśmy zobaczycie później, bo nie zgrałam jeszcze zdjęć :) Było wesoło i odkryłam alkohol, który jest moją kolejną zgubą - smakuje jak zielone jabłuszko, jest słodki (a ja lubię słodkie alkohole) i ma 15%, czyli tyle co porządne wino ;) Nie mam bladego pojęcia co to było, ma zielony kolor, co skutecznie mnie do niego przez dłuższą chwilę zniechęcało, ale kieliszek spróbowałam i muszę znaleźć w LCBO. Przy okazji wykorzystaliśmy podpowiedź kolegi w sprawie taksówek, bo nas autobus nocny olewał - nie pozwalać włączać taksometru, tylko z góry się umówić na kwotę. Z reguły wychodzi o wiele taniej i tak też było tym razem (jak nas trzech kolejnych nie chciało wziąć za mniej, doszliśmy do wniosku, że się po prostu nie da ;))

Aha i rozmawiałam chwilę przez telefon z babcią koleżanki, która to babcia jest Polką (chyba, ciągle mi się myli czy ona jest z Warszawy a mąż z Kijowa, czy na odwrót) i robią na święta potrawę, która się nazywa paticzki. W życiu nie słyszałam, google na temat też milczy, po angielsku zwą to "mięso na kijku". Ktoś słyszał???

Tak dziś nieco chaotycznie, żeby dać znać, ze żyjemy i święta nas pochłaniają. Tylko że nas jak najbardziej pozytywnie :))))

14 komentarzy:

  1. Może te "Paticzki" typu "mięso na kiju" to zwykłe prozaiczne szaszłyki? Tylko czy to aby takie świąteczne...

    Pozdr@wiam,
    TRUSKAVA

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez mysle, ze to moga byc szaszlyki. A kapuste wigilijna gotowalam wczoraj i zrobilam troche inaczej i jest tak pyszna, ze jej o malo co Wspanialy nie zezarl wczoraj:)) Widelcem napalczywca odganialam!!!
    Zaraz chyba wkleje przepis, bo moze sie komus przydac.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu, to Ty wieksza gospocha jestes ode mnie;)) Ja polskich potraw nie gotuje, z wyjatkiem ryby na wigilie, bo nikt poza mna i moja mama nie lubi:(( Przebolalam to juz jakis czas temu i sie nie stresuje, w sumie to mi odpowiada, bo sie nie narobie:)
    A te paticzki to na bank szaszlyczki jakies.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale żeby bombek nigdzie nie było?! Szaleństwo... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze czegoś tam brakuje. W moim sklepie zauważyłam, źe znikła wanilia. Pewnie jutro dostarczą więcej, no ale, żeby wanilii nie było? Pamiętam jak raz nie mogliśmy kupić nowego stojaka do choinki (stary się jakoś położył i wyrzuciliśmy), i nigdzie nie było. Wtedy po raz pierwszy poszłam do Walmart-u i tam kupiłam, ale wszystkie inne sklepy objechałam i najwyraźniej był brak stojaków!

    Bardzo mnie te paticzki rozśmieszyły, bo to pewnie żadna tam potrawa świąteczna, tylko ludzie chcą zrobić coś nowego, innego i przypomniały im się ich polskie korzenie. Gdzie w Polsce je się szaszłyki na święta? Pozdrawiam i wesołych świąt.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, im blizej swiat tym brakuje w sklepach coraz wiecej rzeczy. Bombki gdzies tam widzialam ale juz nie wiem gdzie, zreszta od weekendu duzo moglo sie zmienic. Natomiast ja szukam swiatecznych ksztaltow foremek do ciasteczek/pierniczkow i tez nigdzie nie ma! Nabralam ochoty po obejrzeniu tysiaca pierniczkow u Stardust;) Ale jak wyciskac te sliczne ksztalty bez foremek?? Jak ktos wie gdzie w Toronto, to prosze o cynk;)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Trenuj, trenuj pichcenie, na starość jest jak znalazł.To pewnie jednak szaszłyki, to mięso na patyczkach.Jak się chce zrobić wrażenie, to się podaje na metalowych szpikulcach , oblewa spirytusem i podaje płonące.Tylko to mało wigilijne, jeśli idzie o polską wigilię.
    Wesołych Świąt dla Was i dużo szczęścia w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moniko, znalazlem dzis wykrajanki do ciastek na polskiej ulicy.
    Gzies w tej okolicy byl sklep z róznym rzeczami do domu, od wycieraczek, po czajniki, garnki, kable no i byly tez tam wykrajanki.
    http://tnij.com/otQP4

    OdpowiedzUsuń
  9. Truskava: no właśnie to było pierwsze co mi się skojarzyło, jak mi dziewczyna powiedziała o mięsie na patyczkach. Miałam nadzieję, że babcia rzuci światło na całą sprawę, a babcia rzuciła po prostu paticzki ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Stardust: z kapusty właśnie zrezygnowaliśmy za namową Pana Koali, który dba o bezpieczeństwo i samopoczucie sąsiadów ;) Stwierdził, że jak zrobię pierogi, uszka, bigos, kapustę z grzybami i kulebiak (a ściślej takie paszteciki z ciasta francuskiego z kapustą i grzybami), to może się zrobić niebezpiecznie :) Stanęło na tym, że z kapusty rezygnujemy a kulebiak zastąpię jakimiś pseudo sajgonkami, bo mam mnóstwo papieru ryżowego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Monika: bo my tu Polaki, to polskie jemy ;)))

    Akemi: no nie? Skandal :)

    Alicja: przeryłam internet i nie znalazłam tych szaszłyków, ale pomyślałam, że jak jedno z nich z Kijowa, to może na Ukrainie?

    OdpowiedzUsuń
  12. Anabell: ja tam pichcić lubię, ale nie codziennie ;) Ale jak mam czas, to lubię, a Pan Koala jest wdzięcznym obiektem do pichcenia, bo siada przy stole z taką radością na pysku i za każdym razem reaguje tak jakby najlepsze jedzenie pod słońcem dostał :) Dziękujemy za życzenia, ale Nowego Roku to jeszcze zdążymy ;) Jak najbardziej Wesołych, a przede wszystkim Spokojnych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No,no, czekam na Wigilię w Polsce przygotowaną prze moją młodszą córę.Nigdy nie przejawiała takiego talentu.Smacznego.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mamo: nie talentu, tylko jakoś Mamie to lepiej wychodziło ;)))))

    OdpowiedzUsuń