czwartek, 21 października 2010

No to żem oficjalnie ludem pracy została :)

Po raz pierwszy w życiu :) Bo ja tak naprawdę oprócz dwutygodniowej licealnej przygody ze składaniem pudełek w fabryce jogurtów, nigdy nie pracowałam fizycznie. Znaczy tak poza biurowo. Dziś natomiast podpisałam umowę z firmą, o której wspominałam - będę obsługą przyjęć i wesel :) I poznałam dzisiaj podstawy tzw French serving, które powoli już odchodzi w siną dal.
Generalnie French serving wygląda w ten sposób, że się serwuje jedzenie z dużych talerzy na małe talerze ludziom przy stole. Nie pamiętam, jak się te duże nazywają, no takie metalowe z ciepłym jedzeniem ;) W każdym razie jak kelner podchodzi od lewej i nakłada jedzenie na talerz, to jest french serving. Jak podchodzi od prawej i roznosi tylko gotowe talerze, to jest plate serving i to najczęściej będę robić. Oznacza to ni mniej ni więcej, że potężny kamień spał mi z serca i mogę w spokoju zająć się dopieszczaniem mojego resume i szukaniem lepiej płatnej pracy :))) Minus jest taki, że pewnie w weekendy będę tyrać, ale zobaczymy ile godzin da się na tym wyrobić w tygodniu i ile weekendów będę musiała poświęcić. Plus natomiast, że robota będzie wieczorami, więc póki Pan Koala ma popołudniową zmianę, nie będziemy się rozmijać w domu :)

Wczoraj odkryłam, że nie muszę się zapisywać na siłownię - wystarczy karmić pijaństwo i tak co drugi dzień przytachać 24 butelki piwa (przypominam, 0,341l) do domu. Chciałam zrobić niespodziankę Panu Koali jak wróci z pracy. Rany boskie, na cztery pit stopy to zrobiłam, przyszłam spocona, różowa i zmachana a dzisiaj tak mnie barki bolą, że o ja pierdzielę. Mam jednak niejasne wrażenie, ze moja wątroba woli jednak siłownię ;)

Zauważyłam, że się nieco polscy komentujący obijają, kanapka dla G_v była, muzyczka dla Agi też, a tu nic, cisza, echo, Barbara normalnie jakby języka w palcach zapomniała, żądam odmeldowania się, że wszyscy żyją :P

25 komentarzy:

  1. Zyje i gratuluje znalezienia pracy! Nie bylem tutaj chyba nigdy na weselu na ktorym ktos z duzego talerza nakladal by mi na moj (zazwyczaj przynosza gotowy talerz z jedzeniem, czasem jest po prostu samoobsluga), ale pewnie w Kanadzie sa inne zwyczaje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Marek: no właśnie nie są inne. Koleś z firmy mówił, że w zeszłym tygodniu (albo miesiącu, nie pamiętam), mieli 170 imprez i na dwóch było french serving. Mnie się zdarzyło parę razy na jakichś firmowych imprezach, ale szczerze mówiąc było to tak dawno temu, że nawet nie do końca pamiętam gdzie i kiedy. A w Polsce oprócz plate serving bardzo popularne jest coś, co się tutaj nazywa Russian serving, czyli po prostu wykładasz paszę na stół i każdy bierze co i ile chce ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja rowniez gratuluje - ja podobnie jak Marek mam takie same doswiadcznie -na weselach ktorych bylam to wnoszono talerze nakryte takimi przykrywkami - i odslaniano je podajac. I zawsze nosili biale rekawiczki. NIkt nic nie nakladal ani nie przekladal.
    No ale fajnie bedziesz miala, bo sie napatrzysz na te tutejsze wesela - duzo, moim zdaniem, slabsze od polskich:) A piszesz jeszcze o jakichs bankietach itp - mozesz zapoznac jakies grube ryby hehe - dobre partie pracowe ofkorz;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ania: dzięki :) Ja się cieszę, że zacznę ludzi poznawać, jakoś na grube ryby nie liczę ;) Jak się nie pracuje, to się nie poznaje miejscowych, a poznawanie ludzi było jednym z powodów, dla których chciałam z Polski wyjechać :)
    Myślę, że nie zawsze, ale można ciekawe znajomości złapać w takich miejscach, a ja w ogóle lubię z ludźmi pracować :)

    Co do wesel, to mam w głowie wizję z filmów :) I chyba nie jest mocno odbiegająca od rzeczywistości, skoro powstałą taka piosenka: http://www.youtube.com/watch?v=o76YbAfFfJ8

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, ja tez mam wizje polskich wesel - takich jak na filme "wesele";))
    W ramach tutejszego "szkolenia' obejrzyj sobie "wedding singer" albo "wedding crashers":)

    Masz absolutna racje z tym poznawaniem ludzi, obyczajow - wogole specifiki i klimatu miasta, kraju. Tego czegos czego nie nauczysz sie sama w domu w czterech scianch, w szkole ani z ksiazki. Swietne doswiadczenie. No i nie wspomne o tym, ze bedziesz mogla wkrotce wszystkim imponowac znajomoscia prawidlowego podawania jedzenia na talerzu;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ba, ja już umiem dwa talerze prawidłowo w jednej ręce trzymać ;) Jak powinno być jedzenie podane, też mnie dzisiaj uczyli, całe życie źle je układałam na talerzu ;)

    Wiadomo, że "Wesele" było w pewnym sensie hiperbolą, ale niestety wiele polskich wesel wygląda podobnie, aczkolwiek w dużych miastach się to zdecydowanie zmienia.

    OdpowiedzUsuń
  7. M: mam nadzieję, że szybko :) W każdy poniedziałek jest wysyłany mail, żeby się określić kto jest kiedy dostępny, informacja kto gdzie jedzie jest też wysyłana mailowo. Pan, który nas szkolił mówił mi, że starają się dobierać do okolicy zamieszkania, więc mu powiedziałam, że ja wprawdzie North York, ale przy metrze, więc do downtown mogę jeździć i to będę też im zaznaczać za każdym razem, żeby mnie do Vaughan ciągle nie wysyłali ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. się melduję! gratuluje tyrki ;)nie ochlap sosem kanadyjskich dam i nie wyjadaj na zapleczu ;) czy bedziesz miala jakis uniform?? :D a co do pracy w jogurciarni - do dzis nie jem jogurtow o smaku owoce lesnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja mam remont łazienki od 2 tygodni, więc siła wyższa i nie mieszkam w tej chwili u siebie, bo bym się pewnie pylicy nabawił... ale remont idzie juz ku końcowi, na szczęście - na GP Korei będę już w domu :))

    OdpowiedzUsuń
  10. a to srebrne cos, to chyba platera się nazywa...?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też obstawiam platerę.

    A co do pracy fizycznej, to chyba przesada - przecież rowów kopać nie będziesz, ani w fabryce pracować :-))
    Ale fajnie, że coś już masz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Muzyczki posłucham dzisiaj i wstawię komentarz, obiecuję

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetna wiadomość i gratulacje! Czytałam kiedyś całą książkę, podręcznik właściwie o różnych sposobach podawania i faktycznie taki system, że nakłada się sobie samemu to szkoła rosyjska! Kiedyś dawno temu na dworach to był jeden kelner na jedzącego, stał z tyłu i dolewał i podawał tylko tej jednej osobie - no ale to było dla jaśniepanów i błękitnej krwi. Wyobraź sobie, 1 kelner na osobę. A potem jak to się przenosiło na ziemianinów i szlachtę, to się rozwadniało, ale zasady pozostały. A że my Polacy jemy wedle rosyjskiej modły, to trochę mi przez to smętnie, wolałabym, żeby to było tak z fransuska, jak ma już być obce, a nie nasze własne.

    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja stawiam raczej na paterę zamiast platery:) Tyle, że patera ma nóżkę. Poza tym oczywiście bardzo dobrze, że już cos masz.

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy - wybierz się do restauracji Tic Toe Room w Macon, GA (USA) - dwóch kelnerów na osobę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Baśka: jak nam pokazywali to serwowanie francuskie, to się właśnie zastanawiałam ile czasu minie zanim coś wywalę, zrzucę, rozleję albo kogoś ochlapię ;)

    Aga: fizyczna to fizyczna i tej wersji będę się trzymać :)

    Alicja: ja nie przepadam za francuskim serwowaniem, zdecydowanie lubię mieć kontrolę co, kiedy i w jakich ilościach sobie na talerz nakładam ;)

    Gianni, resvaria: wygooglałam tę paterę, no i nie do końca, bo patera jest do ciast, itp. To było coś takiego: http://www.gastroakcesoria.pl/index.php?products=product&prod_id=722 tylko trochę niższe, z przykrywką.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pani Koala, spróbuj wolontariatu w jakimkolwiek biurze. Zdobędziesz kanadyjskie doswiadczenie pracy biurowej i wtedy powinno być łatwiej...jeden, dwa dni w tygodniu wystarczą. Trzymam za Was kciuki i pozdrawiam. Kuzynka:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Chodzilo mi o to, ze samo slowo to nie platera (ani plater) tylko patera.

    Niby fizyczna, ale nie bedziesz blue collar, tylko grey collar, czyli cos pomiedzy:)

    Marek, czy to znaczy, ze trzeba tym dwom kelnerom zostawic podwojny napiwek?

    OdpowiedzUsuń
  19. Gdybyś chciała przeglądac wolontariaty to tutaj:
    http://www.volunteertoronto.ca/index.cfm?pagepath=Home&id=19753

    OdpowiedzUsuń
  20. Kuzynka! Żyje! :) Lepiej mi podeślij namiar na tę Twoją koleżanką, co to drinki mieliśmy z nią pić :)

    Kris: znowu po środku, całe życie po środku, w łeb sobie strzelę ;) Wolontariaty dobry pomysł, zerknę.

    OdpowiedzUsuń
  21. przepraszam, że z innej beczki, ale znalazłam coś takiego
    http://www.youtube.com/watch?v=cCJVaMzXB4E
    podobno puszczają to na dyskotekach - ubawiłam się

    OdpowiedzUsuń
  22. spoznione, ale szczere :-) gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  23. Przegapilam TAKI temat;/ Nie moge sama sobie uwierzyc, no ale stalo sie.
    10 lat temu bylam na weselu gdzie kazdy stolik (8 osob) byl obslugiwany przez 2 kelnerow i oprocz tego przy kazdym stoliku stal caly czas jeden kelner, ktory podawal, nalewal, przynosil, strzepywal itp. Stolikow bylo 50 sztuk plus stolik mlodej pary. Na weselach bywalam dosc czesto, bo mnie klientki zapraszaly, teraz juz passa przeszla:) Ale tamto jedno wesele to bylo najdrozsze wydarzenie w jakim uczestniczylam. Czegos takiego nie widzialam nigdy wczesniej i pewnie juz nie zobacze:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Troszkę mnie "u Ciebie" nie było a tutaj takie zmiany:)) gratuluję i jeszcze raz gratuluję, oczywiście zdaję sobie sprawę, że ta praca to nie jest szczyt Twoich marzeń ale jak to się mów "na bezrybiu i rak ryba". Zawsze parę groszy(centów) zarobisz a w tzw. międzyczasie można się rozglądać za czymś poważniejszym a zawsze na skrzynkę browarów dla Pana Koali będzie Cię stać.:))

    OdpowiedzUsuń