czwartek, 23 września 2010

Małe uspokojenie

Wczorajszy dzień nie oferował stresów i nadmiaru emocji, no może poza faktem, że podpisaliśmy umowę najmu :) Czynnik ludzki okazał się tu bardzo kluczowy. Okazało się, że firma nie do końca tak rozdaje mieszkania każdemu kto chce u nich zamieszkać i również wymagają osoby poświadczającej, że w razie problemów z płatnościami przejmie na siebie ów obowiązek. Ale firma K&G daje trochę więcej swobody działania swoim menedżerom, a my trafiliśmy na chyba najbardziej ludzkiego - Pani Menedżer po prostu ustaliła z nami, że zapłacimy z góry nie dwa, a trzy czynsze i zobowiązujemy się, że do końca listopada wykażemy się zatrudnieniem. Stwierdziła, że zwykle stara się takich rzeczy nie robić, ale jesteśmy "nice people" i rozumie naszą sytuację i też nie chce, żebyśmy mieszkali w piwnicy i stara się ułatwiać porządnym ludziom zamieszkanie w ichnich mieszkaniach. Zastanawiam się, czy w ramach wdzięczności jej nie przytargać jakiś kwiatków, albo czekoladek, tylko nie wiem czy w Kanadzie jest taki zwyczaj, a jeśli jest, to co się w takich sytuacjach daje? Kanadyjczycy, pomocy :)

Znowu się sporo nałaziliśmy, bo najpierw obeszliśmy okolicę, która jest naprawdę ładna i spokojna. Tuż obok mamy park, kawałek dalej następny, jesteśmy otoczeni skromnymi, ale bardzo zadbanymi domkami. I stadem czarnych wiewiórek, które skradły serce Pana Koali i czuję się zagrożona ;) Jak w domu nagle pojawi się potężny zapas orzeszków arachidowych, zacznę się martwić ;) Pod koniec spaceru nasze wątroby jęknęły z przerażenia, bo oczom naszym ukazał się piękny Beer Store :) Bo (tu uwaga dla rozpieszczonych dostępnością alkoholu mieszkających w Polsce ;)) w Kanadzie alkohol jest dostępny tylko w specjalnych sklepach: Beer Store (tylko piwo), LCBO (różne alkohole) i coś jeszcze, czego nazwy zapomniałam, a co się chyba na winach skupia. Czynne są w nikczemnych godzinach od 10 rano do 10 wieczorem, a w niedzielę zaledwie do piątej... Czuję się przytłoczona świadomością, że nie ma tu 24h monopolowych ;)))))

Potem pojechaliśmy odwiedzić Krisa i wyciągnąć go na kawę, przy okazji się dowiedzieliśmy, że ludzie chodzący z własnymi kubkami do kawy nie są lanserami, bądź osobami bardzo lubiącymi swoje kubki. Jak przyjdziesz ze swoim kubeczkiem, kawa jest 25 centów tańsza :) Oczywiście z wiadomych względów nigdzie nie jest to zaznaczone,żeby takie nowe łosie jak my przypadkiem się nie dowiedziały ;) Ale my już wiemy, muhahahaha :))))

Wracaliśmy też na piechotę, po drodze próbując upolować Cywilizację V, której premiera w Ameryce była we wtorek. Szaleństwo, wszędzie wyprzedana, upolowaliśmy dopiero w HMV i to przedostatnią kopię. Pan Sprzedawca prawie miał łzy w oczach jak nam ją dawał, po czym wyznał, że on w szkole namiętnie grał w Cywilizację IV i gra jest dla niego kultowa. Jak Pan Koala wyznał, że on zaczynał od Cywilizacji I, Pan Sprzedawca z trudem opanował przerażenie w oczach, że ktoś może być tak stary :)

Wieczorem natomiast Kris i jego Kobieta Pracująca zaprosili nas do pubu na piwko i przekąskę. Przekąska okazała się być w moim przypadku w miarę normalnej wielkości Bruschettą i ogromną porcją Fish&Chips u Pana Koali. Niestety nie wzięliśmy aparatu, aby uwiecznić tę wiekopomną chwilę, a ta ryba z frytkami zdecydowanie na to zasługiwała :) Jeszcze tam wrócimy, bo nie wiem czy jeszcze coś takiego w życiu nam się trafi :)))

Mieliśmy chytry plan, żeby wrócić wcześniej i odpocząć, ale nam nie wyszło, więc odpoczywamy dzisiaj. Po południu chcemy udać się nad jezioro i trochę pozwiedzać. Póki co, sprawdzam co jest w Ikei i w jakich cenach, bo w sobotę trzeba by upolować parę rzeczy i, zgodnie z moim fuksem, znalazłam informację, że do niedzieli jest 25% zniżki na transport ikeowski :) Wygląda więc na to, że sporą część dnia spędzimy w ulubionym przybytku Pań i koszmarze sennym Panów. Uogólniając oczywiście :)

11 komentarzy:

  1. No to trzymaka kciuki za pana Koalę i pobyt w Ikei :)) A zauroczenie wiewiórkami w pełni rozumiem i popieram! I pewnie pierwsze co bym zrobił to właśnie zapas orzeszków ;) hihi...
    Dobrze, że Wam się układa! Oby dobra passa nie mijała!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie trzeba być Kanadyjczykiem, aby wiedzieć, że instynkt dobrze Wam podpowiada - jasne, że kwiatki będą jak najbardziej na miejscu, jakieś pyszne czekoladki też. Kwiatki z wdzięczności, a nawet bez żadnej okazji to ZAWSZE świetny pomysł i nigdy nie jest nie na miejscu. Zamiast czekoladek może być ładna kartka z podziękowaniem. Świetny pomysł, zróbcie to koniecznie. Pozdrawiam z USA - Alicja

    OdpowiedzUsuń
  3. O, dzięki, wolałam sie upewnić :) Wiesz, w Polsce jeszcze czasami takie peerelowskie przyzwyczajenia mamy, więc lepiej zapytać niż wyskoczyć jak Filip z konopii :)

    OdpowiedzUsuń
  4. na moim middle of nowhere sa tez tylko Liquor Stores, i mozna zapomniec o 24h alkoholowym ;-) generalnie to o wielu rzeczach nalezy zapomniac... anyway, fajnie, ze dobrze sie wszystko uklada! ja ja Wam tej Ikei zazdroszcze!!

    OdpowiedzUsuń
  5. No myślę, że pytanie było jak najbardziej na miejscu. Ze doświadczenia życiowego chcę Wam przekazać, że niezależnie od miejsca na świecie, to pewne rzeczy są stałe. I nigdy nie zaszkodzi powiedzieć "dziękuję" ani "przepraszam", podobnie jak nigdy się źle nie wyskoczy z kwiatkami w podziękowniu. Polska (łącznie z PRL) to miejsce bardzo cywilizowane i pewne stare zasady są tutaj jak najbardziej na miejscu, a może nawet lepiej, bo tutaj kwiatki są droższe niż w Polsce.:)
    Pozdrawiam i życzę powodzenia na nowej drodze życia. :)
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany, teraz Pan Koala zasiał kolejne ziarno wątpliwości - w sprawie tych kwiatów, to jakiś wiecheć, czy doniczkowe...? Nie śmiać się proszę, my tylko nie chcemy sie wygłupić :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja znam życie to skoro kwiatki to wiecheć jednak. Wiem, że jak moja żona dostaje doniczkowe to krew ją zalewa bo przybywa tylko obowiązku podlewania:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tylko chcialam dodac, ze oczywiscie "thank you" note plus kwiatki (obojetnie czy ciete czy w doniczce) zawsze beda mile widziane:)

    Z drugiej strony - nie stresujcie sie za bardzo, bo w sumie jak dostaniecie prace, to wtedy bedzie wazne gdzie mieszkacie. Zeby bylo najblizej:)
    Wiec dobrze, ze nie podpisujecie umowy np na rok - bo wtedy czlowiek jest troche uwiazany. I musi do pracy dojezdzac. Czasami baaardzo dlugo. W jedna strone;) a potem jeszcze z powrotem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Z tymi monopolowymi to jest troche bez sensu, w Szkocji też tak jest, w Glasgow np. alkohol tylko do 22:00. To niby po to, żeby walczyć z alkoholimem, ale skutek odwrotny od zamierzonego:

    Jakbym mógł w każdej chwili pójść do monopolowego, to bym sobie kupił dwa piwka, a potem jakby mi się chciało więcej to bym się znowu przeszedł, ale pewnie by mi się nie chciało, więc na dwóch by się skończyło.

    A tak kupuje się całą zgrzewkę na zapas, a skoro już są w lodówce i nie trzeba po nie iść na deszcz i wichurę, to wtedy się chce. I się kończy na o wielu więcej niż dwóch... :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oryś, bo właśnie, my już mamy plan, żeby w nowym mieszkaniu zrobić zapas, a to jest bez sensu, bo jak jest zapas, to zawsze jest ochota, żeby sobie piwko wieczorem bachnąć. Jak nie ma to nie ma i kupuje się tylko na weekend na przykład.

    A jak się kończy kupowanie na zapas przekonali się chłopcy z pokoju naprzeciwko - o czwartej rano już byli tak nawaleni, że się przewracali na butelki, a teraz śpią przy otwartych drzwiach :)))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Lepiej właśnie wiecheć, bo doniczka troche uwiązuje, I śliczna kartka też do tych kwiatków, I nie odwlekajcie z tym za bardzo długo, żeby nikt nie zapomniał. Kuć żelazo...


    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń