sobota, 18 września 2010

Godzina zero (prawie) wybiła, czyli zapraszam na naszego bloga :)

Jesteśmy spakowani w 99% i przebieramy z niecierpliwości nogami, bo jutro o ósmej rano podjeżdża po nas kolega, który swym napędzanym ropą rumakiem (a właściwie całym stadkiem) zawiezie nas do Warszawy, gdzie po nudzie na lotnisku (bo mi się zawsze nudzi na lotnisku) wsiądziemy w podniebnego potwora, który zawiezie nas do miejsca, które będzie domem przez następny rok. Celowo używam słowa potwór, bo latanie uważam za coś nie do końca zgodnego z naturą człowieka ;) Nie dostaję histerii na pokładzie, ale czuję się nieswojo i nie przepadam za tym sposobem podróżowania, nawet dzisiaj proponowałam, że może jednak lepiej statkiem, ale Pan Koala się tak radośnie roześmiał, że zrozumiałam, iż nie mam co liczyć na zrozumienie ;)

Nie wiemy co się tak naprawdę wydarzy, czy znajdziemy mieszkanie takie jak chcemy, czy i kiedy dostaniemy dobrą pracę, ale mamy poczucie, że się naprawdę dobrze przygotowaliśmy. Mamy uznane dyplomy, plan działania na pierwsze dni, wydrukowane mapy, masę zaświadczeń i dokumentów, które mają nam ułatwić funkcjonowanie, dzięki ogromnej pomocy Krisa mamy mnóstwo adresów i wiedzy gdzie, co i jak. Pan Koala codziennie spędza wieczory na "zwiedzaniu" Toronto na Google Maps, doszedł już do nawet do momentu, kiedy patrzy na ulicę i mówi "Hm... Ja już tu kiedyś byłem" :))))) Może sobie wlewamy, ale mamy poczucie, że nie ma wielu emigrantów, którzy są tak przygotowani jak my. Zostały już tylko rzeczy, nad którymi z racji odległości kontroli mieć nie możemy, natomiast z poszukiwań internetowych Kanada jawi nam się jako kraj, który jest przyjazny swoim nowym mieszkańcom i stara się jak może, aby początki ułatwić. Zdajemy sobie sprawę, że będą chwile lepsze i gorsze, że będą schody i przeciwności losu, które będziemy musieli przetrwać. Ale my jesteśmy dwoma cwanymi szczęściarzami i tak łatwo się nie damy :)

Nie możemy się już doczekać. Właśnie wspominam wszystkie lata, kiedy tak bardzo chciałam wyjechać i pomieszkać gdzie indziej, ale nie miałam możliwości. Moment, kiedy odkryłam program wymiany między Kanadą a Polską i zaświeciło się światełko, a żeby nie było zbyt poetycko, to przyznam, że tak naprawdę w głowie miałam "O ja pierdzielę, o ja pierdzielę, ale zajebiście, dzwonię do Koali, dzwonie do Ambasady, albo nie, najpierw do Koali, paszporty musimy wyrobić, zdążymy, czy nie, zdjęcie do paszportu, o fak, dzwonię!!!" :)))) Pamiętam, jak w lutym siedziałam i myślałam o wszystkim co trzeba załatwić, a co było wówczas kompletnym mętlikiem w głowie - pocieszałam się, że przecież to jeszcze sześć miesięcy. Nie ma już sześciu miesięcy, nie ma trzech i nie ma jednego, jest jutro. Jutro o tej porze, będziemy gdzieś nad Oceanem, a ja będę dostawać zawału przy każdych turbulencjach i wyrzucać sobie, że nie kupiłam spadochronu :)))

Wiele rzeczy mam do napisania i wiele rzeczy będę miała. W najbliższych notkach chcę podzielić się wrażeniami z procesu przygotowań i załatwiania dokumentów w Polsce, chcę napisać jak dzięki telewizji eN u Mamy zrozumieliśmy amerykański futbol, jak nadal nie rozumiemy baseballa i jak od piętnastu lat marzę o pójściu na mecz NBA. Ale przede wszystkim chcę być w kontakcie z osobami bardzo mi bliskimi, ale też tymi, które wyraziły chęć odwiedzenia naszego bloga, które będą wpadać i regularnie i okazjonalnie. Oficjalnie i serdecznie zapraszam każdego, kogo zainteresują nasze losy, zapraszam do komentowania, bo też chcę wiedzieć co się dzieje w Polsce i w każdym innym miejscu na świecie, gdzie jesteście i skąd będziecie nas czytać. Mamy szczęście żyć w czasach, kiedy stwierdzenie, że świat jest globalną wioską jest już tak naprawdę truizmem :)

Bloga będzie również czytać moja Mama, więc specjalnie dla niej chciałam zaznaczyć, że postaram się powstrzymać od przeklinania, ale nie obiecuję, że mi się nie wymsknie :)))))

Zapraszam do czytania, komentowania, a jak tylko ogarniemy internet w hostelu, odmelduję się z pierwszymi wrażeniami :))))

6 komentarzy:

  1. Pomyslnych wiatrow!!!! I powodzenia:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Całość bloga miała poczekać do porannej kawy, ale za ciekawie to wszystko napisane było. Trzymam kciuki i czekam na pierwszy wpis zza kałuży ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak pisałem w meilu życzę powodzenia i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy w optymistycznym nastroju.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oryś melduje swoją obecność ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No to zameldujcie sie kiedy przyjedziecie:)I do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń