niedziela, 26 sierpnia 2012

Co wiemy o Szwecji?

Wyjazd do Sztokholmu zbliża się wielkimi krokami, więc wypada się jakoś przygotować. Niestety wyjeżdżam podczas najbardziej niewdzęcznych pór roku, bo na jesień i zimę, ale jest szansa, że projekt nie ruszy na czas i już się nieoficjalnie przebąkuje w firmie o dwóch miesiącach dodatkowych, więc jest szansa, że na wiosnę się też załapię :) W pierwszym odruchu miałam taką myśl, że w sumie niewiele wiem o Szwecji, która jest w mojej świadomości traktowana jako część bardzo ogólnej Skandynawii, ale jak zaczęłam się głębiej zastanawiać, to okazało się, że jednak wiem więcej niż początkowo myślałam.


1. Dzieci z Bullerbyn i Pippi Langstrumpf. Nie wiedziałam, że napisane przez tę samą autorkę. Pippi bardziej z filmów kojarzę, ale już Dzieci z Bullerbyn to była bardzo ważna pozycja w moim książkowym dzieciństwie. Ponieważ mam fotograficzną pamięć, pamiętam nawet wydanie i rysunki :)

2. Dziwny język :) Fiński i duński są wprawdzie gorsze dla niewprawnego ucha, ale szwedzki też jest niczego sobie. Zupełnie inna intonacja i naleciałości niemieckie powodują, że słucha się trochę jak języka kosmitów ;) Niemniej, mam nadzieję, że chociaż parę słów podłapię :)

3. Spokój i przestrzeganie prawa. Mówi się, że ludy północy są spokojniejsze niż ludy południa, bo nadmierna ekspresja marnuje cenne ciepło :) Poszanowanie prawa, szczególnie w kwestii przepisów drogowych, zawsze się przewija w dyskusji o polskiej jeździe bez trzymanki.

4. Restrykcje alkoholowe. Tia. Ja nie wiem jak to jest, że osoba tak lubiąca piwo jak ja, trafia póki co do dwóch krajów ze sporymi restrykcjami alkoholowymi :) A Szwecja dodatkowo bije Ontario na głowę - Systembolaget, czyli taki odpowiednik ontaryjskiego LCBO, sprzedaje trunki o zawartości alkoholu większej niż 3,5%. Od poniedziałku do soboty, przy czym w tygodniu do 18tej, a w sobotę do 14tej. W niedzielę jesteście skazani na restauracje i puby. W marketach można kupić piwo o zawartości alkoholu poniżej 3,5%, oczywiście znacznie taniej (bo systembolaget jeszcze jest cholernie drogi, żeby nie było za łatwo), co w gruncie rzeczy jest dla mnie dobrą wiadomością, bo po powrocie z Kanady nieustannie poluję za słabym piwem, co z Polsce nie jest łatwym zadaniem. Wyczytałam, że na świecie jest jeszcze pięć krajów z alkoholowymi monopolami: Islandia, Norwegia, Finlandia, USA (chociaż brak mi wiedzy, czy na cały kraj można to rozciągnąć) i Wyspy Owcze. Można się zacząć zakładać, do którego z nich trafię po Szwecji ;)

5. Drożyzna. Wprawdzie Szwecja jest najtańsza ze wszystkich skandynawskich krajów, to jednak nadal jest droga. Dokładniej będę mogła coś napisać już na miejscu, z tego co czytam obecnie, w samym Sztokholmie jest spora różnorodność i można zjeść zarówno cholernie drogo, jak i w miarę tanio. Korona szwedzka jest mniej więcej o połowę tańsza niż złotówka, więc ceny można dzielić na pół i mamy złotówki. Sieciówka miejska kosztuje 790SEK, ceny w lokalach się zaczynają mniej więcej od 100SEK za główne danie, jedno z tańszych piw 0,5l w Systembolaget to 15SEK. Dla porównania, dzienna dieta na Szwecję to 351SEK, więc w gruncie rzeczy dramatu nie ma, jak się przyjmie żelazną zasadę obowiązującą wszystkich podróżujących Polaków - NIE PRZELICZAJ. Szczerze mówiąc, myślałam, że mnie te ceny bardziej zszokują, ale temat będzie rozwijany później.

6. Egalitaryzm. Kolejna rzecz, która jest charakterystyczna dla całej Skandynawii. Nie ma tutaj szokującego rozstrzału płac i silnych nierówności społecznych. Czytałam o tym wiele razy, potwierdza się teraz, jak sprawdzam zestawienia płac:

Occupation Monthly Salary in SEK (2010)
Veterinarian                  50,600
Dentists                        50,600
Doctors                        50,600
Pilot                             48,200
Lawyer                        40,700
Civil economist             38,600
Computer Programmer 38,400
Master                         38,000
Researcher                   35,600
Brokers                       34,700
Journalist                     32,100
Author                         32,100
IT professionals           30,400
Psychologist                28,000
Nurse                         27,800
Secondary school teachers 27,300
Opticians                    26,200
Primary school teachers 25,700
HVAC technician       24,700
Painter                       23,600
Tailors                       21,600
Stockman                  20,200

Niestety z polską pensją jestem raczej w dolnej części zestawienia (i to już po dodaniu diety), ale odpada mi płacenie za mieszkanie i komunikację miejską, a to jest duuuża ulga. Oczywiści powyższe płace są płacami brutto. I nie pytajcie, kim jest Master, bo pojęcia nie mam ;)

7. Wysokie podatki. O tym to nawet na studiach mnie uczyli ;) VAT 25%, a podatek od osób fizycznych w 2010r, wyniósł średnio (ŚREDNIO!) 57,77%.

8. Zimno i ciemno. Będę miała okazję potwierdzić lub zaprzeczyć, póki co widzę, że w Sztokholmie aż tak zimno nie jest. Zimą temperatury rzadko spadają poniżej -5/-7, ilość światła dziennego jest porównywalna do ilości poznańskich, więc zobaczymy jak to będzie.

9. Ładne dziewczyny i ładni chłopcy. Koniecznie blond. To podobno prawda, dziewczyny są śliczne, a chłopcy przystojni. Przekonamy się niedługo :)

10. Picie do końca. Jednym z efektów prohibicji i obostrzeń alkoholowych jest upijanie się na umór. Legendy krążą o Skandynawach wytaczających się z promów, ale u siebie też podobno dają radę. Mój szef (Duńczyk, mieszkający swego czasu w Szwecji) stwierdził, że rzadko osiągają stan pośredni, z reguły są albo trzeźwi, albo schlani na umór. Podejrzewam, że chodzi o reglamentację cennego trunku, jak już się człowiek szarpnie, to przecież nie zmarnuje go na lekki rausz ;)))) Również przekonam się na miejscu, przy czym podejrzewam, że moje obserwacje mogą być zaburzone, ponieważ jadę na wyjazd służbowy i pewnie przez jakiś czas będę przebywać w towarzystwie współpracowników, którzy silą rzeczy, nie będą się zalewać w trupa przy koleżankach z firmy.

To by było na tyle, chyba nic nie ominęłam. Parę punktów jeszcze mogłabym dodać, po lekturze kilku blogów, ale chciałam skupić się na wiedzy sprzed wieści o wyjeździe. Tyle wiedziałam dotychczas, teraz wiem troszkę więcej, a niedługo poszerzę wiedzę w praktyce :)

55 komentarzy:

  1. Troche Tobie zazdroszcze Sztokholmu, bo wiem, ze jest piekny. Sama nie bylam ale byla moja corka i nie mogla wysjc z podziwu. Mowila, ze Szwecja przypomina jej wlasnie Kanade. Cos w tym musi byc!Mam tam bardzo dobra kolezanke i wszystko, co napisalas sie potwierdza. Jesli Kanadaa byla dla Was droga, to przygotuj sie ze zdwojona sila na Szwecje;))) A kiedy wyjezdzasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kanada była droga w porównaniu do tego co sobie wyobrażałam i porównując niektóre koszty do USA (np. obiektyw do aparatu, ciuchy, czy noclegi podczas wakacji). Tak poza tym, to była bardzo sensowna w stosunku do zarobków. Szwecja jest droga obiektywnie ;)

      Jadę od 1go października, do marca, albo dłużej jak się projekt przedłuży :)

      Usuń
  2. Czy ja wiem....byłam w Szwecji wiele razy, podoba mi się, jest raczej drogo, ale nie tragedia. Może u mnie nie jest tak bardzo tanio, albo coś takiego. Życzę miłego pobytu. Z pijaństwem się za bardzo nie spotkałam. Przy kolacji wino, ale żeby od razu upijać się, nic podobnego. Za piwem nie przepadam, ale lubię w upalne letnie dni. I też nic takiego przy piwie nie zauważyłam w Szwecji. Mąż jest kanadyjskim Szwedem (tzn. urodzony i wychowany w Szwecji, od -nastu lat żył w Kanadzie). Nie ma tendecji uchlewania się, ani w Szwecji, ani gdziekolwiek. Może dziwny jest :) ?
    Pozdrawiam i życzę miłych wrażeń w Skandynawii. Ciekawy kraj ta Szwecja. Ludzie są oszczędni, trochę surowi, ale uczciwi i sympatyczni.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, że nie wszyscy piją do końca :) Ale coś musi w tym być, skoro gdzie nie zajrzę, to czytam o piciu piwa w dużych ilościach, a i sam szef, który do pijaków nie należy, o tym wspomniał :)

      Usuń
  3. Fajny wpis Kinga, mam nadzieje, ze Ci sie tam bedzie podobac. Pan Koala sie tez wybiera na dluzej?
    Rozrzut zarobkow nie jest chyba mniejszy niz w Kanadzie. Ta najnizsza placa, SEK 20200, to cos $3000 dolarow/miesiac czyli cos $36,000 na rok. Najwyzsza, weterynarz, zarabia w przeliczeniu cos kolo $91,000. Oczywiscie w Ontario sporo osob zarabia o wiele wiecej rzecz jasna a prawnicy raczej rzadko schodza ponizej $100,000, chyba ze sa dopiero po studiach. No i nasze podatki sa zdecydowanie nizsze, ktos kto zarabia $36000 placi dosyc malo i dostaje sporo zwrotu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Przeliczalem dla samego siebie, bo SEK ani PLN nic mi nie mowia.

      Usuń
    2. PPS. W USA chyba zalezy od Stanu, w Nowym Jorku (stan) sprzedaja piwo w wiekszosci marketow spozywczych, tyle, ze trzeba pokazac prawo jazdy, nawet jak sie wyglada na 50:) Nie wiem jak jest z hard liquor, bo nie kupowalem.
      Hm, moze jeszcze zatesknisz za LCBO i The Beer Store;)

      Usuń
    3. Nie, Koala zostanie słomianym wdowcem :) Na szczęście daleko nie ma, tanie linie latają, pula firmowa na przeloty będzie, więc będziemy się często odwiedzać.

      Te płace są jakoś tam uśrednione, podejrzewam, że w Sztokholmie są wyższe. Tak samo, jak podejrzewam, że te lekarskie pensje są bez dyżurów i prywatnej praktyki, bo nie chce mi się wierzyć, że lekarze za 12tys zł, czy też $4tys na rękę przeżywają ;) Liczę 50tys SEK na pół, czyli 25tys zł, minus jakieś 50% podatku. Niby mają sporo ulg, ale nie zgłębiałam dokładnie systemu, zdecydowanie nie mam na to siły :)

      "Hm, moze jeszcze zatesknisz za LCBO i The Beer Store;)"
      Nie myślałam, że to kiedykolwiek powiem, ale jest taka szansa ;)

      Usuń
  4. ResVaria, u mnie i w Nowym Jorku, początkujący prawnik po dobrej uczelni nie zaczyna poniżej $150K. Mówię u mnie, bo kalifornijscy prawnicy w dużych miastach i w NYC zarabiają najwięcej, no bo tutaj i w NYC jest najdrożej żyć.
    U nas piwo iwino można kupić w praktycznie każdym sklepie. Alkohole wyższoprocentowe to raczej w sklepach z alkoholem, ale wiele sklepów spożywczych też je ma (typu wódka, brandy, giny). Mój lokalny sklep, Andronico's Market, ma właśnie wszelkiego rodzaju alkohol. Jednak alkohole, te mocne, są w nim droższe niż w sklepie specjalizującym się w alkoholach.
    Ja niedawno pobiłam chyba rekord kupując małe pyszne piwo z Japonii w naszym sklepie. ok. 350 ml, kosztowało ok $8. Szukam go teraz wszędzie, ale wygląda na to, że po prostu wszędzie jest wściekle drogie. No ale nie piłam lepszego piwa nigdy.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozrzut zarobkow w Kanadzie jest duzo wyzszy niz w Szwecji, wystarczy sprawdzic indeks Giniego, w Szwecji (i reszcie Skandynawii) jest najnizszy na swiecie, w Kanadzie na poziomie Polski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi raczej o to, że z tabelki Kingi widać, że w Szwecji też niektóre profesje zarabiają znacząco więcej niż inne. Ostatnio trochę czytałem artykułów o zmierzchu modelu skandynawskiego, więc jestem ciekaw jak się to potoczy, zwłaszcza, że w Kanadzie niektórym by się taki model u nas podobał. Mnie raczej nie, bo kraj w którym prawie 70% pracowników należy do związków zawodowych napawa mnie przerażeniem:) Wystarczy mi, że moja praca jest obowiązkowo związkowa...

      Usuń
  6. ...a co do podatkow, to wygladaja one troche gorzej na papierze, w praktyce nie jest tak strasznie. Pracowalem tam przez jakis czas, brutto zarabialem ok 40tys SEK. Przez 10 miesiecy placilem ok. 30% podatku (chyba nawet troche mniej, blizej 25%). Dopiero pod koniec roku zaczyna sie robic slabiej, bo wchodzi sie w wyzszy prog (wtedy to bylo przy ~380k SEK).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu w rzeczywistości wygląda lepiej niż w realu, przez ulgi podatkowe? Dobrze wiedzieć, tak czy siak, wprawdzie na oddelegowaniu podatków szwedzkich płacić nie będę, ale dobrze wiedzieć :)

      Usuń
    2. Będziesz płacić ich kosmiczny VAT:)

      Usuń
    3. Glownie z tego powodu, ze w ten mityczny 50% prog wchodzi sie wlasnie dopiero pod koniec roku albo w ogole (chyba, ze ktos naprawde duzo zarabia, ale pensje powyzej 50k koron to rzadkosc). Powiem szczerze, ze nie wnikalem przesadnie, tym bardziej, ze rozliczenie z fiskusem jest wlasciwie automatycznie (nic sie nie wypelnia, wszystko robi za nas panstwo, a my wchodzimy tylko na strone i klikamy OK :).

      Usuń
    4. @resvaria: VAT mają o dwa punkty wyższy niż w Polsce, więc jestem przyzwyczajona ;)

      Usuń
    5. @Anonim: no powyżej 50k koron zarabiać na pewno nie będę ;) Dzięki za wyjaśnienie :)

      Usuń
    6. Koala, ale w Polsce VAT jest chyba 23% na wszystko, wlacznie z zywnoscia a w Szwecji na zywnosc (w tym restauracje itd) jest nizszy ale nie pamietam ile. W Ontario narzekamy na HST ale nasz 12%owy podatek jest nieporownywalnie nizszy niz w krajach Skandynawskich czy Polsce.

      Usuń
    7. No i nie płacimy żadnego podatku za żywność...

      Usuń
  7. Normalnie to piwo mnie powala. Słyszę te opowiadania o piwie i zastanawiam się czy jednak to my (mąż i ja) jesteśmy normalni czy raczej nie. Jeżeli to prawda, że Polacy piją tak dużo piwa, to czemu nie ma lepszego? Powinni się trochę na tym już znać i mieć własne na tyle dobre, żeby inni nasze chcieli. A raczej tak nie jest.
    Dlaczego nie miałabyś zarabiać powyżej 50K koron? Jesteś młoda i ambitna i wszystko przed Tobą. Po co sobie zaniżać cele? Bo inni znajomi tak nie zarabiają? To co z tego. Nie masz dzieci, masz czas, więc możesz się fenomenalnie zawodowo rozwijać. Nie daj się nikomu ściągać w dół za nogi. Idź do góry, jak najwyżej!
    Powodzenia,
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjj Alicjo, Polska ma bardzo dobre piwo, obecnie bardzo mocno się rozwijają małe browary i powoli kradną kawałki rynku dużym koncernom. Inni nasze piwo chcą, z tego co wiem, w Europie polskie piwa są dobrze znane :)

      Nie, że nigdy nie będę zarabiać 50k koron, tylko na tym konkretnym wyjeździe, ponieważ warunki mam już ustalone i będę miała polską pensję plus dietę, jaka przysługuje na Szwecję :)

      Usuń
  8. No to dobrze, już mnie uspokoiłaś! A teraz z tym piwem? Które to "nasze" piwo chcą w Europie? Gdzie jest wysyłane i dobrze znane? Pytam poważnie, bo nie wiem. We Francji wcześniej w tym roku polskich piw nie widziałam, win również, no ale to da się zrozumieć. Więc jakie są te dobre polskie piwa - podaj mi kilka nazw, bo jestem zupełnie niezaznajomiona z nimi. Co Tobie smakuje z polskich piw i przy okazji może ma dobrą reputację? Te mikrobrowarowe są najciekawsze oczywiście. A to japońskie piwo, które mi tak strasznie smakowało, nazywa się Białe Piwo i ma na etykietce śliczną sówkę. Kolory etykiety są biały i niebieski. I to chyba woda musiała być taka pyszna, że mi tak zasmakowało. Pozdrawiam. Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hitachino Nest się nazywa. Skoro Ci smakuje białe piwo to spróbuj na przykład belgijskiego Hoegaarden, powinni gdzieś u Was lać z beczki. Bardzo lekkie i na tę pogodę idealne. To japońskie z opisu sądząc jest właśnie dokładnie w tym stylu.

      Co do piwa to właśnie mi M. mówiła, że zauważyła, że się w Krakowie sprzedają różne smaczne wyroby z mikrobrowarów.

      Przemysłowe piwo jest wszędzie takie samo, więc Polska nie odstaje pod tym względem od innych krajów. W Kanadzie piwo jest napojem narodowym i co? Większość populacji pije popłuczyny typu Molson, Bud albo Keith's. Jakościowo o wiele gorsze od nielubianego przeze mnie Żywca. Jedyna nadzieja w mikrobrowarach.

      Usuń
    2. Tak jak resvaria pisze, koncerny to koncerny, w ślepym teście może bym Pilsnera Urquella rozpoznała, reszta bez szans.

      Ja akurat ostatnimi czasy poluję za piwami lekkimi, więc piję lekką wersję czeskiego Skalaka, która to wersja smakuje trochę jak woda, a z polskich Konstancin Lekki, o wiele lepszy, odkryty przed paroma dniami. W ogóle Browar Konstancin ma niezłe piwo, ostatnio kolega przyniósł Mazowieckie, też niczego sobie.

      Jest też na przykład Browar Pinta, który propaguje w Poznaniu Centrala Piwna, rewelacyjny sklep z mnóstwem piw z całego świata.

      Ciechan też jest dobry. I Perła z Lublina.

      Do tego dochodzą mikrobrowary, jak na przykład Brovaria w Poznaniu. Jest też pub, do którego nie mieliśmy okazji zajrzeć, który serwuje niestandardowe, niekoncernowe piwa i też się przymierzają do własnej produkcji.

      Na eksport natomiast idą te koncercnowe, w większości Europy nie ma większego problemu, żeby dostać Lecha, Tyskie, czy Żywca.

      Usuń
  9. Dokładnie tak! Hitachino Nest! Podejrzewam, że jest podobne do innych piw pszenicznych, bo to właśnie pszenica nadaje tej lekkości. Spróbuję belgijskiego, które polecasz - dziękuję! I masz rację, że to jest w stylu belgijskim. Miałam kiedyś wujka pracującego w browarze Fischer we Francji. Twierdził, że piwo powinno mieć (chyba!) tylko 3 składniki i że bardzo ważna jest woda, ale on wiedział, że obecnie w tym piwie już jest więcej rzeczy. No i Fischer Gold to ja lubię, ale nie aż tak, jak to Hitachino. Tylko jak to pić, jak jest takie okropnie drogie?
    Ja w Kanadzie też nie znosiłam Bud, ani Molson. Keith nie znam zupełnie. Natomiast Kokanee Beer (Labatt) smakowało mi, ale nie aż tak. Nie wiem czy Koalowie z kolei są "winni", bo ja i tak piję więcej wina niż piwa, ale na upały piwo jest super. Tylko bez przesady! :)
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgodnie ze starym niemieckim Reinheitsgebot piwo ma zawierać tylko trzy składniki: wodę, chmiel i jęczmień (albo inne zboże).

      Tak, pszenica dodaje lekkości, ale nie wszystkie pszenne piwa są smaczne. Ja bardzo lubię monachijski Paulaner, Hoegaarden i pszeniczne piwa z Quebecu. Za ta pszenny Sam Adams i kanadyjski Rickard's White są niezbyt, mają konserwanty.

      W Krakowie jest świetny mikrobrowar (C.K. Browar) od wielu lat. Mają beznadziejny wystrój i drogie toalety (w pubie liczą sobie za toalety, tak tak...) ale piwo jest pyszne, polecam. Niepasteryzowane i niefiltrowane.

      Usuń
  10. A propos, większość z nich to doskonałe piwa:
    http://www.ontariocraftbrewers.com/breweries.php

    OdpowiedzUsuń
  11. No tak, przez chwilę mało nie zemdlałam, bo pomyślałam, że to w Toronto jest pub z płatnymi toaletami, jak to ładnie nazywasz. W Polsce, mam nadzieję, kiedyś te płatne przybytki znikną i jakoś inaczej będzie się te usługi opłacać gościom. Nie lubię zwłaszcza tych tzw. babek, które tam siedzą. No ale nie o tym. Mam nadzieję, że p. Koala wkrótce napisze o ulubionych szwedzkich trunkach, bo jestem ciekawa. A przy okazji, Wy macie w Ontario chyba najświetniejszy gdziekolwiek sklep monopolowy - przy Summerhill/Yonge. Świetny budynek, świetne prowadzenie, wszystko. Można tam nawet próbować whiskey, który nie jest moim trunkiem, ale można próbować. Ontario -yours to discover! Mam nadzieję, że tam byli Koalowie kiedyś....Ty pewnie tak.
    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już nie przesadzajmy, ja wiem, że Polska to nie tylko Poznań, ale już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz tzw. babcie klozetową widziałam w knajpie :) Fakt, nadal są np. w toaletach publicznych nad Maltą (jezioro w Poznaniu).

      Jeśli dobrze pamiętam, do Summerhill nie chodziliśmy, prędzej dwie stacje wcześniej (patrząc od północy), czyli w okolicy Davisville, bo tam mieli moje ulubione różnowe wino w opakowaniu 4L :) Poza tym, myślę że Pan Koala by pamiętał sklep, w którym można whiskey degustować ;)

      Usuń
    2. Ehm... w C.K. Browarze jak najbardziej zawsze była babcia albo dziadek. Nie wiem czy teraz jest, ale podejrzewam, że tak, bo mieli świetny interes. Browar, ludzie piją litry piwa, a oni kasują za każde wejście... Ale podczas mojej ostatniej wizyty widziałem też bezpłatne toalety (rzadkość), więc może się zmieni. Poza tym to nie tylko polska specyfika. Nigdy nie zapomnę babci klozetowej na dworcu głównym w Wiedniu... Jedno z bardziej "uroczych" przeżyć...

      Usuń
    3. A mi wcielo komentarz...

      Usuń
    4. Przywróciłam. Coś Cię blogspot nie lubi, jesteś jedyną osobą, którą do spamu wrzuca co jakiś czas ;)

      Usuń
    5. Babcie klozetowe albo platne toalety sa w wielu miejscach w Europie. Nie pamietam jednak zadnej babci w restauracji albo pubie. Nie dziwi mnie dworzec w Wiedniu skoro w Paryzu na Gare du Nord w 2006 roku tez takowa na przywitanie mialam zaszczyt zobaczyc:)

      Usuń
  12. czyli nie przeszliście się piechotą po CAŁEJ Yonge St.??? No trzeba to będzie naprawić następnym razem! Ale rozumiem. Dochodziliście do różowego wina (w opakowaniu 4L!) i dalej trudno było się decydować, nawet jeśli na końcu była whiskey! A tam to już prawie koniec Yonge st. z tego co pamiętam.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) Te opakowania to była rewelacja, w Polsce też są, ale bardzo mały wybór. Takie pudełko z kranikiem :) A przez Summerhill przejeżdżaliśmy za każdym razem jak jechaliśmy do centrum, nie wiem w sumie czemu chodziliśmy do LCBO akurat przy Davisville, zamiast tam. Pewnie zdecydował przypadek :)

      Usuń
    2. A'propos pudelek z kranikiem to czy wiesz Koala, ze kawe od Tims'a tez mozna kupic w takim pudelku z kranikiem? Nie pamietam ile tam kaw wchodzi ale sporo:)

      Usuń
    3. Poważnie? Nie wiedziałam, dobry pomysł dla kawoholików ;)

      Usuń
  13. Ja z kolei uważam, że babcie czy dziadkowie klozetowi to jest rzadkość w Europie, ale w Polsce nie tak rzadko. To, że gdzieś w Paryżu czy Wiedniu jest to nas właśnie dziwi (i to raczej nie tak miło, prawda?). Jakieś pozostałości z dawnych czasów. Ja tego bardzo, bardzo nie lubię i mam nadzieję, że kiedyś zniknie na zawsze. W przewodnikach turystycznych po Polsce dla Amerykanów to zjawisko jest wyjaśniane - bo tutaj zupełnie nieznane, jak i w Kanadzie. A z kolei raczej nie jest to coś do czego turyści muszą się we Francji przyzwyczajać. We Francji to raczej zjawisko wyjątkowe, w Polsce - nie tak bardzo. No może w Poznaniu mniej tych babek już mają. Dla mnie to jest okropne.

    Będąc w Kanadzie w lipcu, kupiłam kawę Tim Horton's w puszce. :) Nie uważam, żeby to była jakaś wyjątkowa kawa, ale nie jest zła, ale Tim Horton's to jest całe "experience", które ja bardzo lubię. No i jego niestety nie da się zapuszkować, a ja chyba na to właśnie liczyłam....właśnie sobie o tej kawie przypomniałam, więc czas się za nią zabrać....
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  14. Interesująco jest czytać co ludzie sądzą o Szwecji i Sztokholmie :-) Mieszkam tu co prawda dopiero 4 lata, ale muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie lepszego miejsca na świecie. Ceny owszem nieco wysokie, ale to raczej wychodzi przy przeliczaniu a nie w życiu. Tu nie ma potrzeby zarabiać więcej, to proste. Im więcej zarabiasz tym większy podatek płacisz, więc zwyczajnie czasem opłaca się bardziej zarobić mniej i więcej mieć w kieszeni. Nie do końca potrafię zrozumieć tą pogoń za pieniądzem, tu wystarcza i już. Cenowo np. ciuchy kosztują tyle samo co w Polsce (w sklepach typu H&M czy KappAhl) i mówię tu o dokładnie takiej samej cenie. A zarabia się jednak o to zero więcej, więc w czym problem? Do tego są promocje, obniżki, outlety i spokojnie można żyć.
    Jedzenie na mieście jest drogie, no ale nie trzeba przecież codziennie wychodzić. Alkohol jest bardzo drogi a to dlatego, żeby się ludzie na śmierć nie zapijali zimą. I to jest racja. Choć i tak jest o niebo lepiej, bo przynajmniej nie dodają środków wymiotnych do niego, jak to robią w Finlandii (mieszkałam, więc wiem). A jak się chce taniej kupić to wystarczy wsiąść na prom do Finlandii i obkupić się na promie, jak to czynią tubylcy. Piwo można kupić w miarę tanio w supermarketach, ale tylko to poniżej 3,5%. Jeśli zależy Ci na smaku to niewiele się różni od droższego, jeśli chcesz się "sponiewierać" to nikt normalny nie robi tego piwem, przynajmniej nie tu ;-)
    Prawo rzecz święta. I to prawda. Łatwiej żyć zgodnie z prawem niż wbrew niemu, a jest to o tyle łatwe, że jest to normalne prawo. Większość prawa jest, moim zdaniem, mocno zdroworozsądkowa. Czyli jazda bez biletu kosztuje, ale po co się narażać, skoro wystarczy kupić miesięczny? Zwraca się po kilku dniach jeżdżenia. Wynajem mieszkania jest rozsądniejszy gdy masz umowę, bo bez niej można wylecieć z dnia na dzień a po co komu taki stres. Itd.
    Ze słów, które są najważniejsze to: "tack" (dziękuję, proszę w niektórych okolicznościach), "nej" (nie), "jaaaa" tudzież "aaaaa" z takim głębokim a, coś jak "o" i "a" razem (czyli tak), głośne wciąganie powietrza jako tak ;-) No i "ta det lagom" czyli bierz to na spokojnie. ;-)
    Na ładnych chłopaków i dziewczyny bym się nie nastawiała za bardzo, ale to się sama przekonasz ;-)
    A ciemno i zimno... Hmmm... I ciemno i zimno, ale lepiej niż w Finlandii. W zależności od zimy może być i -15 czy 20, ale w samym centrum miasta jest zawsze cieplej. A słońce świeci w godzinach lunchu, więc... ;-)
    Ze swojej strony do Twojego opisu dodałabym jeszcze - wszechpanujący spokój, zieleń latem (ale tego niestety nie doświadczysz za mocno, chyba że w formie parków zimą), przyjaźni ludzie mówiący po angielsku w 98%, różnorodność kulturowa i spokój. Wspominałam o spokoju? ;-) Choć Sztokholm to szalone miasto w porównaniu np. z Uppsalą, gdzie spokój jest taki spokojny, że spokojniej już chyba nie może być, chyba że na wsi.
    Jakbyś miała jakieś pytania do człowieka ze "środka" to chętnie pomogę :-)
    Pozdrowienia ze słonecznego i w miarę jeszcze ciepłego Sztokholmu :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. A i jeszcze dopiszę, bo po chwili refleksji doszłam do wniosku, że nie napisałam najważniejszego - biurokracja. Na wszystko trzeba czekać, to jest minus. Przy czym jest lepiej jeśli masz tutejszy "pesel" (personnumer), bez niego połowa drzwi będzie zamknięta, a reszta tylko na w pół otwarta, niestety. Bez numeru można funkcjonować, ale jest dużo ciężej. Wszyscy mają czas, więc wizyta u lekarza może być za 2-3 tygodnie, jeśli to nie jest pilne. Płaci się za nie tylko do wysokości 1200 SEK na rok, po przekroczeniu magicznej liczby dostajesz Frikort, czyli darmowe wejścia do każdego praktycznie lekarza, na każdy zabieg, itp. Wizyta u specjalisty to kwestia 300 sek (mniej więcej), normalny lekarz to jakieś 200 a pielęgniarka 100, przy czym zawsze zaczyna się od pielęgniarki. Dentystów należy unikać, taniej jest polecieć do Polski na jeden dzień i zrobić niż iść tu, o ile nie ma się odpowiedniego ubezpieczenia, itd. A to też wszystko jest zapisane pod peselem. Paczki i listy polecone odbierasz na pesel, zapisany na ID kort, czyli głównie prawo jazdy (też jest świętością). Ogólnie jeden numer i wszystko załatwiasz. Ale trwa, bo życie trzeba brać na spokojnie... ;-) Pół roku to nie tak długo, więc pewnie nie ma sensu wyrabiać peselu, ale z nim życie tu jest o wiele łatwiejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam sporą przerwę w blogu, więc nie odpisałam, ale przeczytałam i bardzo mi się spodobało co napisalaś :) Szczególnie, że pisałam o sprawach, które mi się kojarzyły dotychczas, podczas gdy w Szwecji nigdy nie byłam, więc łatwo było by naskoczyć, ze bzdury piszę :) Mam nadzieję, że będziesz nadal czytać i w miarę możliwości i chęci, spotkamy się w Sztokholmie :)

      Usuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń