wtorek, 17 stycznia 2012

Co ja tu miałam...

Kryzys mam. Ogólnoblogowy. Nie jestem na bieżąco z czytaniem, a do pisania to już w ogóle nie mogę się zebrać. Miałam stworzyć tekst o poznańskiej gwarze po pytaniu Alicji i nawet do tego mi serca nie wystarczyło. Nie wiem kiedy mi to przejdzie, pewnie jak się zastanowię w jakim celu tego bloga chcę prowadzić, bo założony był z okazji wyjazdu, potem miał być kolejny wyjazd, na który się na razie nie zanosi. Koala ma uszkodzoną nogę i niedługo czeka go operacja, więc jesteśmy uziemieni. Wiele planów się majaczy na horyzoncie, ale wszystkie w jakiejś tam przyszłości i nie bardzo chcę o nich pisać, żeby nie zapeszać. Może pójdę tymczasowo w kierunku krótkich notek informacyjnych? A jak się pogoda i Koala naprawią, to zaczniemy znowu jeździć i zwiedzać i się tematy znajdą?

Odpowiadając na pytanie językowe - nie słyszałam, żeby w Poznaniu ktoś wymawiał końcówki "-źć" tak jak się pisze. I też nie słyszałam, żeby ktoś mówił o naleźnikach :) Na pewno natomiast mówią "czy" zamiast "trzy" i "czysta" zamiast "trzysta" :)))

A skoro już piszę, to małe uaktualnienie zrobię. Trochę zimy zawitało do Poznania, ale niewiele i na plusie, więc chlapa się robi. Dzielnie biegam, a od początku roku dodatkowo jestem zmotywowana pragnieniem zrzucenia paru kilogramów i jak na razie jestem na dobrej drodze, choć na początku trzeciego tygodnia zdrowego jedzenia, nagle zamarzyły mi się chipsy :)

Pod koniec miesiąca jedziemy do Berlina na koncert, miał być weekend łażenia i zwiedzania, będzie pewnie tylko koncert, albo maks jeden dzień, żeby kolana nie przeciążać.

W tym kraju wszystko jest tańsze w sieci. Soczewki, kosmetyki, karma dla kota, wszystko. Powoli dojrzewam do decyzji, że tylko po jedzenie będę chodzić do sklepów, bo wszystko inne się zwyczajnie nie opłaca.

Tęsknimy za Timem Hortonsem. I bajglami z masłem i serem :) I NFL. I pracą ;) No dobra, nie za tą konkretną pracą, za dobrą pracą. I wiosną i latem i samochodami z automatyczną skrzynią biegów. I wyjechaniem gdzieś daleko.

A moja Siostra ma małego kota Brytyjczyka i zachciało nam się nowego kiciusia, tylko racjonalnie wiemy, że nie powinniśmy, co nie zmienia faktu, że nam odbiło i oglądamy zdjęcia w sieci i piszczymy jak małe dziewczynki :)

No dobra, idę sobie i postaram się jakoś ogarnąć z tym blogiem, w końcu szkoda całej rzeczy fanów, którą dzielnie zdobywaliśmy przez ten rok ;))))

18 komentarzy:

  1. Kotek, mały kiciuś... ja też chcę, ja też chcę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Płytki, baterie umywalkowe i inne, brodziki, wanny - wszystko jest tańsze w internecie. Sporo już kupiliśmy :-)
    Jest kilka sklepów z siedzibą w Poznaniu i można osobiście odebrać drobne przedmioty, odchodzi więc koszt przesyłki. A różnice w cenie dochodzą do kilkuset złotych - szok.
    Nawet piec do CO kupiliśmy przez internet i był o ok. 2 tys. tańszy, niż w sklepie. Nie opłaca się kupować w normalnych sklepach. Tam chodzi się tylko oglądać to, co się zamawia przez internet :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fani cierpliwie czekają na wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooooh. Dziękuję za odpowiedź i chętnie, a nawet bardzo chętnie poczytam o poznańskiej gwarze. Słyszałam też, że na fortepian mawia się tam "skrzydło", no ale to można łatwo zrozumieć. Więc kiedyś o gwarze bardzo proszę.
    Smętne to wieści o panu Koala, życzę zdrowia. No i mam nadal nadzieję, że kontuzja kończyny dolnej nie wpływa na samopoczucie tych górnych, z których trzeba tym bardziej korzystać (myć zęby, pisać, gestykulować, pisać, czy wspomniałam już o pisaniu?)).
    Zimy nie zazdroszczę, u mnie ta bezśnieżna wersja właśnie się zaczyna.
    Pozdrawiam i życzę zdrowia i powodzenia w planowaniu następnych etapów.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  5. Już myślałem, że zeszły rok Wam się nie skończy. Życzę powrotu do zdrowia Panu Koali i ciepłej zimy. U nas póki co zima o wiele lżejsza niż rok temu, pewnie dlatego, że wyjechaliście:)

    Też lubię kupować przez internet, tylko zastanawiam się, że jeśli wszyscy się do tego ograniczą, to znikną sklepy i wzrośnie bezrobocie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Aga: Kiters jest po prostu zajebisty, jak u nich byliśmy, to mi go niemal siłą z rąk wyrywali, bo nie chciałam go puścić :) Potem z nami spał, a rano jak otworzyłam oko, to najpierw chciał upolować moją powiekę, a potem polizał mnie w nos :))) Z Jello już nie ma takich zabaw, jakby mi chciał w oko dziabnąć, to miałabym problem ;) Wzięlibyśmy nowego, ale jak się zdarzy tak, że oboje dostaniemy pracę w ciągu tych powiedzmy 6-9 miesięcy, to będzie kicha, bo takiego malucha nie bardzo można samego w domu zostawiać :( Jutro wrzucę zdjęcia słodziaka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Marek: już nawet po tym wpisie poczułam wracającą chęć, więc miejmy nadzieję, że się rozkręcę ;) Fanom bardzo dziękujemy za cierpliwość :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Alicja: zbiorę materiały i popełnię wpis, szczególnie, że gwara to ciekawy temat i Poznaniacy swoją cegiełkę w tym temacie też mają.
    Koala pozostałe kończyny ma w normie, kolano też się poprawia, ale artroskopia i tak będzie.

    Ta zima tu to taka wiesz... Popadało jeden dzień, dzisiaj już się roztopiło, temperatury na plusie, w nocy lekki przymrozek, a w przyszłym tygodniu chyba znowu okolice 10 stopni mają być. Bardziej jesień niż zima :)

    OdpowiedzUsuń
  9. resvaria: sprawdzamy sobie z ciekawości pogode w Toronto i doszliśmy też do wniosku, że to nasza wina z tą zimą ;)

    Co do kupowania przez internet, to nie wróżyłabym na razie upadku sklepów i bezrobocia, przynajmniej nie w Polsce. Nadal wiele osób woli pójść, pomacać i załadować do samochodu. Nadal wiele osób nie ufa firmom internetowym. Nadal wiele osób nie wie co, gdzie i jak można w sieci kupić. No i nadal w sklepach są promocje, a te działają jak magnes :) Poza tym, tak jak Aga pisała, często sprzedają firmy, które istnieją w realu, tylko ofertę internetową mają tańszą.

    OdpowiedzUsuń
  10. Panu Koali zycze zdrowia i niech uwaza, zlwaszcza teraz jak slisko;)

    Ja nawet zakupy spozywcze robilam przez internet jakis czas temu ale zaprzestalam, bo az taka zajeta nie jestem abym nie mogla pojsc, pomacac i postac w kolejce do kasy;) To byl raczej wybryk i potrzeba wyprobowania i jesli kiedys jeszcze zajdzie taka potrzeba, to na pewno powroce do takiej formy, bylam zadowolona. Super, ze cos takieg istnieje!

    A tych bagles to niech Ci tak nie brakuje, pomysl, ze sama bula ma prawie 300 cal;)) Pycha jest ale bomba kaloryczna jak ta-la-la! Latwiej sobie odmowic jak sie patrzy na wartosci odzywcze.

    OdpowiedzUsuń
  11. Rany, Alicja, skąd Ty masz te informacja, jak się mówi poznańską gwarą. Ja urodziłam się w Poznaniu, moja babcia też, więc z dziada (z pradziada to nie wiem) jestem poznanianką, ale w życiu o czymś takim, jak skrzydło nie słyszałam. O naleźnikach też nie. A babcia sporo gwary używała.

    OdpowiedzUsuń
  12. Te informacje to mam od bardzo, bardzo już starszych ludzi, Poznaniaków. Oboje mają ponad 90 lat. Poznań jest mi ogólnie nieznany, gwara również, więc kiedyś posłuchałam jak podawali przykłady i wyszło mi z tego, że fonetycznie jest sporo różnic między tymi przykładami a współczesną standardową polszczyzną, głównie właśnie w fonetyce. Samo słownictwo też jest fascynujące, od niemieckiego często np. szkolnica zamiast uczennica. To jesti dokładnie kalka z niemieckiego.
    Aqulek, przez Twój nieco przerażony (lub co najmniej zaniepokojony) ton wnioskuję, że może masz jakieś obawy, że ja do tego podchodzę negatywnie. Zapewniam Cię, że nie. Jestem szalenie ciekawa języka miejscowego, gwary właśnie, rejonu Polski, którego praktycznie nie znam. Trochę rzeczy wiem z teorii, ale chętnie dowiem się. Jeżeli ta znajoma pani poznanianka mówi na fortepian skrzydło, to może dlatego, że ma aż tyle lat. Z tego co wiem to mieszkała jedynie w Poznaniu, więc chyba stamtąd jej się to wzięło. I właśnie te naleźniki też!
    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  13. A takiego kota "do masażu" http://www.youtube.com/watch?v=xDDMEG06lHQ przygarnęła byś?? , może nie koniecznie "tych części ciała":), ale ogólnie kocurek jest boski!!:) Sama myślę nad kupnem kota, ale inne obowiązki, praca przeszkadzają w dobrym zajęciu się zwierzakiem - to dodatkowy członek rodziny, który wymaga tez opieki, ale może kiedyś.:)

    OdpowiedzUsuń
  14. http://www.youtube.com/watch?v=xDDMEG06lHQ, a taki kocurek?:)

    OdpowiedzUsuń
  15. dwa razy poszło to samo - sorry:(, myślałam, że jest błąd i napisałam szybką wersję:) Pozdrawiam i życzę zdrowia dla Pana K.!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimie: ja chcę kotka a nie małego tygrysa ;))) Maine Coony są fajne, ale po pierwsze sierść za długa, a po drugie, to są ogromniaste bydlaki! :)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Monika: ja też robiłam dla spróbowania zakupy żywnościowe przez sieć, ale nie pozostałam przy tym pomyśle, jednak wolę pomacać pomidory czy paprykę ;) Ale nadal sprawdzam, jak są promocje na jakieś droższe rzeczy, sery, oliwki, itd.

    Nie obchodzi mnie kaloryczność bajgli, nadal za nimi tęsknię ;))))))

    OdpowiedzUsuń
  18. Tez mam okoloblogowy kryzys ale to przez te monotonie, zimowa zapasc:-)

    Zawsze chcialam miec maine coona, ze wzgledu na te siersc wlasnie, ale nie wiedzialam, ze sa takie duze. Lol

    OdpowiedzUsuń