wtorek, 28 czerwca 2011

Spacer po historycznej dzielnicy

Zapamiętajcie jedno - jak jest coś, co jest powiązane z Azją i żyjesz w mieście, w którym Azjatów jest od groma, ma w opisie słowo "międzynarodowe" i odbywa się na wyspie, na którą trzeba dopłynąć promem, albo w jakimś innym mało dostępnym miejscu, jest duże prawdopodobieństwo, że wychodząc z domu o 11:10 nie zobaczycie zaplanowanej atrakcji... Niby taka prosta rzecz, a jednak co jakiś czas na nowo zaskakuje ;)

W niedzielę planowaliśmy udać się na wyspy, żeby zobaczyć wyścigi smoczych łodzi i w ogóle cały przygotowany z tej okazji festiwal. Okazało się, że nie tylko my mieliśmy taki plan, tłum czekający na promy był makabryczny, niemniej postanowiliśmy powalczyć. Po 30 minutach, przejściu 1/4 dystansu i myśli, że ci wszyscy ludzie będą też chcieli jakoś wrócić, poddaliśmy się i zdecydowaliśmy się na spacer po Distillery District.

Distillery District jest historycznym miejscem w Toronto, niegdyś mieściła się tutaj firma Gooderham & Worts a obecnie można podziwiać największą i najlepiej zachowaną kolekcję wiktoriańskich budynków industrialnych, w których znajdziemy knajpki, kawiarnie, sklepy i galerie sztuki.
Tutaj można przeczytać krótką historię miejsca, a w linku na początku notki jest cała strona poświęcona dziedzictwu DD. W dużym skrócie, w latach 30tych XIX wieku panowie Gooderham i Wort zbudowali młyn na brzegu zatoki - Wort miał 20-letnie doświadczenie jako młynarz w Anglii, Gooderham zaś kapitał. Ponieważ szybko wiatr jako źródło energii został zastąpiony przez napęd parowy, do młyna dostawiono destylarnię i rozpoczęto produkcję whiskey. Budynków przybywało w miarę rozwoju firmy i zmian w gustach konsumentów - zaczęto stawiać na starsze trunki, co powodowało potrzebę dodania nowych magazynów. 
Dramatyczną zmianę w biznesie przyniosła I Wojna Światowa i prohibicja wprowadzona w 1916 roku. Właściciele udostępnili rządowi Wielkiej Brytanii swój zakład do produkcji chemikaliów potrzebnych do wytwarzania środków wybuchowych. Oczywiście bez opłat, w imię pomocy ojczyźnie ;)
Kiedy prohibicji nie zniesiono zaraz po wojnie, Gooderhamowie sprzedali firmę. Późniejszy właściciel wrócił do produkcji alkoholu w 1927 roku (po zniesieniu prohibicji w Kanadzie), jednak z czasem firma przekwalifikowała się na produkcje rumu i alkoholi przemysłowych - ostatnia whiskey zeszła z linii produkcyjnej w 1957 roku. Koniec z końcem, produkcję zakończono w 1990 roku, a miejsce uzyskało obecny kształt w 2001 roku stając się centrum kulturalnym i artystycznym. 

Industrializm i artyzm przeplatają się na każdym kroku, co daje naprawdę interesujący efekt (szkoda, że nie było słońca, ładniejsze kolory by pewnie wyszły):




W niedzielę również odbywa się mały targ, na którym można kupić rewelacyjne, acz słodkie jak cholera bułki cynamonowe, chleb z domowego wypieku, sałatki, owoce, warzywa i parę innych ciekawych produktów. 
Dodatkowo trafiliśmy na koncert grupy występującej z okazji tygodnia jazzowego (w piątek był koncert Arethy Franklin, co jest osobną historią naszych dramatycznych piątkowych wyjść...) - Panowie i Pani grali jazz pomieszany z żydowskimi melodiami, a ton nadawał radosny Pan Skrzypek :)
Na całym terenie można zauważyć porozlepiane zdjęcia z różnych części świata, jednak bez opisów - można samemu bawić się w zgadywanie gdzie zdjęcie zostało zrobione:
Czy ktoś może mi powiedzieć do czego służy ten plecak?
Pod napisem FAIL jest wklęsłość - co sie tam umieszcza? Nie mamy za bardzo pomysłu, poza śpiworem ;)))

Z dobrych wieści - poczta wraca do pracy! W końcu w nocy z soboty na niedzielę parlament uchwalił nakaz powrotu do roboty - pocztowcy dzisiaj mieli ogarnąć sortownie, a od jutro będą roznosić przesyłki. Oczywiście w Toronto i Montrealu może to pójść mniej sprawnie, bo przed strajkiem generalnym był strajk rotacyjny, ale miejmy nadzieję, że w końcu dostaniemy obiektyw, bo długi weekend zbliża się wielkimi krokami, samochód mamy zaklepany, plany są i ładniej będzie jak zostaną udokumentowane nowym sprzętem :) 

W kolejce na pisanie natomiast czekają trzy narzekająco-krytykanckie tematy: moja nienormalna firma, tutejsze customer service oraz ceny (w porównaniu do południowych sąsiadów). Jeśli więc ktoś ma alergię na moje marudzenie, lojalnie ostrzegam, będę jęczeć ;)))) Ale postaram się dawkować, trochę wycieczek, trochę krytyki, coby równowaga była :) 

P.S. Zapomniałam dodać - w niedzielę jest parada gejowska w Toronto. Nigdy nie byłam na paradzie i chciałam iść ze znajomymi z pracy. Niestety to długi weekend, wiec będziemy poza miastem, a impreza jest wczesnym popołudniem. Wyraziłam swój żal dzisiaj w pracy na co koleżanka stwierdziła "Chcesz zobaczyć jak to będzie wyglądać? N., ściągaj koszulkę i spodnie!" :))))))))) Po czym kolega N. przespacerował się po całej kuchni ze słowami "No, wyobraź sobie milion mnie tak mniej więcej, plus będą pryskać wodą" :))))

10 komentarzy:

  1. Mi to już brakuje Twoich narzekań :) Możesz zacząć od cen, posmieje sie na to jak rząd oskubuje Kanadyjczykow, zamiast zapozyczac sie bez ograniczeń u Chinczykow a jednocześnie atakować 3 rozne kraje jak to robi Wasz południowy sąsiad.

    Możesz tez napisać o pracy, po 10 latach w corporate America nic mnie już nie zdziwi, widziałem już wszystko począwszy od ludzi z IQ na poziomie psa (i to głupiego) na stanowiskach kierowniczych (double minority) a skończywszy na seksie w Hummerze na parkingu przed firma w czasie lunchu.

    OdpowiedzUsuń
  2. No prosze i tak Wam wyszla z tego ladna wycieczka:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, tyle masz tematow w zapasie a tak rzadko piszesz;))) No, ale jestem cierpliwa:) Absolutnie nie poganiam. Distillery District uwielbiamy, niedaleko jest St.Lawrence Market, byliscie juz? Tez czekam na poczte jak na zbawienie, zobaczymy czy juz dzis cos bedzie w skrzynce, bo to sortowanie moze im jakis czas zajac hehe.

    OdpowiedzUsuń
  4. super ten distillery district - ze zdjec przypomina mi manufakture w lodzi - stare ceglane budynki.
    w portland pride parade byla w zeszlym tygodniu - przypadkiem obejrzalam jej koncowke - smieszna i glownie duzo freaks, czasem zdarzala sie grupa cudnych pedalow np volleyball team;)) - raz tylko mnie tak naprawde zatkalo - na tzw. pace - trucka, takiego monster truck - siedzialy dwie babska - tak na oko 500 funtow each - na takim podwyzszeniu - siedzialy gole jak do rosolu.
    tfu. wygladaly jak za przeproszeniem, dwie maciory.bleeee.
    a poza tym bylo wesolo i smiesznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Marek: seksu w hummerach nie ma - moze dlatego, ze nie ma hummerow ;) Dla mnie wiele rzeczy jest tutaj niezrozumialych, byc moze jest to norma w takich przybytkach, cholera wie. A co do rzadu, to nie chodzi o to, ze rzad skubie, ale nawet ksiazki maja nadal dwie ceny i amerykanska jest nizsza, pomimo niewielkich juz roznic kursowych...

    OdpowiedzUsuń
  6. Stardust: calkiem ladna i dluuuga, prawie 10km przeszlismy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Monika: na St Lawrence bylismy, podobalo sie :) Obiektyw czeka na poczcie, wczoraj przyniesli awizo, wiec nie poszlo im zle to sortowanie (na szczescie) ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ania: moze sie gdzies na jakas impreze zalapiemy, chociaz nie wiem o ktorej wrocimy, wiec wyglada na to, ze zabawa z gejami nas ominie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. slyszalam o tym miejscu, chyba resvaria lub kobieta o tym kiedys pisali. takich wlasnie miejsc najbardziej mi brakuje na prerii :-(

    a co do pocztowcow, to szkoda gadac, wyczytalam na cbc, ze unia zamierza zlozyc skarge do Human Rights Commission! Ci to maja tupet! a wczoraj skrzynce znalazlam tylko reklame :-( ech, niektorzy to za dobrze maja...

    OdpowiedzUsuń
  10. Atsanik: ja Cię w ogóle podziwiam, nie dałabym rady na prerii, a w temperaturach zimowych to już w ogóle, depresja przez większą część roku. Ja jednak miastowa jestem, lubię wyjechać w dzicz, ale na co dzień to cywilizacja ma być ;)

    Co do poczty, to przeczytałam komentarz (wśród lamentów, że nakaz parlamentu to ograniczanie praw pracowniczych), że to pierwszy krok do powrotu niewolnictwa... W dupach się, za przeproszeniem, ludziom poprzewracało.

    OdpowiedzUsuń